Quantcast
Channel: Addicted to football
Viewing all 974 articles
Browse latest View live

Będzie podwójny awans?

$
0
0
Po raz kolejny pierwszoligowe zmagania wiosną przebiegają z wieloma niespodziankami i pewnie do ostatniej kolejki będziemy czekać, by poznać zespoły, które sięgną po awans do ekstraklasy. W ubiegłym sezonie po jesieni prowadziła Chojniczanka, która wyprzedzała o punkt GKS Katowice, o dwa Zagłębie Sosnowiec. Duet, który wywalczył awans (Sandecja, Górnik Zabrze) wiosenną batalię rozpoczynał z miejsc 6 i 8 ze stratą 9 punktów do lidera. W czerwcu na mecie sezonu pierwsza była Sandecja, drugi Górnik, który wyprzedził o punkt Zagłębie i Miedź Legnica, a o dwa Chojniczankę i Olimpię Grudziądz.
W bieżącym sezonie Nice 1.ligi faworytów upatrywano w wielu zespołach. Jesień znów wyłoniła lidera w postaci Chojniczanki, za plecami której znalazł się duet beniaminków - Odra Opole ze stratą punktu i Raków Częstochowa (3 punkty). Aspiracje awansowe nie wygasły w Legnicy (3 punkty straty do 2.miejsca), Mielcu (3 pkt), jak i również w Katowicach (6 punktów) i Sosnowcu (7 pkt), gdzie liczą na powtórkę ubiegłorocznego finiszu Górnika Zabrze.
Zimą zespoły się przeprowadziły transfery, po których fachowcy chwalili przede wszystkim działaczy Rakowa i Stali Mielec, tymczasem tegoroczne zmagania przede wszystkim storpedowała aura, która spowodowała niespotykany wcześniej bałagan w terminarzu. Niektóre drużyny rozegrały do tej pory 8 spotkań, a niektóre raptem 5.
Zweryfikowane zostały przedwiosenne prognozy. O ile odpalenie legnickiej Miedzi, która szybko usadowiła się na szczycie tabeli, nie może dziwić, to potwierdziły się również opinie, że szybko w dół tabeli stoczy się Odra Opole. Martwi też pozycja w zespole Tomasza Wepy, który wiosną tylko 3 razy znalazł się w meczowej kadrze, dwa razy wszedł z ławki. Wałbrzyszanin przegrywa rywalizację z pozyskanym zimą Sebastianem Boneckim, a także z Mateuszem Perońskim i Jakubem Habustą. Rytm meczowy Wepa utrzymuje grając w drużynie rezerw w opolskiej okręgówce, gdzie Odra II ma do dyspozycji takich zawodników jak Marek Garncarczyk, Gabriel Nowak czy Vaclav Cverna.
Jesienny lider z Chojnic z jednej strony przechodzi swoiste deja vu, czyli wiosenna seria remisów i spadek z fotelu lidera. Z drugiej strony Chojniczanka w przypadku wygranych w zaległych spotkaniach wróci do zielonej awansowej strefy z punktem straty do Miedzi.
Rewanże udanie zaczął GKS Katowice pod wodzą trenera Jacka Paszulewicza, który po 4 wygranych zastopowany został przez Stal Mielec. Mielczanie stracili na rzecz Śląska Wrocław Mateusza Cholewiaka, ale szybko zaaklimatyzował się Jakub Arak, a także stranieri w osobach Śoljića i Dobrotki. Królem zimowego polowania został okrzyczany Raków (Szumski, Formella, Rachmanow, Szczepański, Zachara), a tymczasem 4 punkty w 6 meczach oznaczają, że pod Jasną Górą marzenia o powrocie do ekstraklasy należy póki co odłożyć na przyszłość.
W ciszy, bez medialnego szumu, swoje robią natomiast w Głogowie. Grzegorz Niciński i jego piłkarze wiosnę rozpoczęli od porażki w Tychach, ale później przyszły aż 4 zwycięstwa i jeden remis w jaskini legnickiego lwa. Klasą dla siebie jest lider zespołu Mateusz Machaj - strzelec aż 15 bramek, w tym jedną bezpośrednio z rzutu rożnego. Wygrana w ostatniej kolejce w Częstochowie spowodowała, że Chrobry awansował na drugą pozycję.
Od niepamiętnych czasów dwie drużyny dolnośląskie otwierają ligową tabelę zaplecza ekstraklasy!
W przeszłości mieliśmy sezony bez drużyny dolnośląskich na tym szczeblu (ostatnio w 2009/10), ale mieliśmy kampanię z sześcioma zespołami:
1994/95 - Śląsk Wrocław - awans, Miedź Legnica (8.miejsce), Ślęza Wrocław (9), Chrobry Głogów (12), Lechia Dzierżoniów (16 - spadek), Pogoń Oleśnica (18 - spadek).
Nigdy w historii nie zdarzyło się, by promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej uzyskały dwie drużyny z regionu. W sezonie 1993/94, gdy Dolny Śląsk miał pięciu przedstawicieli (Miedź, Śląsk Wrocław, Ślęza, KP Wałbrzych, Lechia Dzierżoniów) trzech z nich cały sezon plasowało się w ścisłej czołówce, by ostatecznie oddać pole Rakowowi Częstochowa i Olimpii Poznań. Legniczanie finiszowali na trzecim miejscu ze stratą dwóch punktów, a tuż za nimi uplasował się duet wrocławski. Był to również ostatni sezon, w którym okręg wałbrzyski posiadał dwie drużyny w drugiej lidze...
14 lat temu Miedź była blisko awansu, później był spadek z drugiej ligi (1998), a na drugi szczebel rozgrywkowy, zwany dziś 1.ligą, wrócili dopiero w 2012 roku. Ani specjalista od awansów Bogusław Baniak, ani asystent selekcjonera Rafał Ulatowski, ani też uznany w regionie Ryszard Tarasiewicz nie potrafili poprowadzić Miedzi do miejsca premiowanego awansem. Najbliżej było temu ostatniemu, kiedy wiosną legniczanie głupio potracili punkty na własnym stadionie.
Czy Michał Bartkowiak wróci do składu
Miedzi Legnica?
[foto:Ewa Jakubowska]
W bieżącym Miedź prowadzi Dominik Nowak, który jest jednym z najbardziej niedocenianych dolnośląskich trenerów. W swoich kolejnych miejscach pracy osiągał naprawdę dobre wyniki - z Polkowicami awansował do 1.ligi, Flota Świnoujście długo była liderem 1.ligi, a Wigry Suwałki osiągnęły historyczny awans do półfinału Pucharu Polski. Miedź w bieżącym sezonie póki co nie zawodzi, zimą dokonano wzmocnień, a sam Nowak nie bał się zrezygnować ze słowackiego napastnika Jakuba Vojtuśa, posadzić na ławce jesiennych pewniaków: Augustyniaka, Gargułę czy Mystkowskiego. Zakontraktowany zimą Brazylijczyk Deleu ogrywa się póki w rezerwach. Rewelacyjną skutecznością popisuje się Mateusz Piątkowski, autor 5 wiosennych trafień. W przypadku awansu, będziemy mogli też powiedzieć o bardzo skromnym póki co udziale wychowanka wałbrzyskiego Górnika. Michał Bartkowiak na początku sezonu był podstawowym młodzieżowcem, ale po rozegraniu 10 meczów doznał kontuzji, a po operacji dopiero w styczniu wrócił do treningów. Niestety, przez kolejny uraz umknęła mu możliwość gry wiosną w I zespole. Po wyleczeniu stopniowo jest wprowadzany do regularnej gry w zespole rezerw. W dwóch ostatnich spotkaniach Miedzi II zaliczył solidarnie po połówce gry i marnym pocieszeniem jest, że zespół tracił bramki, a przez to punkty, podczas nieobecności Bartkowiaka. Michał liczy na powrót do I składu, z tym, że zmieniła się w międzyczasie hierarchia wśród młodzieżowców. Obecnie nr 1 jest Adrian Purzycki, nie daje o sobie zapomnieć Przemysław Mystkowski. Michał ma również niewiele czasu, by przekonać sztab szkoleniowy do przedłużenia wygasającego w czerwcu kontraktu. Biorąc pod uwagę terminarz, gdzie Miedź będzie grała z drużynami z dolnej części tabeli (za wyjątkiem przedostatniej kolejki i meczu z Chojniczanką), to wydaje się, że awans legniczan w końcu stanie się faktem.
Z kolei pozycja nr dwa Chrobrego Głogów jest swojego rodzaju niespodzianką. W poprzednich latach jedynie w 2016 roku zespół momentami był blisko strefy awansowej. W najbliższym czasie głogowian czekają ciężkie mecze z drużynami nieukrywającymi aspiracje ekstraklasowe (GKS, Zagłębie, Chojniczanka, Stal Mielec), które będą meczami prawdy. Utrzymanie drugiej lokaty przez Chrobrego byłoby największą sensacją pierwszoligowego sezonu.

Idzie nowe?

$
0
0
W ciągu ośmiu dni nastroje w wałbrzyskim Górniku zmieniły się diametralnie. Początek wiosennego grania to dwie porażki, po których rezygnację złożył szkoleniowiec Maciej Jaworski. Nowy trener - Jacek Fojna, w ciągu wspomnianych 8 dni, poprowadził czwartoligowców w trzech spotkaniach po których dorobek punktowy wzbogacił się o komplet 9 punktów.  Odrodzenie, Perfekcyjny Fojna - można przeczytać w lokalnym mediach, ale biorąc pod uwagę terminarz, to bardzo prawdopodobne, że komplet trzech zwycięstw mógł odnieść zespół również pod wodzą Jaworskiego.
Derbowy pojedynek z Polonią-Stalą Świdnica to kopia ustawienia zespołu za poprzedniego trenera, z jedna różnicą, że pauzującego za kartki zastąpił debiutant Michał Zaremba. Goście przegrali, choć nadużyciem byłoby stwierdzenie, że byli zespołem gorszym. Trzeba pamiętać, że świdniczanie mieli za sobą ciężki pucharowy bój z Lechią Dzierżoniów. W środę z kolei Górnik grał na boisku najgorszej drużyny ligi, która po słabiutkiej jesieni zimą jeszcze bardziej się osłabiła. Mimo to wałbrzyszanie męczyli się wygrywając skromnie 1:0, a gdyby nie obroniona jedenastka przez Damiana Jaroszewskiego, to Karolina cieszyłaby się z sensacyjnego punktu. Inna sprawa, że egzekutorem w końcówce I połowy (a nie drugiej - jak podawały wałbrzyskie media i co może szokować oficjalna strona Górnika) był były zawodnik wałbrzyszan Artur Słapek.
Sobotni mecz z Wiwą Goszcz przyniósł nowe ustawienie biało-niebieskich. Można nieśmiało zauważyć, że powoli Jacek Fojna próbuje ustawić zespół po swojemu. W bramce niespodzianki nie mogło być, bowiem nie ma na chwilę obecną Jaroszewski godnego następcy. Z kolei o ustawieniu defensywy możemy śmiało powiedzieć, że stanowiło prawdziwe zaskoczenie. W porównaniu z poprzednimi meczami Fojna nie mógł skorzystać z kontuzjowanego Adriana Mrowca, a Mateusz Krzymiński wylądował na ławce rezerwowych. Na prawej obronie po raz kolejny zagrał 18-letni Michał Zaremba, partnerem Marcina Smoczyka na środku obrony był Jan Rytko, który ostatni raz na tej pozycji grał półtora roku temu - na początku sezonu 2016/17! Na lewej stronie z kolei wystąpił Dariusz Michalak, który operuje głównie prawą nogą, a na tej stronie grał awaryjnie kilka lat temu.
Jedno z kilku prostopadłych zagrań Błażyńskiego (z prawej)
do Denisa Deca (po lewej).
foto: Jakub Zima sportowy-walbrzych.pl
W środku pola za rozgrywanie odpowiadali Damian Chajewski i Wojciech Błażyński mając do pomocy na prawej stronie Mateusza Wroczyńskiego i Kamil Młodzińskiego po przeciwnej. Za nękanie obrońców odpowiadali Denis Dec i nieco wycofany Mateusz Sobiesierski.
Jak to wyglądało? Na tle słabiutkiego rywala nawet obiecująco. Józef Klepak, szkoleniowiec Wiwy Goszcz wystawił młody skład - aż 3 zawodników z rocznika 2000, po jednym z 1999 i 1998, na ławce z kolei mecz rozpoczął Szymon Rusiecki (rocznik 1997) obecnie najskuteczniejszy po Magusiaku (Sokół Marcinkowice, 12 goli) snajper grupy wschodniej 4.ligi z 11 trafieniami. Wiwa do przerwy nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę Jaroszewskiego, a po przerwie jedyne zagrożenie powstawało, po ryzykownych, nie do końca przemyślanych zagraniach wałbrzyskich obrońców. Po słabiutkiej pierwszej odsłonie nie pomogła potrójna zmiana i wprowadzenie wspomnianego Rusieckiego. Do przerwy nie padła ani jedna bramka, a najciekawiej było po sprytnych prostopadłych zagraniach Wojciecha Błażyńskiego nad stoperami do wybiegającego Denisa Deca. Wałbrzyski napastnik nie potrafił jednak pokonać dobrze spisującego się w bramce Naskrętskiego. Po przerwie Jacek Fojna dokonał przemeblowania drugiej linii - zostawił w szatni Wroczyńskiego, który do przerwy wyróżnił się jedynie wygraniem pojedynku w powietrzu z rywalem o dwie głowy wyższym, a na jego pozycję powędrował Piotr Krawczyk. Z kolei na lewe skrzydło przeszedł Sobiesierski. W środku udanie piłki rozdzielali Błażyński z Chajewskim, którzy raz po raz popisywali się techniką użytkową. Kamil Młodziński mógł zdobyć bramkę już w 49 minucie minął Naskrętskiego, ale posłał piłkę nad bramką. Kilka minut później po dośrodkowaniu Sobiesierskiego w dość ekwilibrystyczny sposób Młodziński otworzył wynik meczu. Drugi gol padł po rzucie wolnym wypracowanym przez młodego Krawczyka. Junior Górnika na początku odsłony został łatwo przestawiony przez bardziej doświadczonego, silniejszego fizycznie obrońcę Wiwy, w drugiej bliźniaczo podobnej sytuacji,
Za chwilę padnie gol na 2:0.foto: Jakub Zima sportowy-walbrzych.pl
Krawczyk wywalczył rzut wolny. Brawa za wyciągnięcie wniosków, naukę, choć 45 minut pokazało, że jeszcze jej sporo przed Piotrem. Rzut wolny płasko wykonał Damian Chajewski, Michalak przepuścił piłkę pod nogą, a zaskoczony bramkarz gości praktycznie wbił sobie futbolówkę do bramki.
Górnik mógł wygrać wyżej, ale dwukrotnie spalił się w doskonałych sytuacjach Miłosz Rodziewicz, który zastąpił strzelca pierwszej bramki. Po zejściu Michała Zaremby na pozycji prawego defensora końcówkę meczu grał Jan Rytko. Bezcenne doświadczenie zbierali z kolei Dawidowie Kokoszka i Marut.
Trzecie kolejne zwycięstwo musi cieszyć. Górnik z 11.miejsca w ciągu tygodnia wskoczył na 7. Dopiero w tym trzecim można mówić, że trener Fojna ustawił zespół po swojemu. Gra wyglądała na bardziej dynamiczną niż za kadencji Macieja Jaworskiego. Mogła się podobać nie tylko kombinacyjna gra w środku pola, ale ruchliwość formacji, wymienność pozycji. Są oczywiście mankamenty w postaci braku skuteczności, nonszalancji zwłaszcza napastników, ale musi cieszyć, że młodzi zawodnicy nie boją się ryzyka, szukają niekonwencjonalnych rozwiązań, których wydawałoby się nie podjęli w trakcie współpracy z Maciejem Jaworskim.
Niezaprzeczalną zmianą na plus jest fakt, że Górnik za kadencji Jacka Fojny nie stracił jeszcze bramki. Oczywiście nie jest to efektem mega przemiany linii defensywnej, bo też albo szczęście nie sprzyjało rywalom lub po prostu nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Damiana Jaroszewskiego. Popularny Jogi za kadencji poprzedniego sztabu szkoleniowego zachował tylko dwa razy czyste konto (z MKP Wołów 4:0 i Polonią Trzebnica 0:0), a obecnie legitymuje się passą 270 minut z czystym kontem. Rekordzistą w bieżącym sezonie jest Łukasz Malec (Bielawianka - 360 minut, klubową passę lepszą mają bramkarze Śląska II -678 minut, gdzie na zmianę bronili Dominik Budzyński i Aleksander Sobczak).
Przed Górnikiem mecz we Wrocławiu ze Śląskiem II, który będzie prawdziwym sprawdzianem dla ekipy Jacka Fojny. Nie ma co ukrywać, że jakakolwiek zdobycz punktowa wałbrzyszan przy Oporowskiej będzie sporą niespodzianką.

Zagłębie Wałbrzych na Nowym Mieście

$
0
0
Przed laty był klarowny układ - kluby dysponowały własnymi obiektami utrzymywanymi przez patronackie zakłady pracy. W Wałbrzychu wiadomym było dla każdego, że największy obiekt miasta na Nowym Mieście to dom sportowców spod znaku Górnika, który jeszcze w odwodzie miał stadionik na Sobięcinie, Biały Kamień z obiektami przy ul.Dąbrowskiego i Ratuszowej to Zagłębie, Czarni Wałbrzych mieli swój stadion przy ul.Wrocławskiej, a Koksochemia przy Jagiellońskiej. Tak było za czasów poprzedniego ustroju, a po transformacji przyszły ciężkie czasy, zarówno dla sportowców, jak i dla aren na których występowali.
Upadek komuny wiązał się z zaprzestaniem sponsorowania przez zakłady pracy klubów sportowych. W Wałbrzychu transformacja ustrojowa zbiegła się z kryzysem futbolu. Górnik zleciał z 1.ligi, pobyt w drugiej lidze przedłużał się, pojawiły się problemy z wypłatami, piłkarze zaczęli od strajku, był walkower, aż wstydliwe wycofanie się z rozgrywek jesienią 1991 roku. Nieco lepiej radzili sobie w tej sytuacji działacze z Białego Kamienia, którzy tak zarządzali zespołem, że do takich dramatów nie doszło. Jesienią 1992 w Wałbrzychu doszło do derbowego meczu w 2.lidze, z tą różnicą, że rywalem Zagłębia nie był Górnik, tylko beniaminek Lechia Dzierżoniów. Na stadionie przy Ratuszowej 6 zasiadło wg dziennikarzy ponad dwa tysiące kibiców, z czego ponad połowa przyjechała z Dzierżoniowa. Thorez wygrał 2:0. W 10.kolejce 4 października zielono-czarni po bardzo słabiutkim meczu zremisowali z outsiderem Polgerem Police 0:0. Mało kto się spodziewał, że było to ostatnie spotkanie Zagłębia na murawie Stadionu 1000-lecia. Słabą dyspozycję piłkarzy próbowano tłumaczyć pognębiającym się kryzysem klubu. Wyłączono ciepłą wodę, a wśród krążących plotek najpopularniejszą była o następnym meczu Zagłębia w roli gospodarza w ... Kamiennej Górze. Do tego nie doszło, bowiem następny domowy mecz Zagłębie rozegrało na stadionie Górnika na Nowym Mieście! O ile w przeszłości zdarzyło się, że Górnik korzystał z obiektu lokalnego rywala (np. z powodu modlitw Świadków Jehowy na Nowym Mieście), to przeprowadzka Thoreza była bezprecedensowa. Spotkanie z wyżej notowanym Stilonem oglądała garstka dwustu kibiców, która oglądała zwycięstwo gospodarzy 2:0 po bramkach najlepszego na boisku Waldemara Tkaczuka w 44 minucie oraz Sebastiana Matuszaka w 85 minucie. Co ciekawe dwóch zawodników, którzy wówczas wystąpili w zespole Jerzego Drysia jeszcze można oglądać na boiskach - Robert Rzeczycki gra w A-klasowym KS Walim, a Jarosław Borcoń jest grającym trenerem MKS II Szczawno Zdrój. Wspomniany Borcoń był współautorem niespodziewanego sukcesu, jakim było wyeliminowanie z Pucharu Polski lubelskiego Motoru. Strzelił on jedną z trzech bramek, którą wałbrzyszanie zaaplikowali w dogrywce faworytowi. Jarosław Borcoń był autorem zwycięskiego gola w sensacyjnie wygranym meczu z liderem Wartą Poznań. Sprawiło to, że zaczęto mówić i pisać o znakomitej passie Thoreza po przeprowadzce na Nowe Miasto. W lidze komplet zwycięstw bez straty bramki, dwa pucharowe spotkania zakończone awansem, w tym pamiętane przez lata wyeliminowanie Górnika Zabrze po serii rzutów karnych. Znakomitą passę przerwała ... fuzja z oryginalnym gospodarzem obiektu, czyli Górnikiem Wałbrzych, który przeciętnie radził sobie w trzeciej lidze.
Nie było już ani Zagłębia, ani Górnika, był Klub Piłkarski Wałbrzych, który z czasem przeprowadził się na dawny obiekt Zagłębia, porzucił tradycje Thoreza zmieniając nazwę na Górnik, potem Górnik/Zagłębie. Dzięki zapalonym,wiernym fanom zielono-czarnym w ubiegłej dekadzie reaktywowano GKS Zagłębie. Oczywiście inicjatorzy odbudowy Zagłębia musieli korzystać z gościnności obiektów należących już tylko i wyłącznie do miasta. Boczne, nieistniejące dziś, boisko przy Ratuszowej i boisko przy ul.Dąbrowskiego stały się areną domowych zmagań piłkarzy Thoreza.
W sezonie nr 10 po reaktywacji przyszło piłkarzom Zagłębia zagrać domowy mecz na ...stadionie na Nowym Mieście. Będący w jurysdykcji następcy wałbrzyskiego OSiRu, czyli Aqua Zdroju, wykorzystywany jest głównie przez piłkarzy Górnika - zarówno tych z Nowego Miasta, jak i ligowców mających siedzibę przy Ratuszowej. Piłkarze Thoreza podtrzymali tradycję i pokonali B-klasowego rywala nie tracąc bramki!
Zagłębie wiosną gra w kratkę - domowe zwycięstwa przeplatając wyjazdowymi porażkami. Zmienna forma spowodowała, że strata do lidera, czyli rezerw Górnika wynosi obecnie aż 9 punktów przy zaległym spotkaniu lidera z outsiderem Huraganem Olszany. Marzenia kibiców, piłkarzy czy działaczy Thoreza o powrocie do A klasy trzeba odłożyć na przyszły sezon.
Wracając do samego stadionu na Nowym Mieście...

25 kwietnia mijają dokładnie 34 lata, gdy stadion przy Chopina 1 zapełnił się, nie do ostatniego miejsca, ale był przepełniony. Piłkarze Górnika rundę wiosenną sezonu 1983/84 rozpoczęli z pozycji lidera. Apetyty pod Chełmcem były rozbudzone, oczami wyobraźni kibice widzieli już jesienne mecze w europejskich pucharach. Tymczasem kolejne mecze w 1984 roku przynosiły kolejne rozczarowania. O ile jesień'83 przyniosła komplet domowych zwycięstw to po przerwie zimowej punkty z Wałbrzycha wywoziły wszystkie drużyny. Wizyta Widzewa Łódź, najbardziej eksportowej drużyny kraju wzbudziła wielkie zainteresowanie. Dziennikarze szacowali ilość widzów od ponad 30 tysięcy do 40 000. Oprócz wszystkich miejsc siedzących zajęte były przejścia pomiędzy sektorami, murki, wypełniony był skwerek nad wyburzoną dziś trybuną od strony dawnego basenu. Nie będzie przesadą, że w tamte środowe popołudnie mecz oglądało około 42-45 tysięcy! Nigdy później tylu kibiców nie było na imprezie sportowej w Wałbrzychu. Warto nadmienić, że wówczas na mecze Górnika w 1.lidze przyjeżdżały wycieczki praktycznie z całego województwa - wówczas wałbrzyskiego, a także z ościennych - od Zgorzelca po Nysę. Dziś obiekt popada w ruinę. Na chwilę obecną blisko jest katastrofy budowlanej.
W porównaniu z ostatnimi meczami na szczeblu centralnym nie ma nie tylko budynków klubowych od strony pl. Skarżyńskiego, ale też kas, bram wejściowych, zegara, czy całej trybuny od strony basenu.
Wejście na trybuny grozi niebezpieczeństwem - łatwo się potknąć, przewrócić się na stromych miejscowo trybunach. Zagrożenie zauważa nadzór budowlany, który próbuje zdyscyplinować spółkę Aqua Zdrój do wykonania zabezpieczeń. Inaczej nie będzie tam można w ogóle rozgrywać jakichkolwiek zawodów. Swego czasu wykorzystywana była również górna płyta, dziś zarośnięta, wyłączona z użytku. Wejścia na zruinowane trybuny miały chronić betonowe płyty, ale w większości zostały one zdemontowane. Najbezpieczniej jest w okolicach samej płyty, gdzie postawiono prowizoryczne minitrybunki. Na dzień dzisiejszy wydaje się, że czas zatrzymał się w miejscu, stadion stanowi największą sportową ruinę w Polsce. Nie ma w kraju tak dużego, niszczejącego obiektu sportowego. Nie widać zapowiadanej niedawno małej renowacji, która miała kosztować aż 100 tysięcy złotych, a miała przynieść jedynie zabezpieczenie, wyłączenie całkowite trybun dla osób postronnych. Swego czasu nadzieje sympatykom sportu dawały wiadomości o projekcie zagospodarowania stadionu. Miał powstać wielofunkcyjny obiekt lekkoatletyczny, z krytymi trybunami, oświetleniem, kąpielisko, hotel, boisko piłkarskie, dzięki któremu wałbrzyski ligowiec nie musiałby się martwić o licencję na grę na szczeblu centralnym. Sytuacja finansowa miasta, inne bardziej potrzebne społeczeństwu inwestycje spowodowały, że ewentualna rewitalizacja stadionu na Nowym Mieście została odłożona na późniejszy czas. Na jak długo?

Pierwsza porażka Fojny

$
0
0
Spotkania Górnika Wałbrzych z wrocławskim Śląskiem są dla wałbrzyszan zawsze wyjątkowe. Z wiadomych względów nie dochodzi do rywalizacji pierwszych zespołów, ale spotkania z rezerwami czy juniorami WKS przysparzają podniesienie adrenaliny zarówno u piłkarzy jak i kibiców. W ubiegłym roku kalendarzowym dwukrotnie przy Ratuszowej Śląsk II bezproblemowo ograł biało-niebieskich po 2:0. Październikowe zwycięstwo było jednocześnie pierwszą domową porażką Górnika i początkiem osuwania się w dół tabeli. Wrocławianie z kolei tydzień po tym meczu przegrali u siebie z Foto-Higieną Gać 1:3 i jest to do dnia dzisiejszego jedyny pojedynek na Stadionie Oporowska, który nie zakończył się wygraną rezerw WKS. Biorąc pod uwagę udaną passę Górnika pod wodzą nowego trenera Jacka Fojny, który mógł ponadto liczyć na rekordowe wsparcie kibiców, mecz przy Oporowskiej mógł śmiało uchodzić za wydarzenie 23.kolejki grupy wschodniej dolnośląskiej 4.ligi.
Jesienne spotkanie obu zespołów było ostatnim z Wałbrzycha, z którego można było zobaczyć skrót video w magazynie Piłkarski Dolny Śląsk emitowanym przez TV Regionalna. A stało się to dzięki operatywnemu kierownikowi zespołu wrocławskiego Szymonowi Mikołajczakowi. Mimo upływu tylu miesięcy w Górniku nie znalazł się NIKT, który by przesłał materiał wideo do TV Regionalna. Dzięki p.Mikołajczakowi z kolei ta część wałbrzyskich kibiców, która osobiście nie pojechała do stolicy regionu, mogła oglądać sobotni mecz Górnika z Wrocławia na żywo na klubowym kanaleŚląska.
Dla Denisa Deca (z prawej) i Kamila Młodzińskiego
mecz ze Śląskiem II był okazją rywalizacji z byłym
kadrowiczem Adamem Kokoszką (z lewej)
[foto: Krystyna Pączkowska/slaskwroclaw.pl]
Szkoleniowiec gospodarzy Tomasz Horwat dysponuje najmłodszym składem w lidze, a wyniki potwierdzają jaki jest potencjał młodzieżowy w klubie. Głównie wyjściową jedenastkę tworzy 24-letni Karol Danielik i dziesięciu młodzieżowców. Dobra gra w  rezerwach spowodowała, że debiut w ekstraklasie mają za sobą Adrian Łyszczarz, Konrad Poprawa i bohater jesiennego meczu z Zagłębiem Lubin Mathieu Scalet. Paweł Kucharczyk był w meczowej kadrze, ale nie dane mu było zadebiutować. W kadrze U18 i U19 występował 19-letni Łyszczarz, który w minionej kolejce hat-trickiem popisał się w Oleśnicy i jest w ścisłej czołówce snajperów ligi. W sobotnie przedpołudnie Horwat skorzystał z defensywnego duetu ekstraklasowców. Bramkarz Jakub Wrąbel w ubiegłym roku bronił w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy, w lidze jesienią stracił jednak miejsce na rzecz rewelacyjnie spisującego się Jakuba Słowika. Z kolei 32-letni Adam Kokoszka to ponad 160 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej, udział w EURO 2008 i 12 występów w kadrze A. Kokos leczył ciężką kontuzję i występ w rezerwach jest etapem dochodzenia do pełnej dyspozycji meczowej.
Z kolei Jacek Fojna nie mógł liczyć na wykartkowanego Mateusza Sobiesierskiego oraz rekonwalescentów Damiana Bogacza, Kamila Drąga i Adriana Mrowca. W porównaniu z ostatnim meczem do składu wrócił Mateusz Krzymiński, Dariusz Michalak powrócił na środek defensywy, Jan Rytko przesunięty został do drugiej linii.
Mecz odbywał się w szybkim tempie, ale okazji podbramkowych było jak na lekarstwo. Goście dobrze radzili sobie z rozbijaniem ataków przed polem karnym, ale najgroźniejszy strzał oddał w 15 minucie Denis Dec stemplując spojenie słupka z poprzeczką. Pierwsza połowa to spora przewaga rezerw WKS w środku pola. Rozmowa w szatni trenera Fojny poskutkowała, bowiem w drugiej odsłonie miejscowi nie gościli już tak blisko pola karnego biało-niebieskich. Na początku tej połowy dramat przeżywa napastnik miejscowych Patryk Obiała, który po wejściu Jana Rytko musi opuścić murawę. W 60 minucie goście byli po raz kolejny byli blisko zdobycia bramki, ale uderzenie z rzutu wolnego mija bramkę Wrąbla. Im bliżej końcowego gwizdka tym coraz wyraźniejsza była przewaga wrocławian. W 74 minucie nieco zagapiła się para stoperów Górnika i rezerwowy Sebastian Jaroszyński wyszedł sam na sam z Damianem Jaroszewskim, który odważnym wybiegiem zapobiegł utracie gola, ale piłkę przejął napastnik Śląska i dograł do niepilnowanego Scaleta, który nie miał problemów z ulokowaniem futbolówki w siatce. Po stracie gola niby goście ruszyli odważniej do przodu, ale to wrocławianie stwarzali zagrożenie pod przeciwną bramką. 5 minut przed końcem Mikołaj Koftas po błędzie obrońców płaskim strzałem po ziemi ustalił wynik meczu na 2:0. W końcówce spotkania tradycyjnie Jacek Fojna wpuścił kolejnych młodych zawodników, a dla Szymona Krupczaka był to ligowy debiut. Odbiło się to na jakości gry zwłaszcza w defensywie, gdzie pachniało kolejnym golem dla WKS. Za akcję ratunkową Dawid Marut wyleciał z boiska, ale w najbliższym meczu za nadmiar kartek zabraknie Jana Rytko.
W 11 domowym meczu Śląsk II odniósł 10 zwycięstwo. Postawa Górnika nie przyniosła mu wstydu, mimo, że więcej z gry mieli miejscowi, goście mogli pokusić się o bramkę. Pierwsza porażka oraz pierwsze stracone bramki za kadencji Jacka Fojny stały się faktem.
Brawa należą się sporej grupie wałbrzyskich kibiców, którzy pojawili się w większej liczbie niż wiosenna frekwencja na trybunach Stadionu 1000-lecia. Biorąc pod uwagę otwarcie trybuny C na spotkaniu z Bielawianką, gdzie spodziewani są kibice gości, można podejrzewać, że piłkarze Górnika w najbliższej przyszłości będą mogli liczyć na regularny doping, którego brakowało do tej pory na domowych meczach biało-niebieskich.
Za tydzień mecz Foto-Higiena Gać - Śląsk II, który najprawdopodobniej wyjaśni sprawę prymatu w grupie wschodniej. Na chwilę obecną wrocławianie mając dwa mecze mniej rozegrane tracą do lidera 9 punktów, po wygraniu zaległych meczów i hitowego meczu w Gaci zrównają się punktami.
W sobotę w grupie zachodniej w Strzegomiu doszło do meczu drugiego AKS z liderem Apis Jędrzychowice. Oba zespoły dzielił zaledwie punkt, a po dwóch kwadransach goście spod zachodniej granicy prowadzili już 2:0. Na prawej stronie dobrze radził sobie Damian Migalski, który wystąpił naprzeciwko niedawnym kolegom z Górnika: Marcina Morawskiego i Kamila Sadowskiego. Strzegomianie do przerwy strzelili kontaktową bramkę, a tuż po przerwie szybko zdobyli dwa gole ostatecznie wygrywając 3:2 i obejmując fotel lidera.

Dolnoślązak w Klubie Setników

$
0
0
Ma 36 lat, mimo, że dwukrotnie był królem strzelców ekstraklasy, raz najlepszym snajperem 1.ligi to w rodzimej lidze nie był uznawany za gwiazdę. Problemem Marcina Robaka, bo o nim mowa, był fakt, że praktycznie w wieku oldboja dopiero walczył z klubem o najwyższe laury. W Lechu Poznań 20 goli w 45 występach dało mu koronę najlepszego strzelca, ale konflikt z trenerem, brak mistrzostwa kraju dla Kolejorza sprawił, że przy Bułgarskiej usłyszy więcej gwizdów niż podziękowań. Letni powrót na Dolny Śląsk sprawił, że mimo braku walki o najwyższe laury w lidze, znów może liczyć na regularną grę i kolejne bramki.  17 goli w 29 występach ma swoją wymowę - Robak wciąż liczy się w walce o swój trzeci triumf w klasyfikacji najlepszych strzelców ekstraklasy. Ostatnie trafienie, w meczu z Lechią Gdańsk, było wyjątkowe, bowiem było golem numer 100 na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Potrzebował 213 spotkań, więc średnią również ma godną uznania. 19 bramek dla Korony Kielce, 7 dla Widzewa, 5 dla Piasta Gliwice, 32 dla Pogoni Szczecin, 20 dla Lecha i 17 dla Śląska.
Marcin Robak jest pierwszym piłkarzem, który wchodzi do elitarnego Klubu Setników grając dla dolnośląskiego klubu. Z kolei jest drugim, który strzelał w naszym regionie i uzyskał ponad 100 trafień - pierwszym był Jerzy Podbrożny. Podbrożny po sukcesach w Lechu Poznań (dwukrotna korona króla strzelców, mistrzostwo, superpuchar) i Legii Warszawa (mistrzostwo, puchar Polski, superpuchar, gra w Lidze Mistrzów) i zdobyciu równo setki goli wyjechał latem 1996 za granicę. Przed rundą wiosenną sezonu 1999/2000 wrócił do ojczyzny i zakotwiczył w Zagłębiu Lubin, gdzie w trakcie dwóch rund strzelił 11 goli. W ciągu następnych 3 lat i grze dla Pogoni Szczecin, Amiki Wronki, Widzewa Łódź dorzucił kolejne 11 bramek zamykając swój ligowy dorobek na 122 golach.
Z perspektywy wałbrzyskiej kibice mogli oglądać większość z 32 zawodników z Klubu 100. Co więcej, część z nich miejsce w elitarnym gronie zawdzięcza trafieniom w ligowych meczach z wałbrzyskimi zespołami.
W trakcie sześcioletniego pobytu Zagłębia Wałbrzych w pierwszej lidze Szeja, Dworniczek, Cieszowiec i spółka musieli rywalizować z największymi napastnikami w historii ligi. Sporym osiągnięciem defensywy Thoreza jest fakt, że tacy goleadorzy jak Lucjan Brychczy czy Włodzimierz Lubański nie zdobyli żadnego gola w rywalizacji z zielono-czarnymi! Inni supersnajperzy mieli jednak miłe wspomnienia z meczów z drużyną spod Chełmca.
Andrzeja Jarosika (dwukrotnego króla strzelców 1.ligi w 1970 i 1973) dziś kibice kojarzą głównie z odmowy Kazimierzowi Górskiemu wyjścia na boisko podczas olimpiady w Monachium. Tymczasem to legenda sosnowieckiego Zagłębia, która w 265 meczach aż 113 razy wpisał się na listę strzelców, w czasach, gdy liga liczyła raptem 14 zespołów. Jarosik w latach 1968-74 rywalizował w lidze z obrońcami Zagłębia Wałbrzych. Thorez w meczach z imiennikiem z Sosnowca stracił w 12 pojedynkach 19 goli, a 7 było autorstwa snajpera ze Stadionu Ludowego. We wrześniu'69 w Sosnowcu Jarosik ustrzelił hat-tricka, a w sezonie 72/73 Mariana Szeję pokonał w obu meczach tamtego sezonu.
Podobnie jak Jarosik, w 4 sezonach wałbrzyskich bramkarzy pokonywał Grzegorz Lato. Król strzelców mistrzostw świata, dwukrotnie prymat najlepszego snajpera zdobył w polskiej lidze. Do wałbrzyskiej bramki trafiał sezon po sezonie - łącznie 7 razy, paradoksalnie najgorzej poszło mu w sezonie 1972/73, kiedy to sięgnął po swoją pierwszą koronę króla strzelców.
W trzech sezonach na listę strzelców wpisywał się Joachim Marx. Kolega Mariana Szeji z olimpijskiej kadry'72, mistrz i zdobywca Pucharu Polski z Ruchem strzelił 5 goli z 18 goli w rywalizacji chorzowsko-wałbrzyskiej.
Najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem w Klubie Setników, który dorobek wypracował również w meczach z Zagłębiem Wałbrzych jest Kazimierz Kmiecik. Legenda Wisły Kraków strzelił aż 153 bramki w 304 ligowych występach. Cztery razy był najlepszym snajperem ligi, lecz już w czasach, gdy Thorez walczył w drugiej lidze o powrót na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Kmiecik trafiał po razie w dwóch ostatnich sezonach gry Zagłębia w 1.lidze.
Dwie bramki w swoim bogatym, liczącym 107 goli dorobku, zdobył Eugeniusz Lerch. Latem 1971 były już kadrowicz reprezentował barwy rybnickiego ROW.Lwią część swojego bramkowego dorobku zdobył w Ruchu Chorzów (85 goli). W sezonie 70/71 Rybnik spadał z 1.ligi, z kolei Zagłębie sięgnęło po 3.miejsce. ROW w bezpośrednim pojedynku u siebie wygrał jednak 2:0 po dublecie właśnie Lercha.
W swoim historycznym sezonie zakończonym trzecim miejscem Zagłębie przegrało aż 9 spośród 26 meczów. Wszystkie poza Stadionem 1000-lecia, a ostatnie, w przedostatniej kolejce w Bytomiu, gdzie walcząca o utrzymanie Polonia w obecności 40 tysięcy widzów wygrała 1:0 po golu klubowej legendy, 35-letniego wówczas Jana Liberdy. Były reprezentant Polski zdobył 147 goli w 303 meczach Polonii i po tym sezonie wyjechał do Holandii.
Ostatnim Setnikiem, który trafił Zagłębie był słynny Diabeł, czyli Andrzej Szarmach. W sezonie 72/73 przy Ratuszowej znalazł sposób na Mariana Szeję. Szarmach strzelił łącznie 109 ligowych bramek, z czego 49 w barwach zabrskiego klubu.
Wałbrzych po spadku Zagłębia na kolejne pierwszoligowe mecze czekał 9 lat, gdy w 1983 awans wywalczył Górnik. Biało-niebiescy przez lata grali w drugiej lidze, tam m.in. mogli rywalizować ze wspomnianym wyżej Szarmachem, który reprezentował barwy MZKS Gdynia, ale w drugoligowym meczu zamiast roli egzekutora przypadła mu rola asystenta przy bramce Szybalskiego (1971). Pobyt Górnika w pierwszej lidze to 6 sezonów.
Mimo, że do wałbrzyskiej bramki trafiali królowie strzelców,napastnicy reprezentacji, znakomici snajperzy klubowi, to z ówczesnych łowców bramek jedynie Markowi Koniarkowi udało się dobić do Klubu 100. Popularny Koniar  ligowe granie zaczynał w barwach Szombierek Bytom, w barwach,których zagrał przeciwko wałbrzyszanom w sezonie 83/84. Po spadku z ligi przeszedł do GKS Katowice, gdzie grał 4 pełne sezony. Wśród 32 goli zdobytych w barwach Gieksy trzy były strzelone kolejno,sezon po sezonie, Ryszardowi Walusiakowi, Markowi Grzywaczowi i Gerardowi Marszałkowi. 6 sezonów to 12 meczów Górnika z GKS i 15 bramek strzelonych przez katowiczan. Za kata wałbrzyszan uchodził Jan Furtok, który w 1.lidze trafił 5 razy, a już w 2.lidze dwukrotnie ukuł biało-niebieskich. Wracając do Marka Koniarka to swój dorobek najbardziej wzbogacił w barwach Widzewa Łódź,  gdzie strzelił 65 bramek, został mistrzem kraju i sięgnął po koronę króla strzelców. Jego wynik z 1996 roku 29 trafień, najlepszy od 1948 roku, do dziś jest nieosiągalny przez obecnych snajperów.
Po opuszczeniu najwyższego szczebla rozgrywkowego wałbrzyskim kibicom przyszło oglądać jedynie zmagania w niższych ligach. W barwach Polonii Bytom Wideckiego z Górnika pokonał Mariusz Śrutwa, który później przejdzie do Ruchu i strzeli w barwach Niebieskich i Legii 103 bramki. W barwach Igloopolu Dębica oglądać mogliśmy wspomnianego na początku Jerzego Podbrożnego, który nie znalazł sposobu na bramkarzy Górnika i Zagłębia, a jesienią'97 w jednym w swoich ostatnich meczów w barwach macierzystej Warty Poznań Maciej Żurawski (121 goli, 2 x król strzelców) nie potrafił pokonać Jacka Banaszyńskiego w przegranym meczu z Górnikiem Wałbrzych 1:2.
Marcin Robak nie rywalizował ani w ligowym ani w pucharowym meczu z wałbrzyskim zespołem. Najbliżej był tego w sezonie 2005/06, kiedy to w półfinale PP DZPN czwartoligowy Górnik/Zagłębie z trzecioligową Miedzią Legnica. W zespole gości w rundzie jesiennej występował Robak, który wówczas strzelił 9 bramek, zimą przeszedł do Korony Kielce i w dniu pucharowej rywalizacji miał na swoim koncie pierwsze dwa ligowe trafienia.

Po piłkarskiej majówce

$
0
0
Kończy się długi majowy weekend, w którym niektórzy kibice mogli zobaczyć nawet dwa spotkania swoich pupili. W najwyższych ligach rozgrywki wchodzą w decydującą fazę. W ekstraklasie, po wygranej w finale Pucharu Polski Legii Warszawa, wałbrzyskie trio (Łasicki, Pakulski, Żyra) walczy o czwarte miejsce, które da możliwość gry w eliminacjach Ligi Europy. W Nice 1.lidze zostało 5 kolejek do końca. Na fotelu lidera, mimo porażki w Tychach zasiada Miedź Legnica mająca 5 punktów przewagi. Niestety, Michał Bartkowiak wiosną ani razu nie znalazł się w meczowej kadrze drużyny Dominika Nowaka. Między drugą Stalą Mielec a dziewiątym Rakowem jest różnica zaledwie 4 punktów. Walka o awans zapowiada się ekscytująco. Z kolei o utrzymanie raczej nie będzie musiał drżeć Bartosz Biel, którego Bytovia wygrywając z Odrą oddaliła się o 10 punktów ze strefy spadkowej. Porażka w Bytowie kosztowała trenera opolan Mirosława Smyłę utratę posady. Beniaminek jesień zakończył na drugim miejscu, by w 10 wiosennych spotkaniach nie odnieść ani jednego zwycięstwa. Być może wraz ze zmianą szkoleniowca zmieni się w Odrze sytuacja niedawnego kapitana zespołu Tomasza Wepy. Wałbrzyszanin wiosną zaledwie dwukrotnie wszedł z ławki rezerwowych, w połowie wiosennych meczów nie załapał się nawet do meczowej kadry.
Drugi spadek z rzędu zaliczy natomiast Miłosz Trojak z chorzowskim Ruchem, który ma 9 punktów straty do miejsca dającego szansę utrzymania w barażach.
Dawid Kubowicz (Siarka Tarnobrzeg)
foto: echodnia.eu
W drugiej lidze również pozostało 5 kolejek spotkań do zakończenia sezonu. Tylko kataklizm pozbawiłby awansu GKS 1962 Jastrzębie, który ma 8 punktów przewagi nad czwartym Radomiakiem, zajmującym miejsce barażowe. W Radomiu pożegnano Jerzego Cyraka, którego zastąpił dotychczasowy asystent Grzegorz Opaliński. Nowy trener w 2 spotkaniach zdobył komplet punktów, ale biorąc pod uwagę fakt, że Radomiak wyjeżdża do bezpośrednich rywali do awansu (ŁKS, Warta) jest wielce prawdopodobne, że ponownie zagrają w barażu z pierwszoligowcem. Z kolei Dawid Kubowicz w ostatniej kolejce zagrał z Siarką w prestiżowych derby Podkarpacia ze Stalą Stalowa Wola. Kuba zobaczył żółtą kartkę, dwie bramki padły w doliczonym czasie gry, a remis mocno komplikuje sytuację Stali, która jest w strefie spadkowej i traci 3 punkty do bezpiecznego miejsca w tabeli.
W trzeciej lidze zostało nieco więcej spotkań do rozegrania i w żadnej z czterech grup nie ma zdecydowanego lidera. W grupie I nie ma hegemonii Widzewa Łódź, który ma 2 punkty przewagi Lechią Tomaszów Mazowiecki, którą podejmuje w przedostatniej kolejce u siebie. W grupie II sprawa awansu rozstrzygnie się pomiędzy trójką zespołów: szczeciński Świt Skolwin ma punkt przewagi (i mecz w zapasie) nad Elaną Toruń, gdzie grają dwa byli piłkarze Górnika Wałbrzych Michał Nowak i Damian Lenkiewicz. Z kolei trzeci Bałtyk Gdynia ma do lidera stratę tylko 4 punktów.
W III grupie realne szanse na awans aż 5 zespołów.Po kapitalnym starcie i objęciu fotelu lidera wyhamował KS Polkowice, obudziła się po wiosennych potknięciach Skra Częstochowa, mocna szczególnie u siebie jest Stal Brzeg, punktuje regularnie Ślęza Wrocław, a rewelacyjnie poczyna sobie beniaminek z Tarnowskich Gór. Gwarek, mimo, że ma zaległy mecz do rozegrania, ma najwięcej zdobytych punktów. Na chwilę obecną nie ma dolnośląskich zespołów w strefie spadkowej, wiosną mocno odpaliły zawodzące w I rundzie rezerwy Zagłębia Lubin i Piast Żmigród. Biorąc jednak pod uwagę, że spaść do 3.ligi może MKS Kluczbork to wciąż musi uważać Miedź II Legnica, gdzie gra Sebastian Surmaj i odbudowuje się Michał Bartkowiak. Solidna zaliczka wypracowana jesienią pomaga Lechii Dzierżoniów uniknąć nerwowej końcówki, choć jeśli będą przydarzać się takie wpadki jak w Głubczycach czy ostatnio w Polkowicach, to może być różnie.
Z kolei dolnośląska 4.liga minęła półmetek wiosennych zmagań i wkracza w decydującą fazę. W grupie zachodniej do ostatniej kolejki będzie trwała ostra walka pomiędzy AKS Strzegom i Apisem Jędrzychowice, których dzielą dwa oczka. W przypadku zrównania się punktami, drobny handicap będą mieć piłkarze spod Zgorzelca, bowiem mają korzystny bilans dwumeczu (1:0,2:3). Już nawet matematycznych szans na utrzymanie nie ma duet beniaminków z Kamiennej Góry i Boguszowa-Gorc. Choć w ostatniej kolejce Górnik się przełamał i wygrał po raz pierwszy w lidze od października ubr. Swoją szansę z kolei ma Górnik Złotoryja, który aż 13 z 15 wiosennych meczów rozgrywa na swoim boisku. Dzięki dotychczasowym wiosennym zwycięstwom u siebie Górnik w tabeli wiosny ustępuje jedynie strzegomianom i wciąż w walce o utrzymanie.
Tabela wiosny - 4.liga grupa wschodnia
W grupie wschodniej doszło natomiast do hitowego spotkania na boisku lidera w Gaci. Foto-Higiena uległa rozpędzonemu Śląskowi II 0:1 i obecnie przewaga stopniała do 3 punktów, przy czym wrocławian czeka zaległy mecz z Karoliną Jaworzyna Śląska. Gacianie są lepsi w dwumeczu (wygrali przy Oporowskiej 3:1) i wydaje się, że kluczowym będzie najbliższy mecz w Bielawie. Bielawianka wiosną ograła Śląska II 5:3, jako jedyna nie przegrała w tym roku. W przypadku, gdy zwycięzca grupy wschodniej nie awansuje, to ligę opuści kwartet zespołów. Na chwilę obecną znamy jednego spadkowicza, bowiem matematyczne szanse na utrzymanie straciła Karolina Jaworzyna Śląska, która ostatnio przegrała w Trzebnicy 1:5, a pierwszą bramkę na wypożyczeniu z Wałbrzycha zdobył obrońca Piotr Rojek. Pogoń Oleśnica i MKP Wołów mają sporą stratę (9 i 6 punktów) do duetu Wiwa - Polonia-Stal. Wiosenny regres świdniczan jak i Nysy Kłodzko (patrz tabela) spowodowały, że oba zespoły czeka, niestety nerwowa walka o utrzymanie.
Ślepecki nie strzela karnego w meczu Górnik-Orzeł
foto:Paweł Gołębiowski/walbrzych.naszemiasto.pl
W Wałbrzychu podczas Majówki kibice mogli zobaczyć aż dwa czwartoligowe mecze. W pierwszym Górnik gościł w zaległym pojedynku Orła Ząbkowice, który do wtorkowego meczu miał serie 5 kolejnych meczów bez wygranej. Goście powinni spotkanie wygrać, bowiem dwukrotnie prowadzili, zmarnowali rzut karny, by stracić decydującą bramkę w przedostatniej minucie. Więcej szczęścia Orzeł miał w sobotę, choć zaczął od zmarnowanego karnego i straty bramki, ale ostatecznie ograł Polonię-Stal Świdnica 2:1. Z kolei Górnik po wygranej gościł Bielawiankę i przegrał 0:1. Jacek Fojna mógł skorzystać z nieobecnych wcześniej Rytko i Sobiesierskiego, ale z kolei musiał iść na kompromis z trenerem juniorów starszych Tomaszem Reselem, któremu nie podebrał Biskupa, Przybysza czy Kokoszki. Błąd na początku spotkania bezlitośnie wykorzystany przez Brazylijczyka Murilo Maia, a potem młócka w środku pola. Jedyne realne zagrożenie stanowiły strzały z dystansu Jana Rytko, które nie stanowiły problemu dla doświadczonego Łukasza Malca, który wcześniej grał w Lechii Dzierżoniów. Goście, bądź co bądź najlepsza drużyna w tym roku i trzecia w tabeli, swoją grą nieco rozczarowali, ale w pełni ich usprawiedliwia końcowy rezultat. Górnik przekonał się, że był to przeciwnik w zasięgu młodego zespołu. Niestety, wciąż szwankuje skuteczność, co odzwierciedla tabela - wiosną jedynie outsider z Jaworzyny Śląskiej strzelił mniej bramek. Wiadomo było, że Fojna nie jest cudotwórcą i Górnik nie zacznie nagle seryjnie wygrywać, póki co dla młodego zespołu egzaminy w postaci wyjazdu do lidera z Gaci, czy walczących o utrzymanie drużyn z Wołowa czy Trzebnicy.
A kogo możemy spodziewać się w roli beniaminka w następnym sezonie? Z klasy okręgowej wrocławskiej najwyżej sklasyfikowane są zespoły GKS Mirków i Orła Prusice, ale nie można zapominać o Mechaniku Brzezina, który po wygranych w zaległych spotkaniach może wskoczyć na drugie, awansowe miejsce. W wałbrzyskiej okręgówce zdecydowanie prowadzi Piast Nowa Ruda, a o drugą lokatę walczą trzy zespoły - najskuteczniejszy w lidze (średnia ponad 3 gole/mecz) Kryształ Stronie Śląskie oraz niepokonane jesienią LKS Bystrzyca Górna (komplet zwycięstw w tym roku!) i Zjednoczeni Żarów, którzy potrafili wygrać w Nowej Rudzie. Ostateczne rozstrzygnięcia poznamy 17 czerwca

Puchar dla Lechii Dzierżoniów!

$
0
0
W Marcinkowicach dzierżoniowska Lechia zdobyła Puchar Polski Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej. Najlepsza drużyna okręgu wałbrzyskiego po potwierdzeniu dominacji w macierzystym okręgu okazała się najlepsza wśród kwartetu zdobywców pucharów w DZPN. Dla przypomnienia trzecioligowiec pucharowe granie rozpoczął 6 września 2017 w Piławie Górnej ogrywając Piławiankę 6:1 po bramkach Damiana Korkusia, Macieja Tomaszewskiego, Damiana Szydziaka, Damiana Niedojada, Filipa Barskiego i Grzegorza Borowego. A potem były kolejne wygrane:
Skałki Stolec 8:1 - D.Niedojad 3, G.Borowy 3, M.Krupnik, M.Buryło
Nysa Kłodzko 5:3 - G.Borowy 2, D.Szydziak, D.Niedojak, M.Krupnik
Orzeł Ząbkowice 1:0 - G.Borowy
finał PP OZPN Wałbrzych w Świdnicy - Polonia-Stal Świdnica 2:1 (F.Barski, D.Szydziak)
1/2 PP DZPN Dzierżoniów - KS Polkowice 3:2 (D.Niedojad 3)
finał PP DZPN Sokół Marcinkowice 4:0 (M.Buryło 3, D.Szydziak).
Lechia Dzierżoniów - zdobywca PP DZPN
[foto:Karol Michniewicz]
Drużyna Zbigniewa Soczewskiego udźwignęła ciężar faworyta, co nie udało się innym 3-ligowcom. W okręgu legnickim finał stał się wewnętrzną sprawą ligowców - KS Polkowice ograły Zagłębie II Lubin 2:0, ale już rezerwy Miedzi odpadły w meczu z Odrą Ścinawa (0:2) w II rundzie rozgrywanej jeszcze w sierpniu 2017. W okręgu wrocławskim los skojarzył Ślęzę Wrocław z Piastem Żmigród w półfinale, gdzie lepsi okazali się ci pierwsi wygrywając 3:0, by w finale sensacyjnie ulec Sokołowi Marcinkowice 0:1. W OZPN Jelenia Góra najwyżej grają czwartoligowcy, ale w finale przeciwko Sudetom Giebułtów zagrał przedstawiciel okręgówki Stella Lubomierz. Apis Jędrzychowice, Olimpia Kowary, Karkonosze Jelenia Góra zakończyły rywalizację na poziomie ćwierćfinałów.
W ostatnią środę kwietnia rozegrano półfinały, gdzie ten dzierżoniowski śmiało mógł uchodzić za przedwczesny finał. Lechia pokonała ówczesnego lidera 3.ligi z Polkowic 3:2 po hat-tricku Damiana Niedojada. Goście mieli sporo pretensji do sędziowania, a niebawem wzięli srogi rewanż w lidze gromiąc Lechię 4:0 ustalając wynik w I połowie. Z kolei Sokół Marcinkowice ograł w Giebułtowie Sudety 3:0 awansując do dolnośląskiego finału, co jest największym do tej pory osiągnięciem w historii klubu. Trener Sokoła Marcin Krzykowski swego czasu wygrał PP DZPN prowadząc LKS Stary Śleszów - grający w klasie okręgowej zespół okazał się lepszy od wyżej sklasyfikowanych zespołów.
Zwycięstwo Lechii Dzierżoniów w dolnośląskim finale Pucharu Polski jest, biorąc  pod uwagę 17 finałów rozegranych w XXI wieku, dopiero piątym zespołem z wałbrzyskiego okręgu triumfującym na szczeblu województwa. 
A tak w przeszłości sobie radzili zdobywcy PP OZPN Wałbrzych na szczeblu DZPN:
2001/02 Zjednoczeni Żarów (klasa okręgowa) uległ u siebie czwartoligowej Iskrze Kochlice 1:4, która w finale u siebie dopiero w karnych przegrała ze spadającą z ligi  Pogonią Oleśnica,
2002/03 Sparta Świdnica w 1/2 w rzutach karnych wyeliminowała u siebie MKS Oława, by w finale ulec Karkonoszom w Jeleniej Górze 0:2,
2003/04Sparta Świdnica w 1/2 wzięła rewanż na Karkonoszach wygrywając na wyjeździe 4:1. W finale gol Jacka Filipczaka zdecydował o wygranej w Świdnicy w meczu z Gawinem Królewska Wola 1:0,
2004/05 Górnik/Zagłębie Wałbrzych w 1/2 ogrywa trzecioligowy Chrobry Głogów 2:1, by w finale dość niespodziewanie ulec w Zgorzelcu ligowemu rywalowi  z 4.ligi - Nysie 2:3,
2005/06Górnik/Zagłębie Wałbrzych wygrywa sensacyjnie z 3-ligową Miedzią Legnica 1:0 po golu Zdzisława Pyrdoła. W finale w Nowogrodźcu wałbrzyszanie wygrywają z miejscowym Chrobrym 3:1 po m.in. dwóch celnych uderzeniach z rzutów karnych Roberta Bubnowicza, który w zastępstwie Ryszarda Mordaka prowadził Górnik/Zagłębie. 
2006/07 Lechia Dzierżoniów przegrywa w półfinale z trzecioligowym Zagłębiem II Lubin 0:2 po golach Szymona Skrzypczaka, dziś Odra Opole. Lubinianie w finale przegrali po konkursie jedenastek w Oleśnicy z Pogonią,
2007/08Orzeł Ząbkowice Śląskie (3.liga) w 1/2 gromi Miedź II Legnica (4.liga) 5:1. W finale w Oleśnicy zdobywa PP DZPN po pokonaniu Pogoni. W regulaminowym czasie był remis 2:2 (gole dla Orła Tomasz Zabawa i Piotr Woźniak), a w karnych 5:3.
2008/09 Górnik Wałbrzych triumfator 4.ligi wygrywa w półfinale z trzecim zespołem 3.ligi Zagłębie II Lubin 2:1. W finale w Chojnowie mimo prowadzenia po karnym Przerywacza przegrywa z innym 3-ligowcem Motobi Kąty Wrocławskie 1:2,
2009/10Bielawianka (zwycięzca rywalizacji w okręgówce) w 1/2 wygrywa z 3-ligową Pogonią Oleśnica 2:0 po trafieniach Tomasza Boczkowskiego. W finale rozgrywanym w Oleśnicy łatwo pokonali Spartę Grebocice (klasa okręgowa) po 3 golach Daniela Chęcińskiego i 1 Boczkowskiego.
2010/11 Orzeł Ząbkowice (3.liga) w półfinale okazał się lepszy od grających szczebel niżej Karkonoszy. Wygrana w Jeleniej Górze 2:1 po golach Damiana Okrojka i Norberta Guły była przepustką do finału w Głogowie, gdzie miejscowy Chrobry okazał się lepszy w stosunku 2:0,
2011/12 MKS Szczawno Zdrój triumfatorem wałbrzyskiego PP po walkowerze dla rezerw Lechii Dzierżoniów. W 1/2 po rzutach karnych odpada z Granicą Bogatynia, która w finale okazała się gorsza od LKS Stary Śleszów,
2012/13 Bielawianka (3.liga) w półfinale przegrywa z czwartoligową Olimpią w Kowarach 2:3 po stracie bramki w 90 minucie gry! Olimpia w finale przegrywa z rezerwami ...Czarnych Rokitki 2:3,
2013/14 Polonia/Sparta Świdnica przegrywa u siebie z MKS Oława aż 0:4. Oławianie z kolei w finale ulegli w Lubinie rezerwom Zagłębia 1:2,
2014/15 Polonia-Stal Świdnica w półfinale w Ścinawie ogrywa rewelację ówczesnej edycji Grom Gromadzyń-Wielowieś z legnickiej A klasy 3:0. Dwie bramki zdobyli wałbrzyszanie Jan Rytko i Paweł Tobiasz. W finale na własnym boisku świdniczanie ulegli Ślęzy Wrocław 0:2, a mecz zapisał się w pamięci jedynie z powodu wybryków chuligańskich,
2015/16 Górnik Wałbrzych walczący o powrót do 2.ligi przegrał półfinałowy mecz w Legnicy z ligowym rywalem Miedzią II 0:1.  Legniczanie w finale ograli rezerwy Śląska we Wrocławiu 3:1.
2016/17 Victoria Tuszyn - sensacyjny zdobywca okręgowego pucharu w półfinale spotkał się z grająca poziom wyżej ekipą Foto-Higieny Gać, która swą wyższość wykazała dopiero w rzutach karnych. W dolnośląskim finale gacianie, również po karnych, ulegli rezerwom Zagłębia Lubin, z którymi zresztą rywalizowali w barażach o awans do 3.ligi.

Krzysztof Piątek w szerokiej kadrze na mundial

$
0
0
Zgodnie z wymogami FIFA selekcjoner reprezentacji musiał do połowy maja podać szeroki skład na rozpoczynający się w czerwcu czempionat w Rosji. Spodziewano się niespodzianek, który tak naprawdę zabrakło. Adam Nawałka w swojej kadencji po raz kolejny potwierdził, że w swoich wyborach jest konserwatywny,odporny na naciski dziennikarzy.
Influencer - to słowo zrobiło karierę w mediach w ciągu kilku ostatnich miesięcy.Tak ochrzciło się grono dziennikarzy sportowych, którzy w różnych audycjach video czy radiowych w sieci, artykułach zarówno prasowych jak i w sieci, twittach próbują kreować, wyjaśniać tematy związane z futbolem. Najmocniej lobbowanym nazwiskiem przez nich był Adrian Mierzejewski, najlepszy piłkarz sezonu w egzotycznej Australii. Bodaj jako pierwszy nazwisko popularnego Mierzeja rzucił Mateusz Borek, a potem mieliśmy wywiady w gazetach, reportaż w Canal +, a Krzysztof Marciniak zrobił o nim materiał ponoć podczas swojej podróży poślubnej. Nawałka jednak jasno wyjaśnił swoje stanowisko, że Adrian nie pasuje do jego koncepcji.
Tuż przed ogłoszeniem 35 nazwisk były tylko spekulacje dotyczące młodych, do tej pory nie powoływanych zawodników. Zgodnie z oczekiwaniami selekcjoner powołał Sebastiana Szymańskiego, który mimo 19 lat jest, obok bramkarza Malarza, najjaśniejszym punktem stołecznej Legii. Spekulowano o Konradzie Michalaku, kolejnym legioniście, wypożyczonym do Wisły Płock, Mateuszu Wietesce, skutecznym defensorze Górnika Zabrze, czy Jarosławie Niezgodzie - najlepszym piłkarzu finału PP. Wybór Adama Nawałki padł na najskuteczniejszego Polaka rodzimej ekstraklasy Krzysztofa Piątka z Cracovii. Z wałbrzyskiej perspektywy wybór selekcjonera cieszy jak najbardziej. Piona, Bania - jak nazywany jest 23-letni napastnik Pasów - to wychowanek Dziewiątki Dzierżoniów, a później gracz miejscowej Lechii!
Krzysztof Piątek w Lechii
Dzierżoniów [fot:lca.pl]
Dla przypomnienia Piątek po udanej grze w juniorach debiutował w trzecioligowej drużynie seniorów jesienią 2012 w wieku 17 lat. 6 niepełnych spotkań, 160 minut seniorskiej gry - takim bilansem zamknął rozdział dzierżoniowski, bowiem od wiosny 2013 do końca 2016 roku bronił barw Zagłębia Lubin. Od blisko półtora roku walczy pod Wawelem, gdzie od wiosny'17 strzelił 31 bramek. Chwalony przez Michała Probierza, który powtarza wciąż opinię o talencie podobnym do Roberta Lewandowskiego, najprawdopodobniej opuści latem ojczyznę. Już w chwili obecnej pisze się o zainteresowaniu angielskich klubów (Bournemouth, Crystal Palace, Huddersfield Town i Burnley). Podobny kierunek obrał jego dobry kolega z czasów wspólnej gry w Dzierżoniowie i Lubinie - Jarosław Jach, który zimą wyjechał do londyńskiego Crystal Palaca, gdzie jeszcze nie zadebiutował, czym zamknął sobie drogę na mundial.
Inna sprawa, że Piątek nie został nominowany do nagrody dla Najlepszego Napastnika kończącego się sezonu. Jego 20 trafień to dziesiąty rezultat wśród polskich napastników XXI wieku (Żurawski (4 razy) Frankowski (04/05) Kuźba (02/03) Niedzielan (02/03) Piechna (05/06) Brożek (07/08) Robak (13/14) Teodorczyk (13/14) Wilczek (14/15)), a mimo to kapituła wyżej wyceniła Jarosława Niezgodę.
Jeśli udałoby się Piątkowi załapać do ostatecznej kadry na mistrzostwa świata, to byłby nie tylko drugim zawodnikiem Lechii Dzierżoniów na mundialu, ale i drugim pochodzącym z Niemczy. Palmo pierwszeństwa w obu przypadkach dzierży Paweł Sibik, którego niespodziewanie w 2002 na azjatycki turniej powołał Jerzy Engel. Powołanie wiekowego (31 lat) zawodnika z Odry Wodzisław, która po kapitalnej jesieni wiosną znalazła się poza miejscem dającym udział w europejskich pucharach, spotkało się z powszechną krytyką. Głównym powodem był fakt, że Sibik poleciał w miejsce Tomasza Iwana, który grał w eliminacjach, tworzył atmosferę w kadrze. O tamtych czasach Sibik niedawno wspominał w wywiadzie dla sport.pl, choć kilku ówczesnych kadrowiczów wspominało wstydliwie, że nie pasował do tamtejszego towarzystwa.
Wyborom zawodników na turniej mistrzowski zawsze towarzyszą kontrowersje. Antoniego Piechniczka krytykowano za pomijanie w powołaniach Mirosława Okońskiego, do Hiszpanii nie zabrał niedawnych pewniaków w osobach Tomaszewskiego czy Szymanowskiego, do Meksyku w atmosferze animozji warszawsko-śląskich nie poleciał Wdowczyk. Wspomniany Engel zawsze będzie kojarzony z rezygnacji z Iwana, tak jak Janas z Dudka, Frankowskiego, Kłosa, Rząsy. Janosik w porównaniu z Engelem nie zdecydował się na sięgnięcie - wzorem Sibika - po doświadczonego Grzegorza Piechny, króla strzelców ekstraklasy. Wśród obecnych wybrańców jest kilku reprezentacyjnych żółtodziobów, wśród których upatruje się tych, którzy ostatecznie pożegnają z kolegami i nie polecą za wschodnią granicę.
Wśród bramkarzy Bartosz Białkowski zagrał w kadrze raz, Łukasz Skorupski -dwa, ale w AS Roma w tym sezonie zagrał zaledwie raz i to w Pucharze Włoch. Z grona defensorów opinia publiczna najchętniej pożegnałaby słabo prezentującego się Artura Jędrzejczyka, za którym jednak jest doświadczenie w kadrze oraz wszechstronność. Najprawdopodobniej przykre pominięcie stanie się udziałem któregoś z byłych graczy Lecha Poznań (Bednarek, Kędziora, Kamiński).
Żurkowskiego zauważył prestiżowy World Soccer
W drugiej linii dziwi brak powołania dla Tarasa Romanczuka - świeżo upieczonego nowego obywatela Polski, który zadebiutował przeciwko Korei Południowej i zdaniem wielu był wyróżniającym się zawodnikiem. Niestety, w lidze mocno obniżył loty w Jagiellonii Białystok. W przeciwieństwie do klubowego kolegi Frankowskiego. Zaskakuje powołanie dla Pawła Dawidowicza, który zawiódł w ubiegłym roku w młodzieżówce, obecnie gra w Palermo (Serie B), a w kadrze zagrał i to 3 lata temu. Adam Nawałka daje szanse powracającemu po kontuzji Maciejowi Makuszewskiemu z Lecha, wciąż liczy na cieniującemu w lidze z Lechią Gdańsk Sławomirowi Peszce. Docenił również postawę beniaminka Górnika Zabrze w całym sezonie. Rafał Kurzawa to najlepszy asystent ligi, który swoimi celnymi, groźnymi dośrodkowaniami zaimponował w meczu z Nigerią. Damian Kądzior był już powoływany na jesienne mecze towarzyskie, w przeciwieństwie do debiutanta Szymona Żurkowskiego. Ten ostatni jest największym odkryciem ostatnich miesięcy. Dla przypomnienia - do zabrskiego Górnika trafił przed sezonem 2016/17, gdzie głównie grał w trzecioligowych rezerwach. Trener I drużyny Marcin Brosz, sięgnął po niego już w październiku, ale szansę debiutu dał mu dopiero w połowie listopada w meczu z Wisłą Puławy. W czerwcu po meczu z tym samym  przeciwnikiem świętował awans do ekstraklasy! W międzyczasie głównie grywał w rezerwach, a przełomem był maj, gdzie wybiegł w wyjściowym składzie przeciwko Chojniczance (6:1) zagrał rewelacyjnie i nie oddał miejsca już do dnia dzisiejszego.
Kadrowicz Szymon Żurkowski w walce z D.Bronisławskim.
[foto: Dariusz Gdesz]
W ekstraklasie szybko został zauważony. Tygodnik Piłka Nożna nagrodził go tytułem Odkrycia 2017  Roku, zaczęto porównywać go ze Zbigniewem Bońkiem. Branżowy miesięcznik World Soccer w kwietniu tego roku podał coroczne zestawienie najlepszych 500 zawodników globu, gdzie w piątce Polaków, obok Glika, Lewandowskiego, Piszczka, Zielińskiego znalazł się Szymon Żurkowski.
I pomyśleć, że 12 miesięcy temu Żurkowskiego mogliśmy oglądać na murawie Stadionu 1000-lecia, gdzie walczył o ligowe punkty z Michalakiem, Jaroszewskim, Rytko czy Decem.
35 obecnych wybrańców Adama Nawałki czekają dwa zgrupowania w Juracie (21-16 maja) i w Arłamowie (28 maja - 7 czerwca). 5 czerwca ma być ogłoszenie kadry składającej się z 23 nazwisk. Do odstrzału więc 12 nazwisk, wśród których kilku trafi na listę rezerwowych. Pamiętny jest casus Bartosza Bosackiego, który przed niemieckim mundialem w ostatniej chwili wskoczył do kadry w miejsce Damiana Gorawskiego zostając bohaterem meczu z Kostaryką, gdzie strzelił dwa gola. Ta parszywa dwunastka zostanie wybrana po jedynie wspólnych treningach, bo nie ma w tym czasie przewidzianych spotkań towarzyskich. Przed wylotem Polska zagra z Chile i Litwą.

Karny handicap?

$
0
0
Bieżący sezon w historii Górnika Wałbrzych nie będzie miał szczególnego miejsca. O kampanii 2017/18 będą jedynie dłużej pamiętać debiutanci w I zespole seniorów. Spadkowicz z 3.ligi stał się ligowym  średniakiem, a nadzieje na powrót na należyte miejsce w hierarchii piłkarskiej trzeba odłożyć na później.
Jest jednak pewien element futbolowego widowiska, który sprawia, że obecny sezon jest wyjątkowy dla wałbrzyskiej drużyny. Nigdy bowiem wcześniej rywale Górnika nie zmarnowali tylu rzutów karnych co w obecnym sezonie!
Czwartoligowi sędziowie w sezonie 2017/18 odgwizdali w 24 meczach 11 rzutów karnych przeciwko biało-niebieskim. Liczba spora, ale nie jest spowodowana zmianami przepisów gry, nieudolnością arbitrów, tylko niefrasobliwością bloku defensywnego Górnika. Zarówno bramkarz Damian Jaroszewski jak i doświadczeni, ograni partnerzy z obrony jak Marcin Smoczyk, Dariusz Michalak czy Adrian Mrowiec, powinni być gwarancją pewności.Tymczasem zdarza się wciąż proste błędy, spóźniona interwencja we własnym polu karnym, która powoduje, że sędzia nie ma innego wyjścia jak odgwizdać rzut karny.
Na chwilę obecną z 11 metrów rywale częściej pudłują niż trafiają.  Trzykrotnie Mateusz Magusiak (dwa razy dla Piasta Żerniki, raz dla Sokoła Marcinkowice), Michał Wróbel (Sokół Wielka Lipa) i Mateusz Kuriata (Bielawianka) to zawodnicy, którzy pokonali Jaroszewskiego z rzutu karnego.
Z kolei sześciu zawodnikom już nie udało się pokonać Jogiego z popularnego wapna.
Mikołajowi Łazarowiczowi nie udał się strzał z rzutu karnego, ale już dobitka wylądowała w siatce, a Nysa Kłodzka wygrała 5:3. Uderzenie Adriana Puchały sparował Jaroszewski na słupek co spowodowało, że w Wałbrzychu padł bezbramkowy remis, Maciej Kowalczyk (patrz grafika) nie trafił w bramkę, ale jego Piast ostatecznie wygrał 2:1, Artura Słapka Jaroszewski doskonale zna ze wspólnych treningów w Wałbrzychu, więc nie dziwi obrona uderzenia w Jaworzynie Śląskiej. Seweryn Ślepecki nie trafił w bramkę, a strzał najskuteczniejszego snajpera MKP Wołów Kamila Ramiączka Damian wybił na rzut rożny. Dla wykonawców wspomnianych niewykorzystanych karnych sam fakt miał różne konsekwencje:
Łazarowicz w meczu z Górnikiem ustrzelił hat-tricka, a również ze względu na niesamowity przebieg (od 1:3 po 5:3) rywalizację z wałbrzyszanami zapamięta do końca życia,
19-letni Puchała wykonywanie jedenastek pozostawił starszym kolegom, wiosną z 11 metrów Krystian Jajko strzelił już 4 gole,
41-letni Maciej Kowalczyk do momentu fatalnego pudła skutecznie trzykrotnie pokonywał rywali z karnych, a w ostatniej kolejce znów podjął się wykonania jedenastki i pokonał bramkarza Sokoła Marcinkowice,
Artur Słapek w bieżącym sezonie nie strzelił żadnej bramki,
kapitan Orła Seweryn Ślepecki w tym sezonie z 11 metrów celnie strzelał w Pucharze Polski, w lidze z kolei jego strzał z karnego wybronił Artur Walczak z MKP Wołów, mimo tego w Wałbrzychu ponownie podszedł do piłki i ... chybił. Po tym pudle nowym egzekutorem w Orle został młody Mateusz Fudali, którego strzał obronił Bartłomiej Kot (Polonia-Stal Świdnica). Dopiero Łukasz Maciejewski, pokonując wspomnianego Kota, przełamał karne fatum,
Kamil Ramiączek, król strzelców ubiegłego sezonu, w bieżącym sezonie z rzutu karnego pokonał bramkarzy Karoliny Jaworzyny Śląskiej, Unii Bardo, MKP Wołów, z kolei w meczu z Pogonią Oleśnica dopiero dobitka dała efekt, wiosną etatowym egzekutorem został Ukrainiec Ihor Nahornyi, ale w spotkaniu z Górnikiem zabrakło go na ławce rezerwowych.
Z 6 niewykorzystanych rzutów karnych, w czterech przypadkach spory udział miał 36-letni już Damian Jaroszewski, który odbił strzały. Jogi podczas swojej przygody z wałbrzyskim zespołem 13 razy wychodził zwycięsko z pojedynków z wykonawcami rzutów karnych. Do tej pory rekordowy dla niego był drugoligowy sezon 2012/13, gdy wygrał 3 pojedynki, w tym dwa podczas meczu z Ruchem Zdzieszowice, kiedy to Rafał Bobiński nie trafił w bramkę, a strzał Kamila Groborza padł łupem Damiana. W tym sezonie to puli 6 ligowych karnych należy jeszcze pamiętać o pucharowym konkursie w Strzegomiu, gdzie Jogi obronił aż 3 rzuty karne!

Rewanż na Oleśnicy, czyli Liga Mistrzów przy Ratuszowej

$
0
0
Po meczu Górnika Wałbrzych z Bielawianką było głośno jedynie z powodu kibiców. Goście wygrywając przy Ratuszowej sprawili, że Jacek Fojna przegrał pierwszy mecz w roli trenera na własnym boisku. Z dwóch wyjazdowych meczów do Wołowa i Wielkiej Lipy biało-niebiescy przywieźli 4 punkty. Oba miały podobny przebieg: optyczna przewaga wałbrzyszan, skuteczność rywali, którzy do przerwy prowadzą 1:0, po przerwie ponownie ataki Górnika, dwa gole. MKP udało się wyrównać w samej końcówce meczu, a Sokół został trafiony w ostatniej minucie i zabrakło czasu na wyrównanie.
W 26.kolejce na Stadion 1000-lecia przyjechała Pogoń Oleśnica. Garstka kilkudziesięciu widzów, którzy we wczesne sobotnie popołudnie postanowili obserwować czwartoligową kopaninę, mogła obserwować wielką piłkę, ale tylko i wyłącznie za sprawą jednej osoby. Szkoleniowcem gości jest Zbigniew Mandziejewicz, wieloletni obrońca Śląska Wrocław, zdobywca krajowego dubletu z Legią Warszawa, z którą wystąpił również w Lidze Mistrzów, będąc bohaterem meczu w Blackburn (0:0), które dało awans do ćwierćfinału edycji 1995/96. Popularny Mandziej w przeszłości prowadził zespoły drugo- i trzecioligowe. Pogoń Oleśnica, nic nie umniejszając zespołom, choćby z Marcinkowic, czy Wielkiej Lipy, to czwartoligowa firma. Dwie dekady temu zaliczyła nawet epizod w drugiej (obecnie pierwszej) lidze oraz była rewelacją Pucharu Polski. Z tamtych złotych czasów w klubie został jedynie ...kierownik drużyny Zenon Olewiński, odpowiednik wiecznego Czesława Zaparta w Wałbrzychu. Od tamtej pory Pogoń przeżywała i spadki i awanse, a po bieżącym sezonie pożegna się z 4.ligą. Zespół oparty na młodzieży, głównie wychowankach oleśnickiej Akademii Piłkarskiej, wspomaganej przez urodzonych w pierwszej połowie lat 80-tych ub. wieku Siódmaka i Koselskiego, szybko stał się dostarczycielem punktów. W klubie miejsce postanowiono ratować sezon zmieniając trenera - Marcin Jurasika zastąpił Waldemar Tęsiorowski, który szybko wyjechał za Ryszardem Tarasiewiczem do Tychów. Wspomniany Zbigniew Mandziejewicz rozpoczął pracę od 1:4 w Bardzie z Unią, ale już drugi mecz, właśnie z Górnikiem Wałbrzych przyniósł sensacyjne 3:0. Dla gości był to najgorszy występ nie tylko jesienią, ale w całym sezonie. Z kolei oczekujący przełomu w wynikach Pogoni po tym zwycięstwie srogo się rozczarowali, bowiem kolejne wygrane przyszły dopiero w kwietniu i maju br. Największą gwiazdą zespołu jest 22-letni Piotr Kotwa, strzelec 10 bramek, z czego wiosną trafił ośmiokrotnie.
Trener Jacek Fojna do boju posłał jedenastkę, która kończyła mecz w Wielkiej Lipie. Więc Michalakiem na prawej obronie, duetem stoperów w osobach Smoczyka i Maruta, w środku z trójką Rytko-Błażyński-Chajewski, Wroczyńskim na prawej, Sobiesierskim na lewej stronie, Rodziewiczem w ataku. Nie mógł zagrać za kartki Kamil Młodziński, a urazy wykluczyły Damiana Bogacza, Denisa Deca.
Pogoń Oleśnica była, niestety, najsłabszym przeciwnikiem jaki zaprezentował się na murawie przy Ratuszowej. Gospodarze nie grali dobrego meczu, ale spokojnie mogli wygrać o wiele wyżej niż końcowe 3:0. Mecz prowadziła trójka sędziowska z OZPN Jelenia Góra z Waldemarem Sochą na czele i widać było doświadczenie wyniesione przez niego z wyższych lig. Pokazał tylko jedną żółtą kartkę, a co najmniej 4-5 zawodników obu drużyn zawdzięczają, że nie trafili do protokołu z powodu kar indywidualnych. Socha oszczędził gości w 20 minucie, kiedy to Kacper Rogala tak nieporadnie łapał piłkę, że Mateusz Krzymiński skorzystał z okazji i wpakował piłkę do siatki. Arbiter odgwizdał problematyczny faul na oleśnickim bramkarzu. W Górniku wyróżniał się Damian Chajewski, który momentami bawił się z rywalami przekładankami, technicznymi sztuczkami. Również w sytuacji sam na sam zlekceważył Rogalę próbując go nieudolnie lobować. O wiele lepiej w podobnej sytuacji zachował się Jan Rytko,który po ładnym zgraniu Wroczyńskiego, minął bramkarza i z końcowej linii dośrodkował, gdzie Miłosz Rodziewicz głową zdobył pierwszego gola.
Miłosz Rodziewicz - 4 gole w ostatnich
3 meczach [foto:wdwi.pl]
W drugiej połowie Pogoń zaczęła popełniać dziecinne błędy przy wyprowadzaniu piłki, że długimi chwilami nie potrafiła wyjść z piłką z własnej połowy. Gospodarze z kolei nie potrafili udokumentować przewagi bramkami. Ani Rytko po kapitalnym rajdzie, ani Chajewski czy Wroczyński nie potrafili posłać piłki czy to w światło bramki, czy też do lepiej ustawionych partnerów. Drugą bramkę strzelił Chajewski, który wykorzystał chaos w oleśnickiej defensywie, wyłuskał piłkę i mocnym strzałem pokonał Rogalę. Goście obudzili się w okolicach 70 minuty, kiedy najgroźniejszy wśród nich Kotwa zobaczył żółtą kartkę za brzydkie wejście łokciem w Smoczyka, a trener Mandziejewicz zmienił Stanisławskiego na młodziutkiego Pietrzaka. Wałbrzyszanie coraz więcej notowali strat, a piłkarze Pogoni coraz odważniej zapędzali się pod bramkę Jaroszewskiego. W najgroźniejszej sytuacji popularny Jogi wybiegiem poza pole karne nieco przestraszył rywala, który po odbiciu piłki nogą przez bramkarza skupił się na krzyczeniu o rzekomej ręce niż na posłaniu piłki do pustej bramki.
Tuż przed końcem meczu Pogoń znów została na spalonym - Jaroszewski wprowadził piłkę do gry dalekim wykopem, Rodziewicz wygrywając pojedynek główkowy zgrał do Sobiesierskiego, który zrewanżował się udaną akcją i asystą przy drugim trafieniu 18-letniego Rodzyna.
Górnik wygrał zasłużenie 3:0, ale w grze widać było sporo mankamentów, na które na bieżąco reagował Fojna. Lekkomyślne szukanie efektownych zagrań, które kończyły się niepotrzebną stratą, nieodpowiednie wybory pod bramką Pogoni - gdyby Rodziewicz był dostrzeżony przez Rytko czy Chajewskiego spokojnie skompletowałby hat-tricka. Mateusz Wroczyński notorycznie zapominał o grze w defensywie, za którego wielokrotnie musiał popracować Dariusz Michalak i który często musiał młodszemu koledze przypominać o jego boiskowych obowiązkach. Dla Dawida Maruta był to pierwszy występ od początku meczu, większych błędów nie popełnił, ale prawdziwy sprawdzian czeka go podczas najbliższych spotkań z bardziej wymagającymi rywalami.
Do zakończenia sezonu pozostały 3 tygodnie, 4 kolejki, w tym 3 weekendowe plus czwartkowe granie w Boże Ciało. O pierwsze miejsce dające prawo gry w barażu o 3.ligę grają Foto-Higiena Gać z rezerwami Śląska. Oba zespoły mają po tyle samo punktów, ale gacianie posiadają handicap w postaci korzystniejszego bilansu dwumeczu. Wrocławianie muszą liczyć na to, by Foto-Higiena zgubiła punkty na wyjeździe ze słabiutkimi Pogonią Oleśnica i Nysą Kłodzko lub u siebie z Górnikiem lub Unią Bardo. Jednocześnie Śląsk II musi wygrać z Orłem, oboma Sokołami i w derbach Wrocławia z Piastem Żerniki.
Matematycznych szans na utrzymanie nie ma już Karolina Jaworzyna Śląska, w której wystąpił nawet trener Tomasz Idziak. Porażka w Wałbrzychu oznacza również spadek Pogoni, która nie wyprzedzi już trzynastej Wiwy Goszcz. W trudnej sytuacji jest MKP Wołów (6 punktów straty do Wiwy, 8 do Nysy), a czwarta lokata od końca (obecnie okupowana przez Wiwę) da utrzymanie w przypadku awansu do 3.ligi mistrza grupy wschodniej. Gdyby stało się inaczej wówczas ostatnią bezpieczną lokatą jest dwunasta (obecnie Nysa z 30 punktami). Z kolei poznaliśmy już pierwszego beniaminka w nadchodzącym sezonie,bowiem Piast Nowa Ruda po wygranej z trzecim w tabeli LKS Bystrzyca Górna na 5 kolejek przed końcem ma nad nim 16 punktów przewagi.

20 lat temu: Górnik wygrywa ze Śląskiem

$
0
0
20 maja mija okrągła 20.rocznica ligowego meczu Górnika Wałbrzych ze Śląskiem Wrocław. W drugiej lidze, będącej drugim szczeblem rozgrywkowym w Polsce, doszło do ostatniej do tej pory rywalizacji pomiędzy tymi zespołami. Wygrał Górnik, na boisku był wyrównany bój, w tamtym sezonie wałbrzyscy juniorzy okazali się najlepsi na Dolnym Śląsku, a na szczeblu centralnym uznali wyższość tylko 3 zespołów. Dwie dekady temu...
Sezon 1997/98 wałbrzyszanie rozpoczęli pod szyldem KP i w przedsezonowym sparingu zremisowali ze Śląskiem 1:1 po golu Sebastiana Matuszaka. Wrocławianie, spadkowicz z 1.ligi trenowany przez Jerzego Kasalika był uznawany jako jeden z faworytów do awansu. Zespół opuścili m.in. Bogusław Cygan, Tomasz Moskal, Paweł Adamczyk,Igor Gołaszewski, Jarosław Góra, Tomasz Unton,Zdzisław Leszczyński, a w ich miejsce wrócili tylko wypożyczeni wychowankowie plus 35-letni Romuald Kujawa powracający z Pogoni Szczecin. O tym, że pobyt w drugiej lidze nie będzie spacerkiem wrocławianie przekonali się już na inaugurację przegrywając 0:2 w Bytomiu z Polonią/Szombierkami. Rundę jesienną Śląsk zakończył na czwartym miejscu z 29 pkt. Liderem był Krisbut Myszków (33 punkty), 2.Ruch Radzionków (31), 3. Aluminium Konin (30).Z kolei wałbrzyszanie po kiepskim początku przeszli nie tylko organizacyjną, ale i sportową metamorfozę. Od października 1997 zespół zaczął występować pod nazwą Górnik Sportowa Spółka Akcyjna, a do dyspozycji trenera Grzegorza Kowalskiego byli nowi zawodnicy:Dariusz Filipczak (Polonia Świdnica), Jacek Banaszyński, Dymitrij Nazarow (Zagłębie Lubin). Po efektownej końcówce zespół zgromadził 20 punktów i przezimował na 10.miejscu.
Wrocławski KS Śląsk, występujący wówczas pod dalekim od historycznego herbem, zimą podpisał umowę o współpracy z Polonią Świdnica. Oprócz tego prezes Ryszard Sobiesiak namówił do przeprowadzki Dariusza Filipczaka grającego jesienią w Górniku. Piłkarz, który ponoć otrzymał sygnał ze Świdnicy, że wałbrzyszanie nie wywiązali się z jakiegoś punktu umowy, postanowił przenieść się do Wrocławia. Śląsk próbując załagodzić napiętą sytuację wypożyczył Górnikowi pomocnika Rafała Klajnszmita, który obok Janusza Jelonkowskiego (Nysa Kłodzko), Emila Nowakowskiego (włoska Matera), Rafała Tragarza i Grzegorza Kopernickiego (obaj Polonia Świdnica) stanowił zimowe wzmocnienie Górnika. Trener Grzegorz Kowalski, wrocławski szkoleniowiec drużyny z Ratuszowej namawiał działaczy do wypożyczenia innych zawodników Śląska - Waldemara Żelasko i Marka Mazura.
Runda wiosenna'98 była jedną z najlepszych w wykonaniu wałbrzyszan w ostatniej dekadzie XX wieku. 3:1 z Odrą Opole to popis debiutanta Janusza Jelonkowskiego strzelca dwóch goli, który ten wyczyn skopiuje dwa tygodnie później w meczu z Polonią Gdańsk (4:1). W derby Sudetów w Jeleniej Górze remis 2:2 to zasługa dwóch trafień Klajnszmita, który celnym rzutem karnym zdecyduje o zwycięstwie nad liderem z Myszkowa (1:0).Po remisach z Miedzią i Aluminium Górnik ogrywa w Rydułtowach Naprzód 3:2, choć gospodarze prowadzili już 2:0! Remis z nowym liderem Ruchem Radzionków 0:0, wygrana w Toruniu z Elaną 3:2 (znów dwa gole Jelonkowskiego) sprawiły, że wałbrzyszanie po 27 kolejkach zajmowali ósme miejsce. Śląsk w tym samym czasie wykorzystał kiepską postawę Krisbutu i mając mecz więcej rozegrany od rywali plasował się na 3.miejscu z punktem straty do lidera z Radzionkowa.
28.kolejka przyniosła pierwszą domową porażkę wiosną Górnika. Pogromcą okazała się Lechia Zielona Góra (2:1) zamykająca tabelę, ale ze względu na tłok w tabeli wciąż licząca na utrzymanie się w lidze. Po meczu wałbrzyszan czekała gorzka połajanka ze strony kibiców i miejscowej prasy.Pojawiły się posądzenia o odpuszczenie meczu. W tej kolejce pauzował Śląsk,bowiem jeszcze przed sezonem wycofał się z rozgrywek Sokół Tychy i rywalizowała nieparzysta liczba drużyn. Spowodowało to, że wrocławianie w tabeli spadli na 5.miejsce, ale do lidera tracili 4 oczka.
W 29.kolejce Górnik pauzował, dzięki czemu mógł się dłużej przygotować do derbowego meczu ze Śląskiem, który u siebie zaledwie zremisował 0:0 z Zawiszą Bydgoszcz. Skorzystali z tego najlepsze drużyny: Ruch Radzionków wygrywa 1:0 z Chemikiem Police, a w meczu na szczycie Aluminium gromi Polonię/Szombierki 3:0.
W środowe popołudnie 20 maja 1998 doszło do ostatnich prawdziwych derbów Dolnego Śląska.
Mecz toczył się nie tylko na boisku, ale i na trybunach. Wałbrzyscy kibice długo się mobilizowali, zwłaszcza, że na jesienny mecz we Wrocławiu (2:0 dla Śląska) nie dotarli, a swoją frustrację wyładowali niszcząc wagony pociągu.
W swoim biuletynie Torcida poświęconym spotkaniu z WKS była szeroka zapowiedź meczu.Zgodnie z zapowiedziami miejscowych szalikowców wspomagali zaprzyjaźnieni kibice z Jeleniej Góry, Koszalina, Tychów, Konina i Gdyni. Prasa w pomeczowych relacjach więcej miejsca poświęciła właśnie kibicowskiej otoczce niż wydarzeniom boiskowym. Oczywiście magnesem był przyjazd kibiców Śląska, których pod Chełmcem spodziewano się nawet tysiąca. Jak się okazało - potwierdził to oficjalny dwutygodnik kibiców wrocławskiego klubu Fan Śląsk - pojawiło się ich 209. Oprócz tych co przyjechali pociągiem eskortowanym przez policję, kibice przyjezdnych docierali innymi sposobami: wcześniejszymi pociągami, transportem kołowym. Kibice zaprzyjaźnionej Wisły Kraków pojawili się już w godzinach porannych. Stadion 1000-lecia oraz drogi przemarszu wrocławskich kibiców przypominały czasy stanu wojennego z powodu nie spotykanej wcześniej liczby policji. Mecz po raz pierwszy był w całości monitorowany, oprócz kilku rac, dymów, spalenia szalików Śląska, do rozrób nie doszło. Również udaremniono obrzucanie pociągu kamieniami przez wałbrzyskich chuliganów.
W pomeczowych sprawozdaniach widnieje liczba 3500 widzów, choć uczestnicy tego meczu (w tym niżej podpisany) spokojnie potwierdzą, że ta cyfra nie oddaje rzeczywistości, bowiem kibiców było więcej. Zresztą Tygodnik Wałbrzyski pisał o nawet o sześciu tysiącach kibiców na trybunach przy Ratuszowej! Przyjmując nawet liczbę 3,5 tysiąca to jest to wówczas największa frekwencja przy Ratuszowej w sezonie 97/98. W całym sezonie większa liczba widzów była na meczach (dane wg Piłki Nożnej):
6 000 - Ruch Radzionków - Kem-Bud Jelenia Góra (3:1, 33.kolejka)
5 000 - Aluminium - Polonia/Szombierki (3:0, 29.kolejka), Odra Opole - Śląsk (0:1, 34.kolejka)
4 500 - Śląsk - Polonia/Szombierki (1:2, 18.kolejka)
4 000 - Odra Opole -KP Wałbrzych (2:0,1.kolejka), Odra - Warta Poznań (2:0, 3.kolejka), Odra - Polonia/Szombierki (1:2,6.kolejka), Aluminium Konin- Śląsk (0:0, 23.kolejka), Aluminium - Chemik Police (1:0, 27.kolejka).
A więc pierwsze mecze opolskiej Odry w 2.lidze, mecze na szczycie w Koninie oraz świętowanie awansu w Radzionkowie.
Opis bramki i składy
w Gazecie Wyborczej
Prasa wydarzeniom boiskowym poświęciła mniej miejsca. Wrocławianie prowadzeni już przez Aleksandra Papiewskiego, który sezon rozpoczął w roli szkoleniowca Lechii Zielona Góra, musieli wygrać w Wałbrzychu, by przedłużyć nadzieje na powrót do 1.ligi. Trener znakomicie zna obiekt przy Ratuszowej, bowiem w latach 80-tych pracował z piłkarzami Zagłębia Wałbrzych. W jedenastce, którą desygnował przeciwko gospodarzom znaleźli się m.in. dwaj byli zawodnicy wałbrzyskiego klubu - Ireneusz Adamski wywalczył dwa lata wcześniej awans do 2.ligi, a Dariusz Filipczak zakładał koszulkę Górnika zaledwie rundę wstecz. W bramce grał Tomasz Bobel, który powoływany był wcześniej do młodzieżówki, a potem grał wiele lat w Niemczech. W obronie 36-letni weteran Waldemar Tęsiorowski pamiętający okres Śląska w drugiej połowie lat 80-tych ze zdobyciem Pucharem Polski na czele. W ataku straszyć mieli Dariusz Michaliszyn, który strzelał bramki w 1.lidze dla Zagłębia Lubin,Śląska, a ligę niżej dla Lechii Dzierżoniów i Ślęzy, a także świdniczanin Remigiusz Jezierski, który później będzie strzelał ekstraklasowe gole nie tylko dla wrocławian, ale i dla Ruchu Chorzów, Górnika Łęczna czy Jagiellonii Białystok.
Z kolei Grzegorz Kowalski mógł skorzystać z usług Zbigniewa Wójcika, który wyleczył uraz stopy przez co na ławkę rezerwowych wrócił Nazarow, który w jesiennym meczu przy Oporowskiej wyleciał z boiska za dwie żółte kartki. Sporą niespodzianką była obecność w ataku Rafała Tragarza. Świdniczanin wiosną 5 razy pokazał się na boisku, ale zawsze w roli zmiennika. Popularny Rura był autorem najgroźniejszego strzału w I połowie. Do przerwy kibice głównie skupili się na obserwacji tego co dzieje się na trybunach, bowiem na boisku było głównie nerwowo i chaotycznie. Indywidualne akcje Emila Nowakowskiego czy Dariusza Michaliszyna nie mogły zadowolić wybrednych sympatyków, którzy w sporej części po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawili się na Stadionie 1000-lecia.
Najwięcej kontrowersji było w 28 minucie. Niemiłosiernie wygwizdywany i wyszydzany Dariusz Filipczak wpadł w pole karne, a pod nogi rzucił mu się Jacek Banaszyński. Filipczak upadł, a Tadeusz Stachura sędzia z ekstraklasowym doświadczeniem, zamiast jedenastki pokazał żółtą kartkę zawodnikowi Śląska. Schodzący po meczu Filipczak sędziowanie nazwał skandalem i głównie na arbitrze skupiły się pretensje gości. Druga połowa była o wiele ciekawsza, a już sam jej początek był piorunujący. W 46 minucie pochodzący z Ząbkowic Śląskich Tomasz Stelmach huknął w spojenie słupka z poprzeczką, a minutę później Piotr Zajączkowski po faulu na Tragarzu ogląda drugą żółtą kartkę! Mimo przewagi jednego zawodnika wałbrzyszanie nie potrafili stworzyć wielu sytuacji podbramkowych. Bomba z rzutu wolnego Piotra Borka mija bramkę Bobela, a w odpowiedzi również po wolnym Filipczak mógł zaskoczyć Banaszyńskiego.
Wydawało się, że te futbolowe szachy zakończą się tradycyjnym derbowym remisem, ale w ostatniej minucie z prawej strony dośrodkował kapitan Górnika Krzysztof Radziemski. W polu karnym najsprytniej zachował się jeden z najniższych na boisku Dariusz Zawalniak, który zmienił w trakcie meczu Tragarza. Napastnik miejscowych odważnie wbiegł pomiędzy rosłych napastników i efektowną główką pokonał Bobela. Chwilę po wznowieniu sędzia zakończył mecz, a na trybunach zaczęła się euforia.
Występy drugoligowców wówczas oceniał zarówno katowicki Sport jak i krakowskie Tempo. Wg prasy (oba dzienniki wystawili takie same noty) najlepszymi zawodnikami Górnika w meczu ze Śląskiem byli: Emil Nowakowski i Janusz Jelonkowski (nota 7). 6 otrzymał Zbigniew Wójcik, na 5 zagrali Banaszyński, Łukasik, K.Radziemski, Zawadzki, R.Matuszak i Tragarz, a najsłabiej ocenieni zostali obrońcy Borek i Solarz - 4 w skali do 10. Natomiast na łamach Gazety Wyborczej w skali 1-5 swoich podopiecznych oceniał Grzegorz Kowalski. Trener wystawił tylko dwie oceny 4 i 4,5, te niższe dostali Łukasik, Solarz, Borek, Zawalniak, Radziemski, Zawadzki, a wyższe Banaszyński, Wójcik, Matuszak, Nowakowski, Jelonkowski i Tragarz.
Skrót z tego meczu można zobaczyć na youtube:
Mecz zapamiętany został głównie przez otoczkę towarzyszącą wokół spotkania. Otoczkę wytworzoną w Wałbrzychu, bowiem dla Śląska był to mecz jeden z wielu. Porażka przekreśliła szanse na awans, a do końca rozgrywek przytrafiła się wpadka na boisku spadającej z ligi Warty Poznań. Górnik z kolei nie nabrał rozpędu. Wizyta Zawiszy to kuriozalny remis 2:2,mimo prowadzenia 2:0 do 88 minuty, porażka 0:1 w Namysłowie po golu już w 1.minucie, pokonanie Warty Poznań 2:1 i przegrana w Policach 2:3 mimo dwukrotnego obejmowania prowadzenia.
Po sezonie Górnik wycofał się z rozgrywek drugoligowych i przez dwadzieścia lat pod Chełmcem oglądamy wzloty (mniej) i upadki (niestety) więcej. Śląsk powrócił do 1.ligi, spadł z niej, by stoczyć się nawet do 3.ligi, ale odbudował się powracając na należne mu miejsce świętując 6 lat temu mistrzostwo Polski, grywając w europejskich pucharach. 20 lat temu w Wałbrzychu mogliśmy mówić, że można powalczyć ze Śląskiem - I drużyny w tej samej lidze, juniorzy Górnika lepsi od wrocławskich rówieśników. Obecnie o różnicach pomiędzy oba klubami nie ma nawet co pisać, zarówno dzielącej I zespoły czy juniorów, bowiem Śląsk w każdym obszarze jest na innym poziomie zarówno organizacyjnym jak i sportowym.

Karta z historii - 30 lat temu Górnik najbliżej europejskich pucharów

$
0
0
W zgodnej opinii najlepszą drużynę w swojej historii Górnik Wałbrzych posiadał w sezonie 1983/84. Jako beniaminek zespół prowadzony przez Horsta Panica jesień zakończył na pierwszym miejscu, obok lidera zespołu Włodzimierza Ciołka, do różnych reprezentacji (młodzieżowca, olimpijska) trafili Krzysztof Truszczyński, Leszek Kosowski i Marian Kowalski. Mimo tego kiepska wiosna przyniosła ogromne rozczarowanie i dopiero szóste miejsce. Wielu uważało, że gdyby w rundzie rewanżowej (zaledwie 1 zwycięstwo podczas całej rundy!) udało by się Górnikowi utrzymać dyspozycję z jesieni to w sezonie 84/85 ponownie w Wałbrzychu oglądalibyśmy mecze w europejskich  pucharach. Paradoksalnie Górnik najbliżej piłkarskiej Europy był w okresie schyłku swojej świetności, w przedostatnim sezonie gry na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, gdy znalazł się niespodziewanie w półfinale Pucharu Polski.
Górnik Wałbrzych wiosną 1988 roku. Od lewej w górnym rzędzie: Andrzej Wojtkowiak , Bogusław Szczepaniak, Waldemar Milewski, Zbigniew Małachowski, Mariusz Sobczyk, Marek Gawryszewski, Sławomir Bącal, Wiesław Stańko, Krzysztof Truszczyński, Ryszard Spaczyński. W środkowym rzędzie: Leszek Harapin (kierownik drużyny), Stanisław Magiera (asystent trenera), Henryk Kempny, Zbigniew Ośko, Józef Trojak, Andrzej Dębski, Andrzej Wójcik, Leszek Kosowski, Piotr Orzechowski (masażysta), Tadeusz Kobiałko (asystent trenera). W dolnym rzędzie: Andrzej Kisiel, Jacek Sobczak, Robert Śmietański, Gerard Marszałek, Krzysztof Widecki, Zenon Przybysz, Jarosław Musiał.
[foto: Piłka Nożna - skarb kibica wiosna 1988]
Górnik Wałbrzych sezon 1986/87 zakończył na dziesiątym miejscu, w ostatniej chwili unikając barażów o utrzymanie się w lidze. W następnym sezonie zespół trenowany przez Henryka Kempnego czekała ciężka kampania. Zespół opuścili m.in. Robert Warzycha, Tadeusz Dolny, Jerzy Kowalik, Mirosław Rusiecki, Sławomir Majewski, których mieli zastąpić powracający z Wrocławia wychowanek Andrzej Dębski, doświadczony Marek Gawryszewski (powrót z Metalu Kluczbork). Górnik długo nie potrafił odnieść zwycięstwa, ale nie był również dostarczycielem punktów. Ostatecznie, mimo zaledwie 6 zwycięstw, udało się na mecie wyprzedzić beniaminków Bałtyk Gdynia i Stal Stalowa Wola. 14.miejsce dawało szansę w barażach, gdzie po ograniu sensacyjnie jedenastego Zagłębia Lubin (2:1, 2:2) dało utrzymanie wałbrzyszanom.
Styl pozostawiał wiele do życzenia. Na szczęście piłkarze Górnika dali wiele radości meczami pucharowymi.
W Pucharze Polski do tej pory największym sukcesem Górnika był osiągnięty półfinał w sezonie 1954/55. Drugoligowy Górnik po ograniu Pogoni Szczecin 2:1 sprawił nie lada sensację wygrywając z Ruchem Chorzów 1:0, co dało przepustkę do ćwierćfinału.Tam biało-niebiescy ograli ŁKS Łódź 2:1, by w półfinale ulec stołecznej Legii aż 1:6. Edycja 1987/88 na szczeblu centralnym rozpoczęła 25 lipca, gdzie wśród trzecioligowców znalazły się ... rezerwy Górnika Wałbrzych! Drugi zespół ograł Małapanew Ozimek 2:1 po golach Artura Milewskiego i Dariusza Kurzeji.  Na tym szczeblu drugie zespoły miały Legia, Stal Mielec, Hutnik Kraków, Motor Lublin,Włókniarz Pabianice, Bug Wyszków, Warta Poznań, Resovia i Zagłębie Lubin, z którym to rywalizowało ...wałbrzyskie Zagłębie (2:0 dla Thoreza). Na powtórkę pucharowej przygody z 1976/77 liczono w Kamiennej Górze, gdzie Olimpia wyeliminowała Polar Wrocław 1:0 po golu weterana Jana Grzesińskiego.
Na miano rewelacji zapracował zespół Stacji Hodowli Roślin (SHR) Wojcieszyce. Trzecioligowiec z okolic lubuskiej Kłodawy ograł Arkę Gdynia 3:0,Gwardię Koszalin 2:0, Ruch Chorzów 2:1 i dopiero w walce o ćwierćfinał uległ ŁKS Łódź 1:2.
W II rundzie PP do gry wkroczyli ubiegłoroczni drugoligowcy. Pod Chełmcem mieliśmy okazję zobaczenia dwóch pucharowych spotkań. Zagłębie, beniaminek 2.ligi przegrał w derbowym pojedynku z Piastem Nowa Ruda 2:3 po dwóch golach Wiesława Latały. Górnik II grał z czołowym zespołem grupy II 2.ligi Górnikiem Knurów stanowiącym bezpośrednie zaplecze mistrza Polski Górnika Zabrze. Niespodzianki nie było - knurowianie wygrali 5:1 po golach Pawła Jandudy 3, Zbigniewa Żurka i Erwina Koźlika, bramkę dla rezerw zdobył 20-letni Artur Milewski. Również pucharową przygodę kończy Olimpia Kamienna Góra po porażce u siebie z Dozametem 1:2 (gol oczywiście Grzesińskiego).
W III rundzie spotkały się zespoły, które wygrały swoje mecze w poprzedniej rundzie.Największą niespodzianką było odpadnięcie Wisły Kraków (2.liga) w Bełchatowie (0:2). IV runda rozgrywana w 7 października już z udziałem zespołów ekstraklasy. Sensacyjnie zakończył się wyjazd do Siedlec, gdzie miejscowa Pogoń wygrywa po karnych, Widzew dopiero po dogrywce eliminuje Zawiszę, Motor wygrywa z Jagiellonią 2:1. W Nowej Rudzie Piast przegrywa z Pogonią Szczecin 0:2.Przeciwnikiem Górnika, który wciąż bez zwycięstwa w lidze, po 10 kolejkach zamyka pierwszoligową tabelę był drugoligowy Włókniarz Pabianice. Henryk Kempny postawił na najmocniejszą wówczas jedenastkę - w bramce Marszałek, w obronie 18-letni Kisiel, na środku Przybysz i Ośko, na lewej Spaczyński, w pomocy Waldemar Milewski, Sobczyk, Kurzeja i Małachowski, a w ataku Kosowski i 20-letni Wojtkowiak. Mecz prowadził słynny Gerard Wit Żelazko, a na trybunach zaledwie tysiąc widzów, którzy oglądnęli bardzo słabe "widowisko". Mecz ustawił szybko podyktowany rzut karny - już w 2 minucie Zenon Przybysz pokonał z 11 metrów Asenheimera. Później kontrę wykorzystał w 25 min. Leszek Kosowski. Kilka minut później kontuzjowanego Milewskiego zastępuje Wiesław Stańko. Losy meczu mógł odwrócić były widzewiak Andrzej Jacek, najlepszy w lidze gracz Włókniarza,po faulu którego Żelazko podyktował karnego. Jacek miał szansę zdobyć kontaktowego gola, ale jego uderzenie z rzutu karnego broni Gerard Marszałek. Na 4 minuty przed końcem miejscowych dobił Kosowski ustalając wynik meczu na 3:0.
Wygrana pucharowa naładowała pozytywnie Górnika tak, że w najbliższym ligowym meczu wygrywają po raz pierwszy w sezonie i to za trzy punkty (za zwycięstwo przyznawano 2 punkty, a za wygraną 3 lub więcej golami 3 pkt) 3:0 z Szombierkami. Trzy kolejne mecze przyniosły marne dwa punkty, a pomeczowe recenzje były zatytułowane Mizeria. Mecz V rundy, inaczej 1/8 finału to przyjazd Olimpii Poznań, która w lidze ograła Górnika 2:1. Rozegrany 18 listopada 1987 pucharowy mecz na Nowym Mieście był jednym z najlepszych od wielu, wielu miesięcy. Solidny Marszałek w bramce, w obronie doświadczenie Ośki, Wójcika i Spaczyńskiego, młody Sobczak, Sobczyk, powracający do pomocy Przybysz i w ataku duet Wojtkowiak-Kosowski. Jerzy Kopa przywiózł do Wałbrzycha przede wszystkim skutecznego Jerzego Kaziowa, z którym nie mogli sobie poradzić defensorzy gospodarzy. Już w drugiej minucie oszukał Dębskiego i wyprowadził Olimpię na prowadzenie. Po 10 minutach jednak remis, a gola strzelił zawodzący w lidze Wiesław Stańko. Wiesław Bzdęga pewnie bronił strzały Sobczyka i Kosowskiego, a tuż przed przerwą Kaziów po raz drugi wyprowadza gości na prowadzenie. Zimno, pochmurnie, ledwie 500 widzów na ogromnym stadionie - nic nie wskazywało, że coś pozytywnego może się wydarzyć na Nowym Mieście. A jednak kibice zobaczyli naprawdę dobry futbol po przerwie i to w wykonaniu podopiecznych Henryka Kempnego! Pierwsze skrzypce gra Zenon Przybysz - najpierw piekielnie mocne uderzenie ląduje na spojeniu słupka z poprzeczką (54'), potem strzałem po ziemi wyrównuje na 2:2 (59'), wreszcie jego dośrodkowanie pięknym szczupakiem kończy Stańko i zrobiło się 3:2 (65'). Niedługo jednak gospodarze się cieszą, bo znów niesamowity Kaziów, już po raz trzeci, pokonuje Marszałka i jest remis 3:3. Mecz nie tracił tempa, a wiele ożywienia wnieśli wprowadzeni po przerwie bracia Milewscy. Gdy spodziewano się dogrywki, w 88 minucie po zagraniu Przybysza zza szesnastki kapitalnie w okienko uderza 19-letni Jacek Sobczak ustalając wynik meczu na 4:3. Jerzy Kaziów nie zdążył już odpowiedzieć golem i awans do ćwierćfinałów Górnika stał się faktem.
W tej rundzie doszło do rewanżu za ostatni finał PP i Śląsk Wrocław ponownie okazał się lepszy od GKS Katowice, sensacyjnie Pogoń Siedlce ogrywa Motor Lublin, kończą swoją przygodę dotychczasowe rewelacje z Wojcieszyc i Ostrowa Wielkopolskiego. Po pucharowym zwycięstwie Górnik wygrywa w lidze z ŁKS Łódź 2:0 po dublecie Waldemara Milewskiego,z którym jak się okazało będzie rywalizować w ćwierćfinale.
Pierwsze mecze ćwierćfinałowych dwumeczów rozegrano 5 i 6 marca. Lech ograł w Szczecinie Pogoń 1:0, co po miesiącu powtórzył przy Bułgarskiej. Śląsk dwukrotnie uległ Górnikowi Zabrze 1:2 i 0:6. Legii przypadła za przeciwnika Pogoń Siedlce, którą ogrywa dwukrotnie 3:0 i 3:1. W rywalizacji ŁKS z Górnikiem zdecydowanym faworytem był zespół Leszka Jezierskiego - w końcu po jesieni trzeci (za Zabrzem i Śląskiem) zespół, podczas gdy wałbrzyszanie zdobyli 10 punktów mniej. Naprzeciwko Bako, Benkowskiego, Chojnackiego, Więzika, Robakiewicza czy Ziobera Kempny wystawił następujący skład:
Marszałek - Małachowski, Wójcik, Spaczyński, Ośko - Sobczak, Przybysz, W.Milewski, Stańko - Kosowski, Wojtkowiak. Mecz sędziował Wit Żelazko, na trybunach 2500.  Do przerwy remis po jeden, gra chaotyczna, na gol Wiesława Stańko odpowiada po 10 minutach Ryszard Robakiewicz. Podobnie jak w meczu z Olimpią gospodarze po wyjściu z szatni przeszli metamorfozę. Już w 52 minucie Bako wyciąga po raz drugi piłkę z bramki, po tym jak w zamieszaniu podbramkowym trafia ponownie Stańko.Pomiędzy 72 a 77 minutą trzykrotnie bomby posyła Przybysz, szanse znów ma Stańko, również Spaczyński, no i Kosowski marnuje sytuację sam na sam...
Mecz w Wałbrzychu zapamiętany był również z przykrego wypadku. W drodze na mecz wśród wałbrzyskich kibiców upadł i zmarł na serce 50-letni mieszkaniec Wałbrzycha. W telewizyjnej Sportowej Niedzieli Dariusz Szpakowski relacjonował to zdarzenie obwiniając kibiców Górnika, którzy w rzeczywistości jako pierwsi próbowali ratować człowieka...
Do rewanżowego meczu wałbrzyszanie podeszli już po rozegraniu 4 ligowych meczów. Obok niespodziewanego remisu z liderem z Zabrza (1:1) i pokonaniu Pogoni (1:0) była porażka w Gdyni z Bałtykiem 0:2 i remis u siebie z Olimpią 0:0, po których Henryk Kempny przepraszał kibiców za bardzo słabą grę podopiecznych. Faworytem meczu w Łodzi byli gospodarze, z kolei goście zagrali w nieco zmienionym ustawieniu. Stańko i Wojtkowiak wylądowali na ławce rezerwowych, a w ich miejsce zagrali Andrzej Dębski i niedoświadczony 20-letni Adam Wróbel mający za sobą ledwie 4 występy.
I połowa to całkowita dominacja łodzian, gdzie brylował Stanisław Terlecki, który w jesiennym meczu ligowym w Wałbrzychu zobaczył czerwoną kartkę. On też w 30 minucie otworzył wynik, który dawał ŁKS już awans. Sytuacja gości pogorszyła się przed przerwą, gdy po akcji Grzegorza Więzika Ryszard Robakiewicz podwyższa na 2:0. Po przerwie miejscowi mocno spuścili z tonu oszczędzając się na ligowe mecze. Goście już bez Wróbla, którego zmienił Stańko, z wolna zaczęli się rozkręcać. W 50' szczęścia próbował Ośko, po chwili groźnie uderzał wspomniany Stańko. Wreszcie w 62 minucie Jarosława Bako pokonuje Ryszard Spaczyński! Gol wyrównał stan meczu. Uaktywnił się Kosowski nękający defensywę łodzian. W 87 minucie mecz mógł zamknąć po akcji Ziobra Więzik. Mecz transmitowała telewizja polska i już zaczęto zapowiedzi retransmisji dogrywki, gdy po kiksie Bendkowskiego piłkę przejmuje Stańko, którego strzał odbija Bako, ale bezradny jest wobec dobitki. 2:2! Sensacyjny awans Górnika staje się faktem.
Oto skrót telewizyjny:
Górnik Wałbrzych jedna z najgorszych drużyn ekstraklasy, zajmuje 13.miejsce tylko dlatego, że Bałtyk,Olimpia i Stal Stalowa Wola zajmujące miejsca za nimi przegrywali za minus 1. Górnik, który po 20 kolejkach miał najmniej strzelonych bramek w lidze (13) walczyć będzie o awans do finału Pucharu Polski. Przeciwnikiem biało-niebieskich był Lech Poznań - w tabeli dopiero 10. W drugim półfinale mistrz i lider z Zabrza grał z Legią Warszawa (trzecia w tabeli przed półfinałami,za ŁKS). Przy Łazienkowskiej karny Dziekanowskiego rozstrzygnął o skromnej wygranej podopiecznych Andrzeja Strejlaua.
Pierwszy mecz w Wałbrzychu wzbudził spore jak na ówczesne czasy zainteresowanie. 4500 widzów w porównaniu z czasami tuż po awansie nie może robić większego wrażenia, ale po ligowej mizerii taka frekwencja wzbudzała uznanie.
Trener Henryk Kempny ustawił zespół bardzo ofensywnie: 1-4-3-3 chcąc wykorzystać maksymalnie pucharową skuteczność Wiesława Stańko. Wałbrzyski zawodnik w tej edycji trafił 5 razy w PP, podczas gdy w lidze bilans wynosi okrągłe ZERO. Mecz mógł i musiał się podobać wałbrzyskiej publiczności, która zachodziła w głowę, czemu tak piłkarze nie grają w lidze. Już w 7 minucie Jakołcewicz wybija piłkę z linii bramkowej po strzale Stańko. W 22 minucie Mariusz Sobczyk w zamieszaniu z 10 metrów pokonuje Zbigniewa Pleśnierowicza. 1:0 ! W 36 minucie ruchliwy niczym żywe srebro Andrzej Wojtkowiak po raz kolejny urywa się obrońcom i zza linii pola karnego minimalnie strzela obok słupka. Do przerwy tylko 1:0. Jednak tuż po przerwie kapitalną akcję przeprowadza Ryszard Spaczyński, który mija kilku rywali, ale w dogodnej sytuacji, wydawałoby się idealnej do zdobycia gola, podał jeszcze do Leszka Kosowskiego. Strzał wałbrzyskiego napastnika Pleśnierowicz odbił na słupek, piłka wpada do bramki i Górnik obejmuje dwubramkowe prowadzenie.
Za chwilę oklaski zbiera Gerard Marszałek za wybronienie sytuacji sam na sam z Kruszczyńskim. W 55 minucie Kosowski faulowany w polu karnym, ale gwizdek sędziego Libicha milczy. W 60 minucie groźnie z dystansu strzela Przybysz, później drugą swoją bramkę może zdobyć Sobczyk, w 71 min. rozpędzony Stańko huknął nad poprzeczką. Górnik szturmował, a tymczasem pierwsza składna akcja Lecha daje mu bramkę. Gapiostwo obrońców wałbrzyszan bezlitośnie wykorzystał Dariusz Skrzypczak. Wynik już się nie zmienił, a po meczu mówiono i pisano o szczęściu poznanian, że nie przegrali 3-4 bramkami.
Po 3 tygodniach rozegrano rewanże. W Zabrzu Legia niespodziewanie obejmuje prowadzenie 2:0, pogoń Górnika nie daje rezultatu i 2:2 premiuje wojskowych. Górnik przed rewanżem po raz pierwszy w historii swoich pierwszoligowych występów przegrywają u siebie z Legią (1:3), potem w identycznym stosunku w Łodzi z Widzewem mimo prowadzenia 1:0, a przed wyjazdem do Wielkopolski zremisował 0:0 u siebie z GKS Katowice.
Emocje w Poznaniu skończyły się praktycznie po pierwszym kwadransie - Andrzej Wójcik fauluje Jerzego Kruszczyńskiego w polu karnym,a jedenastkę na bramkę zamienia sam poszkodowany. Wałbrzyszanie byli zdezorientowani, kilka minut później rajd Skrzypczaka kończy się minimalnie niecelnym strzałem, a minute później Pachelski zdobywa drugą bramkę. W przerwie kibice z Wałbrzycha liczyli na powtórkę z ćwierćfinałów, ale Lech nie zlekceważył rywala, a Górnik nie potrafił przeciwstawić się grającemu z polotem Kolejorzowi. W pierwszym kwadransie po przerwie znakomite szanse marnują kolejno Romke, Pachelski, Kruszczyński. Najgroźniejszą sytuację Górnika zmarnował w 69 minucie Andrzej Wojtkowiak, który strzelił minimalnie niecelnie. Wreszcie ładna akcja Słowakiewicza z Kofnytem, nieudolnie nastawiona pułapka ofsajdowa przez Dębskiego i Pachelski z bliska pokonuje Krzysztofa Wideckiego, który w bramce zastąpił Marszałka.W końcówce meczu zwycięstwo mogło być bardziej okazałe, gdyby lepiej wyregulowane celowniki mieli Mirosław Trzeciak i Bogusław Pachelski.
Po meczu Henryk Kempny żałował wyniku w Wałbrzychu, gdzie była szansa na zdecydowanie lepszy wynik. Rezultat z Poznania uważał za sprawiedliwy, choć Lech nie wykorzystał wielu sytuacji. Powracających z rewanżowego meczu kibiców Górnika zaatakowali we Wrocławiu chuligani Śląska i przez kilka tygodni prasa żyła tym tematem.
W finale rozegranym na stadionie Widzewa Łódź pogromca wałbrzyszan po serii rzutów karnych (3:2, po remisie 1:1) okazał się lepszy od Legii. A grając już jesienią w Pucharze Zdobywców Pucharów Lech był bliski sprawienia nie lada sensacji, bowiem również po rzutach karnych odpadł ze słynną Barceloną.
Tydzień po przegranym półfinale wałbrzyszanie zmierzyli się z Lechem w lidze i w Wałbrzychu wygrali 1:0 po golu Kosowskiego. Oczywiście nie zabrakło wówczas teorii spiskowych, że poznaniacy w ramach rewanżu za wygrany półfinał odpuścili mecz ligowy.
Teoretycznie Górnika od europejskich pucharów dzieliło zaledwie dwa wygrane rywalizacje z Lechem i Legią. Biorąc pod uwagę postawę podopiecznych Henryka Kempnego w całym sezonie można zaryzykować stwierdzenie, że mogło tak się zdarzyć. W pojedynczych meczach Górnik potrafił zremisować z Górnikiem Zabrze, wyeliminować mocny ŁKS z pucharu, czy Lubin w barażach.
W meczach pucharowych edycji 1987/88 w Górniku Wałbrzych wystąpili:
Leszek Kosowski            6(6) - 3 gole
Zenon Przybysz              6(5) - 2 gole
Wiesław Stańko              6(4) - 5 goli
Andrzej Wojtkowiak        6(3)
Gerard Marszałek           5(5)
Ryszard Spaczyński       5(5)-1 gol
Zbigniew Małachowski   5(5) 
Andrzej Wójcik               5(5) 1 żółta kartka
Mariusz Sobczyk            5(4) - 1 gol
Zbigniew Ośko               5(4)
Andrzej Dębski               5(3)
Waldemar Milewski        5(2)
Jacek Sobczak               3(2) - 1 gol
Adam Wróbel                 3(0)
Andrzej Kisiel                 2(2)
Krzysztof Widecki          1(1)
Dariusz Kurzeja             1(0) 1 żółta kartka
Artur Milewski               1(0)
Sławomir Bącal             1(0).

Jaskółowski mistrzem świata

$
0
0
Marcin Jaskółowski nie może mieć powodów do radości. Jako bramkarz Górnika Boguszowa-Gorce wraz z kolegami z defensywy legitymuje się średnią 3 straconych goli na mecz. Do tego trenerem w zespole jest przełożony w codziennej pracy. Jaskółowski, co nie jest tajemnicą, jest policjantem, a pełniącym obowiązki komendanta miejskiego wałbrzyskiej policji jest Rafał Siczek - szkoleniowiec Górnika.
Marcin Jaskółowski
[foto:isp.policja.pl]
Oczywiście Marcin również występuje w rozgrywkach branżowych. W grudniu ubiegłego roku w rozgrywkach halowych wspomagał kolegów z Polkowic, z którymi sięgnął po tytuł wicemistrzowski w XIV Halowych Mistrzostwach MSWiA w piłce nożnej. Wówczas w turnieju w Mielnie pomagał również inny wałbrzyski policjant Błażej Gromniak, znany z występów w MKS Szczawno Zdrój.
Jaskółowski z Mielna przywiózł, oprócz srebrnego medalu, nagrodę dla najlepszego bramkarza, co powtórzył w maju w słonecznej Hiszpanii. W Vila-seca rozegrano XV Mistrzostwa Świata Policji w siedmioosobowej odmianie futbolu.  Polacy przystępowali jako obrońcy ubiegłorocznego trofeum, a drogę do obrony przedstawił informacyjny serwis policyjny, a za nim portal sportowy-walbrzych.pl. W finale Polacy ograli Hiszpanów z Almerii 4:0.
Skład zwycięskiej drużyny reprezentacji polskiej Policji:
Andrzej Kuczyński, Gabinet Komendanta Głównego Policji - selekcjoner;
kom. Mateusz Kocyk, Gabinet Komendanta Głównego Policji – trener;
Zawodnicy:
asp. Marcin Jaskółowski (KWP Wrocław), mł. asp. Rafał Gnap (KWP Szczecin), sierż. szt. Marcin Mąka (KWP Olsztyn), sierż. Wojciech Dziura (KWP Katowice), sierż. Kamil Głośny (KWP Katowice), sierż. Patryk Marzec (KGP), sierż. Łukasz Pierzyński (KWP Łódź), sierż. Daniel Pietrycha (KWP Katowice), st. post. Wojciech Dudek (KWP Katowice), st. post. Mateusz Orzechowski (KWP Kraków), st. post. Marcin Szopa (KWP Katowice).
Oczywiście trudno spodziewać się, że policjanci-piłkarze nie mieli przeszłości w ligowych rozgrywkach. I tak:
Patryk Marzec - MVP mistrzostw, w Wiśle Kraków grał w Młodej Ekstraklasie, w 3.lidze w Szreniawie Nowy Wiśnicz i Janinie Libiąż, a później w niższych ligach w Małopolsce,
Daniel Pietrycha grał w pierwszoligowej Polonii Bytom,
Wojciech Dudek w 2.lidze w barwach Ruchu Zdzieszowice ogrywał Górnika Wałbrzych,
Mateusz Orzechowski z Sandecją Nowy Sącz awansował z 3 do 2.ligi, a na tym szczeblu grał jeszcze w barwach Rakowa (m.in. przeciwko Górnikowi), Stali Rzeszów, GKS Tychy,
Wojciech Dziura z nagrodą
Rafał Gnap grał w 4.ligowym Energetyku Gryfino, dziś grający trener występującego w szczecińskiej okręgówce Ogniwie Babinek,
Marcin Mąka to wychowanek Ruchu Chorzów, grał w 3-ligowym Zniczu Biała Piska, gracz Mazura Pisz (klasa okręgowa),
Wojciech Dziura bronił w Ruchu Chorzów (Młoda Ekstraklasa) m.in. przeciwko wałbrzyszaninowi Dominikowi Janikowi, gdy ten grał w Groclinie, potem w 3-ligowym Rozwoju Katowice, a ostatnio w okręgówce w Orle Psary-Babienica,
Kamil Głośny to wychowanek Zagłębia Sosnowiec, z epizodem w drugoligowym Przeboju Wolbrom, obecnie gracz 4-ligowej Przemszy Siewierz,
Łukasz Pierzyński w 3.lidze grał Bukowcu Opoczyńskim, Tomaszowie Mazowieckim,
Marcin Szopa grał w 3.ligowym BKS Stal Bielsko-Biała.
Gdy przeanalizuje się galerię z mistrzostw to nagrodę dla najlepszego bramkarza odbierał nie Jaskółowski, lecz Dziura.
Dla przypomnienia, blisko 32-letni Marcin Jaskółowski bronił w takich zespołach jak Biały Orzeł Mieroszów, Skalnik Czarny Bór, MKS Szczawno Zdrój, Victoria Świebodzice czy Górnik Boguszów-Gorce. Z dwoma ostatnimi zespołami świętował awans do 4.ligi. W bieżącym sezonie mimo sporej ilości straconych bramek bezapelacyjnie jest najlepszym zawodnikiem Górnika wielokrotnie ratując go przed utratą większej ilości bramek.

Bardo na liście strachu

$
0
0
Mecz Unia Bardo - Górnik Wałbrzych zapowiadał się ciekawie, bowiem stawką było piąte miejsce w tabeli 4.ligi. Bardzianie w bieżącym sezonie nie obronią drugiego miejsca w grupie wschodniej, a w ubiegłym sezonie beniaminek, tworząc na własnym obiekcie prawdziwą twierdzę (zaledwie 2 przegrane - z mistrzem Foto-Higieną i Sokołem Marcinkowice). Do wojewódzkiej kadry na Regions Cup powoływani był bramkarz Piotr Gembara i pomocnik Michał Szabat. A warto dodać, że Unia jeszcze w 2014 roku grała zaledwie w A klasie! W bieżącym sezonie zespół Tomasza Zielińskiego nie jest tak skuteczny - u siebie znów jest groźny dla wszystkich (3:1 z Foto-Higieną!), a wygrały tam tylko rezerwy Śląska i tradycyjnie Sokół. Gorzej na wyjazdach, gdzie więcej od Unii bramek stracił outsider z Jaworzyny Śląskiej. Siła zespołu to doświadczenie, które co prawda nie przyniosło efektu w jesiennym meczu Barda pod Chełmcem, ale już w kolejnych boleśnie przekonały się zespoły ze Świdnicy, Oleśnicy czy ostatnio z Żernik. Niestety, o tym czy defensywa Górnika poradziłaby sobie z Robakiem, Czachorem, czy Chęcińskim, się nie przekonamy.
Za wałbrzyskim zespołem wybierała się grupa kibiców. Do Barda stosunkowo blisko jest z Ząbkowic, Bielawy czy Nowej Rudy, a więc bastionów fan-clubów Śląska Wrocław, policja doszła do wniosku, że mecz Unii z Górnikiem może być okazją do konfrontacji nielubiących się grup.
Stadion w Bardzie
Dlatego też policja nie wydała zgody na organizację meczu na stadionie w Bardzie, gdzie nie ma wydzielonego sektora dla przyjezdnych fanów, typu klatka. Działacze Unii starali się jak mogli, by doszło do rozstrzygnięcia pojedynku z Górnikiem na boisku, a nie przy zielonym stoliku. Opcja z przeniesieniem meczu do Wałbrzycha, co przerabiane było choćby w ubiegłym sezonie przy okazji meczu Olimpii Kowary z Górnikiem, okazała się nie do przeskoczenia dla bardzian ze względu na koszty organizacji i zabezpieczenia meczu przy Ratuszowej. Pojawił się pomysł rozegrania meczu w pobliskich Ząbkowicach Śląskich, gdzie miejscowy Orzeł akurat ligowy mecz rozgrywał na wyjeździe. Na takie, wydawałoby się najbardziej sensowne rozwiązanie, nie przystała policja tłumacząc swoją decyzję zbyt późnym przedstawieniem informacji dotyczącej przeniesienia spotkania na ząbkowicki stadion... Policja również nie wyraziła zgody na rozegranie meczu bez udziału publiczności, bądź bez udziału kibiców przyjezdnych. Wariant nie wpuszczania kibiców drużyny gości praktykowany w tej rundzie jest choćby w Jaworzynie Śląskiej.
Niestety, sprawy proceduralne spowodowały, że trzy punkty bez gry przypiszą sobie w Wałbrzychu.
Działacze Unii robili co mogli, by mecz rozegrano, ale przegrali z systemem.Tym samym Bardo dołączyło do listy strachu przed wałbrzyskimi kibicami.
Fani Górnika Wałbrzych nie należą do świętoszków, ale też nie są chuliganami siejącymi wszędzie zniszczenie. Bodaj tylko raz, jesienią 1998 w Bolesławcu, ich działalność spowodowała niedokończenie meczu. Oczywiście podczas wielu spotkań dochodziło do incydentów z paleniem flag, szalików, prowokowaniem, opuszczaniem trybun. Poza stadionem wielokrotnie brali udział w ustawkach. Po raz pierwszy psychoza antywałbrzyska miała miejsce w sezonie 2003/04, kiedy to odradzający się Górnik/Zagłębie grał w klasie okręgowej. Skałki Stolec mecz swój przeniosły do pobliskich Ząbkowic Śląskich, Nysa Kłodzko i Niemczanka domowe mecze z wałbrzyszanami rozgrywali na ... Stadionie 1000-lecia. Walkowerem mecz oddał Trojan Lądek Zdrój i, co może szokować, Victoria Świebodzice.
W sezonie 2004/05 za wałbrzyskim beniaminkiem w 4.lidze dolnośląskiej jeździła spora grupa fanów, która zaliczyła konkretną awanturę w Brzegu Dolnym, gdzie mecz spokojnie dokończono. Mimo to w Oławie, Wojcieszowie (gdzie swoje mecze rozgrywał Woskar Szklarska Poręba) i Jaworze woleli mecze z Górnikiem/Zagłębiem zamknąć dla publiczności. Kibiców spod Chełmca nie było również we Wrocławiu na meczu ze Śląskiem II. Działacze wrocławskiego przesłali informację do klubu o rozgrywaniu meczu bez widzów w przeddzień meczu, co nie przeszkodziło kibicom pojechać do Wrocławia. Co więcej, miejscowa policja otoczyła opieką przyjezdnych, zabezpieczyła transport na Oporowską i nie widziała nic przeciwko ich udziałowi na meczu. Tymczasem, kibice z Wałbrzycha wracali na dworzec działacze normalnie udostępnili trybuny dla widzów...
Chcąc uniknąć przyjazdu kibiców Górnika w Oławie jeszcze przez dwa kolejne sezony mecze MKS - Górnik/Zagłębie organizowano przy pustych trybunach. Dla wałbrzyszan był również zakaz na mecze z Nysą Zgorzelec - z powodu remontu tamtejszego sezonu. Co więcej, w czerwcu 2008 wałbrzyscy działacze obawiając się zamieszek podczas meczu derbowego z Karkonoszami Jelenia Góra sami zdecydowali się na zamknięcie go dla widzów.
W sezonie 2008/09 na mecz bez udziału widzów postawili działacze Kuźni Jawor i rezerw Ślęzy Wrocław. Rok później, już na szczeblu 3.ligi na podobny krok zdecydowali się organizatorzy meczów MKS Oława (tradycyjnie), Pogoni Oleśnica, Polonii Trzebnica i Tęczy Krosno Odrzańskie. Trzebniczanie walczący o awans rozgrywali swoje domowe mecze w Łozinie, gdzie mecz z Górnikiem oglądała zza płotu spora grupa kibiców. Z kolei w Krośnie Odrzańskim, gdy zauważono, że nie będzie grupy fanów Górnika zaczęto wpuszczać kibiców na trybuny...
Pobyt wałbrzyszan w drugiej lidze to już brak przypadków zamykania przed fanami Górnika trybun. Oczywiście zdarzają się przypadki, tak jak od ponad dekady, że autobusy z wałbrzyskimi fanami są przez policję zatrzymywane po drodze, przyjazd opóźniany, lub kibice sami decydują się na niewchodzenie na stadion.
W ubiegłym sezonie strach przed wałbrzyskimi kibicami padł na Kowary, gdzie spodziewano się konfrontacji kibiców Górnika i Karkonoszy Jelenia Góra. Olimpia zdecydowała się na przeniesienie meczu do Wałbrzycha.
Teraz w Bardzie nie doszło w ogóle do meczu. Co więcej, portal dolfutbol pisał o problemach lidera Foto-Higieny przed meczem z Górnikiem. Znów pojawiły się opcje meczu w Oławie, Wałbrzychu, bez udziału publiczności, ale koniec końców lider zagrał z wałbrzyszanami przy tradycyjnym skromnym udziale sympatyków piłki nożnej.
Wydarzenia z finiszu ekstraklasy i finału Pucharu Polski spowodowały, że kibice znów znaleźli się na cenzurowanym. W wielu przypadkach jest to wyolbrzymienie sprawy, system licencyjny wymógł posiadanie osobnego sektora dla kibiców drużyny gości, choć i to można obejść. W obecnym sezonie zorganizowane grupy kibiców jeżdżą za Bielawianką, Górnikiem i Polonią-Stalą Świdnica. Najgoręcej było podczas meczu bielawian w Świdnicy i Wałbrzychu, ale do konfrontacji, dzięki służbom porządkowym nie doszło.
Na psychozie panującej podczas wyjazdowego meczu Górnika cierpią ci kibice, którzy nie jadą w zorganizowanej grupie, ba cierpią miejscowi, którym niekiedy zamykają cały stadion. Dla kogo więc mają grać piłkarze?

Podsumowanie 17/18: piłkarze z okręgu wałbrzyskiego w ekstraklasie

$
0
0
Okręg wałbrzyski nie może pochwalić się dużą liczbą wychowanków, którzy występowali w zakończonym sezonie w ekstraklasie. Zimą zresztą z tego skromnego grona ubyło dwóch zawodników, co ciekawe urodzonych w Bielawie - Mateusz Piątkowski (13 meczów/2 gole/2 asysty) zamienił Wisłę Płock na legnicką Miedź, a mający za sobą debiut w reprezentacji Jarosław Jach (17 meczów/1 gol) po transferze z Zagłębia Lubin do Crystal Palace zamknął za sobą szansę gry na rosyjskim mundialu.
Igor Łasicki dopiero w minionym sezonie debiutował w polskiej ekstraklasie, ale jego pobyt w Wiśle Płock oceniany jest bardzo pozytywnie. W 20 meczach strzelił 2 bramki, ale skromna liczba występów spowodowana kontuzją na początku marca w wyjazdowym meczu w Niecieczy, która wyeliminowała go z gry już do końca sezonu. Igor był wypożyczony z włoskiego Napoli, ale już zimą włodarze Wisły zapowiadali chęć kolejnego wypożyczenia 22-letniego defensora. Gdyby nie potknięcia płocczan w końcówce sezonu, a może dla niektórych niezrozumiałe błędy czy to Furmana w meczu z Legią czy sędziego Lasyka w Białymstoku, które spowodowały porażki Wisły, to drużyna Łasickiego sięgnęła by po czwarte miejsce premiowane w tym roku udziałem w eliminacjach Ligi Europy.
Zagłębie Lubin zakończyło sezon na 7.miejscu, choć były momenty, gdy przewodzili ligowej stawce jak i byli zagrożeni dolną połówką tabeli, co oznaczałoby walkę o utrzymanie. Miniony sezon, a dokładnie wiosna była przełomowa dla 20-letniego wałbrzyszanina Pawła Żyry. Co prawda ligowy debiut zaliczył już dwa lata temu, ale dopiero za kadencji Mariusza Lewandowskiego mógł się pokazać szerszemu gronu. Sezon zakończył na 9 występach (łącznie ma ich 14), 2 w pełnym wymiarze, w których zaliczył jedną asystę. Paweł został zauważony, po występach w majowych meczach zbierał obiecujące recenzje i najprawdopodobniej w przyszłym sezonie będzie grał więcej.
Inny wałbrzyszanin, również z rocznika 1998, Dawid Pakulski wiosną dopiero zadebiutował w I drużynie Zagłębia. Łącznie trzykrotnie znalazł się w meczowej kadrze w ekstraklasie: w lutym w Lubinie zaliczył minutę przeciwko Arce (2:2), w kwietniu przy Łazienkowskiej zagrał 2 minuty (1:0 z Legią) i tydzień później ławka w Lubinie z Lechem (0:1).
Krzysztof Piątek i Paweł Żyra
razem grali w Zagłębiu Lubin
[foto: cyfrasport]
W grupie spadkowej najlepiej zaprezentowały się Cracovia i Śląsk Wrocław. Najlepszym zawodnikiem Pasów był 23-letni Krzysztof Piątek - najskuteczniejszy Polak w rodzimej ekstraklasie. W 36 meczach strzelił 21 bramek, do których dorzucił 4 asysty. Trafiając 9 razy z 11 metrów, wraz z Marcinem Robakiem ze Śląska, był najskuteczniejszym egzekutorem rzutów karnych w lidze, a warto dodać, że w meczu z Gdyni jego strzał obronił Pavels Steinbors. Popularny Piona był bezkonkurencyjny w całej lidze jeśli chodzi o skuteczność w II połowach meczów (14 bramek) i meczach u siebie (17 bramek). Jego dyspozycja została zauważona przez Adama Nawałka, który powołał go do szerokiej kadry, ale z Piątka zrezygnował już w pierwszym etapie selekcji. Nie jest również tajemnicą, że napastnik najprawdopodobniej opuści Cracovię. Pisze się o zainteresowaniu klubów z Premier League (Bournemouth Artura Boruca, Crystal Palace Jarosława Jacha, Huddersfield Town czy Burnley), Serie A (Napoli).
Kapitalnie w dodatkowej serii 7 spotkań finiszował Śląsk Wrocław, który z drużyny zagrożonej degradacją stał się 9 zespołem zakończonego sezonu. Jednym z czołowych zawodników był 33-letni napastnik rodem ze Świdnicy Arkadiusz Piech, którego trener Tadeusz Pawłowski ustawiał również na boku pomocy. Piech pojawił się na murawie w 34 meczach, strzelił 10 bramek i zaliczył 3 asysty. Arek w ekstraklasie zagrał ósmy sezon, ale dopiero po raz trzeci osiągnął dwucyfrową liczbę bramek. Poprzednio udało mu się to w 2012 w Chorzowie i 3 lata później w Bełchatowie. Umowa Piecha ze Śląskiem obowiązuje jeszcze 12 miesięcy.
Dopiero wiosną 2018 roku do regularnych treningów powrócił wychowanek kłodzkiej Nysy Kamil Dankowski. Po długiej rehabilitacji po zerwaniu więzadła krzyżowego zagrał w 9 meczach Śląska Wrocław dopisując sobie asystę w meczu z Sandecją Nowy Sącz.
Ogółem wiosną oglądaliśmy w ekstraklasie sześciu zawodników wywodzących się z klubów OZPN Wałbrzych. Jesienią najprawdopodobniej nie będzie w lidze Piątka, ale za to może będziemy oglądać innych zawodników. Dobry sezon na wypożyczeniu w Suwałkach zalicza Patryk Klimala, który najprawdopodobniej wróci do Jagiellonii Białystok, choć chrapkę na jego usługi mają inne zespoły ekstraklasy (Górnik Zabrze). Z Miedzią Legnica awansował Michał Bartkowiak, ale nie wiadomo czy wiążąca go z klubem umowa do końca czerwca tego roku zostanie przedłużona. Być może, Tadeusz Pawłowski sięgnie po zawodników rezerw czy znakomicie spisujących się z Centralnej Lidze Juniorów zespołu juniorów Śląska, gdzie grają m.in. Radosław Ryl (wychowanek Victorii Wałbrzych), Mikołajowie Kotfas i Łazarowicz (wych. Nysy Kłodzko), Szymon Krocz (wych. Orła Ząbkowice), Jakub Kierkiewicz (wych. Iskry Jaszkowa Dolna), Maciej Aleksiuk (wych. Victorii Świebodzice) czy Maksymilian Fryczkowski (wych. Trojana Lądek Zdrój).

AZS PWSZ finiszuje tuż poza podium

$
0
0
Finałem Pucharu Polski rozegranym w Łodzi kobiety zakończyły sezon 2017/18. Nowo kreowany mistrz Polski Górnik Łęczna pokonał wicemistrza Czarni Sosnowiec 3:1. Warto dodać, że w drodze po puchar łęcznianki w półfinale pokonały AZS PWSZ Wałbrzych aż 6:0.
Ligowa rywalizacja kobiet nie lubi częstych zmian na szczycie. W przeciągu ostatnich 20 lat tytuły mistrzowskie przypadły zaledwie czterem drużynom: Czarni Sosnowiec (1997-2000), AZS Wrocław (2001-2008), Unia Racibórz (2009-2013), Medyk Konin (2014-2017). W bieżącym sezonie dynastia piłkarek Medyka zakończyła się triumfem Górnika Łęczna. Koninianki finiszowały dopiero na trzecim miejscu, ale ich passa miejsc medalowych - nieprzerwanie od 2003 roku - musi robić wrażenie. Łęczna od 2012 rozgościła się na podium mistrzostw Polski kobiet, ale dopiero w bieżącym sezonie udało się złamać monopol Medyka na złote medale.
Początek sezonu nie sygnalizował zmiany na fotelu lidera ligowej tabeli Ekstraligi. Po 10 kolejkach Medyk legitymował się kompletem zwycięstw, ze średnią blisko 5 goli na mecz i zaledwie 4 straconymi bramkami, głównie w meczu z AZS PWSZ Wałbrzych (4:3). W 11.kolejce nastrojów nie zmąciła sensacyjna porażka w Koninie z Górnikiem 3:4, mimo prowadzenia 3:1 nie udało się zatrzymać Eweliny Kamczyk strzelczyni 4 goli, w tym dwóch w 90 minucie! W kolejnych 4 meczach Medyk zdecydowanie wygrał, a odwołanie meczu w Wałbrzychu (który rozegrany miesiąc później przyniósł remis) wykorzystały piłkarki z Łęcznej luzując koninianki na fotelu lidera. W 18.kolejce Medyk przegrywa w Szczecinie z przeciętną Olimpią 2:3, by po 4 dniach być upokorzonym na własnym boisku przez Czarni Sosnowiec 0:3. Przed rundą finałową, czyli serią 5 spotkań rozgrywanych w maju, w tabeli Górnik miał 9 punktów przewagi nad Medykiem i 11 nad Czarnymi.
Już w 1 kolejce play-off Górnik remisuje w Szczecinie 1:1, ale Medyk przegrywa u siebie z Czarnymi ponownie 0:3, co spowodowało, że nie tylko wizja złotych, ale i srebrnych medali zaczęła się oddalać. W ostatniej kolejce w Łęcznej Górnik po dramatycznym meczu i problematycznym karnym w 89 minucie wygrywa z obrońcą tytułu 3:2, co przy jednoczesnym remisie Czarnych z AZS PWSZ spowodowało, że tytuł wicemistrzowski przypadł sosnowiczankom.
Trójka medalistek wyraźnie przewyższała resztę stawki. Nie udało się zatem powtórzyć akademiczkom z Wałbrzycha ubiegłorocznego sukcesu, jakim było trzecie miejsce.Ekstraligę opuszczają po rocznym pobycie zespoły beniaminków Unifreeze Górzno i Sportowej Czwórki Radom. W ich miejsce awansowały GKS Katowice i Polonia Poznań, o których już teraz pisze się, że organizacyjnie i sportowo mogą zagrozić czołowym ekipom.
Tytuł najlepszej strzelczyni przypadł Ewelinie Kamczyk z Górnika - 35 trafień. 19 goli strzeliła Anna Gawrońska (Medyk), a 16 Emila Zdunek (Górnik Łęczna). Najskuteczniejsza wałbrzyszanka Małgorzata Mesjasz zakończyła sezon z 15 golami. Kamczyk tym samym obroniła tytuł najlepszej snajperki Ekstraligi.
Jeśli chodzi o wałbrzyszanki to, niestety, nie udało im się obronić historycznego trzeciego miejsca w ekstralidze. W porównaniu z ubiegłym sezonem Kamil Jasiński pożegnał się z Darią Antończyk, Aną Jelenic (świętowała dublet w Łęcznej), Emilii Bezdzieckiej. W ich miejsce zakontraktowano zawodniczki praktycznie do każdej formacji - od bramkarki Andżeliki Dąbek z Oleśnicy, poprzez Martynę Zańko i Marcjannę Zawadzką (Sztorm Gdańsk), Julitę Głąb (Unifreeze Górzno), Katarzynę Rozmus (Mitech),  po kadrowiczkę Jagodę Szewczuk, która kompletowała medale MP w Koninie i Łęcznej oraz reprezentantkę kraju Jolantę Siwińską z niemieckiego Poczdam. Niestety, kontuzje spowodowały, że bardzo rzadko wałbrzyszanki grały w najsilniejszym zestawieniu. Po dobrym początku z miejsca medalowego akademiczki wypadły po porażce w Koninie (3:4), który był zapowiedzią wrześniowego kryzysu - 3 remisy ze słabszymi rywalkami. Spowodowało to spadek na 5.miejsce za czołową trojkę Medyk, Górnik, Czarni oraz SMS Łódź. Przełomem były wygrane derby we Wrocławiu 2:0 po karnych Małgorzaty Mesjasz.
Małgorzata Mesjasz (z prawej) - najskuteczniejsza
piłkarka AZS PWSZ w ubiegłym sezonie
14 października 2017 - wtedy podopieczne Kamila Jasińskiego osiągnęły historyczny rezultat - wygrana na boisku przyszłych mistrzyń z Łęcznej 1:0! Strat do liderów nie udało się już odrobić, a do końca sezonu w meczach z czołową trójcą AZS PWSZ wywalczył zaledwie dwa punkty po remisach z Medykiem i w ostatniej kolejce z Czarnymi. Kończący sezon mecz z sosnowiczankami teoretycznie mógł się zakończyć pogromem gości z Wałbrzycha. Podstawowa bramkarka Emilia Krakowska była kontuzjowana, a Weronika Klimek, pozyskana właśnie z Czarnych, nie mogła wystąpić z powodu zapisu w umowie transferowej. Czarni walczyły o tytuł wicemistrzowski i dzięki porażce Medyka w Łęcznej, przy remisie z AZS PWSZ swój cel osiągnęły.
Wyniki oraz szczegółowe podsumowanie sezonu w wykonaniu AZS PWSZ przedstawił portal kobiecapilka.pl.
Mimo czwartego miejsca wałbrzyszanki zostały dostrzeżone przez selekcjonera Miłosza Stępińskiego. Obrończyni Jolanta Siwińska już od lat zakłada koszulkę z białym orłem na piersi, natomiast na najbliższy mecz ze Szkocją zostały powołane najskuteczniejsze piłkarski AZS PWSZ - Małgorzata Mesjasz (strzelczyni 15 bramek) oraz Dominika Dereń (14 trafień). Dla przypomnienia - w wałbrzyskim zespole grają obecnie dwie mistrzynie Europy U-17 z 2013 - Anna Rędzia i Dominika Dereń, która już ma za sobą debiut w I reprezentacji, jeszcze za kadencji Wojciecha Basiuka.

Podsumowanie sezonu 17/18: piłkarze z okręgu wałbrzyskiego w 1.lidze

$
0
0
Zakończony sezon Nice 1.ligi przyniósł więcej rozczarowań niż radości. W przeciwieństwie do poprzedniej kampanii walka o awans do ekstraklasy nie toczyła się do ostatniego gwizdka sędziego, bowiem duet najlepszych zespołów poznaliśmy w przedostatniej kolejce.
Dla przypomnienia: po jesieni liderem była Chojniczanka Chojnice (35 punktów), która wyprzedzała duet beniaminków Odra Opole (34) i Raków Częstochowa (32). Miedź była czwarta z 31 oczkami, tyle co mielecka Stal, a sosnowieckie Zagłębie (27 punktów) było dopiero ósme. Oprócz wymienionego sekstetu głośno aspiracje zgłaszał GKS Katowice (7.miejsce, 28 pkt). Królem zimowych transferów okrzyknięto Raków, doceniano ruchy kadrowe w Legnicy i Mielcu, prognozowano zjazd w dół tabeli Odry. W Chojnicach drugi rok z rzędu przeżyto prawdziwą traumę - zespół ponownie wypadł poza strefę awansową, zaczął gubić punkty i dopiero po udanym finiszu zameldował się na trzecim miejscu. Rozczarowali beniaminkowie - Odra była najgorszą drużyną wiosny'18 wygrywając zaledwie dwa spotkania, nie pomogła zmiana trenera, ostatecznie odległe 11.miejsce. W Częstochowie również liczono na więcej niż siódme miejsce. Stabilnej formy zabrakło w Mielcu, a rozpędzony GKS Katowice niespodziewanie na finiszu wyhamował (niezrozumiałe porażki w Olsztynie i Chorzowie). Równą formę utrzymywał faworyt z Legnicy, który okazał się najlepszym zespołem, po tyskim GKS, w tabeli wiosny. Podopieczni Dominika Nowaka w tym roku przegrali zaledwie jedno spotkanie - właśnie w Tychach, a przysłowiowym strzałem w dziesiątkę było zakontraktowanie Mateusza Piątkowskiego. Z kolei Zagłębie skopiowało wyczyn Górnika Zabrze sprzed 12 miesięcy - od kwietnia zespół Dariusza Dudka bezkompromisowo w 10 meczach odniósł 9 zwycięstw przy 1 porażce (nie licząc niepowodzenia w ostatniej kolejce z Tychami).
Gorycz degradacji doznali piłkarze Ruchu Chorzów, targanego problemami organizacyjnymi i sportowymi. Udało się uzyskać licencję na rundę wiosenną kosztem ujemnych punktów, ale i tych było bardzo mało. Nie było powtórki z poprzedniego sezonu w wykonaniu Olimpii Grudziądz, która jako jedyna wiosną nie potrafiła wygrać poza własnym boiskiem. Podobnie jak Ruch, drugi z rzędu spadek stał się udziałem Górnika Łęczna, którego nie uratował specjalista od awansów Bogusław Baniak. Na chwilę obecną w barażach będzie grać Pogoń Siedlce, ale wciąż niewyjaśniona jest sprawa licencji na przyszły sezon, więc rozstrzygnięcia mogą być różne.
Miniony sezon zaplecza ekstraklasy był wyjątkowy pod względem liczby zawodników pochodzących z okręgu wałbrzyskiego. Dokładny bilans przedstawia grafika:
Z awansu do ekstraklasy cieszy się trójka zawodników pochodzących z okręgu wałbrzyskiego. Wszyscy poznali już smak gry na najwyższym poziomie. Michał Bartkowiak i Paweł Zieliński zadebiutowali na nim w barwach Śląska Wrocław, Mateusz Piątkowski grał w Jagiellonii Białystok, a jesienią ub. sezonu w Wiśle Płock. Popularny Piątek to jeden z najlepszych transferów Nice 1.ligi przerwy zimowej, bowiem z miejsca nie tylko stał się podstawowym zawodnikiem i jednym z architektów awansu, ale i najlepszym wiosną snajperem ligi (8 trafień wraz z Mateuszem Machajem z Chrobrego Głogów i Patrykiem Klimalą z Wigier Suwałki). Zieliński korzystał na absencjach kontuzjowanych defensorów (Bartczak, Kwame), a Bartkowiak długo leczył kontuzję. Wałbrzyszanin sezon rozpoczął jako podstawowy gracz, a po wyleczeniu urazu, wiosną pokazał się na murawie dopiero w ostatnim domowym meczu (5:1 z Chojniczanką), gdzie wszedł w przedostatniej minucie i zaliczył jedyną w sezonie asystę. Jako jedynemu z wymienionej trójki Michałowi kończy się z dniem 30 czerwca 2018 roku umowa z Miedzią i póki co nie wiadomo, czy klub przedłuży z nim współpracę.
Na najwyższym w swojej historii szóstym miejscu finiszowały Wigry Suwałki, gdzie rewelacyjnie poczynał sobie wypożyczony z Jagiellonii Białystok Patryk Klimala. Nie tylko 13 trafień i 2 asysty, ale bardzo dobra postawa spowodowała, że otrzymał powołanie do kadry młodzieżowej, a latem będzie przygotowywał się do sezonu z białostockim zespołem. Jeśli nie przekona do siebie trenera Ireneusza Mamrota, chętnych na jego usługi nie zabraknie.
Po dobrej jesieni, na pewno więcej oczekiwano po Rakowie, zwłaszcza po zimowych transferach. Rozczarowujące 7.miejsce to również zasługa słabiej spisującego się wiosną Rafała Figla. Popularny Figo do największej w lidze ilości 9 asyst dorzucił zaledwie jedno trafienie. Z klubem łączy go długa umowa (do 30,06.2021), więc w nadchodzącym sezonie również powalczy pod Jasną Górą o awans. W Opolu po rozbudzonych nadziejach i wiosennej klapie już zaczęto robić porządki. Wałbrzyszanin Tomasz Wepa jeszcze jesienią w roli kapitana wyprowadzał Odrę na boisko, by wiosną zaledwie 5 razy zagrać w lidze, a jedyny pełny mecz zaliczyć dopiero w 33.kolejce, gdy nowy szkoleniowiec Mariusz Rumak robił przegląd kadry, by przyjrzeć się nowym podopiecznym. Z postawy Wepy nie był jednak zadowolony, bowiem wałbrzyski pomocnik, mimo obowiązującej jeszcze rok umowy, otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu klubu. O lepsze statystyki od Wepy miał obrońca Mateusz Peroński.29-letni wychowanek Bielawianki, w roli obrońcy przynajmniej wpisał się na listę strzelców. W Opolu gra już 4 lata. Trzeci z beniaminków, Puszcza Niepołomice, zajęła odległe 12.miejsce, ale nigdy nie obawia się o ewentualny spadek. Obrońca Mateusz Bartków, wychowanek AKS Strzegom, w Małopolsce gra od 2014 roku (do grudnia 2016 w Sandecji Nowy Sącz), a w Niepołomicach zaliczył dobry sezon. Z kolei Marcin Orłowski, mimo, że nie broni się liczbami (zaledwie 3 gole+4 asysty) jako napastnik, ceniony jest za ogromną pracę robioną w polu karnym rywala. Bezkompromisowa walka z rywalami kosztowała go aż 10 napomnień, mimo to trener Tomasz Tułacz częściej sięgał po niego niż po byłego reprezentacyjnego napastnika Dawida Nowaka.
Dopiero W końcówce sezonu bezpieczne miejsce wywalczyła sobie Bytovia, gdzie zimą próbować załapać się Mateusz Krawiec. Bartosz Biel wiosną wystąpił zaledwie czterokrotnie kompletując w sumie 82 minuty, głównie pełniąc rolę rezerwowego. Bytovię przestaje wspierać firma Drutex, więc niewiadomo, kto zapewni płynność finansową, czy w ogóle klub otrzyma licencję na grę w 1.lidze. Raczej mało prawdopodobne, by wałbrzyski pomocnik został w Bytowie.
Z ogromnym hukiem spadł Ruch Chorzów, któremu nie pomogły ani deklaracje o wsparciu finansowym, ani niespodziewana zmiana trenera, gdy Argentyńczyka Juana Ramona Rochę zastąpił Dariusz Fornalak. Niebieskim zdarzały się co prawda udane spotkania jak 3:0 w Opolu czy 1:0 z GKS Katowice, ale bardziej w pamięci pozostaną klęski 0:6 w Chorzowie z Pogonią Siedlce, 1:6 w Legnicy czy 0:6 w Suwałkach na pożegnanie sezonu. Sporo grał Miłosz Trojak, który na początku sezonu z konieczności łatał dziury na środku obrony, a później ustawiany był na swojej pozycji defensywnego pomocnika. 24-letni zawodnik w Suwałkach był najstarszym wśród chorzowian. Jesienią w I drużynie Ruchu zadebiutował 20-letni Kacper Czajkowski, wychowanek Czampionu Bielawianka, później junior Bielawianki. W Chojnicach zdobył nawet bramkę. Po zatwierdzeniu zagranicznych zawodników, trener Rocha nie widział go już w składzie i wiosnę spędził na wypożyczeniu w Jastrzębiu Zdroju. Po degradacji Ruchu wiadomo, że zespół czeka rewolucja kadrowa, obu zawodników pochodzących z wałbrzyskiego okręgu wiąże jeszcze umowa z klubem, ale jak się ich losy potoczą w nowym sezonie - nie wiadomo.

Ojciec i syn strzelają w tym samym meczu

$
0
0
Mało kto się spodziewał, że niedzielny B-klasowy mecz rezerw Górnika Wałbrzych i MKS Szczawno Zdrój przejdzie do historii. Gospodarze wydawałoby się w cuglach wygrają całą rywalizację na ósmym poziomie rozgrywek, a tymczasem faworyt zaczął gubić sensacyjnie punkty. W Dobromierzu z przedostatnim Płomieniem zaledwie remis, dwa tygodnie później dopiero w doliczonym czasie gry wyrównująca bramka na 1:1 w Łażanach, wreszcie pierwsza, ale jakże kompromitująca porażka u siebie z Zielonymi Mrowiny 1:5. Porażka z MKS II spowodowała, że przed ostatnią kolejką zaplecze przewaga biało-niebieskich nad Zagłębiem Wałbrzych z 10 punktów stopniała do zaledwie dwóch i o promocji zadecyduje bezpośredni pojedynek na boisku przy ul. Dąbrowskiego.
Od lewej Tomasz i Bartłomiej Kulikowie
Wygrana piłkarzy z uzdrowiska nie była wyjątkowa, ale na pewno do kart historii wpisała się rodzina Kulików. Bartłomieja (rocznik 1980) uważni obserwatorzy lokalnych zmagań kojarzą nie tylko z rozgrywek halowych, ale i z gry w Juventurze Wałbrzych, Grodnie Zagórze Śląskie, golach w Jokerze Jaczków. Od kilku sezonów gra w Szczawnie Zdroju, gdzie z reguły jest wchodzącym z ławki skutecznym napastnikiem. O tym boleśnie przekonała się drużyna Thoreza, która wiosną została wręcz upokorzona w Szczawnie Zdroju 0:4. Bartek strzelił w tym sezonie 7 goli. Swoją przygodę z piłką zaczynał w wałbrzyskim Górniku, ale nie udało mu się przebić do I drużyny. Najbliżej był przed sezonem 2002/03 kiedy przed sezonem A klasy brał udział w sparingach Górnika/Zagłębia, ale ostatecznie nie dostał się do grupy wybrańców trenera Ryszarda Mordaka.
Jego syn, Tomasz (rocznik 2002), w marcu skończył 16 lat. Piłkarskie lekcje pobierał w Victorii Wałbrzych i MKS Szczawno Zdrój. W bieżącym sezonie głównie grał w drużynie juniorów młodszych - w klasie terenowej trenowanej oraz dolnośląskiej lidze juniorów młodszych. Doskonale znany jest obecnemu opiekunowi drużyny Górnika II Marcinowi Domagale, który skleca skład na mecz z juniorów i nieco zapomnianych zawodników, którzy dali się namówić na grę w B klasie. W niedzielnym spotkaniu Górnik II - MKS II wynik otworzył grający trener miejscowych, ale na przerwę zespoły schodziły przy wyniku 1:3. Na drugą połowę, inny play manager, Jarosław Borcoń desygnował do gry Bartłomieja Kulika. W 53' pokonując bramkarza Górnika II podwyższył wynik na 4:1.  Radość ze zdobytej bramki spotęgowała zmiana 13 minut potem, gdy boisko opuścił Domagała, w jego miejsce wbiegł Tomasz Kulik. Dla Tomka był to debiut w zespole seniorów. Tym samym został zawodnikiem nr 61, który zagrał w tym sezonie w zespole rezerw. W 80 minucie celnym uderzeniem ustalił wynik meczu na 2:4.
Owszem, w historii futbolu było kilka przypadków wspólnej gry ojca z synem. Nie tak dawno, bo 12 miesięcy temu w 3.lidze Górnik rywalizował z Unią Turza Śląska,gdzie obok siebie grali Dariusz (rocznik 1977) i Dawid (1997) Pawlusińscy.
W Wałbrzychu mamy wiele rodzin piłkarskich, gdzie synowie kontynuują piłkarską pasję ojców. Ale dopiero 10 czerwca 2018 roku doszło do przypadku, gdy obaj wystąpili razem na murawie i wpisali się na listę strzelców.

Podsumowanie 17/18: piłkarze z okręgu wałbrzyskiego w 2 i 3 lidze

$
0
0
Filmiki ze związkowego kanału youtube Łączy Nas Piłka podczas trwającego mundialu są, podobnie jak dwa lata temu w czasie Euro, bardzo popularne. Kadrowicz z okręgu wałbrzyskiego Piotr Zieliński przypomniał tysiącom kibicom, że kiedyś w ekstraklasie grał Górnik Wałbrzych (w filmie poniżej od 5:20):
Gra wałbrzyszan na najwyższym szczeblu to prawdziwa prehistoria, a ostatni pobyt na szczeblu centralnym powoli odchodzi w zapomnienie. A przecież całkiem niedawno Jaroszewski, Michalak i spółka rywalizowali choćby z kadrowiczem Rafałem Kurzawą, który grał w drugoligowym Energetyku ROW Rybnik.
Druga liga w minionym sezonie przyniosła promocję na zaplecze ekstraklasy aż 3 beniaminków! Kapitalną jesień miał GKS 1962 Jastrzębie Zdrój, z którym rok temu z powodzeniem rywalizował wałbrzyski Górnik. Mimo, że biało-niebiescy z hukiem spadali z 3.ligi, to z jastrzębianami powalczyli dwukrotnie remisując 0:0. Podopieczni Jarosława Skrobacza jesienią'17 doznali zaledwie dwóch porażek, a wiosną, gdy fachowcy przepowiadali szybką zadyszkę, przyszła ona dopiero na przełomie kwietnia i maja. GKS wówczas przegrał 4 mecze z rzędu, ale i tak miał bezpieczną przewagę, że tylko prawdziwy kataklizm spowodowałby wypadnięcie po pierwszą trójkę. Marginalny udział w awansie ma również zawodnik pochodzący z okręgu wałbrzyskiego.20-letni obrońca Kacper Czajkowski został wypożyczony z pierwszoligowego Ruchu Chorzów, wiosną trzykrotnie pojawił się  na boisku: dwukrotnie wchodził w końcówce meczu i raz zagrał od pierwszej minuty, wtedy GKS 1962 doznał porażki w Stargardzie. Łącznie 78 minut i nic dziwnego, że Czajkowski latem wrócił do Chorzowa.
O wiele bogatszą historią od jastrzębian może pochwalić się ŁKS Łódź, który awansował z drugiego miejsca. W zespole łodzian podstawowym defensorem był Kamil Juraszek, syn Piotra, doskonale znanego w Wałbrzychu. Kamil w swoim drugim sezonie w barwach ŁKS po transferze z Lechii Dzierżoniów zagrał w 32 meczach zdobywając 3 bramki. Udane występy spowodowały, że klub przedłużył z nim umowę do końca nadchodzącego sezonu. Dla Juraszka będzie to powrót na boiska pierwszoligowe, bowiem grał na tym poziomie rozgrywkowym w barwach Bytovii. Epizod w wałbrzyskim okręgu ma również rezerwowy bramkarz ŁKS 30-letni Przemysław Kazimierczak, który jedną rundę (jesień 2011) spędził w Orle Ząbkowice.
Trzecią drużyną, która awansowała jest Warta Poznań, a po barażach z pierwszoligową Pogonią Siedlce (1:1 u siebie i 2:1 w rewanżu na wyjeździe) wręcz sensacyjnie promocję wywalczyła krakowska Garbarnia. Beniaminek z Małopolski oscylował przez większość sezonu w okolicach 8-9 lokaty, wiosnę rozpoczął od dwóch porażek, by później nie przegrać już do końca sezonu! Najlepsza drużyna wiosny, wyprzedzenie na finiszu Radomiaka i wygrane baraże. Z kolei radomianie okazali się największym przegranym sezonu - przez większość sezonu na awansowym miejscu, po 27.kolejce z posadą I trenera pożegnał się doskonale znany w Wałbrzychu Jerzy Cyrak. Jego następca Grzegorz Opaliński objął zespół na 4.miejscu, ale po remisie z GKS Bełchatów w ostatniej kolejce spadli na 5.miejsce.
Solidne siódme miejsce zajęła Siarka Tarnobrzeg, w barwach której podstawowym zawodnikiem był wałbrzyszanin Dawid Kubowicz. 30-letni obrońca zagrał w 30 meczach, strzelił 3 bramki, ale zobaczył również aż 12 żółtych kartek i 2 czerwone. Ciekawostką jest fakt, że Kuba w niektórych meczach był jedynym niemłodzieżowym zawodnikiem wyjściowej jedenastki Siarki.
Obok Garbarni kapitalną wiosnę zaliczył Gryf Wejherowo, zdobywając w 15 meczach aż 33 punkty. Dało to zawodnikom z Pomorza utrzymanie, choć jeszcze po 30 meczach byli w strefie spadkowej. Degradacja spotkała dwa zespoły, które rok wcześniej spadły z 1.ligi. MKS Kluczbork jeszcze miał szansę do ostatniej kolejki, ale przekreśliła ją porażka w Boguchwale ze Stalą Stalowa Wola (0:2). W kluczborskim zespole bronił wychowanek Włókniarza Głuszyca 21-letni Kacper Majchrowski - 25 meczów. Majchrowskiemu, podobnie jak zdecydowanej większości zawodników, z końcem czerwca kończy się umowa z MKS. Drugi z rzędu spadek zaliczyła Wisła Puławy. Nie utrzymał się również beniaminek z Koszalina, który bardzo długo nie mógł zagrać na własnym obiekcie. Najlepszym zawodnikiem Gwardii był wypożyczony na rundę wiosenną Robert Ziętarski (10 bramek), którego 3 lata temu testował Górnik Wałbrzych przed nieudaną walką o utrzymanie w 2.lidze (2015). Najgorszą drużyną 2.ligi była Legionovia, która opuszcza trzeci szczebel rozgrywkowy po 4-letniej grze. 16 kolejek zespół z Legionowa prowadził były szkoleniowiec m.in. Górnika Wałbrzych Mirosław Jabłoński (zostawił zespół na 11.miejscu), którego zmienił Słoweniec Robert Pevnik, a sezon dokończył Bartosz Tarachulski.
Najskuteczniejszy snajper Lechii
Damian Niedojad
[foto:lechia.infoddz.pl]
W trzeciej lidze występował jedynak z okręgu wałbrzyskiego Lechia Dzierżoniów. Zbigniew Soczewski rozpoczyna właśnie swój 9.rok w roli I szkoleniowca, a trzeba koniecznie docenić to robi z niedocenianą drużyną. Lechia 12 miesięcy temu utrzymała się w lidze jedynie dzięki korzystniejszemu bilansowi spotkań ze Śląskiem II Wrocław i Unią Turza Śląska. Nic więc dziwnego, że typowano ją na zespół skazany na walkę o utrzymanie. Tymczasem dzierżoniowianie ani razu podczas kampanii nie znaleźli się w strefie czerwonej! Po dobrej jesieni zimowali na solidnym 7.miejscu. Przed rundą wiosenną zespół opuścił duet ze Strzegomia Mariusz Krupnik - Dawid Domaradzki, do Sobótki odszedł Dawid Pałys, utalentowany Maciej Aleksiuk (rocznik 2000) do Śląska Wrocław, a załatać kadrowe dziury musieli z niższych lig. Po raz kolejny Zbigniew Soczewski udowodnił, że potrafi budować zespół. W obronie dobrze odnalazł się Paweł Juźwik pozyskany z Włókniarza Mirsk, cennymi uzupełnieniami w II lini okazali się Kamil Lechocki (powrót z Bielawianki) i Jakub Smutek, który jesienią grał w okręgówce w Iskrze Witków, a wiosną zaliczył kilka udanych wejść z ławki rezerwowych. Wciąż pod obserwacją skautów są zawodnicy z rocznika 1998 - bramkarz Dominik Spaleniak i pomocnik Maciej Tomaszewski. Udany sezon zaliczyli Marcin Buryło i Damian Niedojad. Kapitan Lechii zdobył aż 14 goli, a z kolei Niedojad uzyskał aż 20 trafień! Dla niego był to szósty z rzędu sezon, w którym zalicza dwucyfrową liczbę goli, a na szczeblu 3.ligi ma ich już 75.
11.miejsce dla niektórych stanowić może pewien niedosyt, zwłaszcza po kuriozalnych stratach punktów w kilku wiosennych meczach: 3:4 w Zielonej Górze (mimo prowadzenia 3:2 do 85'), 2:2 z Gwarkiem (2:0 do 75').
Rywalizacja w grupie III była najbardziej emocjonująca w 3.lidze. Po jesieni prowadziła Skra z przewagą 3 punktów nad Stalą i Ślęzą, 5 nad Gwarkiem, 8 nad Stilonem i 9 nad Polkowicami. Wiosną kapitalnie odpalił KS Polkowice, który po 7 kolejnych zwycięstwach zajął fotel lidera! Gdy wydawało się, że zespół Enkeleida Dobiego wygra ligę, zaczęły się porażki.Z Polkowic komplet punktów wywiozły Ruch Zdzieszowice, Gwarek Tarnowskie Góry i Zagłębie II Lubin. Walka o 1.miejsce przypominał prawdziwy rollercoster.
Na dwie kolejki przed końcem w grze o awans było 5 ekip! Polkowice przegrywają u siebie derbowy pojedynek z broniącymi się przed spadkiem rezerwami Lubina, drugą ligę dla Brzegu wybija z głowy najlepsza ekipa wiosny, czyli Piast Żmigród (jesienią 20 punktów i 14.miejsce - wiosną 37 punktów), Gwarek szczęśliwie remisuje w Dzierżoniowie, Ślęza wygrywa po golu w 90 minucie, Skra gromi Polonię w Głubczycach 4:0. W ostatniej kolejce Skra pokonuje 3:1 BKS Stal Bielsko-Biała i po raz pierwszy w historii awansuje do 2.ligi.  Degradacja spotyka sensacyjnie Górnika II Zabrze oraz Unię Turza Śląska, Falubaz Zielona Góra i beniaminka z Głubczyc. Najskuteczniejszym snajperem okazał się Maciej Firlej ze Ślęzy z 24 golami.
A jak sobie radzili piłkarze z okręgu wałbrzyskiego?
W drugiej Ślęzie trenowanej przez Grzegorza Kowalskiego, byłego trenera KP Wałbrzych, grali Damian Ziarko (wych. Polonii Bystrzyca Kłodzka, jesienią 2 mecze w BKS Stal Bielsko-Biała, wiosną w Ślęzie 15 meczów), Kamil Mańkowski (33/1 gol).
W czwartej Stali Brzeg znakomity sezon zaliczył wałbrzyszanin Dominik Bronisławski (33/13 goli),gdzie grał również z Aminem Stitou (25 - 6 czystych kont).
Wiosenny pościg, co prawda zakończony fiaskiem, KS Polkowice to zasługa pozyskanego zimą z AKS Strzegom Dominika Radziemskiego (12/3 gole).
W Piaście Żmigród z powodzeniem grał Mateusz Jaros (w latach 2013-16 grał w Świdnicy, kilka razy bezskutecznie próbował załapać się do drugoligowego wówczas Górnika Wałbrzych, 25/4 gole).
Więcej spodziewano się po rezerwach Zagłębia Lubin, które dopiero w przedostatniej kolejce, w Polkowicach zapewniły sobie utrzymanie. W zespole beniaminka grali m.in. Wiktor Nehrebecki (Gryf Świdnica, 13), Dawid Pakulski (Górnik Wałbrzych, 23/2 gole), Szymon Stec (Gryf Świdnica, 2-1 czyste konto),Łukasz Szukielowicz (Piast Nowa Ruda, 5), Dominik Więcek (Victoria Wałbrzych, 7), Paweł Żyra (Górnik Wałbrzych, 20/6 goli).
Miedź II Legnica tylko dzięki porażce Górnika II w ostatniej kolejce utrzymała się w lidze. Z I zespołu grali Paweł Zieliński (wych. Orła Ząbkowice Śl., 1 mecz) i Michał Bartkowiak (wych. Górnika Wałbrzych, 5/1 gol), a ponadto Sebastian Surmaj (Górnik Wałbrzych, 26/2gole), Dawid Stanuszek (MKS Szczawno Zdrój, 3), Michał Pojasek (Gryf Świdnica, 24/2gole), Igor Lewandowski (Baszta Wałbrzych, 3).
Michał Nowak awansował
z Elaną do 2.ligi
W innych grupach 3.ligi najwięcej powodów do radości ma duet byłych zawodników Górnika Wałbrzych reprezentujący obecnie Elanę Toruń. 21-letni bramkarz Michał Nowak zagrał w 19 meczach, w których 10 razy zachował czyste konto. Natomiast Damian Lenkiewicz (grał przy Ratuszowej wiosną'2015) zagrał 20 meczów i zdobył 1 bramkę, w ostatnim meczu pieczętującym awans w Solcu Kujawskim (5:1). Królem strzelców II grupy został napastnik Bałtyku Gdynia Mateusz Kuzimski (26 trafień).
W grupie I najlepszy był Widzew Łódź, który mógł się pochwalić nie tylko największą publicznością, ale postawą swoją trochę rozczarował, bowiem awans wywalczył dopiero w ostatniej kolejce. Mógł co prawda w przedostatniej kolejce zapewnić sobie promocję, ale nie wygrał bezpośredniego pojedynku z największym rywalem Lechią Tomaszów Mazowiecki, co kosztowało utratę posady przez byłego selekcjonera Franciszka Smudę. Najskuteczniejszym snajperem I grupy był Wojciech Wocial (Victoria Sulejówek) z 22 bramkami. W tej grupie z okręgu wałbrzyskiego grali: Michał Oświęcimka (ciężka kontuzja, długa rehabilitacja - stąd tylko 11 meczów i 1 gol w barwach Polonii Warszawa), Patryk Woźniak (rocznik 2001 -wych. Górnika Wałbrzych, wiosną wypożyczony z SMS Łódź do Mazura Ełk, 13 meczów)
W Huraganie Morąg z kolei oglądać mogliśmy Brazylijczyków pozyskanych z Bielawianki: João Criciúma (33 mecze/16 goli), Giovani Parizotto (3 mecze).
Z grupy IV awans wywalczyła Resovia, a najskuteczniejszym był Przemysław Banaszak (Chełmianka Chełm). Przedstawicielem wałbrzyskiego okręgu w tej grupie był ukraiński pomocnik Myrosław Taranenko,który jesienią grał w Lechii Dzierżoniów (5 meczów), a wiosną w Resovii pojawił się w ostatniej minucie meczu z JKS 1909 Jarosław.

LetFootballWin po wałbrzysku

$
0
0
Cztery lata temu Legia Warszawa nie awansowała do IV rundy eliminacji do Ligi Mistrzów poprzez błąd kierownictwa swojego zespołu. Po ograniu mistrza Szkocji przy Łazienkowskiej 4:1, w Edynburgu Celtic Glasgow został ponownie ograny 2:0, ale w 86 minucie na boisko został wprowadzony Bartosz Bereszyński, który powinien pauzować za żółte kartki. Efekt? Walkower dla Celtiku - 3:0 promujące zespół z Glasgow. Wówczas sympatycy Legii rozpropagowali akcję Let Football Win (niech zwycięży futbol), która nic nie dała stołecznemu klubowi. Niestety, samo hasło częściej kojarzy się obecnie z błędem stołecznego klubu niż z akcją solidarności środowiska wobec bezdusznemu regulaminowi.
Derbowa walka - od lewej Adrian Mrowiec, Jakub
Fijałkowski i Damian Bogacz.
[foto: walbrzych24.com/B.Nowak]
Wiele wskazuje, że w Wałbrzychu będziemy mieli do czynienia z weryfikacją wyniku boiskowego, wskutek błędów kierownictwa drużyny, która spowoduje diametralne zmiany w końcowej tabeli. W grupie I świdnickiej B klasy od samego początku rozgrywki toczyły się pod dyktando faworyta jakim były reaktywowane rezerwy wałbrzyskiego Górnika. Zespół przez 23 kolejki dzierżył miano niepokonanego, ale porażki w dwóch kolejnych meczach spowodowały, że przewaga nad drugim w tabeli Zagłębiem Wałbrzych stopniała do 2 punktów i kwestia awansu miała rozstrzygnąć się w ostatniej kolejce i to w bezpośrednim starciu pomiędzy obiema drużynami. Na boisku przy Dąbrowskiego zgromadziło się kilkudziesięciu widzów, w tym bohaterowie dawnych spotkań derbowych sprzed ponad 30 lat. Mimo ambitnej postawy zawodników obu drużyn padł wynik bezbramkowy. Po końcowym gwizdku sędziego Roberta Grabowskiego wystrzeliły korki od szampana w obozie biało-niebieskich i zaczęto świętować awans do A klasy. Tymczasem również w Zagłębiu zaczęły dopisywać szampańskie humory, mimo, że remis przy równoczesnej wygranej MKS II Szczawno Zdrój oznacza spadek na trzecie miejsce.
O co więc chodzi?
Regulamin rozgrywek na sezon 2017/18 w rozdziale IV Zawodnicy w § 16 w punkcie 3 czytamy:
O ile w przepisach szczególnych nie postanowiono inaczej, Klub posiadający drużyny w kilku klasach rozgrywkowych może wystawić swoich zawodników do gry o mistrzostwo poszczególnych klas zgodnie z następującymi zasadami...
i w podpunkcie e)
Po zakończeniu rozgrywek klasy wyższej zawodnik może uczestniczyć w rozgrywkach klasy niższej o ile w danym sezonie rozgrywkowym wystąpił w więcej niż 50 % rozegranych oficjalnych spotkań mistrzowskich w drużynie niższej klasy (przepis ten nie dotyczy zawodników uczestniczących w rozgrywkach młodzieżowych).
A teraz przyjrzyjmy się nazwiskom piłkarzy rezerw Górnika, którzy wystąpili w derbowym meczu (za laczynaspilka.pl):
1.Bartłomiej Ziobro - 16.Michał Zaremba (26' 2.Dominik Grzesiak), 20.Adrian Mrowiec, 18.Grzegorz Michalak, 9.Piotr Sudor (46'15.Dawid Rosicki), 4.Wojciech Błażyński (46' 6.Radosław Marciniak), 10.Mateusz Biskup (46' 3.Alan Sowik), 7.Piotr Krawczyk, 8.Szymon Krupczak (85' 11.Marcin Domagała), 17.Damian Bogacz, 19.Miłosz Rodziewicz (82' 5.Mateusz Drążek).
Biorąc pod uwagę zapisy cytowanego powyżej regulaminu, jak i fakt, że rozgrywki czwartoligowe, w których brał udział I zespół Górnika Wałbrzych zakończyły się tydzień temu, to kilku zawodników nie powinno wystąpić w pojedynku z Zagłębiem.
Z siedemnastki, która pojawiła się na murawie stadionu przy Dąbrowskiego najmniejszych wątpliwości nie ma przy zawodnikach, którzy nie zagrali ani jednej minuty w 4.lidze (Ziobro, Michalak, Grzesiak, Sudor, Rosicki, Marciniak, Sowik, Biskup, Domagała, Drążek).
Grę w zakończonym sezonie czwartoligową za sobą mają Zaremba, Mrowiec, Błażyński, Krawczyk, Krupczak, Bogacz i Rodziewicz.
Kluczowe więc dla sprawy jest rozegranie więcej niż 50% oficjalnych spotkań mistrzowskich w drużynie niższej klasy, czyli B-klasowych rezerwach.
Górnik II w sezonie 2017/18 w 26 ligowych meczach skorzystał z rekordowej liczby 61 zawodników, z czego połowę, czyli co najmniej 13 występów zaliczyło zaledwie sześciu zawodników: Marcin Domagała (20), Grzegorz Michalak (18), Bartłomiej Ziobro (16), Mateusz Drążek (15), Adrian Mrowiec (14) i Kamil Reczulski (14).
W myśl § 16 pkt 3 ppkt e Michał Zaremba, Wojciech Błażyński, Piotr Krawczyk, Szymon Krupczak, Damian Bogacz i Miłosz Rodziewicz nie mieli prawa wystąpić. Cała szóstka była zgłoszona do rozgrywek 4.ligi, ale w niższej klasie rozgrywkowej nie rozegrali połowy spotkań, więc w myśl wspomnianego przepisu nie byli uprawnieni, po zakończeniu rozgrywek 4.ligi, do gry w niższej klasie rozgrywkowej.
Tak jak we wspomnianym na wstępie dwumeczu Legia-Celtic nie byłoby tematu,gdyby Ivica Vrdoljak wykorzystałby choćby jeden z dwóch spartolonych rzutów karnych, tak w przypadku rezerw Górnika wystarczyło zapewnić sobie awans wcześniej niż przed ... finiszem 4.ligi.
Co ciekawe, podobnie jak działacze Górnika uprawnienia do gry w rezerwach zinterpretowali w Jaworzynie Śląskiej,gdzie w Karolinie II (6:0 z Zielonymi Mrowiny) wystąpiło kilku zawodników I zespołu. Ciekawa jest sytuacja wypożyczonego z Wałbrzycha Piotra Rojka, który w B klasie wystąpił ogółem ponad 50% wszystkich meczów - 11 razy jesienią w Górniku II, a wiosną w Karolinie II 3 razy).
Sprawę awansu ostatecznie wyjaśni wałbrzyski OZPN.
Viewing all 974 articles
Browse latest View live