Ponad stutysięczne miasto z dużymi tradycjami nie tylko futbolowymi, ale i sportowymi. Połowa drugiej dekady XXI wieku i wreszcie w mieście pod Chełmcem doczekaliśmy się imprezy sportowej, w której kibic mógł skryć się pod dachem. Warto przypomnieć, że już w latach 80-tych ubiegłego stulecia taki infrastrukturalny luksus był dla kibiców Victorii Wałbrzych grającej w Boguszowie Gorcach.
Nocne opady, które zaczęły się 13-go w piątek o mały włos nie storpedowały inauguracji wiosennej w Wałbrzychu. W odległych czasach minionej epoki wystarczył telefon do jednostki wojskowej w Strzegomiu czy Kłodzka i mundurowi ze sprzętem przygotowali boisko do gry.Teraz takiej możliwości nie ma i za łopaty chwycili młodzi piłkarze, działacze Górnika. Decyzja o rozegraniu meczu zapadła tuż przed południem. Boisko było takie samo dla zawodników obu drużyn, ale w pomeczowej wypowiedzi w niesmak granie na takiej nawierzchni było Dietmarowi Brehmerowi - szkoleniowcowi Rozwoju. Katowiczanie przezimowali na drugiej pozycji, tuż przed startem nowym prezesem klubu został Zbigniew Waśkiewicz, który kilka miesięcy wcześniej spotykał się z włodarzami Rozwoju w sprawie spłaty transferu A.Milika jako prezes Górnika Zabrze. Nowym dyrektorem sportowym został Kamil Kosowski - były piłkarz, którego szerzej raczej nie trzeba przedstawiać. Ostatnio ekspert w canal +. Duet najważniejszych decyzyjnych osób Rozwoju widoczny był na trybunach (zadaszonych) Stadionu 1000-lecia. Katowiczanie zaliczyli na inauguracje lodowaty wręcz prysznic na rozpalone głowy - 1:5 u siebie ze Stalą Stalowa Wola, mimo prowadzenia 1:0. Nie najlepiej debiut w nowych barwach zapamięta Łukasz Kopczyk - wieloletnia podpora GKS Tychy, który za 2 żółte kartki wyleciał z boiska i w Wałbrzychu mecz spędził na ławce rezerwowych.Jego zastąpił Daniel Tanżyna, były defensor Miedzi Legnica, która przed rundą wiosenną trenował w Śląsku Wrocław. Oprócz Kopczyka absencją wpadkę ze Stalą opłacił inny zimowy nabytek - młodzieżowiec Patryk Kun. Z kolei Jerzy Cyrak po częstochowskiej porażce dokonał jednej, planowej zmiany - Marcin Orłowski wrócił do składu w miejsce Kamila Śmiałowskiego, którego zresztą zmogła choroba i mecz oglądał z wysokości trybun, podobnie jak Musin, czy Pyeong. Mecz oglądał również Bartosz Biel, który dzień wcześniej zadebiutował w 2015 roku w pierwszoligowym meczu, ale meczu w Lubinie (0:3) raczej nie będzie rozpamiętywał.
Zimno, mokro, boisko nie do gry, ale kto nie był na meczu ten niech żałuje!
Górnik wygrał i było ciężko wywalczone, ale zasłużone zwycięstwo. Początek należał do gospodarzy, którzy grali uważnie w obronie i szybko potrafili przenieść się z piłką na połowę rywala. Nie jest więc prawdą co mówił trener Brehmer, że sztuką była wymiana dwóch podań. Jako pierwszy na bramkę rywala strzelił Mateusz Sawicki po kombinacyjnej akcji Figla z Orłowskim. Potem okazało się, że szczęśliwa siódemka jest przy Górniku - w 7.minucie kombinacyjnie zagrali G.Michalak z Lenkiewiczem,dośrodkowanie w pole karne, gdzie celnie uderza Marcin Orłowski i Bartosz Soliński wyjmuje piłkę z siatki. Nie wiem, gdzie patrzył Bartek Truszczyński relacjonujący mecz dla lajfów pisząc "po dość chaotycznej akcji..."... Po zdobyciu bramki tempo nie spadło, wałbrzyszanie grali ofiarnie, z zębem i gra mogła się podobać. Ofensywna siła Górnika to trio Lenkiewicz - Figiel - Orłowski: gdy będzie boisko na to pozwalało, zawodnicy będą się lepiej rozumieć, to zespół może mieć wiele pożytku z tej trójcy. Po kwadransie również głową piłkę w bramce umieścił Lenkiewicz, ale arbiter dopatrzył się spalonego.
Rozwój z czasem się otrząsnął, a pierwszoplanową postacią był niewątpliwie Tomasz Wróbel - wybrany MVP rundy jesiennej. Filigranowy, dobrze wyszkolony technicznie zawodnik mocno dał się we znaki graczom gospodarzy. Z jego też strony groziło największe zagrożenie. Najgroźniejsza akcja gości skończyła się na poprzeczce bramki Górnika - zaczęło się od prostej straty Bronisławskiego, a po akcji lewą stroną, mierzący ledwie 168 cm Wróbel posłał piłkę w poprzeczkę. Kilka minut później piłka po strzale kapitana Rozwoju minimalnie mija bramkę Derbisza. Debiutujący przed wałbrzyską publicznością wychowanek młodzieżowego klubu z Dzierżoniowa w I połowie zaliczył niebezpieczne minięcie się z piłką, a w II - dwa razy niepewnie interweniował w polu bramkowym, ale to wszystko odkupił kapitalnymi paradami przy rzucie wolnym Roberta Tkocza czy główce Sebastiana Gielzy. Ale nim to nastąpiło było kapitalne 5 minut po przerwie, które powinno rozstrzygnąć o losach meczu. Najpierw po dośrodkowaniu z prawej strony fatalnie skiksował Damian Lenkiewicz. Kilkadziesiąt sekund były pomocnik Miedzi zrehabilitował dobrą akcją lewą stroną i dograniem do Orłowskiego, który przyjął piłkę na szóstym metrze, obrócił się z nią i gdy spodziewano się strzału, raczej niepotrzebnie odgrywał do zaskoczonego Figla, który skiksował.
Po godzinie gry trener Brehmer zdecydował się na podwójną zmianę, wyraźnie wzmacniając siłę ognia wprowadzając Kuna i Gielzę. Z minuty na minutę przewaga gości stawała się widoczna. W dobrze grającym Górniku nazbyt widoczna była dziura w II linii - Figiel zaangażowany w ofensywę, a Grzegorz Michalak łatał dziury przed linią defensywy. Również przez pewien okres w II połowie osamotniony po lewej stronie był Sawicki, bowiem za często Lenkiewicz schodził nie tylko do środka, ale i do prawej strony. Dużo problemów sprawiało wałbrzyszanom stałe fragmenty gry, ale szczęście jak i uważna gra pozwoliła na uniknięcie najgorszego, czyli utraty bramki. W nerwowej końcówce to gospodarze byli bliżsi zdobycia bramki. Marcin Orłowski, któremu zdarzyło się w I połowie przestrzelić z 4 metrów, a w II kilka razy samolubnie próbował skończyć swoje indywidualne szarże prawym skrzydłem, w ostatniej minucie zaskoczył obrońców Rozwoju przedzierając się samotnie w pole karne i w trudnej sytuacji posyłając piłkę obok bramki.
Warunki atmosferyczne determinowały poczynania boiskowe. Nie były dobre, ale górnicy zagrali naprawdę dobry mecz i zasłużenie wygrali. O Derbiszu już było, przed nim bezbłędny blok obronny, który nie patyczkował się i w trudnych sytuacjach wybijał piłki na aut. Wreszcie pokazał się Krystian Stolarczyk, który imponował udanymi wślizgami, wygranymi pojedynkami główkowymi. Obiecujący występ. W drugiej linii waleczny jak zawsze Oświęcimka, który wielokrotnie grywał w defensywie i można nawet uznać go jako defensora w tym meczu. Rafał Figiel to gracz, którego od czasu Marcina Morawskiego w Górniku nie było. Dynamiczny, dobry drybling, uderzenie, przegląd pola. Jednym słowem lider tej formacji. Dominik Bronisławski - młodzieżowiec, któremu jeszcze przytrafiają się słabsze zagrania. Chciało by się, żeby trener Cyrak posłał w bój bardziej doświadczonego za niego gracza - choćby Radziemskiego, który zagrał niespełna kwadrans i podobnie jak z Rakowem było to udane wejście! Damian Lenkiewicz kolorem włosów, sylwetką przypomina Mańkowskiego, trudne boisko na pewno mu nie służyło, ale widać w nim potencjał. Na temat Orłowskiego nie ma co się wypowiadać,bo to w skali wałbrzyskiej ekipy klasa sama w sobie.
Na osobne słowa uznania zasługują bracia Michalakowie.Jesień delikatnie mówiąc nie była najlepsza w ich karierze. Mecz z Rozwojem pokazał nam ich w najlepszym świetle. Darek pewniak w defensywie, twardy nieustępliwy, chętnie włączający się do akcji ofensywnych - całkiem odwrotnie niż jesienią ! Grzesiek z kolei ubezpieczał Figla, zanotował wiele przechwytów, szkoda, że nie miał wsparcia w Bronisławskim w wyprowadzaniu akcji, bo odległość pomiędzy formacjami z przodu momentami były zbyt duże.
Na 13 meczów do finiszu rozgrywek Górnik traci 6 punktów.
Jest to jednak trochę błędne kalkulowanie, bowiem Wisła Puławy ma 2 mecze zaległe, a Limanovia, która upokorzyła lidera i to jego na boisku (4:0 w Kluczborku!) ma jeden zaległy.
Nocne opady, które zaczęły się 13-go w piątek o mały włos nie storpedowały inauguracji wiosennej w Wałbrzychu. W odległych czasach minionej epoki wystarczył telefon do jednostki wojskowej w Strzegomiu czy Kłodzka i mundurowi ze sprzętem przygotowali boisko do gry.Teraz takiej możliwości nie ma i za łopaty chwycili młodzi piłkarze, działacze Górnika. Decyzja o rozegraniu meczu zapadła tuż przed południem. Boisko było takie samo dla zawodników obu drużyn, ale w pomeczowej wypowiedzi w niesmak granie na takiej nawierzchni było Dietmarowi Brehmerowi - szkoleniowcowi Rozwoju. Katowiczanie przezimowali na drugiej pozycji, tuż przed startem nowym prezesem klubu został Zbigniew Waśkiewicz, który kilka miesięcy wcześniej spotykał się z włodarzami Rozwoju w sprawie spłaty transferu A.Milika jako prezes Górnika Zabrze. Nowym dyrektorem sportowym został Kamil Kosowski - były piłkarz, którego szerzej raczej nie trzeba przedstawiać. Ostatnio ekspert w canal +. Duet najważniejszych decyzyjnych osób Rozwoju widoczny był na trybunach (zadaszonych) Stadionu 1000-lecia. Katowiczanie zaliczyli na inauguracje lodowaty wręcz prysznic na rozpalone głowy - 1:5 u siebie ze Stalą Stalowa Wola, mimo prowadzenia 1:0. Nie najlepiej debiut w nowych barwach zapamięta Łukasz Kopczyk - wieloletnia podpora GKS Tychy, który za 2 żółte kartki wyleciał z boiska i w Wałbrzychu mecz spędził na ławce rezerwowych.Jego zastąpił Daniel Tanżyna, były defensor Miedzi Legnica, która przed rundą wiosenną trenował w Śląsku Wrocław. Oprócz Kopczyka absencją wpadkę ze Stalą opłacił inny zimowy nabytek - młodzieżowiec Patryk Kun. Z kolei Jerzy Cyrak po częstochowskiej porażce dokonał jednej, planowej zmiany - Marcin Orłowski wrócił do składu w miejsce Kamila Śmiałowskiego, którego zresztą zmogła choroba i mecz oglądał z wysokości trybun, podobnie jak Musin, czy Pyeong. Mecz oglądał również Bartosz Biel, który dzień wcześniej zadebiutował w 2015 roku w pierwszoligowym meczu, ale meczu w Lubinie (0:3) raczej nie będzie rozpamiętywał.
![]() |
Ten strzał M.Orłowskiego dał 3 punkty Górnikowi [foto: Robert Bajek - walbrzyszek.com] |
Górnik wygrał i było ciężko wywalczone, ale zasłużone zwycięstwo. Początek należał do gospodarzy, którzy grali uważnie w obronie i szybko potrafili przenieść się z piłką na połowę rywala. Nie jest więc prawdą co mówił trener Brehmer, że sztuką była wymiana dwóch podań. Jako pierwszy na bramkę rywala strzelił Mateusz Sawicki po kombinacyjnej akcji Figla z Orłowskim. Potem okazało się, że szczęśliwa siódemka jest przy Górniku - w 7.minucie kombinacyjnie zagrali G.Michalak z Lenkiewiczem,dośrodkowanie w pole karne, gdzie celnie uderza Marcin Orłowski i Bartosz Soliński wyjmuje piłkę z siatki. Nie wiem, gdzie patrzył Bartek Truszczyński relacjonujący mecz dla lajfów pisząc "po dość chaotycznej akcji..."... Po zdobyciu bramki tempo nie spadło, wałbrzyszanie grali ofiarnie, z zębem i gra mogła się podobać. Ofensywna siła Górnika to trio Lenkiewicz - Figiel - Orłowski: gdy będzie boisko na to pozwalało, zawodnicy będą się lepiej rozumieć, to zespół może mieć wiele pożytku z tej trójcy. Po kwadransie również głową piłkę w bramce umieścił Lenkiewicz, ale arbiter dopatrzył się spalonego.
Rozwój z czasem się otrząsnął, a pierwszoplanową postacią był niewątpliwie Tomasz Wróbel - wybrany MVP rundy jesiennej. Filigranowy, dobrze wyszkolony technicznie zawodnik mocno dał się we znaki graczom gospodarzy. Z jego też strony groziło największe zagrożenie. Najgroźniejsza akcja gości skończyła się na poprzeczce bramki Górnika - zaczęło się od prostej straty Bronisławskiego, a po akcji lewą stroną, mierzący ledwie 168 cm Wróbel posłał piłkę w poprzeczkę. Kilka minut później piłka po strzale kapitana Rozwoju minimalnie mija bramkę Derbisza. Debiutujący przed wałbrzyską publicznością wychowanek młodzieżowego klubu z Dzierżoniowa w I połowie zaliczył niebezpieczne minięcie się z piłką, a w II - dwa razy niepewnie interweniował w polu bramkowym, ale to wszystko odkupił kapitalnymi paradami przy rzucie wolnym Roberta Tkocza czy główce Sebastiana Gielzy. Ale nim to nastąpiło było kapitalne 5 minut po przerwie, które powinno rozstrzygnąć o losach meczu. Najpierw po dośrodkowaniu z prawej strony fatalnie skiksował Damian Lenkiewicz. Kilkadziesiąt sekund były pomocnik Miedzi zrehabilitował dobrą akcją lewą stroną i dograniem do Orłowskiego, który przyjął piłkę na szóstym metrze, obrócił się z nią i gdy spodziewano się strzału, raczej niepotrzebnie odgrywał do zaskoczonego Figla, który skiksował.
Po godzinie gry trener Brehmer zdecydował się na podwójną zmianę, wyraźnie wzmacniając siłę ognia wprowadzając Kuna i Gielzę. Z minuty na minutę przewaga gości stawała się widoczna. W dobrze grającym Górniku nazbyt widoczna była dziura w II linii - Figiel zaangażowany w ofensywę, a Grzegorz Michalak łatał dziury przed linią defensywy. Również przez pewien okres w II połowie osamotniony po lewej stronie był Sawicki, bowiem za często Lenkiewicz schodził nie tylko do środka, ale i do prawej strony. Dużo problemów sprawiało wałbrzyszanom stałe fragmenty gry, ale szczęście jak i uważna gra pozwoliła na uniknięcie najgorszego, czyli utraty bramki. W nerwowej końcówce to gospodarze byli bliżsi zdobycia bramki. Marcin Orłowski, któremu zdarzyło się w I połowie przestrzelić z 4 metrów, a w II kilka razy samolubnie próbował skończyć swoje indywidualne szarże prawym skrzydłem, w ostatniej minucie zaskoczył obrońców Rozwoju przedzierając się samotnie w pole karne i w trudnej sytuacji posyłając piłkę obok bramki.
Warunki atmosferyczne determinowały poczynania boiskowe. Nie były dobre, ale górnicy zagrali naprawdę dobry mecz i zasłużenie wygrali. O Derbiszu już było, przed nim bezbłędny blok obronny, który nie patyczkował się i w trudnych sytuacjach wybijał piłki na aut. Wreszcie pokazał się Krystian Stolarczyk, który imponował udanymi wślizgami, wygranymi pojedynkami główkowymi. Obiecujący występ. W drugiej linii waleczny jak zawsze Oświęcimka, który wielokrotnie grywał w defensywie i można nawet uznać go jako defensora w tym meczu. Rafał Figiel to gracz, którego od czasu Marcina Morawskiego w Górniku nie było. Dynamiczny, dobry drybling, uderzenie, przegląd pola. Jednym słowem lider tej formacji. Dominik Bronisławski - młodzieżowiec, któremu jeszcze przytrafiają się słabsze zagrania. Chciało by się, żeby trener Cyrak posłał w bój bardziej doświadczonego za niego gracza - choćby Radziemskiego, który zagrał niespełna kwadrans i podobnie jak z Rakowem było to udane wejście! Damian Lenkiewicz kolorem włosów, sylwetką przypomina Mańkowskiego, trudne boisko na pewno mu nie służyło, ale widać w nim potencjał. Na temat Orłowskiego nie ma co się wypowiadać,bo to w skali wałbrzyskiej ekipy klasa sama w sobie.
Na osobne słowa uznania zasługują bracia Michalakowie.Jesień delikatnie mówiąc nie była najlepsza w ich karierze. Mecz z Rozwojem pokazał nam ich w najlepszym świetle. Darek pewniak w defensywie, twardy nieustępliwy, chętnie włączający się do akcji ofensywnych - całkiem odwrotnie niż jesienią ! Grzesiek z kolei ubezpieczał Figla, zanotował wiele przechwytów, szkoda, że nie miał wsparcia w Bronisławskim w wyprowadzaniu akcji, bo odległość pomiędzy formacjami z przodu momentami były zbyt duże.
Na 13 meczów do finiszu rozgrywek Górnik traci 6 punktów.
Jest to jednak trochę błędne kalkulowanie, bowiem Wisła Puławy ma 2 mecze zaległe, a Limanovia, która upokorzyła lidera i to jego na boisku (4:0 w Kluczborku!) ma jeden zaległy.