Quantcast
Channel: Addicted to football
Viewing all 974 articles
Browse latest View live

Strzelić gola byłemu zespołowi

$
0
0
W ostatniej kolejce ekstraklasy najgłośniej było o sensacyjnej porażce mistrzowskiej Legii z ostatnim w tabeli Ruchem Chorzów 1:3. Niebiescy przyjechali do stolicy bez dwójki wałbrzyszan (Oleksy leczy kontuzję) i sięgnęli po trzy punkty mimo, że kończyli mecz w dziesięciu po wykluczeniu Pazio. Jednym z bohaterów meczu był 22-letni Jarosław Niezgoda, który do Chorzowa jest wypożyczony z ... Legii. Stołeczny klub nie skorzystał z klauzuli strachu, jak niektórzy nazywają wzorem ligi hiszpańskiej zakaz gry na wypożyczeniu gry przeciwko macierzystemu klubowi, i srodze się zawiódł.
Piotr Włodarczyk z czasów gry w
Ruchu w walce z Piotrem
Przerywaczem (Zagłębie Lubin)
[foto:wyborcza.pl]
Swego czasu Legia została skarcona przez Piotra Włodarczyka. Wałbrzyszanin w 1997 przeniósł się z KP na Łazienkowską, ale tam czekała go piekielnie mocna konkurencja w osobach reprezentantów Polski (Czereszewski, Kosecki, Kucharski, Mięciel), czy błyskotliwego Zeigbo. Gdy wiosną'98 został, na zasadzie wypożyczenia, nowym graczem Ruchu nikt w Legii nie spodziewał się, że w kwietniowym meczu w Chorzowie popularny Włodar będzie prawdziwym katem faworyta ze stolicy. Dwa celne uderzenia pozwoliły wygrać Ruchowi 3:2 i jak się okazało brak punktów w tym meczu Legię kosztował miejsce na podium, a także spowodowało, że po zakończeniu sezonu szybko ściągnięto Piotra z powrotem do stolicy.
W Wałbrzychu również mają przykre doświadczenia z byłymi swoimi zawodnikami. Wśród nich są legendarni zawodnicy jak i piłkarze, których kibice mogą nawet nie kojarzyć. Paradoksalnie najczęściej do wałbrzyskiej bramki trafiał Arkadiusz Felich, któremu nie dane było zagrać w zespole seniorów Górnika. Niezwykle utalentowany junior świdnickiej Polonii został wypożyczony wiosną 1998, gdy juniorzy Górnika trenowani przez Wiesława Walczaka sięgali po 4.miejsce w mistrzostwach Polski juniorów 1998. Felich był jednym z architektów awansu do czołowej czwórki - strzelił bramki w meczach z ŁKS Łódź (2:3) i Lechem Poznań (4:2), co dało
Juniorzy Górnika 1998 - ekipa m.in. braci Smoczyków,
Morawskiego, Jeziorskiego, Soboty oraz Arkadiusza Felicha
drugie miejsce w poznańskim turnieju półfinałowym. Również w pierwszym meczu o trzecie miejsce (w Krakowie z Wisłą 4:6) wpisał się na listę strzelców. Później grywał nawet w 2.lidze (RKS Radomsko) oraz w 3.lidze, również poza Dolnym Śląskiem (Wieluń, Pogoń Świebodzin, Promień Żary). Po epizodzie w lidze regionalnej w Austrii grywał w coraz to niższych klasach - Kuźni Jawor, Zjednoczonych Żarów, Grom Witków, a jesienią w B-klasowym Orle Witoszów Dolny.
A to lista zawodników, którzy w ostatnich 40 latach trafiali do wałbrzyskiej bramki po opuszczeniu drużyn spod Chełmca:
 - Krzysztof Truszczyński (1979 Stoczniowiec Gdańsk - Górnik 3:0; 1980 Górnik - Stoczniowiec 4:1)
- Marian Dutkiewicz (1981 ROW Rybnik - Zagłębie 2:0)
- Zbigniew Augustyniak (1981 Kryształ Stronie Śląskie - Górnik 2:3)
- Gerard Śpiewak (1985 Górnik - Zagłębie Sosnowiec 1:2)
- Marian Kowalski (1986 Zagłębie Lubin - Górnik 2:1)
- Zbigniew Stelmasiak (1986 Zagłębie Lubin - Górnik 2:1)
- Robert Warzycha (1988 Górnik - Górnik Zabrze 1:1)
- Eugeniusz Ptak (1988 Zagłębie - Zagłębie Lubin 0:1, 1989 Zagłębie Lubin - Zagłębie 4:1)
- Jarosław Musiał (1991 Ostrovia - Górnik 3:5)
- Sebastian Matuszak (1994 KP - Kryształ Stronie Śl. 2:1, 1995 Kryształ Stronie Śląskie - KP 3:0)
- Sebastian Gorząd (1995 Kryształ Stronie Śląskie - KP 3:0)
- Arkadiusz Nowomiejski (1997 KP - KemBud Jelenia Góra 3:2, 1998 KemBud Jelenia - Górnik 2:2)
- Sławomir Gorząd (2001 Górnik II Polkowice- Górnik/Zagłębie 2:1)
- Jarosław Borcoń (2003 Biały Orzeł Mieroszów - Górnik/Zagłębie 4:2)
- Łukasz Łukasik (2004 Zjednoczeni Żarów - Górnik/Zagłębie 1:1)
- Robert Samek (2004 Górnik/Zagłębie - MKS Oława 2:1)
- Adam Jaworski (2004 Górnik/Zagłębie - Łużyce Lubań 1:1)
- Arkadiusz Felich (2005 Górnik/Zagłębie - Sparta Świdnica 0:3, 2006 Górnik/Zagłębie - Polonia/Sparta 3:4, 2008 Górnik PWSZ - Polonia/Sparta 0:1, 2009 Górnik - Kuźnia Jawor 2:2).

Bartkowiak strzela dla Miedzi

$
0
0
Z 18 ligowych jesiennych spotkań w 1.lidze legnicka Miedź aż 12 rozegrała na obcych boiskach. Mimo tego zespół trenowany przez Ryszarda Tarasiewicza nie stracił kontaktu z czołówką tabeli. Zimą dokonano korekt w kadrze żegnając obcokrajowców Artjunina, Batina i Martina, a także Adriana Cierpkę, który zasilił Wisłę Puławy. W ich miejsce przyszła kolejna trójka stranierich: słoweński napastnik Dejan Dermanović (jesienią grający w dalekim Kazachstanie), kolejny Fin Petteri Pennanen, a także powracający do Legnicy z niezbyt udanego epizodu w bułgarskim Beroe Marquitos. Zespół przygotowywał się do wiosennej batalii w Turcji, gdzie mógł się zmierzyć m.in. z Dnipro Dniepropietrowsk, które dwa lata temu było w finale Ligi Europy. Wiosną, ze względu na rozgrywanie większości spotkań na własnym boisku Miedź w zgodnej opinii fachowców ma się włączyć do walki o awans.
Pierwszym krokiem miał być zaległy mecz z zamykającym tabelę MKS Kluczbork. Zespół z Opolszczyzny w bieżącym sezonie zaledwie raz wygrał, ale po solidnie przepracowanej zimie, transferach doświadczonych Bodzionego, Chałasa czy bramkarza Kaczmarka, ma zacząć odrabiać straty - 7 punktów do miejsca barażowego. Tydzień przed inauguracją rundy wiosennej w Legnicy Miedź podejmowała MKS żądna rewanżu za dość niespodziewany remis w sierpniu w Kluczborku 2:2. W porównaniu z tamtym meczem więcej zmian kadrowych nastąpiło w drużynie kluczborskiej, ale po ostatnim gwizdku sędziego radowali się tylko legniczanie.
Podobnie jak w pierwszym meczu obu drużyn bramkę dla Miedzi strzelił jeden z najlepszych zawodników całych rozgrywek Fin Petteri Forsell. W drugiej połowie był bliski powtórki z pierwszej połowy, ale tym razem Wojciech Kaczmarek obronił jego uderzenie z 11 metrów. Po godzinie gry trener Tarasiewicz postanowił dokonać zmiany w swojej drużynie puszczając do boju Michała Bartkowiaka.
Wałbrzyski skrzydłowy jesienią zbierał pochlebne recenzje, ale brakowało potwierdzenia dobrej dyspozycji w liczbach. Michał nie kryl irytacji, że jeszcze nie zdobył bramki ligowej w pierwszej lidze. Zimą Miedź miała problem z napastnikami, w linii ataku występowali różni zawodnicy, ale trudno powiedzieć, że znaleziono złoty środek na indolencję strzelecką napastników Miedzi, zwłaszcza, że przed inauguracją niezdolny do gry został Dermanović. Niektórzy upatrywali nawet Bartkowiaka jako kandydata do gry w pierwszej linii. W pierwszym ligowym meczu jako napastnik ustawiony był doświadczony, ale i bardzo uniwersalny Wojciech Łobodziński, natomiast Bartkowiakowi pozostała rola zmiennika Mariusza Rybickiego.
Wałbrzyszanin wchodząc na murawę nawet sam się nie spodziewał tak udanego występu, co szczerze wyznał w pomeczowym wywiadzie:
Już jedna z pierwszych akcji Michała mogła przynieść drugą bramkę dla legniczan. Po jego podaniu Grzegorz Bartczak znalazł się w dogodnej sytuacji, ale zamiast strzelać próbował podawać do partnera. Po kolejnych pięciu minutach jego kąśliwy strzał z ostrego kąta broni Wojciech Kaczmarek, ale kilkadziesiąt sekund później nie miał on szans. Po dalekim, dokładnym podaniu Forssela Michał przejął futbolówkę na lewym skrzydle, krótki rajd, strzał w długi róg przy słupku i 2:0.
Tak Michał Bartkowiak zdobył swoją pierwszą ligową
bramkę dla Miedzi Legnica
[foto: Tomasz Jóźwiak]
W końcówce meczu publiczność brawami nagrodziła akcje dwóch miejscowych młodzieżowców Bartkowiaka i Damiana Rasaka, ale po zagraniu partnera żadnemu z nich nie udało się posłać piłkę do siatki.
Zwycięstwo wywindowało Miedź na czwarte miejsce w tabeli - obecnie strata do drugiego, premiowanego awansem miejsca, wynosi raptem pięć punktów. Oczko więcej do lidera. Z jednej strony legniczan czeka wyprawa zarówno do Chojnic, jak i Katowic, ale także ciężkie wyjazdy do Grudziądza, Bielska-Białej czy Suwałk, a z drugiej aż 10 domowych meczów. Wielokrotnie z Miedzi płynęły sygnały o chęci awansu deklarowane zarówno przez klubowych włodarzy, jak i trenerów. Teraz, po remoncie stadionu, wydaje się, że piłkarsko zespół dojrzał do bezpośredniej walki o ekstraklasę. Miejmy nadzieję, że w ewentualnym sukcesie będzie miał spory wkład Michał Bartkowiak, który udanym wejściem w meczu z Kluczborkiem pokazał, że może dużo dać drużynie. Warunkiem jest ustabilizowanie formy na takim poziomie jak pokazał podczas dwóch kwadransów gry z MKS.

Cyrus wciąż w grze

$
0
0
Większość drużyn, nawet najniższych klas rozgrywkowych, urozmaica sobie treningi sparingami. Do wyjątków nie należą również wałbrzyscy przedstawiciele B klasy. Ciekawostką z dotychczasowych test-meczów Zagłębia Wałbrzych jest obecność w składzie Roberta Cyrty. Gdyby został na wiosenne ligowe mecze Thoreza, byłby to jego powrót do ekipy zielono-czarnych po 7 latach.
Robert Cyrta jako trener
trampkarzy Górnika Wałbrzych
[foto: jg24.pl]
Niedawno świętujący 41.urodziny Robert należy do elitarnej grupy wałbrzyskich piłkarzy, którzy grali w większości miejscowych i okolicznych klubów. W przeszłości zawodnikiem o podobnych inklinacjach był Zbigniew Kuleszo, który oprócz gry w wałbrzyskich klubach, widziany był również w koszulkach zespołów z Nowej Rudy, Głuszycy czy Żarowa. Cyrta z kolei miał bardzo wyboistą drogę do debiutu w ligowym zespole seniorów. Co prawda debiutował w wieku 19 lat, w czerwcu 1995, gdy KP Wałbrzych, spadkowicz z 2.ligi,  grywał w 3.lidze, ale na dłużej nie udało mu się zakotwiczyć w ligowym zespole. Dzięki trenerowi Zbigniewowi Góreckiemu ligowe debiuty zaliczyła wówczas grupa anonimowych piłkarzy (Marcin Górecki, Zarzycki, Pryka, Gugała, Kulik). Szczęście Roberta polegało na nieszczęściu Jacka Sobczaka, którego kontuzja wyeliminowała z meczu w Oławie z Moto Jelczem (0:3) i właśnie w tym pojedynku jedyny mecz w 3.lidze w wałbrzyskich barwach zanotował Cyrta. Później w tej klasie rozgrywkowej popularny Cyrus grał w barwach Piasta Iłowa, a później przyszło mu grywać w niższych ligach dla Czarnych Wałbrzych, Włókniarza Głuszyca, Victorii Świebodzice, Lechii Dzierżoniów, Olimpii Kamienna Góra, Bielawianki Bielawa. Zimą 2003 był bliski przejścia do Skalnika Czarny Bór, ale dał się ostatecznie skusić trenerowi Ryszardowi Mordakowi, wygrał lokalny patriotyzm i zagrał w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych. 11 występów (bez gola) pomogły wygrać A klasę i awansować do klasy okręgowej. Potem znów zaczął wędrówkę po okolicznych klubach: ponownie Świebodzice, Woskar Szklarska Poręba (gdzie kontuzja nie pozwoliła mu na rywalizację z Górnikiem/Zagłębiem w 4.lidze), Biały Orzeł Mieroszów, rezerwy Juventuru Wałbrzych, odradzający się Górnik Nowe Miasto i wreszcie sezon 2009/10. Wtedy to kolejny awans z wałbrzyskim zespołem - Zagłębie dzięki m.in. jego trzech bramkom wygrywa B klasę awansując do A klasy. Ale w tej klasie rozgrywkowej Robert zagrał w barwach ... Podgórza Wałbrzych. Potem był już tylko Gwarek Wałbrzych, a ostatnio figurowanie w kadrze seniorów Górnika Nowe Miasto.
Warto dodać, że od pewnego czasu Cyrta znany jest bardziej z pracy szkoleniowej z wałbrzyską młodzieżą. Miejmy nadzieję, że któryś z jego wychowanków trafi do wielkiego klub, czy nawet zagra w którymś z roczników reprezentacji.
Z pewnością w historii wałbrzyskiego futbolu jest wielu zawodników, którzy w swojej biografii piłkarskiej mają więcej klubów (nie wspominając tutaj Roberta Rzeczyckiego). Ale niewielu jeszcze można zobaczyć na murawie.

Snajperski tydzień Migalskiego

$
0
0
Trzecioligowy Górnik w minionym tygodniu rozegrał trzy sparingi, ale jeden przejdzie do annałów klubowych jako jedna z największych niewiadomych. Niewiadomych dla dziennikarzy. W sobotnie południe 18 lutego w Nowej Rudzie rywalem wałbrzyszan był miejscowy Piast. Goście wygrali 7:3, ale czytając relacje w wałbrzyskich portali można naprawdę nagłowić się w temacie kto strzelał bramki, ale jaki w końcu był wynik!
Oficjalna strona klubowa, podobnie jak walbrzych24.com podaje odważnie wynik 6:3, który niestety, nie znajduje potwierdzenia ani w mediach noworudzkich, ani przede wszystkim w ... rzeczywistości. Najszybciej informacje chciał tradycyjnie podać skibasport.pl, ale zarówno przebieg spotkania (prowadzenie wałbrzyszan 2:0??). Jeszcze ciekawiej jest na stronie swsportinfo.pl, gdzie wśród strzelców bramek pojawia się, i to dwukrotnie, nazwisko Dariusza Michalaka! Aby rozwikłać zagadkę strzelców bramek należałoby przeanalizować skrót zrealizowany przez SW Sport TV:
Można na nim łatwo zauważyć gole Sadowskiego, Popowicza i Sobiesierskiego, a także co najmniej 3 trafienia Migalskiego.
Czy Migalski utrzyma skuteczność
do ligowych meczów?
Popularny Nuno jesienią grał głównie jako napastnik, w zimowych sparingach trener Robert Bubnowicz często ustawia go jako skrzydłowego, w której roli Damian czuje się dobrze. Również w następnych meczach - ze Zjednoczonymi Żarów i Polonią-Stal Świdnica wpisał się na listę strzelców. trzy gole w Żarowie nie mogą dziwić, bowiem rywal jest najsłabszym z dotychczasowych rywali, Dwa szybkie trafienia przeciwko świdniczanom potwierdzają tylko, że Migalski obecnie jest w dobrej formie strzeleckiej. Przy czym nie można wyciągać daleko idących wniosków. Po pierwsze sparingi to nie liga, a rywale są - delikatnie mówiąc - nie z tej półki co trzecioligowcy.
Analizując ustawienia Górnika podczas sparingów można zauważyć, że będzie to całkiem inny zespół niż jesienią. Jeśli chodzi o personalia to brakuje przede wszystkim Pierzgi i Woźniaka, ale ich nieobecność będzie niezauważalna, bowiem nie wnosili tyle do zespołu, na ile liczyli zarówno trenerzy jak i kibice. Wciąż problemem jest obsada bramki - Bartłomiej Ziobro zbiera doświadczenie, ale liga póki co to są za duże progi jak dla niego. Czy rekonwalescent Jaroszewski zdąży się wykurować i odpowiednio wejść w rytm meczowy? W obronie na środku będą rządzić Tyktor z Michalakiem, choć i  im przytrafiały się niespodziewanie szkolne wręcz błędy. Robert Bubnowicz wciąż szuka optymalnego zestawienia bocznych obrońców - nie zdał egzaminu powracający do Górnika Michał Tytman, więcej spodziewać się można po Mateuszu Krzymińskim, sporo gra w defensywie Paweł Tobiasz, który przed sezonem trafił jako zawodnik drugiej linii. W pomocy nową jakość mają zapewnić Kamil Popowicz i Dominik Bronisławski. Duet powracających młodzieżowców na tle słabych rywali wyróżniał się, ale czy w twardych ligowych bojach będą błyszczeć? Problemem jest środkowy napastnik. Często próbowany był na tej pozycji Denis Dec, ale co do jego skuteczności, postawy pod bramką rywala można mieć sporo zastrzeżeń. Koniec końców na pozycji "9" grywał Migalski.
Za niespełna 3 tygodnie, o ile aura pozwoli, inauguracja ligowych rozgrywek, które zweryfikują na ile pożyteczne były skuteczne popisy wałbrzyszan z drużynami niższych lig.

Wystartowała 1. i 2.liga

$
0
0
Po ubiegłotygodniowym nadrobieniu częściowych zaległości z 2016 w pierwszy weekend marca wystartowały kolejne, po ekstraklasie, rozgrywki pierwszoligowe. Nie gorsi są również drugoligowcy, którzy również zainaugurowali ligowe granie.
W 1.lidze w Wałbrzychu częściej spogląda się na wyniki Miedzi Legnica, gdzie coraz lepiej radzi sobie Michał Bartkowiak. W piątek trener kadry U-20 Maciej Stolarczyk wysłał powołania na marcowe mecze z Włochami (w ramach Turnieju Czterech Narodów) oraz towarzyskie z Grekami, dwa z nich trafiły do Legnicy, a wśród wybrańców jest i nazwisko wałbrzyskiego pomocnika! W lidze Michał udanie rozpoczął piłkarską wiosnę przeciwko outsiderowi z Kluczborka, niestety, w następnym meczu w Grudziądzu, z powodu problemów zdrowotnych zabrakło go w meczowej kadrze. Miedź uległa Olimpii 1:2, ale po remisie liderów w bezpośrednim meczu (Chojniczanka-GKS Katowice 2:2) dystans wynosi 6 punktów, co wciąż jest dystansem jak najbardziej do odrobienia.
Drugoligowa wiosna rozpoczęła się w piątkowy wieczór w Bytomiu, gdzie ostatnia Polonia uległa Warcie Poznań 1:2. Było to bardzo ważne spotkanie, zwłaszcza dla miejscowych, którzy po ukaraniu odjęciem punktów za niespełnienie wymogów licencyjnych, ma aż 8 punktów do kolejnego miejsca w tabeli, a obecnie już 11 do bezpiecznego miejsca. Warciarze również walczą o utrzymanie i z perspektywy kibiców ... dolnośląskich trzecioligowców, lepiej by było, by na koniec sezonu, w strefie spadkowej znaleźli się piłkarze drużyn, które nie trafią do III grupy 3.ligi. Znajdujący się w czerwonej strefie górnośląskie ROW i Rozwój zremisowały swoje spotkania, nie poprawiając swojej sytuacji. Skrzętnie wykorzystały to zagrożone drużyny z centralnej części kraju wygrywając niespodziewanie na wyjazdach. Polonia Warszawa pokonała w Stalowej Woli Stal 1:0, a GKS Bełchatów w takim samym stosunku Raków Częstochowa. W zespole Czarnych Koszul ostatni kwadrans zaliczył Michał Oświęcimka, który podczas zimowych przygotowań leczył kontuzję.
Dramat Rafała Figla - Kamil Bruchajzer broni jego strzał
z rzutu karnego [foto:gks.net.pl]
Zwycięstwo w Stalowej Woli jest pierwszym wyjazdowym Polonii. Również w pierwszej wiosennej kolejce w ogólnym bilansie zero na jedynkę zmienił lider z Częstochowy - niestety Raków poniósł pierwszą, sensacyjną porażkę z GKS Bełchatów.  Piłkarze spod Jasnej Góry grali w niespotykanym ustawieniu (1-3-4-3), w składzie na mecz wyszło dwóch byłych graczy Górnika Wałbrzych - w bramce zadebiutował Kamil Czapla, a w roli kapitana oczywiście Rafał Figiel. Ten drugi nie będzie milo wspominał tego meczu, bowiem nie dość, że zobaczył żółtą kartkę - czwartą, eliminującą go z gry w najbliższym meczu- to jeszcze nie wykorzystał rzutu karnego. Jesienią wszystkie pięć prób z 11 metrów wykonał bezbłędnie.
Potknięcia lidera nie wykorzystał Radomiak, który w najciekawszym meczu 20.kolejki zremisował na boisku czwartej Puszczy Niepołomice 0:0. W małopolskiej ekipie cały mecz na ławce rezerwowych spędził Dominik Radziemski, natomiast Marcin Orłowski nie miał nawet szans, by myśleć o występie przeciwko byłym kolegom z Radomia, bowiem pauzował za 4 żółte kartki.
Kubowicz i Wepa przed meczem w Opolu
[foto.odra.opole.pl]
Nowym liderem został beniaminek z Opola. Kluczową postacią zespołu jest Tomasz Wepa, który na łamach Sportu zapowiada walkę o awans, którego posmakował dwukrotnie w biało-niebieskich barwach wałbrzyskiego Górnika. W pierwszym meczu ligowym 2017 roku Odra podejmowała innego beniaminka - Olimpię Elbląg. Ciekawostką jest, że oba zespoły w roli kapitana wyprowadzili wałbrzyszanie - Dawid Kubowicz i wspomniany Wepa. Więcej powodów do radości miał ten drugi - gospodarze wygrali 2:1 i zasiedli na fotelu lidera. Elblążanie z kolei, po wygranej Polonii Warszawa, zostają jedyną drugoligową drużyną bez wyjazdowego zwycięstwa.
Z wałbrzyszan występujących w 2.lidze najgorzej będzie wspominał Bartosz Biel. Zimą przeniósł się z Zambrowa do Kołobrzegu, gdzie ma pomóc utrzymać się w lidze miejscowej Kotwicy. Pierwszym krokiem miały być nadmorskie derby z sąsiadującym w tabeli Gryfem Wejherowo. Goście sensacyjnie i nadspodziewanie łatwo wygrali 3:1 komplikując sytuację nowego klubu Bartosza, który zaliczył 90 minut gry.
Historyczne, pierwsze zdjęcie Trojaka
w ekstraklasie
W przeciwieństwie do wspomnianych dwóch poziomów rozgrywkowych inaugurację dawno za sobą ma ekstraklasa, gdzie dzielnie o utrzymanie walczy Ruch Chorzów z dwoma wałbrzyszanami w składzie. W Niecieczy Niebiescy zremisowali z miejscowym BrukBetem 0:0, Paweł Oleksy pojawił się na murawie w 81.minucie, a Miłosz Trojak dwie minuty później. Oleksy ma już swoją ligowa markę i jest postacią rozpoznawalną, natomiast dla Miłego był to drugi ligowy występ. Nieco dłuższy od debiutu, pokazał się w telewizji, ba nawet komentator Canal+ wspomniał, że jest wychowankiem Górnika Wałbrzych. Trojak w Niecieczy był 3 razy przy piłce (tyle samo co Oleksy), dwa razy podawał/raz celnie (Oleksy 3/1).


Remontada, zabójcze końcówki

$
0
0
W zgodnej opinii futbolowych fachowców dwumecz PSG- FC Barcelona przeszedł do historii piłki nożnej. W Paryżu gospodarze niespodziewanie zdominowali Katalończyków ogrywając ich łatwo 4:0. We wczorajszym rewanżu doszło do remontady, czyli odrobienia strat. Hiszpańskie hasło weszło już na stałe do piłkarskiego słownika. Nikt wcześniej w historii europejskich pucharów nie odrobił straty po wyniku 0:4. Barcelona prowadziła 3:0, by stracić bramkę, a także mieć szczęście w kilku przypadkach. Ostatnie 10 minut to szok, po którym w Paryżu pewnie do teraz dochodzą do siebie. Przepiękny gol z wolnego Neymara, wymuszony karny po faulu (?) na Suarezie, wreszcie dramatyczna końcówka i gol Sergi Roberto na 6:1. Niestety, znów nie ma powodów do radości Grzegorz Krychowiak, który pojawił się w samej końcówce, niczym się nie wyróżnił, a przy decydującej bramce nr 6, zaspał tak jak reszta kolegów.
Ten niesamowity mecz jest już historią, a odrobienie takiej straty jest jeszcze większym osiągnięciem. Co prawda w Wałbrzychu fani futbolu aż takich emocji jeszcze nie przeżywali, ale również były przypadki odrabiania strat, zwycięskich golach w ostatnich minutach.
Jeśli chodzi o remontadę to najczęstszym przebiegiem oczywiście było odwrócenie losów meczu z 0:1 na 2:1.  Na opisy wszystkich przypadków nie starczyło by zapewne miejsca, a jakie były najbardziej spektakularne zwycięstwa po początkowym niepowodzeniu?
1977/78 (2.liga) - Górnik Wałbrzych-Star Starachowice (2:1). Goście niespodziewanie postawili trudne warunki wałbrzyszanom,którzy mogli pochwalić się passą 5 kolejnych zwycięstw. Tymczasem po golu Tadeusza Nowaka Star wyszedł na prowadzenie 1:0. Dopiero w 80' Ryszard Mordak doprowadza do remisu, co uskrzydla biało-niebieskich i 4 minuty później zwycięskiego gola zdobywa jego imiennik Bożyczko. Po tym triumfie zespół Górnika wskoczył na 1.miejsce w tabeli.
1979/80 (2.liga) - Górnik Wałbrzych - Zagłębie Wałbrzych (1:2). Jedne z najlepszych derbów w historii.  Oba zespoły w czołówce tabeli no i oczywiście walka o prymat w mieście. Stawka meczu sparaliżowała poczynania obu drużyn w pierwszej połowie. W drugiej było o wiele ciekawiej. Po centrze Janisza Pełka głową zgrał do Janikowskiego, który również głową pokonał Józefa Ciołka. W 74 min. wydawało się, że wynik podwyższy Paździor, ale bramkarz gości z największym trudem wybił piłkę. Wydawało się, że gospodarze dowiozą korzystny wynik do końca, zwłaszcza po tym jak młody Sinkiewicz nie potrafił strzelić do pustej bramki w 80 min. Rezerwowy Zagłębie zrehabilitował się w pełni 3 minuty potem kiedy strzałem z dystansu pokonał Walusiaka. Był to premierowy gol Sinkiewicza w seniorach zaledwie w 4.występie.Gol całkowicie załamał Górnika, który nie potrafił skonstruować decydującej o wyniku akcji. Z kolei goście na trzy minuty przed końcem zdobywają zwycięskiego gola. Po dalekim wybiciu piłki Benke niewiele się namyślając kropnął nie do obrony ustalając wynik meczu.
Źródło - program meczowy
1986/87 (1.liga) - Górnik - Legia Warszawa (2:1) - wałbrzyszanie po 4 kolejkach legitymowali się zaledwie 3 punktami. Dodatkowo brakowało asa atutowego Kosowskiego pauzującego za czerwoną kartkę. Sytuacji nie poprawiała obecność Włodzimierza Ciołka, który dopiero po raz pierwszy wystąpił w tym sezonie. Do przerwy po akcji Dziekanowskiego i strzale Arceusza wojskowi prowadzili 1:0. Tuż po przerwie Ciołek z rzutu wolnego pokonuje Kazimierskiego wyrównując stan meczu, a dwie minuty później po kapitalnej akcji i strzale z dystansu Roberta Warzychu miejscowi objęli prowadzenie, którego nie oddali do ostatniego gwizdka arbitra.
1986/87 (1.liga) - Górnik - Lechia Gdańsk (2:1) - ostatnia kolejka sezonu, a stawką miejsce 10,które dawało gwarancję utrzymania bez rozgrywania baraży. Rozpędzeni goście po golu Jacka Bąka prowadzili do przerwy 1:0. Po przerwie kapitalnie bronił Gerard Marszałek wychodząc z opresji w starciu z Kupcewiczem,Pękalą. Dwa bezcenne trafienia zaliczył Waldemar Milewski, które dały zwycięstwo wałbrzyszanom. Lechia z kolei uratowała się dopiero po pamiętnych barażach z Ruchem Chorzów (2:1, 2:1) i samobóju Janusza Jojko.
Zdarzało się wałbrzyszanom odrabiać skutecznie również dwubramkową stratę:
1981/82 (2.liga) Olimpia Poznań - Górnik (2:2) - gdy w 5 minucie gospodarze prowadzili 2:0 po golach Piotra Krakowskiego wydawało się, że wynik zakończy się pogromem wałbrzyszan.Napór na bramkę Walusiaka został przetrzymany, a przed przerwą udało się Farynie zdobyć kontaktową bramkę.Mimo tego wciąż poznaniacy szturmowali bramkę rywala. Gościom udało się jednak niespodziewanie wyrównać, z skutecznym egzekutorem jedenastki był w 88 min.Krzysztof Truszczyński.
1981/82 (2.liga) Zagłębie - Stoczniowiec Gdańsk (2:2) - w tym samym sezonie podobną historię przeżyli piłkarze Zagłębie. Przy Ratuszowej goście z Trójmiasta prowadzili do przerwy po golu Kałużnego,gdy w 78' podwyższył wynik Cirkowski wydawało się, że komplet dwóch punktów wywiozą stoczniowcy. W 84' kontakt po golu Drysia, a w ostatniej minucie przepięknym strzałem z ok. 30 metrów wyrównał popularny "Ulek" Sinkiewicz.
1997/98 (2.liga) Naprzód Rydułtowy - Górnik (2:3) - druga połowa rundy jesiennej i wiosna sprzed dwóch dekad to bodaj najlepszy okres gry za kadencji trenera Grzegorza Kowalskiego. Właśnie mecz na Górnym Śląsku był tym, w którym wałbrzyszanie przełamali wyjazdową niemoc. Po golach Kałki i Pancera po 34 minutach było 2:0. Ale jeszcze do przerwy wałbrzyszanie odrabiają straty za sprawą celnych strzałów Jacka Sorbiana i Emila Nowakowskiego. Po przerwie wynik ustala Paweł Murawski i wałbrzyszanie mogą świętować zwycięstwo.
2002/03 (A klasa) Górnik/Zagłębie - MKS 1985 Szczawno Zdrój (3:2) - pierwszy ligowy mecz przy Ratuszowej po 10 miesiącach,odkąd wałbrzyska drużyna wycofała seniorów z rozgrywek 4.ligi. Podopieczni Ryszarda Mordaka na inaugurację rozgrywek A klasy ograli w Jedlinie Jedliniankę 3:0. Derbowy pojedynek z MKS oglądało ok. 300 widzów. Po golach Radonia i Lipeckiego z wolnego sensacyjnie goście prowadzili po 57 minutach gry 2:0. Wałbrzyszan to tak zmobilizowało, że w ciągu 6 minut doprowadzili do remisu po golach Marcina Smoczyka i rezerwowego Błażyńskiego. Inny zmiennik - Tomasz Sikorski na 3 minuty przed końcem pokonał Mateusza Kozłowicza, syna jednego z najbardziej znanych działaczy koszykarskiego Górnika, ustalając wynik meczu na 3:2.
2005/06 (4.liga) Górnik/Zagłębie - GKS Kobierzyce (3:2) - goście trenowani przez Łukasza Becellę, obecnego szefa skautów Pogoni Szczecin, za sprawą celnych uderzeń głową po rzutach rożnych Sadowskiego, na które nie znalazł sposobu 18-letni Łukasz Jarosiński, prowadzili do przerwy 2:0. Pierwszy kwadrans gry II połowy wałbrzyszanie kończą golem Marka Wojtarowicza, drugi - Roberta Borkowskiego. Wreszcie w 89 min. zwycięstwo zapewnia Michał Nadzieja.
2007/08 (4.liga) Górnik PWSZ - Motobi Kąty Wrocławskie (3:2) - ostatni sezon, kiedy czwarta liga była czwartym poziomem rozgrywek. Niestety, podopiecznym Roberta Bubnowicza przyszło pozostać w 4.lidze, czyli ... spadli poziom niżej. Garstka wiernych kibiców (niewiele ponad stu) oglądało ostatni mecz sezonu przy Ratuszowej, bowiem kończący sezon derbowy bój z Karkonoszami rozegrany był bez udziału publiczności. W deszczowe majowe popołudnie goście do przerwy prowadzili 1:0 po celnym uderzeniu Kalinowskiego,tuż po przerwie wynik podwyższa mistrz Europu U-16 z 1993 Kosztowniak. Podobnie jak dwa lata wcześniej sygnał do odrabiania strat dał Marek Wojtarowicz. W 84' strzał z wolnego Masiela ląduje w bramce Foltyna i mamy remis! Rozpędzeni wałbrzyszanie trzy minuty później zdobywają zwycięską bramkę po uderzeniu Nadziei w zamieszaniu podbramkowym.
2010/11 (2.liga) Elana Toruń - Górnik (2:2) - swego czasu wałbrzyszanie w 1998 w samej końcówce meczu domowego z Zawiszą roztrwonili dwubramkową przewagę. W listopadzie'10 w Toruniu po 13 minutach Grzegorz Mania miał na swoim koncie dwa celne trafienia. I taki wynik utrzymywał się aż do ... 90 minuty. Wałbrzyski beniaminek na wyjeździe jeszcze nie wygrał, ale w końcówkach meczów potrafił trafić do bramki rywala w Żaganiu, Sosnowcu i Zdzieszowicach. W Toruniu w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry ukraińskiego bramkarza Penkovetsa strzałem z rzutu wolnego pokonuje Morawski. Goście poczuli krew, nie mając nic do stracenia ruszyli na zdezorientowanych torunian. W 93 minucie rzut rożny dla Górnika - Zinke zagrywa do Morawskiego, którego strzał po ziemi przejął na piątym metrze Grzegorz Michalak i celnym uderzeniem doprowadza do remisu!
2014/15 (2.liga) Zagłębie Sosnowiec- Górnik (2:2) - ostatnia runda wałbrzyszan na szczeblu centralnym i ... ostatni udany mecz wyjazdowy. Przedostatni wałbrzyszanie przyjeżdżają na Stadion Ludowy na boisko wicelidera. Po dwóch kwadransach Arak i Tylec zdobywają dwa gole i nic nie wskazuje,by goście wywieźli choćby punkt. Tuż przed przerwą po akcji Oświęcimki kontaktowego gola zdobywa jednak Marcin Orłowski. W drugiej goście zaczynają grać coraz odważniej i po akcji Śmiałowskiego wyrównującego gola zdobywa Rafał Figiel. Niestety, punkt zdobyty w Sosnowcu nie stał się punktem zwrotnym w walce o utrzymanie w drugiej lidze.

Zarząd Górnika odkrywa karty

$
0
0
8 marca, Dzień Kobiet, natomiast zarząd piłkarskiego Górnika zwołał pierwszą konferencję prasową po jego ukonstytuowaniu się. Prezes Czesław Grzesiak wraz z braćmi Michalakami czekali na postanowienie sądu, który zatwierdził układ zawarty z wierzycielami. Gdyby nie było wspomnianego układu, klub postawiony zostałby w stan upadłości, co zamknęło by drogę wierzycielom do odzyskania zaległych pieniędzy. Redaktor Bogdan Skiba pisze o kwocie sięgającej pół miliona, jest to spora suma, ale biorąc pod uwagę dotację niektórych miast na kluby występujące na szczeblu centralnym, to okazuje się, że nie jest ona taka duża. Realia wałbrzyskie są jednak nieco inne niż Kielc, czy Legnicy, poza tym piłka nożna nie jest reprezentowana na takim szczeblu jak siatkarze, czy koszykarze. Nowy zarząd przede wszystkim zyskał czas. Owszem, po wyborze trzech braci Michalaków do zarządu spotyka się z krytyką. Faktem jest, że całe trio od małego,dzięki ojcu, są przy piłce, a od lat przy ligowym Górniku. Niewiadomą są z kolei ich umiejętności menedżerskie, czy są w stanie wyprowadzić klub z długów jednocześnie zapewniając jakość sportową nie tylko pierwszego zespołu, ale i licznych grup młodzieżowych.
Miasto nie odwróciło się od klubu, wiadomo, ze wspomoże środkami, które można zyskać startując w różnego rodzaju konkursach o dotacje. Zmiany na pewno spotkają pion szkoleniowy zajmujący się trenowaniem najmłodszych adeptów. Już pożegnał się z klubem Jacek Fojna. Lepsze ma nadejść ze strony Lubina, gdzie pomocy i inspiracji szukał Czesław Grzesiak. Do Zagłębia trafialiby najzdolniejsi wałbrzyszanie, a w drugą stronę wypożyczani byliby gracze z rezerw, celem ogrania się, zdobycia doświadczenia, a jednocześnie pomóc wałbrzyskim seniorom. Od kilkunastu lat drogę z Lubina na Ratuszową pokonywali jedynie ci, którym się nie udało po zmianie barw klubowych Górnika na Zagłębie.
Klub Stu rodzi się w bólach
[źródło - strona klubowa]
Ponownie duże nadzieje nowy zarząd wiąże z inicjatywą Klubu Stu. Nie wypaliło w przyszłości, ale wciąż szuka się rozwiązań, by zbudować siatkę drobniejszych sponsorów, korzyści biznesowych wynikających z członkostwa w klubie. Póki co na oficjalnej stronie nazwisk nie ma nawet ... dziesięciu. Twarzami inicjatywy mogą być znani w całym kraju - aktor znany m.in. z serialu Wataha Leszek Lichota czy Piotr Włodarczyk. Jednak o jakiejkolwiek kampanii reklamowej, medialnej w tej chwili można jedynie pomarzyć.
Zapowiadana jest kolejna zmiana strony klubowej - póki co jeśli chodzi o zawartość to w porównaniu z innymi jest daleko w tyle, tak jak w ligowej tabeli. O ile layout jest przyjazny dla oka, to aktualność newsów,kadr pozostawia wiele do życzenia. Poza tym strona nie jest nośnikiem marketingowym, jakim może się stać dla klubu, który potrzebuje wsparcia różnego rodzaju sponsorów.
Jeśli faktycznie ma nastąpić rewolucja polegająca na poprawie wizerunku klubu to nie tylko strona musi przejść lifting. O spotkaniu poinformował lakonicznie na swojej stronie B.Skiba a jedyną relację przeprowadził walbrzyszek.com,  - chcąc trafić do większej rzeszy kibiców, potencjalnych sponsorów trzeba otworzyć się na współpracę z większą ilością lokalnych witryn, gazet czy telewizji. Dobrym ruchem na pewno jest darmowe wejście dla dzieci, młodzieży do lat 13, kobiet i seniorów powyżej 70 roku życia. Sporo się mówi o przyciągnięciu do klubu byłych piłkarzy Górnika. Plany są ambitne, już pierwsze sukcesy (zatwierdzona ugoda z wierzycielami), trzeba trzymać kciuki za powodzenie misji Grzesiaka i Michalaków.

Najtrudniejsza runda Buby

$
0
0
Sezon 2007/08 był szczególny, bowiem w wyniku reorganizacji rozgrywek z 4.ligi można było awansować do ... drugiej. Faktycznie latem 2008 czwarta liga stawała się piątym poziomem rozgrywek, trzecia - czwartym, druga - trzecim. Wałbrzyski klub rozpoczynający sezon jako Górnik/Zagłębie, a kończący jako Górnik PWSZ był wymieniany w gronie faworytów - niestety, dopiero 11.miejsce - najgorsze po awansie z klasy okręgowej, oznaczało de facto spadek na piąty poziom rozgrywkowy. Już pierwsze mecze sezonu sygnalizowały problemy i po 3 kolejkach pożegnano trenera Ryszarda Mordaka, który zdołał wywalczyć ledwie punkt. Jego następcą został Robert Bubnowicz, który w bieżącym roku obchodzi 10-lecie pracy szkoleniowej w klubie z Ratuszowej.
 Robert Bubnowicz - wiosną 2008
[foto:prochowiczanka.pl]
Jesienią 2007 popularny Buba jeszcze zaliczył 12 występów, ale później postanowił nie wpisywać się do meczowego protokołu. Niestety, premierowy sezon zakończył faktycznie ... spadkiem. Premierowy, choć w przeszłości zdarzało mu się prowadzić kolegów z boiska w roli szkoleniowca pod nieobecność Mordaka. Wyniki końcowe Górnika są powszechne znane - po czwartej lidze był spektakularny marsz aż do drugiej ligi, a po spadku efektowny ubiegły sezon i obecny,bodaj najtrudniejszy od wielu,wielu lat.
Przed Robertem Bubnowiczem i jego piłkarzami runda prawdy, która MUSI  być lepsza od jesiennej. Historia pokazuje, że różnie bywało w przeszłości:
Sezon 2007/08 - jesień to średnia 1,4 (21 punktów w 15 meczach), wiosna to 1,11 (20 pkt w 18 meczach) - sytuacja była nieco podobna do obecnej. Wałbrzyszanie musieli zacząć punktować w rewanżach, a tymczasem było tylko gorzej, choć kadrę wzmocnił Rafał Majka.
Sezon 2008/09 - jesień średnia 2,7 (41 pkt w 15 meczach), wiosną - 2,4 (36 pkt w 15 meczach).
Sezon 2009/10 - jesień - 2,5 (37 pkt w 15 meczach), wiosna - 1,9 (29 pkt w 15 meczach).
Sezon 2010/11 - jesień - 1,3 (22 pkt w 17 meczach), wiosna - 1,5 (26 pkt w 17 meczach).
Sezon 2011/12 - jesień -  1,25 (25 pkt w 20 meczach), wiosna - 1,8 (25 pkt w 14 meczach).
Sezon 2012/13 - jesień - 1,5 (26 pkt w 17 meczach), wiosna - 0,6 (5 pkt w 9 meczach).
Sezon 2015/16 - jesień - 2,27 (41 pkt w 18 meczach), wiosna - 2,31 (37 pkt w 16 meczach).
Sezon 2016/17 - jesień - 0,8 (14 pkt w 17 meczach), wiosna - ???
Na osiem sezonów zaledwie trzykrotnie zespół Buby lepiej punktował wiosną niż jesienią. Najlepiej było w 2012 roku, gdy w tabeli drugoligowej wiosny Górnik sklasyfikowany został na 3.miejscu. Wiadomo, że zespół funkcjonował w innych realiach zarówno organizacyjnych, jak i finansowych. Zimą 2011 Buba mógł sobie pozwolić na sprawdzenie w meczach głównie rozgrywanych poza Wałbrzychem, w tym za południową granicą, kilkunastu zawodników,choć w gronie odstrzelonych można znaleźć nazwisko m.in. Łukasza Szczepaniaka (wieloletnia podpora Chrobrego Głogów), czy kilku Czechów.  W miejsce Majki, Konarskiego, Protasewicza, Główki ściągnięto jedynie Michała Zawadzkiego i Romana Maciejaka.
Powtórka z 2012 jak najbardziej wskazana!
Rok później był obóz w Jagniątkowie, sparingi m.in. z Górnikiem Zabrze, GKS Katowice, pierwszoligowym wówczas KS Polkowice (z Piątkowskim i Kuświkiem w ataku), a wśród testowanych byli m.in. czeski bramkarz Dolejśi, Marcin Kajca, a ostatecznie przyszedł jedynie Marcin Orłowski.
W obecnym okresie przygotowawczym wałbrzyszanie mierzyli się głównie z zespołami niżej notowanymi. Wyjątkiem były mecze z Olympią Hradec Kralove (3.liga czeska) oraz ligowym rywalem z Polkowice. Daleko idących wniosków nie ma co wyciągać, choć na pewno pokonanie polkowiczan wlało nieco optymizmu w serca wałbrzyskich kibiców.
Robert Bubnowicz znany jest z szukania optymalnych pozycji na boisku dla swoich podopiecznych. Majstersztykiem było swego czasu powierzenie Markowi Wojtarowiczowi funkcji ostatniego obrońcy. Bracia Michalakowie zaliczyli każdą pozycję w linii obrony, Jan Rytko grywał i w ataku i rozgrywał, a także bronił jako środkowy czy prawy defensor. W zimowych sparingach zauważyć można było próby nowego ustawienia Sebastiana Surmaja, Paweł Tobiasz będzie obrońcą, ale wciąż zagadką będzie obsada wysuniętego napastnika. Migalski, Dec, Młodziński to nie ten rozmiar kapelusza co ich poprzednicy z wcześniejszych sezonów pracy Buby.
Kamil Sadowski i Dominik Bronisławski - nadzieje
Górnika na lepszą  piłkarską wiosnę.
[foto: B.Nowak] 
Z jesiennej kadry ubyli Grzegorz Michalak (koniec kariery), Norbert Pierzga (Zachód Sobótka), Dominik Woźniak (wypożyczony z Piotrem Rojkiem do Victorii Świebodzice), a do tego trio można doliczyć rekonwalescentów Jarosińskiego i Gawlika. Każdy z nich (za wyjątkiem Jarosińskiego, który najpierw przegrał rywalizację z Jaroszewskim, a potem miał nieszczęśliwy wypadek samochodowy) był brany pod uwagę przy ustalaniu składu. W miejsce tej czwórki klub awizuje 4 nowe nazwiska. Linię obrony ma uporządkować Bartosz Tyktor - piłkarz, który jesienią zagrał jeden mecz, ale ponoć zadeklarował większą dyspozycyjność wiosną. W linii pomocy nową jakość ma dać duet byłych juniorów Górnika z rocznika 1996 - Kamil Popowicz i Dominik Bronisławski. Obaj nie mogą zaliczyć ubiegłej rundy do udanej, bowiem grali jedynie w rezerwach swoich zespołów. W zimowych sparingach, ze słabszymi rywalami, widać było jednak ogranie, skuteczność. Martwi jedynie uraz ze środowego sparingu Popowicza, który miejmy nadzieję wykuruje się do ligowej inauguracji. Czwartym nazwiskiem jest Kamil Sadowski z Victorii Świebodzice, który w 9 zimowych sparingach aż 6 razy wpisał się na listę strzelców. Od wielu, wielu lat Górnik w końcu sięga po zawodnika z niższej ligi, z drużyny z okolic Wałbrzycha. Transfery ze Świdnicy (Szuba) czy Dzierżoniowa (Śmiałowski) nie były długo wspominane, miejmy nadzieję, że Sadowski potwierdzi talent za który uchodzi.
Każde z tych nowych nazwisk stanowi zagadkę czy sprawdzi się w 3.lidze. Trener Robert Bubnowicz nie ma wielkiego wachlarza wyboru nazwisk. Największą bolączką była skuteczność w lidze. Zimą grano ze słabszymi przeciwnikami, by wypracowywać schematy pozwalające stwarzać sytuacje strzeleckie. Na pewno się udało - 9 meczów i aż 39 strzelonych bramek. Ale czy tak będzie skutecznie w meczach z trzecioligowcami?

Im głośniej tym gorzej

$
0
0
Sędziowskimi Himalajami jest prowadzenie meczów w najważniejszych rozgrywkach międzynarodowych. Od czasów Alojzego Jarguza czy Michała Listkiewicza minęło sporo czasu, zaczęto powątpiewać czy polskie arbitra zobaczymy na mistrzowskiej imprezie. Węgry miał Sandora Puhla, a teraz Victora Kassai, Słowacy Lubosa Michela. W Polsce dopiero teraz możemy być dumni jak w europejskich rozgrywkach coraz mocniejszą pozycję buduje sobie płocczanin Szymon Marciniak.
36-letni arbiter mecze europejskich pucharów gwiżdże już szósty rok, coraz częściej widzimy go w elitarnej Lidze Mistrzów, był na francuskim EURO i najprawdopodobniej nie zabraknie go na rosyjskim mundialu. Sukcesy poza granicami kraju spowodowały wzrost popularności, Marciniak zaczął częściej gościć na łamach prasy, w internecie, telewizji. O ile rozgłos był zrozumiały po udanych meczach w Europie to coraz częściej mówi się o jego meczach w lidze polskiej.
Od czasów Listkiewicza, który obecnie szefuje ... czeskim rozjemcom, wydawało się, że blisko sędziowania najważniejszych meczów w Europie jest Grzegorz Gilewski. Niestety, okazało się, że pięknie zapowiadającą się karierę arbitra, który jako trzeci (po Wójciku i Przesmyckim) prowadził mecze LM zakończyło zatrzymanie przez CBA w związku z aferą korupcyjną.
Tomasz Musiał i Szymon Marciniak
Swego czasu wydawało się, że kroczek przed Marciniakiem jest jego rówieśnik Tomasz Musiał. Syn byłego reprezentanta kraju Adama nie dawał od początku o sobie zapomnieć. Już swój ligowy debiut wpisał w annały rozgrywek nie dojeżdżając na mecz GKS Bełchatów- Polonia Bytom, bo zatrzymały go pielgrzymki do Częstochowy. Sposób bycia, prywatna znajomość z wieloma ligowcami, którzy wybierali go w plebiscycie na "najpopularniejszego sędziego", występ w telewizyjnym eksperymencie "na podsłuchu", gdzie widzowie mogli oglądać, a przede wszystkim słyszeć pracę zespołu sędziów podczas meczu Ruchu z Lechią spowodowały nagły wzrost popularności Musiała. Katowicki Sport nagrodził go 4 lata temu Kryształowym Gwizdkiem. Gdy został na krótko odsunięty od meczów za nadwagę, to dzięki telewizyjnym wywiadom jego twarz poznały i gospodynie domowe, a także rzesza ludzi nie mających większego pojęcia w ogóle o sporcie. Uśmiech na twarzy,poklepywanie się po plecach z zawodnikami na boisku, z czasem odwróciły się przeciwko samemu Musiałowi. Sam arbiter chyba zatracił prawidłową perspektywę obiektywności, coraz częściej popełniał błędy - zaczął tracić zaufanie kolegów-piłkarzy, kluby zaczęły wnioskować i to by nie prowadził ich meczów, a w tzw. niewydrukowanej tabeli, czyli zestawieniu uwzględniające pomyłki sędziowskie coraz więcej było weryfikowanych meczów prowadzonych przez krakowskiego arbitra.
Z sympatycznego, perspektywicznego arbitra stał się momentami pierdołowatym sędzią, który rozdaje uśmiechy na boisku, by za chwilę tłumaczyć się z niezagwizdania faula, który widzieli wszyscy poza nim.
Tomasz Musiał należąc do zespołu Szymona Marciniaka uczestniczył w EURO, jeździ na Ligę Mistrzów.
Marciniak szacunek na boisku zapracował sobie zarówno decyzjami, jak i zasłużoną międzynarodową renomą, a nie zbudowaniem relacji koleżeńskich z zawodnikami, czyli po prawdzie stroną przeciwną. Niestety, po ligowych meczach w ojczystym kraju coraz częściej pojawiają się krytyczne komentarze.
O udanym meczu w wykonaniu sędziów mówi się, gdy nie są widoczni, ich decyzje nie wprowadzają nerwowości na boisku, nie są szeroko komentowane. W futbolu nie ma łatwych do sędziowania spotkań - wystarczy jeden gwizdek, by wypracowana atmosfera na boisku odwróciła się przeciwko arbitrom, pojawiła się niepotrzebna nerwowość, brutalność.
Jesień 2016 - Legia - Lech (2:1). "Cała Polska widziała",
ale nie Szymon Marciniak...
O Szymonie Marciniaku dziennikarze przestali pisać jedynie w superlatywach po jesiennym meczu Legii z Lechem przy Łazienkowskiej. Dla przypomnienia - mistrz Polski prowadził 1:0, by w ostatniej minucie stracić bramkę z rzutu karnego. Podbudowani wyrównaniem poznaniacy chcieli jak najszybciej wznowić grę, ale wyciągającego piłkę z siatki Kownackiego za szyję złapał Malarz, lechita padł na murawę, rozpoczęło się zamieszanie, w którym wzięli udział rezerwowi. Efektem tego było kilka żółtych kartek i wykluczenie dla rezerwowego bramkarza gości Burića. Lech złożył odwołanie do PZPN po tym meczu w sprawie kary indywidualnej dla Malarza, który jak najbardziej zasłużył na wykluczenie. Marciniak tłumaczył się, że sytuacji w bramce pomiędzy Malarzem a Kownackim nie widział, co jednak jest sprzeczne z zapisem video. Na domiar złego za chwilę zwycięską bramkę dla gospodarzy strzela Hamalainen ze spalonego, którego nie zauważył asystent Marciniaka - Paweł Sokolnicki (który po meczu przepraszał poznanian za swój błąd).
W tym miesiącu na przestrzeni zaledwie niecałego tygodnia arbiter z Płocka prowadził dwa mecze, które zakończyły się niespotykaną na co dzień awanturą na boisku. Niedziela, Poznań, Lech-Lechia. Mecz na szczycie wygrywa Kolejorz, ale po meczu głównie pisze się i mówi o wykluczeniu Peszko, Kuświka oraz Milinkovića-Savića. Do przerwy jednak pomocnik Lecha Łukasz Trałka co najmniej dwukrotnie zapracował na żółtą kartkę - Marciniak napomniał go dopiero w 57 minucie. W przerwie Sławomir Peszko podchodzi do Tomasza Kędziory tłumacząc mu trzyma go za ucho, co nie spodobało się m.in. trenerowi Lecha. Wszystko na oczach arbitra, któremu zabrakło odpowiedniego zdecydowania i żółte kartki pokazał dopiero po ogromnym zamieszaniu, w którym brali udział nie tylko piłkarze, ale i rezerwowi, trenerzy i  działacze. Może gdyby nie bawił się w dyplomację nie byłoby incydentów z drugiej odsłony meczu i chamskich fauli Kuświka i Peszko?
Owszem, po poznańskim meczu głównie pisało się o słabych charakterach gdańskich piłkarzy, ale lampka powinna się bardziej zaświecić po piątkowym meczu we Wrocławiu. Śląsk kontra Piast Gliwice - mecz na szczycie dołu tabeli. Goście niespodziewanie przerywają serie 6 kolejnych porażek wygrywając 4:3. Ostatnie minuty meczu chyba najlepiej opisuje Dariusz Tuzimek aktualnie piszący dla futbolfejs. Całe te żenujące zamieszanie nie zostało pokazane w telewizyjnej relacji. Na filmiku video z trybun wyraźnie widać, że Madej i Herbert zostali wyłowieni z tłumu jako prowodyrzy całego zamieszania, ale amatorów ręcznego rozstrzygnięcia konfliktu było więcej. Czemu żółtych kartek nie zobaczyło więcej zawodników, choćby Mójta bądź Korun łapiący za szyję Madeja, albo Biliński odpychający Mójtę?
Dwa spotkania prowadzone przez eksportowego, najlepszego sędziego kończą się nie tylko niesmakiem, ale zapamiętane zostają głównie z bijatyk. Z jednej strony daleko idących wniosków nie należy wyciągać, ale Szymon Marciniak powinien jakość z meczów Ligi Mistrzów przenieść na krajowe podwórko. I nie chodzi tu o tolerancję na boiskowe podostrzenie, ale utrzymanie szeroko rozumianej dyscypliny. Poznań i Wrocław to przypadki, które mogą sugerować, że Marciniak w kraju ma problem z przewidywaniem konsekwencji zachowania krewkich zawodników, oceną (poza)boiskowych awantur. Takie przypadki nie miały miejsca, gdy mecze prowadzili inni, mniej renomowani sędziowie, a także w spotkaniach Marciniaka kilka(naście) miesięcy temu.
Oby te przedwiosenne odprężenie zespołu sędziowskiego mazowieckiego arbitra jak najszybciej minęło.

Dziesiąty finał wałbrzyszan

$
0
0
Od 1993 roku, czyli czasu połączenia Górnika z Zagłębiem wałbrzyski ligowiec 9 razy osiągnął finał okręgowego Pucharu Polski. Występy na szczeblu centralnym, wyższość lokalnych rywali ograniczyły możliwości KP, Górnika SSA, Górnika/Zagłębia, Górnika PWSZ czy obecnego Górnika. Z tych 9 finałów wałbrzyszanie sześciokrotnie wychodzili zwycięsko: w 1999, 2001, 2005, 2006, 2009 i 2016. Sobotni mecz z AKS Strzegom był przepustką do kolejnego finału, ale i również ostatnim sprawdzianem przed inauguracją rozgrywek ligowych.
Pierwotnie 11 marca rywalem podopiecznych Roberta Bubnowicza miał być beniaminek 4.ligi - Sokół Marcinkowice. Termin pucharowego meczu spowodował, że Sokół, niestety musiał szukać nowego sparingpartnera. Wałbrzyszanie z kolei dostali kolejny bonus w postaci sparingu z ligowym rywalem z Polkowic tydzień wcześniej. Pierwotnie przeciwnikiem w tym terminie miała być Olimpia Kamienna Góra, ale koniec końców przedstawiciel jeleniogórskiej okręgówki sparował z Górnikiem dopiero w środę.
Olimpia do Wałbrzycha przyjechała z dwoma byłymi graczami biało-niebieskich: Marcinem Masielem i Adrianem Moszykiem. Jedną z dwóch bramek strzelił popularny Adek, ale jego występ w kamiennogórskiej drużynie należy określić jako gościnny, bowiem wiosną nie będziemy go widzieć na polskich boiskach, lecz austriackich. Górnik do przerwy zagrał z mocnym składzie, który z powodzeniem mógłby być wystawiony w lidze. Mimo tego do przerwy było niespodziewane, rozczarowujące 3:2. Jak na ironię dwa gole zdobył dla gospodarzy wychowanek ... Olimpii Kamil Młodziński. Wynik mógłby być jeszcze gorszy, gdyby goście wykorzystali rzut karny. Ostatecznie wałbrzyszanie wygrali 6:2 kończąc mecz w mocno młodzieżowym składzie, a okazje występu w zespole seniorów otrzymali zawodnicy z roczników 1999-2000. Kolejnym, po niefrasobliwej momentami grze w obronie, negatywem był uraz Kamila Popowicza, który wyeliminował go z meczu w Strzegomiu,
AKS trenowany przez Jarosława Krzyżanowskiego, bodaj najbardziej znanego wychowanka Victorii Świebodzice, występuje w 4.lidze w grupie zachodniej jako jedynak z okręgu wałbrzyskiego wśród drużyn z OZPN Legnica i Jelenia Góra. Po jesieni drużyna zajmuje solidne 5.miejsce ze stratą 5 punktów do wicelidera z Szczedrzykowic, bez większych szans na dogonienie rezerw Zagłębia Lubin, Zimą drużynę opuścił środkowy obrońca Michał Sudoł, który latem przed sezonem zaliczył jeden występ w Górniku Wałbrzych. Doświadczony stoper wzmocnił lidera 4.ligi z grupy wschodniej Foto-Higienę Gać, a w jego miejsce ściągnięto rosłego obrońcę Michała Skrypaka z LZS Osiek, a wcześniej z powodzeniem grającego w Polonii-Stali Świdnica. Robert Bubnowicz z kolei desygnował bodaj najsilniejszy skład, który być może zobaczymy w pojedynku z Falubazem. Trener Krzyżanowski nie ukrywał, że pojedynek z Górnikiem jest bardzo prestiżowy dla jego piłkarzy, na pewno nie brał pod uwagę wysokiej porażki, w rozmiarach takich jak zimowe mecze z Miedzią II (0:4) czy KS Polkowice (0:6).
Mecz rozegrano na niedawno wyremontowanej płycie miejscowego OSiR-u. Strzegomianie przez długi okres ligowe "domowe" mecze rozgrywali w Jaworzynie Śląskiej. Główna płyta o sztucznej nawierzchni otoczona jest bieżnią lekkoatletyczną, a nieco oddalona trybuna, zwłaszcza z niższych rzędów nie zapewnia dobrej widoczności. Wałbrzyscy kibice mający w dalekiej perspektywie przeprowadzkę na podobny - lekkoatletyczno-piłkarski - obiekt na Nowym Mieście, zapewne docenią nasyp, na którym będą(?) trybuny zapewniające dobra widoczność na boisku.
Od lewej Morawski, Durajczyk (AKS), Surmaj i Krzymiński.
Kolejny mecz Górnika rozegrany na sztucznej murawie.
[foto: aks.strzegom.pl]
Mecz nie był wielkim widowiskiem, gospodarze grali ambitnie, a wałbrzyszanie, choć widać po nich większą jakość, kulturę gry, nie potrafili wypracować wielu sytuacji podbramkowych. Do przerwy Górnik prowadził 1:0, po tym jak sędzia podyktował jedenastkę za faul na Morawskim. Grający asystent biało-niebieskich był szybszy od Damiana Sobczaka w polu karnym, znakomicie wykorzystał sytuację dodając nieco od siebie, przewracając się szesnastce. Miejscowi mieli pretensje, ale rzut karny na bramkę zamienił Jan Rytko. Kapitan Górnika latami już czeka na ligowe trafienie, pudłował również z 11 metrów (mecz ze Stalą Brzeg), natomiast w pucharowej przygodzie zaliczył choćby bramkowy dublet w Świebodzicach. Z czasem wałbrzyszanie coraz bardziej dominowali, ale oprócz dłuższego posiadania piłki wciąż brakowało strzałów, sytuacji podbramkowych. To co było jesienną bolączką, niestety potwierdziło się również w sobotę w Strzegomiu. Gdy po wykluczeniu Kamila Gołąbka wydawało się, że już nic nie jest w stanie przeszkodzić gościom w uzyskaniu promocji do finału. Tymczasem po wykopie piłki przez Jaroszewskiego indywidualne błędy kolejnych wałbrzyszan, strzał z dystansu Mateusza Alwina i sensacyjny w tej sytuacji remis staje się faktem. Jeszcze podopieczni Roberta Bubnowicza podkręcili tempo, częściej próbowali uderzać na bramkę Kacpra Słowika, ale wynik nie zmienił się. Po remisie o awansie rozstrzygnął konkurs jedenastek, który wałbrzyszanie wygrali. Zawiódł jedynie Dominik Bronisławski, ale za to dobrze się spisał w bramce Damian Jaroszewski.
Mecz nie był spacerkiem i o mały włos nie zakończył się kompromitacją trzecioligowców, bo tak trzeba byłoby nazwać odpadnięcie z zespołem grającym w niższej klasie oraz w osłabieniu. Był to kolejny mecz rozegrany na sztucznej nawierzchni i w perspektywie ligowego boju na naturalnej, być może grząskiej, może częściowo trawiastej, nawierzchni może mieć to niebagatelne znaczenie. Inne obciążenia mięśni, inna gra, inaczej odbijająca się piłka - brak ogrania na naturalnej płycie może mieć znaczenie. Oby tak nie było.
Rywalem wałbrzyszan będzie przedstawiciel klasy okręgowej Victoria Tuszyn. Trenowana przez legendę dzierżoniowskiej Lechii Pawła Sibika jest rewelacją tegorocznej edycji. W I rundzie gol z rzutu wolnego w 90 minucie Błaszczyka zapewnił remis z 3-ligową Lechią Dzierżoniów, a w karnych zwycięstwo 4-3. Później rollercoaster w Kudowie z Włókniarzem - od 0:2 po 3:2 i remis 3:3, by wygrać w karnych 4-2. Wreszcie ćwierćfinał i kolejny wygrany konkurs jedenastek 4-2 po remisie 1:1 z Iskrą Jaszkowa. W półfinale do Tuszyna przyjechała Bielawianka z kapitanem Michałem Łaskim oraz stranieri w osobach Koreańczyka Lee (strzelił bramkę) i Brazylijczyka Parizotto, który przybył z Lechii Dzierżoniów, a wcześniej terminował w Kątach Wrocławskich. Po trzech kolejnych awansach wywalczonych po karnych Victoria wręcz zdemolowała faworyta z Bielawy 4:1 po dwóch dubletach Bohajczuka i Cegiełki. Miejsce finału PP OZPN Wałbrzych jeszcze nie ustalono, ale z racji braku odpowiedniego zaplecza w Tuszynie można się spodziewać lokalizacji w Dzierżoniowie lub Świdnicy.

Startuje 3.liga

$
0
0
Po 4 miesiącach oczekiwania kibice trzecioligowców z grupy III wreszcie będą mogli obejrzeć swoich ulubieńców w walce o ligowe punkty. Właśnie drużyny tej grupy jako ostatni na tym szczeblu wznawiają rywalizację w 2017 roku. W trzech zespołach zmieniono zimą trenerów, w tym dwóch na Dolnym Śląsku. W znakomicie spisującym się jesienią beniaminku z Brzegu Krystian Pikaus zmienił Sebastiana Sobczaka, który złożył rezygnację.  Z kolei Adam Buczek opuścił KS Polkowice na rzecz pierwszoligowej Wisły Puławy, gdzie wiosną ma bilans: zwycięstwo na wyjeździe, porażka u siebie i czeka ciężka walka o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy. Z kolei zaledwie tydzień temu rezerwy Śląska objął Dariusz Sztylka zmieniając Arkadiusza Batora. Ta zmiana jest dość kontrowersyjna, zwłaszcza, że młodzi piłkarze z Oporowskiej dobrze przepracowali zimę osiągając przy tym znakomite wyniki. Jeśli ogrywa się trzecią w tabeli Stal Brzeg aż 6:1 czy czołową drużynę 3.ligi z Wielkopolski Sokół Kleczew 3:0 to można było mieć podstawy, że wrocławianie mogą stać się rewelacją rundy. Tymczasem po zmianie trenera przyszła porażka z Piastem Żmigród aż 0:5. Tajemnicą poliszynela jest powód pożegnania się z Batorem - ponoć integracja pionu szkoleniowego na obozie odbywała się przy mocniejszych trunkach niż herbata czy soki, o czym donieśli do zarządu życzliwi byli koledzy byłego już trenera.
Jeśli chodzi o transfery to do wyższych lig z trzeciej ligi trafiło raptem 4 zawodników:
Piotr Smołuch (Olimpia Kowary - Miedź Legnica), Piotr Azikiewicz (KS Polkowice - Kotwica Kołobrzeg), Arkadiusz Fabiański (Falubaz Zielona Góra - Olimpia Zambrów), Marcin Przybylski (Śląsk II Wrocław - Olimpia Zambrów),
Natomiast z wyższych lig trafili głównie ... rezerwowi, którzy albo nie zaliczyli żadnego ligowego meczu w I drużynie jesienią lub zagrali wręcz okazjonalnie: z Chrobrego Głogów Michał Bednarski (KS Polkowice), Maciej Rybak (Falubaz Zielona Góra), z GKS Katowice Przemysław Sawicki (Skra Częstochowa), z Podbeskidzia Konrad Kareta (BKS Stal Bielsko-Biała), z Zagłębia Sosnowiec Patryk Mularczyk (Skra), Bartłomiej Kolanko i Mateusz Marzec z Odry Opole do Ruchu Zdzieszowice, Andrzej Piecuch z Rozwoju do Skry, Krzysztof Suchecki z Siarki Tarnobrzeg do Jastrzębia. I oczywiście wałbrzyszanin Dominik Bronisławski z Rakowa pod Chełmiec.
Wyjątkiem są Kamil Zalewski, który opuścił bankrutującą Polonię Bytom (12 meczów) na rzecz Stali Brzeg, Paweł Polak powracający z ROW Rybnik (14 meczów) do Unii Turza Śląska czy Adam Żak (Rozwój Katowice - Pniówek Pawłowice). Ten strzelając 6 bramek w sparingach może kandydować do jednego z najbardziej wartościowych transferów zimy.
Hitem, póki co bardziej medialnym, jest transfer Falubazu w osobie 32-letniego Martinsa Ekwueme. Nigeryjczyk, mistrz Polski z Wisłą Kraków, zdobywca Pucharu z Legią, rozegrał 80 meczów w ekstraklasie. Bronił barw również m.in. Polonii Warszawa, Zagłębia Lubin, Zawiszy Bydgoszcz, a jesienią tureckiego Küçük Kaymakli Türk SK. Wiadomo, że najlepsze lata ma za sobą, ale nazwisko głośne mogące przyciągnąć widzów. Po zagranicznych zawodników sięgnęły dolnośląskie drużyny - do Kowar wrócił bramkarz Kazakow, który zastąpi Smołucha, w Piaście Żmigród sięgnięto po Egipcjanina Ahmeda Abdullaha znanego bardziej jako Luka. Jesienią grał w Huraganie Pobiedziska (4.liga), gdzie strzelił zaledwie jedną bramkę. W Dzierżoniowie pożegnano co prawda Parka Kyoo Soo oraz Parizotto, ale ostatnio testowano Ukraińca Romana Makarevycha.
Jakie najbardziej wartościowe wyniki uzyskali trzecioligowcy? Z pierwszoligowcami mierzyły się zaledwie 5 ekip: GKS Jastrzębie sensacyjnie pokonał GKS Katowice 2:1, Ruch Zdzieszowice zremisował z MKS Kluczbork 1:1, BKS Stal uległa Zagłębiu Sosnowiec 1:2, natomiast Miedź sprawdziła Piast Żmigród (5:1) i Ślęzę Wrocław (2:0). Ze statystycznego punktu widzenia najwyższe zwycięstwo odniosła Stal Brzeg ogrywając A klasową Burzę Bystrzyca Oławska 12:0, natomiast najwyżej przegrał Pniówek (2:7 z ROW). Jedynie Falubaz i Lechia Dzierżoniów wśród sparingpartnerów mieli drużyny co najwyżej czwartoligowe.
Trudno wyrokować kto znacząco się wzmocnił, a kto osłabił, jak będzie przebiegać runda wiosenna. Wiadomo, że po znakomitej jesieni w lidze i Pucharze Polski duże ciśnienie jest w Jastrzębiu, ale w okręgowym pucharze GKS musiał uznać wyższość występującej w klasie okręgowej Odrze Centrum Wodzisław.  Generalnie wszystko zweryfikuje liga, gdzie w niepamięć pójdą strzeleckie rekordy w meczach z drużynami z niższych lig.
W Wałbrzychu na inaugurację wiosny Górnik będzie rywalizował z zielonogórskim Falubazem. Goście mają 6 punktów więcej, a sam pojedynek będzie praktycznie właśnie o te przysłowiowe sześć punktów. Wałbrzyszanie u siebie w 9 meczach wygrali zaledwie raz, a 4 zdobyte gole to wynik więcej niż wstydliwy. Zielonogórzanie na wyjazdach wygrali w Pawłowicach i Kowarach, a z Polkowic wywieźli remis. Zimą opuścił zespół bramkarz Fabiański i obrońca Droszczak oraz grupa zawodników niewiele grająca jesienią, natomiast wśród nabytków, oprócz wspomnianych Ekwueme i Rybaka przyszli zawodnicy z niższych klas rozgrywkowych. Wśród sparingpartnerów były głównie słabiutkie drużyny z Lubuskiego oraz z zachodniej granicy. Mimo tego zdarzały się porażki z czwartoligowcami z Mostek i Rzepina.
W drużynie Roberta Bubnowicza nie ma co oglądać się na rywala, po prostu trzeba wyszarpać 3 punkty, w przeciwnym wypadku marzenia o pozostaniu w trzeciej lidze mocno się oddalą. Piłkarsko Górnik jest również zagadką - po udanym meczu z Polkowicami przyszedł przeciętny pojedynek pucharowy w Strzegomiu. Organizacyjnie jednak coś drgnęło w klubie - były bilety rozdawane, ma być losowanie biletów. Zarząd robi sporo by zachęcić kibiców do wizyty Stadionu 1000-lecia na mecz biało-niebieskich, ale i tak najlepszym powodem będzie lepsza gra i wyniki samych piłkarzy.
Szkoda tylko, że zapowiadane zmiany oficjalnej strony internetowej zaczynają się od błędów.
Norbert Pierzga ostatecznie trafił do Zachodu Sobótka a nie Sokoła. Natomiast Kamil Popowicz jesienią figurował w kadrze Pelikana Łowicz, a nie Olimpii Grudziądz.

Deszczowa inauguracja za 3 punkty

$
0
0
Mecz niedzielny Górnika Wałbrzych z Falubazem Zielona Góra był jedynym w tym dniu i zamykał 18.kolejkę 3.ligi gr. 3. Oba zespoły wiedziały o sobotnich niespodziankach w postaci wygranych Lechii w Zabrzu, rezerw Śląska w Częstochowie, Miedzi II w Bielsku-Białej czy kapitalnym pościgu GKS w meczu z Polkowicami (od 0:3 po 3:3). Obie ekipy dzieliły przed pierwszym gwizdkiem arbitra sześć punktów, a zwycięstwo gościom dawałoby awans na 12.miejsce komplikując sytuację wałbrzyszanom. Z kolei triumf Górnika pozwoliły zbliżyć się do sąsiadów w tabeli. W tej sytuacji faworyta trudno wskazać, choć tradycje, historia kazały upatrywać w nim miejscowych, którzy przeszli zimą zmiany zarówno organizacyjne jak i kadrowe.
Przed nowym zarządem sporo pracy, co pokazał już pierwszy wiosenny mecz. Wizyta Falubazu i grupy fanów z Zielonej Góry oraz Lubina zmobilizowała spore siły porządkowe, ale i uwidoczniły problemy organizacyjne. Jedyna kasa biletowa, spod której by trafić na krytą trybunkę, trzeba by było pokonać kilkaset metrów wokół dwóch bocznych boisk, ścieżkami, podczas gdy normalnie chodnikiem jest to kilkadziesiąt metrów. Również dojazd na parking koło dawnego zakładu Rafio przez rozkopaną, pozbawioną nawierzchni ulicę Piasta nie był ani łatwy, ani wygodny. Jeśli weźmie się pod uwagę, że za tydzień sytuacja będzie podobna, bo za bielską Stalą przyjadą tamtejsi kibice ze wsparciem z Legnicy i część ulicy Ratuszowej będzie zamknięta, wielu kibiców po prostu się zniechęci. Przedsprzedaż biletów w marketach jest słabo rozpropagowana.
Nie wiem czy kiedykolwiek któryś z kibiców będących na stadionie spotkał się z zachęcaniem do dopingu ... drużyny przyjezdnej! Bogdan Skiba po dość szybkim zdobyciu bramki przez wałbrzyszan, gdy fani Falubazu jeszcze się organizowali w swoim sektorze i nie rozpoczęli dopingu, zachęcał do wspierania dopingiem drużyny gości! Życie szybko napisało dalszy ciąg scenariusza, bowiem pierwszą przyśpiewką była niezbyt cenzuralna opinia o wrocławskim Śląsku.
W przerwie meczu miały miejsce atrakcje dla kibiców - piłka w konkursie rzutów karnych i kaczka dla wylosowanego biletu. Początkowo wygrał bile to numerze 100 i od razu p. Skiba "błysnął" savoir vivre oznajmiając, że jeśli w ciągu 3 minut nikt się nie zgłosi to będzie losowany kolejny numer biletu. Pogratulować wyobraźni, bo zdecydowana większość kibiców znajdowała się po przeciwległej stronie Stadionu 1000-lecia, czyli w jedynym otwartym dla publiczności sektorze C, skąd by się dostać do spikera trzeba poświęcić więcej niż regulaminowe minuty "wybrane przez aklamację" - jak twierdzi pan Skiba, nawet gdyby pokonywał je ... nieregulaminowo, przez płytę boiska. Kaczka zafundowana przez najważniejszą obecnie rodzinę w klubie, czyli Michalaków, pozostawiła sporej liczbie kibiców z sektora C spory niesmak...
Przed inauguracją w Wałbrzychu.
[foto:pilkarski.falubaz.com]
Górnik jesienią wygrał u siebie jedno spotkanie, a strzelił zaledwie 4 bramki - najmniej w lidze. Wiosną zespół personalnie jest odmieniony, ale gra wciąż pozostawia wiele do życzenia. Ale po kolei. Początek meczu był wręcz wymarzony dla miejscowych, bo szybko Marcin Morawski strzałem z dystansu zaskoczył Przemysława Krajewskiego, który powinien lepiej się w tej sytuacji zachować. Niby wałbrzyszanie mieli więcej z gry, ale niewiele z tego wynikało. Z czasem odważniej zaczęli sobie poczynać goście z Grodu Bachusa, a najlepszą okazję miał Jakub Babij, którego uderzenie z rzutu wolnego kapitalnie wybił Damian Jaroszewski. W Górniku uwydatnił się bardzo brak środkowego napastnika. Trener Robert Bubnowicz desygnował do napadu Damiana Migalskiego, który co prawda w pierwszym meczu obu drużyn w Zielonej Górze podobał się i strzelił bramkę, ale później zarówno gra, a przede wszystkim skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. W zimowych sparingach popularny Nuno zaliczył co prawda kilka efektownych występów okraszonych golami, ale w lidze znów okazał się nieskuteczny. Ciąg na bramkę, bazowanie na szybkości to za mało, by zawojować ligowe boiska. W pierwszej połowie dwukrotnie miał swoje szanse - za pierwszym razem próba strzału z ostrego kąta zakończyła się na bocznej siatce, a druga- niezbyt czyste uderzenie, po którym piłka zamiast wylądować w siatce obiła jedynie słupek. W drugiej połowie było jeszcze gorzej.
Po zmianie stron mecz miał podobny przebieg - początkowo więcej z gry mieli gospodarze. Dwie próby z rzutów wolnych Morawskiego nie wpadły jednak do bramki gości. Później kopanina w środku pola, więcej fauli, sypią się żółte kartki i niemrawe próby zielonogórzan. Wiele do życzenia pozostawiała murawa, pod którą zainstalowano nowy system nawadniający a dodatkowo padający deszcz zrobił swoje z nawierzchnią.
 To, że Falubaz nie strzelił przy Ratuszowej bramki to zasługa byłych graczy zielonogórskiego klubu obecnie reprezentujących Górnika. Jaroszewski udanie broni strzały, zwłaszcza po rzutach wolnych, raz odważnym wybiegiem kilkadziesiąt metrów od bramki zażegnał groźną kontrę, z kolei gdy już on nie dał rady, to z pustej bramki piłkę wybił Bartosz Tyktor. W końcówce wałbrzyszanie znów mieli swoje okazje, ale precyzji zabrakło Bronisławskiemu. W doliczonym czasie gry drugą żółtą kartkę zobaczył Paweł Tobiasz, ale jego wykluczenie było praktycznie bez znaczenia.
Kibice zobaczyli nowego Górnika. Na prawej flance operował duet Tobiasz - Sadowski, gdzie ten drugi dopiero debiutował na tak wysokim szczeblu. Były zawodnik Victorii Świebodzice zaliczył obiecujący debiut. Przede wszystkim szybki, imponował dobrą gra głową, gdzie dzięki dobremu timingowi wygrywał większość pojedynków główkowych. Nie bał się pojedynków z rywalami i z czasem zespół powinien mieć dużo pożytku z niego. W środku z Morawskim i Rytko zagrał powracający z Częstochowy Dominik Bronisławski. Nie będzie przesadą nazwanie go najjaśniejszym punktem biało-niebieskich. Przegląd pola, drybling, ciąg na bramkę - widać, że to gracz, którego jesienią brakowało w Górniku. Morawski strzelił gola, a Rytko może większych błędów w destrukcji nie popełnił, ale kilka razy irytująco przytrzymał piłkę w środku pola, nie podał w tempo. Lewa strona wałbrzyszan do duet Krzymiński - Surmaj, którzy zwłaszcza w I połowie grała co najwyżej przeciętnie. Lepiej to wyglądało w drugiej odsłonie meczu, aczkolwiek Kaka głównie myśli o przerywaniu akcji niż o jej konstruowaniu. Być może zdrowy Popowicz będzie antidotum na problemy na lewej stronie.
W końcówce meczu pojawił się na boisku Kamil Młodziński, który zaliczył kilka udanych akcji, łącznie ze spektakularnym przechwytem i wypracowaniem bramkowej sytuacji Bronisławskiemu. W doliczonym czasie gry na murawie pojawił się w koszulce z nr 20 ... No właśnie, awizowano Damiana Bogacza, choć z wysokości trybun wydawało się, że biegał jednak Mateusz Sobiesierski.
Falubaz przed rundą straszył Martinsem Ekwueme, który najpierw grał jako środkowy obrońca, a po przerwie jako defensywny pomocnik. Mimo doświadczenia z najwyższych lig rozgrywkowych nic wyjątkowego nie pokazał, często przegrywał z młodszymi rywalami.
Wygrana Górnika powoduje, że dystans do Falubazu zmniejszył się do trzech punktów. Niebagatelne znaczenie może mieć na mecie sezonu lepszy bilans dwumeczu z zielonogórską ekipą. Coraz częściej, oprócz bilansu i lokaty w trzeciej lidze, kibice, piłkarze będą spoglądać w stronę ogona drugoligowej tabeli. Tam dobrą wiadomością jest przede wszystkim passa ROW Rybnik, który już opuścił spadkową strefę. Inna drużyna, która ewentualnie może spaść do III grupy 3.ligi - katowicki Rozwój, jest zaledwie punkt od bezpiecznego miejsca. Również outsider, Polonia Bytom, wygrała swój mecz dając wyraźny sygnał, że nie składa broni w walce o utrzymanie.

Wałbrzych pożegnał Przerywacza

$
0
0
Przed ligowym spotkaniem Górnika z Falubazem Zielona Góra nastąpiło uroczyste pożegnanie Piotra Przerywacza, który kończy blisko dwunastoletnią przygodę z klubem z ulicy Ratuszowej.
Piotr Przerywacz to były kapitan piłkarzy wałbrzyskiego Górnika, który zapisał się w kartach historii jako strzelec najważniejszego rzutu karnego w historii klubu, czyli horror w Nowej Soli w czerwcu 2010. Wychowanek jaworskiej Kuźni w ekstraklasie (Zagłębie Lubin,GKS Bełchatów, Szczakowianka Jaworzno) rozegrał 226 meczów, w których strzelił 5 goli. Od 2005 związał się z Wałbrzychem, gdzie do sukcesów musi zaliczyć dwa awanse do nowej trzeciej i drugiej ligi.
O jego piłkarskiej karierze więcej można przeczytać tutaj.
Oficjalnie Piotra pożegnano podczas bodaj najefektowniejszej prezentacji jaką zgotowano piłkarzom Górnika. Przed rudną wiosenną sezonu 2010/11 zakomunikowano, że Przerywacz kończy z graniem w piłkę, a jego nową funkcją będzie pomoc Robertowi Bubnowiczowi w roli asystenta.
Oczywiście w myśl powiedzenia ciągnie wilka do lasu Przerywacza oglądać mogliśmy na zielonej murawie w roli piłkarza. Już wiosną'11 regularnie grywał w B klasie w barwach rezerw Górnika. W czerwcu 2011 w zastępstwie poprowadził I zespół w drugiej lidze. Bubnowicz wraz z grupą 7 podstawowych zawodników wyjechał na Akademickie Mistrzostwa Polski. W meczowym protokole widniało tradycyjnie nazwisko Mariana Bacha legitymującego się odpowiednimi uprawnieniami. Przerywacz nie tylko pełnił rolę trenera, ale i zagrał w meczu przeciwko Elanie Toruń. Latem 2011 zagrał w kilku sparingach, a także w pucharowym meczu przeciwko rezerwom Rozwoju Katowice (2:5 po dogrywce), a także w pierwszym meczu ligowym (0:1 z GKS Tychy w Jaworznie) - jednocześnie prowadząc zespół w roli szkoleniowca.
Sezon 2011/12 to nie tylko funkcja II trenera drugoligowego zespołu, ale prowadzenie wespół z Piotrem Borkiem rezerw, które właśnie awansowały do A klasy. Oczywiście Przerywacz często w roli środkowego obrońcy.
2012/13 to pamiętna udana przygoda Górnika w Pucharze Polski. W pierwszym meczu w Żórawinie z LKS Stary Śleszów (3:0) w roli szkoleniowca drugoligowców poprowadził popularny Przeryw. Trener Bubnowicz z grupą podopiecznych był w hiszpańskiej Cordobie na Uniwersyteckiej Olimpiadzie.
Styczeń 2013 to ważna data w szkoleniowej pracy Piotra, bowiem został, po pożegnaniu się z klubem Ryszarda Mordaka, nowym szkoleniowcem drużyny juniorów starszych. Jednocześnie wciąż był II trenerem zespołu seniorów. Gdy w kwietniu rezygnację po serii porażek złożył Robert Bubnowicz i nowym szkoleniowcem drugoligowego Górnika został Maciej Jaworski, Przerywacz zachował funkcję asystenta trenera. Latem 2013 po raz trzeci w karierze prowadzi wałbrzyskiego Górnika w  roli I trenera w Pucharze Polski. Pod nieobecność Jaworskiego niestety w rundzie przedwstępnej w Częstochowie lepsza okazuje się Skra (2:1).
O ile do występów Przerywacza w różnych towarzyskich turniejach oldbojów czy halowych w barwach drużyn z Wrocławia i okolic, czy Jawora, można było się przyzwyczaić to niespodzianką był jedyny występ w 3.lidze w barwach GKS Kobierzyce. Jest to ostatni oficjalny występ ligowy Piotra.
12 maja 2014 z drużyną seniorów żegna się Maciej Jaworski, a następcą zostaje Andrzej Polak. Pomimo tego Przerywacz zostaje przy trzecim z kolei szkoleniowcu II trenerem. W czerwcu odnosi pierwszy sukces w pracy z juniorami - walczy o awans do Centralnej Ligi Juniorów. Po pokonaniu w Jeleniej Górze Miedzi Legnica 3:1 po golach Bartkowiaka 2 i Migalskiego przyszła w Świdnicy klęska ze Śląskiem Wrocław 0:5. Wówczas wałbrzyszanie kończyli w "9", a wśród zwycięzców znaleźć możemy nazwiska m.in. Wrąbla, który przygotowuje się do MME czy mającego za sobą debiut w ekstraklasie Idzika.
Latem 2014 nowym szkoleniowcem juniorów zostaje Maciej Jaworski, a Piotr Przerywacz skupia się na pracy w zespole seniorów w roli asystenta Andrzeja Polaka. Po bardzo słabym początku sezonu zarząd klubu żegna się z trenerem z Opolszczyzny i w meczu 7.kolejki Piotr po raz trzeci prowadzi seniorów w 2.lidze, tyle, że po raz pierwszy oficjalnie, a nie w zastępstwie. Niestety, mecz z ROW Rybnik kończy się porażką 0:3. Gdy nowym trenerem został Jerzy Cyrak również w jego sztabie szkoleniowym znalazło się miejsce dla Przerywacza.
Po spadku do 3.ligi latem 2015 ponownie trenerem seniorów Robert Bubnowicz, którego asystentami zostali Marcin Morawski i ...Piotr Przerywacz. Po małej rewolucji w pionie szkoleniowym klubu do pracy z drużyną juniorów starszych powrócił właśnie Piotr i sezon 2015/16 zakończył na drugim miejscu w Dolnośląskiej Lidze Juniorów za Miedzią Legnica - tym samym po raz drugi przegrywając awans do CLJ.
Jesienią bieżącego sezonu Piotr Przerywacz zostawił drużynę juniorów starszych na 10.miejscu.
Z jego wychowanków z drużyny juniorów najwięcej osiągnął Michał Bartkowiak, który nie dość, że grał w reprezentacji Polski, to zadebiutował w ekstraklasie, europejskich Pucharach (w Śląsku Wrocław), a obecnie gra w 1.lidze. W seniorach w 2.lidze zagrali również Kamil Misiak, Dominik Bronisławski, Mateusz Krzymiński, Damian Migalski, Sebastian Surmaj.
Nowy zarząd Górnika ma nowy pomysł na szkolenie w klubie. Miejsce Piotra Przerywacza zajął Marcin Domagała - rocznik 1979, wychowanek Górnika Wałbrzych, zdobywca 4.miejsca w 1998 roku MPJ, potem awansował do 3.ligi - łącznie w 48 ligowych meczach w roli napastnika strzelił 4 gole. Potem grał w Austrii, Czarnym Borze, Dziećmorowicach i Szczawnie Zdroju. Do tej pory w roli trenera, oprócz zdobytych uprawnień (UEFA B), trenował juniorów Unii Bogaczowice, którą zbudował z połączonych ekip ze Szczawna Zdroju i Bogaczowic zostawiając na przyzwoitym szóstym miejscu w klasie okręgowej juniorów.

Ruszyła wiosna, debiuty w nowych zespołach

$
0
0
Oficjalna witryna PZPN Łączy Nas Piłka potwierdziła boiskową rzeczywistość, która okazała się za trudna dla wałbrzyskich dziennikarzy. Mecz Górnika Wałbrzych z Falubazem Zielona Góra, doliczony czas gry, gospodarze prowadzą, a że przeciwnik coraz częściej zapędza się na bramkę rywala trener Bubnowicz próbuje urwać kilka bezcennych sekund przeprowadzając zmianę. Sebastiana Surmaja zastępuje zawodnik w koszulce z nr 20 - w protokole zapisany pod tym numerem Damian Bogacz, lecz na murawie zameldował się Mateusz Sobiesierski. Ten fakt zauważyło wielu kibiców, również z trybuny C, natomiast ani jeden dziennikarz, oglądający wydarzenia boiskowe w o wiele lepszych warunkach niż fani od strony Chełmca, nie raczył sprostować błędu powielanego od spikera zawodów począwszy. O ile w relacji tekstowej prowadzonej bezpośrednio ze stadionu taki błąd jest zrozumiały, to już żaden z dziennikarzy lokalnych witryn internetowych nie potrafił tego zweryfikować podając w relacjach pomeczowych nazwisko Bogacza.
Adrian Mrowiec
[foto:swidnica24.pl]
Brak weryfikacji błędnych informacji z rzeczywistością również powoduje, że jedną z bramek drugoligowych Grzegorza Michalaka przypisano swego czasu Piotrowi Przerywaczowi. Właśnie jeden z obecnych członków zarządu Górnika jest w gronie zawodników, których wiosną nie zobaczymy na piłkarskiej murawie. Popularny Dziki definitywnie zakończył sportową karierę. Również na taki krok zdecydował się jego rówieśnik Adrian Mrowiec. O wiele bardziej utytułowany, bo mogący się pochwalić tytułem mistrza Litwy, zdobywcą Pucharu Litwy, Pucharu Szkocji, uczestnik europejskich pucharów, a ostatnio gracz Karoliny Jaworzyna Śląska - postanowił zawiesić buty piłkarskie na kołku.
Zimą kilku byłych wałbrzyskich piłkarzy zmieniło barwy klubowe. O transferze Bartosza Biela z Olimpii Zambrów do Kotwicy Kołobrzeg czy o zagranicznych perypetiach Igora Łasickiego i Patryka Parola pisałem blisko dwa miesiące temu. Ale to nie jedyni piłkarze, których wiosną będziemy oglądać w nowych klubach.
W 3.lidze jesienią w Jarocie Jarocin występował Krystian Stolarczyk, dla którego runda wiosenna 2015 w drugoligowym Górniku jest do tej pory największym osiągnięciem. W Wielkopolsce zagrał 13 razy, ale trudno o nim powiedzieć,że był podstawowym graczem. Zimą przeniósł się na Wschód do przedostatniej drużyny gr. 4 III ligi - Orlęta Radzyń Podlaski. Na 3 wiosenne mecze do tej pory zagrał w dwóch, bowiem w jednym musiał odpokutować nadmiar żółtych kartek. Orlęta po 19 kolejkach są nadal na 16.miejscu, ale ze stratą zaledwie 3 punktów do miejsca dwunastego.
W grupie trzeciej jesienią w zespole lidera z Jastrzębia pokazał się na chwilę Bartosz Szepeta, ale szybko rozwiązano z nim umowę. Opolska prasa łączyła go z czwartoligowym Agroplonem Głuszyna, a ostatecznie grać będzie na tym szczeblu w podopolskim klubie TOR Dobrzeń Wielki, gdzie szkoleniowcem jest były trener Górnika Wałbrzych Andrzej Polak, który zresztą na Ratuszową ściągnął Szepetę.  W 4.lidze klub zmienił również bramkarz Patryk Janiczak (w Górniku 2013-2014), który po opuszczeniu Wałbrzycha zmienia barwy klubowe po każdej rundzie! BKS Bolesławiec, KP Brzeg Dolny, Ślęza Wrocław i jesienią'16 Sokół Wielka Lipa, natomiast wiosną Patryk broni dostępu do bramki Sokoła Marcinkowice. Na ten szczebel rozgrywek wraca z kolei Adam Kłak - wychowanek Piasta Nowa Ruda, w Górniku grał w sezonie 2010/11, jesienią grał Gromie Gromadzyń Wielki skąd trafił po 3-letniej grze w Orkanie Szczedrzykowice. Zimą postanowił wrócić do Orkana, który niespodziewanie ujawnia trzecioligowe ambicje. Ponownie będzie grać razem z Rafałem Majką - jednym z najstarszych (rocznik 1977) zawodników 4.ligi.
Z kadry Karoliny ubył Mrowiec, ale wiosną grać będzie inny wałbrzyszanin - Łukasz Piątek, ostatnio grający w Jedlinie Zdrój. Ciekawie jak będą się prezentować w Jaworzynie Śląskiej byli gracze Victorii Świebodzice - Drąg i Bałut. Oprócz nich opuścił Victorię przede wszystkim Kamil Sadowski, który zadebiutował w 3.lidze w Górniku, a w drugą stronę powędrowali Piotr Rojek i Dominik Woźniak. Oby wypożyczenie posłużyło im tak jak Marcinowi Gawlikowi. W Polonii-Stali Świdnica treningów z I zespołem nie podjął Dariusz Filipczak (rocznik 1974),który najprawdopodobniej zakończy karierę. Świdniczanie w pierwszym wiosennym meczu przegrali w Wołowie 3:4, gdzie na ławce rezerwowych siedział były bramkarz juniorów Górnika Gracjan Błaszczyk - jesienią broniący w Zachodzie Sobótka (wrocławska klasa okręgowa). Dla przypomnienia do Sobótki zimą przeniósł się z Górnika pomocnik Norbert Pierzga i gra z wielce zobowiązującym numerem 10 na plecach.

Mistrzowie rzutów wolnych

$
0
0
W tym tygodniu na portalu weszlo.com ukazał się wywiad z Michałem Listkiewiczem,byłym dziennikarzem, sędzią, prezesem PZPN, a obecnie szefem czeskich sędziów. W długiej, ale jakże ciekawej rozmowie z Jakubem Białkiem pojawia się również postać legendy wałbrzyskiego futbolu Włodzimierza Ciołka:
Pamiętam jak kiedyś uprosił mnie Włodzimierz Ciołek. Był wtedy taki przepis, że trzeba było pisać za co daje się żółtą kartkę. Kategoria przewinień miała znaczenie. Trzy razy dostał za protesty – większa kara niż jakby dostał jedną za protest, jedną za faul, jedną za odkopnięcie piłki. Ciołek miał taką tendencję, że wykonywał rzuty wolne bez gwizdka.
– Na gwizdek! – mówię. A on ustawia mur i bach w okienko. Dałem mu żółtą kartkę.
– Panie Michale… A może by pan mógł za coś innego… Bo ja już mam dwie.
– A w sumie mogę.
I napisałem za coś innego. A potem strzelił w drugie okienko. Artyzm.
Włodzimierz Ciołek wpisał się historii jako król strzelców ekstraklasy sezonu 1983/84, pod Chełmcem zapamiętany został jako lider zespołu, znakomity pomocnik i egzekutor rzutów wolnych. Na najwyższym szczeblu centralnym strzelił dla biało-niebieskich 42 bramki (w 2.lidze - 8 i 34 w 1.lidze), a ile z wolnych?
1. 1977/78 d. Hutnik Kraków (4:2) - gol na 3:0
2. 1983/84 d. Zagłębie Sosnowiec (2:2) - gol na 2:1*
3. 1983/84 d. Legia Warszawa (4:1) - gol na 1:0*
4. 1983/84 w. GKS Katowice (1:1) - gol na 1:1*
5. 1984/85 w. Lechia Gdańsk (1:1) - gol na 1:1
6. 1984/85 d. Bałtyk Gdynia (4:0) - gol na 3:0
7. 1984/85 w. Radomiak Radom (1:5) - gol na 1:3
8. 1986/87 d. Legia Warszawa (2:1) - gol na 1:1
9. 1986/87 w. Motor Lublin (4:1) - gol na 2:0
10.1986/87 d. Ruch Chorzów (2:1) - gol na 1:0
* - strzał nie bezpośredni, po krótkim rozegraniu Krzysztofa Truszczyńskiego.
Kiedy natomiast miała miejsce sytuacja opisana przez Michała Listkiewicza? Podczas ostatniej rundy gry Włodzimierza Ciołka w Wałbrzychu - 09.11.1986 w meczu z Ruchem Chorzów. Z tą różnicą, że w relacjach prasowych nie ma żadnej wzmianki o żółtej kartce dla Ciołka- jedynym upomnianym wałbrzyszaninem był Ośko.
Kto później zbliżył się do bilansu pana Włodzimierza z rzutów wolnych? Za czasów KP Wałbrzych skutecznością z tego stałego fragmentu gry imponować mógł Mirosław Otok (3 gole), swoje pierwsze 2 gole w I zespole seniorów obrońca Piotr Borek uzyskał po atomowych strzałach właśnie z rzutów wolnych, potem już było tylko gorzej. W sezonie 2006/07 smykałkę z tego stałego fragmentu gry ujawnił Piotr Broszkowski, który zaliczył w rundzie jesiennej zaliczył 3 takie celne trafienia. Wiosną 2008 dwa razy trafił z kolei Marcin Masiel - dziś grający w kamiennogórskiej Olimpii. W ubiegłym sezonie udane wejście do zespołu Górnika miał Mateusz Krawiec, który na 7 trafień trzy zaliczył z wolnych (dodatkowo dwie asysty). Niestety, w bieżącym sezonie nie gra już w zespole przy Ratuszowej wybierając grę w Niemczech.
Wreszcie czasy teraźniejsze i pogoń za rekordem Ciołka. Na pierwszy plan wysuwa się niewątpliwie Marcin Morawski, który 10-krotnie w meczach ligowych wpisał się na listę strzelców :
1. 2009/10 w. MKS Oława (1:0) - gol na 1:0
2. 2009/10 d. Orzeł Ząbkowice Śl. (5:0) - gol na 4:0
3. 2010/11 d. Jarota Jarocin (1:1) - gol na 1:0
4. 2010/11 w. Elana Toruń (2:2) - gol na 1:2
5. 2010/11 d. GKS Tychy (1:2) - gol na 1:1
6. 2011/12 w. Nielba Wągrowiec (1:1) - gol na 1:1
7. 2011/12 w. Jarota Jarocin (2:0) - gol na 1:0
8. 2011/12 w. Bałtyk Gdynia (1:0) - gol na 1:0
9. 2012/13 d. MKS Kluczbork (2:1) - gol na 2:1
10. 2012/13 w. Elana Toruń (3:0) - gol na 1:0.
Niektórzy Marcinowi dopisują dodatkowo bramkę w meczu z Polonią Słubice, którą de facto strzelił obrońca gości. Morawski wciąż występuje na boiskach ligowych, wciąż imponuje uderzeniem z dystansu i jest prawdopodobne, że swój bilans bramek z rzutów wolnych jeszcze wyśrubuje.

Dobry tydzień

$
0
0
Powoli wiosenne nabrały rozpędu rozgrywki na szczeblu centralnym, gdzie coraz większą popularnością cieszą się mecze drugiej ligi. Wielu kibiców drużyn trzecioligowych spogląda na koniec tabeli trzeciego szczebla rozgrywek, bowiem ilość spadkowiczów do konkretnej grupy może zwiększyć ilość zespołów, które pożegnają 3.ligę.
W drugiej lidze póki co nie ma większych zmian w porównaniu z jesienią - w strefie zielonej te same trio, choć niepokonany w I rundzie rozgrywek Raków doznał już dwóch porażek, a Radomiak nie zaznał smaku zwycięstwa - to rywale nie spieszą się z pościgiem. Jedynym zagrożeniem może być niepołomicka Puszcza, która w 2017 roku punktuje najlepiej. Drużyna Marcina Orłowskiego i Dominika Radziemskiego zbliżyła się do trzeciego Radomiaka na 2 punkty i zapowiada się ciekawa runda. Piąta Siarka, która obok Niepołomic nie przegrała wiosną meczu, może pochwalić się najmłodszą drużyną w lidze, będąc jednocześnie zdecydowanym liderem w związkowym projekcie Pro Junior System, ma do Puszczy 3 punkty straty. O wiele ciekawiej będzie zapewne w walce o utrzymanie, gdzie dziesiątą Stal Stalowa Wola dzieli od spadkowej pozycji 4 punkty.
Z perspektywy wałbrzyskiej pod obserwacją są występy drużyn z byłymi graczami Górnika, a także bezpośrednia walka o utrzymanie śląskich drużyn. O ostatniej kolejce śmiało można powiedzieć, że była udana dla byłych wałbrzyszan.
Aż trzech z nich zostało wybranych do Jedenastki 23.kolejki przez Tygodnik Piłka Nożna. Już po raz szósty trafił do niej Rafał Figiel, który prowadzi Raków do 1.ligi, po dwóch porażkach częstochowian na ławkę rezerwowych wrócił bramkarz Kamil Czapla. Jako ostatnia w lidze na wyjeździe wygrywa w końcu Olimpia Elbląg, a do sukcesu w Poznaniu z Wartą (2:1) poprowadził, jak na kapitana przystało, Dawid Kubowicz strzelając zresztą gol na 1:0. Na tym szczeblu rozgrywek Dawid trafił wcześniej grając jeszcze w Górniku Wałbrzych (jesień 2012). Podobnie jak Figiel wybrany został do wspomnianej drużyny kolejki. Trzecim okazał się Marcin Orłowski, który celnym strzałem otworzył wynik rywalizacji Puszczy z Błękitnymi Stargard Szczeciński. Popularny Orzeł dopiero po raz czwarty wpisał się w lidze na listę strzelców. Dodatkowo, podobnie jak Figiel, został wybrany przez Piłkę Nożną Piłkarzem Meczu. Mniej szczęścia ma w Małopolsce Radziemski - ostatni mecz oglądał z trybun, a wcześniej nie opuszczał ławki rezerwowych.
Liderem tabeli jest Odra Opole z Tomaszem Wepą, natomiast najgorszym zespołem w bieżącym roku jest Kotwica Kołobrzeg, do której trafił zimą Bartosz Biel. Kołobrzeżanie do tej pory przegrali wszystkie 4 mecze i mocno osiedli w strefie spadkowej. Towarzyszem niedoli jest Polonia Warszawa, która zresztą zmieniła trenera. Michał Oświęcimka obecnie leczy kontuzję w Czarnych Koszulach. Z wałbrzyskiej perspektywy cieszy na pewno wyjście z czerwonej strefy rybnickiego ROW, ale wciąż są w niej Rozwój (zaledwie 3 punkty do 11.miejsca) i ostatnia Polonia, która, gdyby nie była ukarana to miałaby kontakt z bezpiecznymi póki co drużynami.
Igor Łasicki
[foto: Łukasz Grochala/Łączy na piłka]
Marzec to na pewno dobry miesiąc dla Igora Łasickiego. W 2016 zaliczył jedyny boiskowy epizod w kadrze U-21 Marcina Dorny w meczu z Białorusią, a w ostatni poniedziałek po raz pierwszy zaliczył występ w wyjściowej jedenastce młodzieżówki. Polska przygotowuje się do MME i jeśli organizacyjnie wygląda coraz lepiej (murawy boisk!) to z grą zespołu już niekoniecznie. Po listopadowym zwycięstwie nad Niemcami zapanowała w Polsce bardzo optymistyczna opinia, z medalowymi ambicjami. Tymczasem zarówno Włosi w Krakowie, jak i Czesi w Kielcach wygrali z gospodarzami turnieju po 2:1 bezlitośnie obnażając niedostatki biało-czerwonych. Na niewiele zdało się powołanie Bartosza Kapustki, którego nie tak dawno można było zaliczyć do kadrowiczów kadry A. W dodatku po krytycznej wypowiedzi Roberta Lewandowskiego na temat powołań piłkarzy z kadry Nawałki do młodzieżówki wybuchła gorąca dyskusja, czy aby dobrym pomysłem byłaby delegacja Zielińskiego, Linettego czy Milika na czerwcowy turniej U-21.
Trener Dorna nie daje się wciągnąć w te akademickie dyskusje i robi swoje. W obu meczach nie było rewolucji, ale też mogliśmy zobaczyć kilka nowych twarzy. Udanie zaprezentował się Jarosław Niezgoda z Ruchu, który strzelił gola Czechom, wśród obrońców oprócz stałych w kadrze defensorów pokazali się Marcjanik, Szymiński i wspomniany już Łasicki, który na występ w kadrze czekał dokładnie rok i jeden dzień.

Kamil Sadowski powołany na konsultacje Regions Cup

$
0
0
W czerwcu minie równo 10 lat od historycznego triumfu reprezentacji Dolnego Śląska w rozgrywkach Regions Cup. W nieoficjalnych mistrzostwach Europy amatorów drużyna prowadzona przez Romualda Kujawę i Janusza Kudybę w Bułgarii okazali się najlepsi mając w składzie m.in. duet z Polonii/Sparty Świdnica Janusz Gol-Arkadiusz Piech, którzy jako jedyni trafili do ekstraklasy, ale również zaliczyli debiut w pierwszej reprezentacji Polski.
Od tamtej pory dolnośląscy amatorzy wielokrotnie okazywali się najlepsi w kraju, grali z większym i mniejszym powodzeniem w późniejszych etapach rozgrywek, ale nie udało się powtórzyć bułgarskiego sukcesu. W kilku edycjach drużynę przygotowywał Grzegorz Kowalski, szkoleniowiec Ślęzy, któremu później pomagał Mirosław Drączkowski. W 2015 roku eliminacje krajowe DZPN wygrał już pod wodzą triumwiratu, bowiem do wspomnianego duetu dołączył Jacek Opałka. Niestety, w kolejnym etapie eliminacji, jesienią ubiegłego roku, którego stawką był awans do finałów, Polacy na boiskach Legnicy i Polkowic okazali się gorsi od Associação de Futebol de Lisboa.
Tymczasem w krajowych OZPN zaczęły się powołania do wojewódzkich reprezentacji do kolejnej edycji Regions Cup. Dla przypomnienia  rozgrywkach krajowych mogą uczestniczyć zawodnicy, którzy:
1) w dniu rozegrania przez zespół pierwszego meczu rundy eliminacyjnej dziesiątej edycji mają ukończone 18 lat, a nie ukończyli lat 40.
2) nigdy nie podpisali kontraktu zawodowego z klubem występującym w jednej z trzech najwyższych klasach rozgrywkowych.
3) nigdy nie brali udziału w rozgrywkach Ekstraklasy, I i II ligi oraz zagranicznych ligach zawodowych.
4) nigdy nie brali udziału w mistrzostwach UEFA (z wyjątkiem rozgrywek młodzieżowych oraz turniejach eliminacyjnych UEFA Regions Cup).
5) są zarejestrowani przez dwa ostatnie lata w klubach należących do ZPN, który reprezentują.
Miejsce dolnośląskiej konsultacji to Dzierżoniów, a wśród powołanych przez Jacka Opałkę znalazł się pierwszy raz od dekady piłkarz wałbrzyskiego Górnika. Wybrańcem jest Kamil Sadowski, którą biało-niebieską koszulkę zakłada dopiero od stycznia tego roku. Przed nim byli Łukasz Jaśkiewicz i Piotr Broszkowski. Posucha w powołaniach tłumaczona jest na pewno względami proceduralnymi, jak i również "sympatiami" selekcjonerów. Wśród obecnych powołanych na konsultację aż 8 z nich prezentuje Ślęzę Wrocław! Jarosław Krawczyk, Sebastian Idziorek, Kajetan Łątka, Adrian Niewiadomski, Kornel Traczyk, Mateusz Kluzek, Maciej Firlej i Jakub Jakóbczyk. Z solidnego Piasta Żmigród mają przyjechać Patryk Gołębiewski, Grzegorz Mazurek, Maciej Badel i Krystian Jajko, trzech reprezentantów będzie miała Lechia Dzierżoniów (Marcin Buryło, Damian Niedojad, Maciej Tomaszewski) i czwartoligowa Unia Bardo (Piotr Gembara, Michał Szabat, Kamil Kuska). Z outsidera 3.ligi powołani zostali Mateusz Baszak i Mateusz Jaros, z Orkana Szczedrzykowice Paweł Wyżga, Wojciech Grygierczyk, z AKS Strzegom Dawid Domaradzki, a z Foto-Higieny Gać Dawid Pożarycki.
Dla przypomnienia z tego grona w rozgrywkach Regions Cup brali już udział Krawczyk, Idziorek (jako gracz MKP Wołów), Niewiadomski, Kluzek, Firlej, Jakóbczyk, Gołębiewski, Mazurek, Niedojad, Domaradzki, Jaros, Pożarycki. Dla pozostałych będzie to pierwszy kontakt z kadrą DZPN.
Dla części kibiców osoba Jacka Opałki jest wręcz anonimowa. Jako piłkarz grał w Polonii Środa Śląska, Odrze Malczyce, KKS Kluczbork, BTP Brzeg i Victorii Dobrzyń. Do tej pory jako trener oprócz sukcesów w eliminacjach krajowych Regions Cup 46-letni szkoleniowiec może się pochwalić stażami w klubach ekstraklasy, u byłych selekcjonerów (Majewski, Smuda), samodzielnie pracował natomiast w takich klubach jak Polonia Wrocław, Victoria Dobrzyń, MKS Oława, Rolnik Wierzbnica Górna (awans do IV ligi), Stal Brzeg, KS Karszów, Strzelinianka, a obecnie prowadzi Orła Sadowice, który pod jego wodzą zdołał w IV lidze opuścić ostatnie miejsce na rzecz Piasta Nowa Ruda.
Gdy dekadę temu Dolny Śląsk wygrywał Regions Cup w kadrze był ...Sadowski. Mariusz - gracz Orła Ząbkowice. Miejmy nadzieję, że inny Sadowski, Kamil na dłużej zadomowi się w kadrze Opałki, a za jego przykładem pójdą inni wałbrzyszanie, którzy swoją postawą dadzą podstawę do powołań do wojewódzkiej kadry.

Dariusz Filipczak zakończył karierę

$
0
0
Przy okazji pikniku piłkarskiego zorganizowanego przez MKS Polonia-Stal Świdnica w dniu wczorajszym oficjalnie pożegnano Dariusza Filipczaka. Popularny Filip jeszcze jesienią, w wieku 42 lat pomagał młodszym kolegom w 13 meczach IV ligi dolnośląskiej.
 Jest na pewno jedną z legend świdnickiej drużyny, jako młody obiecujący napastnik bliski był wywalczenia awansu do 2.ligi w sezonie 1992/93 sięgając po koronę króla strzelców III ligi. W Wałbrzychu grał krótko - raptem 10 meczów, podczas których strzelił jedną bramkę i zobaczył 1 żółtą kartkę. Jesień 1997 roku była burzliwa przy Ratuszowej, KP zaczął bardzo słabo sezon drugoligowy, ale zarząd oprócz wyników sportowych miał na głowie transformacje organizacyjne. We wrześniu powołana została Sportowa Spółka Akcyjna Górnik. Nieco wcześniej drużynę prowadzoną przez Grzegorza Kowalskiego wzmocnił na zasadzie wypożyczenia do końca sezonu wspomniany Dariusz Filipczak. Debiutował on 13.09.1997 w Koninie, w przegranym 0:1 meczu z Aluminium. Jego debiut oceniony został przez Tempo na 5 (w skali 1-10), lepszymi byli Falkenberg i Sorbian (6). Tydzień później przy Ratuszowej gościł Naprzód Rydułtowy, który wyjechał z bagażem 5 goli! Festiwal bramkowy rozpoczął Filipczak już w 2.minucie, który w zamieszaniu podbramkowym pokonał Lubiatowskiego. Jego gra oceniona została na 8 w Tempie, a katowicki Sport wybrał go do Jedenastki Kolejki. Gdy w październiku przyjechał z Górnikiem na Oporowską pewnie nie spodziewał się, że niebawem będzie tam grywał regularnie. W przegranym meczu ze Śląskiem (0:2) zebrał najlepsze wśród wałbrzyszan noty. Zimą niespodziewanie wyjechał do Zieleńca, gdzie do wiosennych zmagań przygotowywał się Śląsk. Doszło do trójstronnych rozmów na linii Polonia Świdnica- Górnik - Śląsk. Mimo obowiązującej do czerwca umowy Filipczak nie rozpoczął treningów z Górnikiem, nawet nie żegnając się z kolegami i trenerami wyjechał z Wałbrzycha. W tamtych czasach miało dojść do podpisania umowy pomiędzy Ryszardem Sobiesiakiem reprezentujący WKS a Autonomiczną Sekcją Piłki Nożnej Polonii Świdnica. Oczywiście jednym z głównych punktów miało być skrócenie wypożyczenia Filipczaka do Wałbrzycha i dołączenie jego do Śląska. Powstała bardzo nerwowa atmosfera, sam piłkarz mówił Słowu Sportowemu, że otrzymał wiadomość z Polonii, że wałbrzyszanie nie wywiązali się z jakiegoś punktu umowy, która była zawarta między klubami. W takim układzie, jeżeli ktoś zgłosiłby się po mnie to mogłem odejść z Górnika. Koniec końców Filipczak trafił do Wrocławia, Śląsk z kolei w ramach dobrej woli przystał na propozycję wypożyczenia zawodników do Górnika i tak trafił na Ratuszową Rafał Klajnszmit.
Kilka miesięcy później ze Śląskiem Filipczak przyjechał na remontowany Stadion 1000-lecia - wrocławianie przegrali 0:1, Darek został niemiłosiernie wygwizdany, arbiter nie podyktował po faulu na nim rzutu karnego, a on sam zakończył mecz z żółtą kartką.
Dariusz Stachurski (z prawej) dziękuje za grę w Świdnicy
Dariuszowi Filipczakowi
Mimo, że w czerwcu'98 Filipczak nie świętował awansu do 1.ligi to przygodę ze Śląskiem musi z perspektywy czasu ocenić na plus. Wywalczony awans do 1.ligi, w niej 41 meczów i 3 gole w latach 2000-2002. Potem była gra na jej zapleczu (ŁKS,Radomsko), powrót do Śląska na sezon 2004/05 to awans z trzeciej do drugiej ligi, ale później grywał już tylko co najwyżej w 3.lidze (Polar Wrocław, Odra Opole). Powrót do rodzinnej Świdnicy to złoty okres Polonii/Sparty, gdzie grali m.in. Solarz, Fojna, Piech, Gol, a dwa lata z rzędu drużyna przegrywa nieznacznie baraże o grę w nowej drugiej lidze.
Mimo kilku epizodów w austriackich klubach niższych klas wracał do Świdnicy i za każdym razem okazał się przydatnym zawodnikiem. Dzięki doświadczeniu, znakomitej technice potrafił poukładać grę młodszych kolegów.
W Wałbrzychu, mimo kapitalnego startu, nie jest wspominany miło. Rejterada do Śląska, a później skuteczna gra przeciwko Górnikowi/Zagłębiu, a później Górnikowi w barwach świdnickiego klubu. Niekiedy kończyło się to dla niego dramatycznie, jak w czerwcu 2010 po remisie 0:0 w Świdnicy, gdzie wściekli ... świdniccy kibice gonili go jeszcze poza stadionem.
25 lat gry, wiele pozytywnych mimo wszystko wspomnień dla świdnickich kibiców,

Bielskie ostrzeżenie

$
0
0
Wałbrzyski Górnik po zwycięskiej inauguracji z Falubazem Zielona Góra rozegrał dwumecz z trzecioligowcami z Bielska-Białej. Przyjazd kibiców BKS Stal spowodował, że organizacyjnie w końcu działacze stanęli na wysokości zadania (sprzedaż biletów, wejście). Kibice też dopisali, oprawy z sektora C Stadionu 1000-lecia zagościły na kibicowskich portalach. Do szczęścia zabrakło jedynie zwycięstwa gospodarzy. Niestety, zabrakło argumentów. Nie pomogło również wykluczenie Damiana Szczęsnego, które po analizie prowadzącego rozgrywki OZPN Opole zostało zresztą anulowane. Główka Dariusza Michalaka oraz strzały Marcina Morawskiego to za mało. Oczywiście pozytywem jest ogromna przemiana na plus biało-niebieskich w porównaniu z jesiennym meczem obu drużyn w Bielsku-Białej. Jednak samymi remisami trudno będzie się utrzymać.
Wizyta na obiekcie Rekordu pokazała, że kadra wałbrzyszan mimo wszystko pozostawia wiele do życzenia. Kołdra po prostu jest za krótka. W trzecim kolejnym meczu Robert Bubnowicz wystawia prawie identyczną jedenastkę - korekta następuje jedynie na pozycji jedynego napastnika. Liczba kartek, zwłaszcza pary środkowych obrońców, wiosną systematycznie rośnie, Michalak w najbliższym meczu będzie pauzować, zapewne pojawią się również absencje z powodu urazów. A wartościowych zmienników wśród rezerwowych nie widać.
Mecz rozgrywany w Centrum Sportowo-Szkoleniowym Rekord w bielskim Cygańskim Lesie rozpoczął się niezwykle obiecująco dla gości. Ukoronowaniem dobrej gry był gol po rzucie karnym wywalczonym przez Dominika Bronisławskiego. Egzekutorem był Jan Rytko, który na bramkę w ligowym meczu czekał blisko 100 meczów (dokładnie 99) od jesieni ... 2011 roku!
Miłe złego początki w Bielsku-Białej - Jan Rytko strzela
na 1:0 z rzutu karnego
[foto:super-nowa.pl]
Potem już było tylko gorzej. Do przerwy remis, a po przerwie już przewaga miejscowych, którzy w końcówce meczu zdobyli dwa gole po stałych fragmentach gry. Łukasz Szędzielarz najpierw z rzutu wolnego, a w doliczonym czasie gry z karnego pokonał Damiana Jaroszewskiego ustalając wynik na 3:1.
W Górniku bardzo dobre recenzje zebrał Kamil Sadowski, niewiele gorzej oceniony został Jaroszewski. Znamienny jest komentarz z oficjalnej strony Rekordu: wałbrzyszanie zostawili po sobie za to niezłe wrażenie. Na to jednak, by myśleć o korzystniejszym wyniku potrzeba bardziej wyrównanego jakościowo składu.
Nie popisała się po raz kolejny oficjalna strona, na której nie dość, że próżno szukać wyników juniorów to wiosenne relacje meczowe pozostawiają wiele do życzenia. Jakościowo współpraca z Bartłomiejem Nowakiem (walbrzych24.com) wyglądała o wiele lepiej niż z Jakubem Zimą (swsportinfo.pl), obecnie brakuje nie tylko galerii z meczów, ale nawet zmian przeprowadzonych w trakcie spotkania.
Po trzech kolejkach wiosennej rundy nie ma co ferować ostatecznych wyników. Jednak trzeźwo ocenić, że każdy punkt jest na wagę złota, a każda strata punktów może mieć niebagatelne znaczenie. Gdyby w tym momencie zakończyły się rozgrywki drugiej i trzeciej ligi, wałbrzyszanie żegnali by się z grą na czwartym szczeblu rozgrywek. O ile w 2.lidze sprawy układają się pomyślnie, bowiem ROW Rybnik wykaraskał się ze spadkowej strefy, lada chwila w podobnej sytuacji może znaleźć się Rozwój Katowice, a wygrywająca Polonia Bytom pokazuje, że nie składa broni, to w 3.lidze zaczęły punktować drużyny konkurujące z ekipą Bubnowicza o utrzymanie w lidze. Wygrał w Częstochowie Falubaz, po raz drugi w tej rundzie Lechia Dzierżoniów wygrywa na wyjeździe, przebudziły się rezerwy Górnika Zabrze. Górnik jest obecnie najmniej skutecznym zespołem w lidze, ba wiosną mniej od wałbrzyszan bramek zdobyli jedynie najgorsze w 2017 roku Skra i Olimpia - obie bez punktu i z jedną bramką zdobytą.
Bogdan Skiba informuje o tajemniczych testach, miejmy nadzieję, że to napastnik, bowiem właśnie takiego killera najbardziej w drużynie brakuje.W ubiegłym sezonie gra zespołu często pozostawiała wiele do życzenia, ale był Marcin Orłowski, który potrafił jak nie strzelić bramkę to w taki sposób zaabsorbować uwagę rywali, że z szansy korzystali partnerzy.
Przed Górnikiem mecz o sześć punktów z częstochowską Skrą, która wiosnę rozpoczęła tragicznie - 3 mecze, w tym dwa u siebie i komplet porażek. Trener Jakub Dziółka oddał się po ostatnim meczu z Falubazem (0:2) do dyspozycji zarządu. Jeśli zostanie - mecz przy Ratuszowej będzie meczem o wszystko, jeśli będzie nowy trener - wiadomo, nowa miotła, nowe ustawienie, nowe motywacje.

Dramat Parola, gole w Niemczech i Austrii

$
0
0
Na pewno nie tak zaplanował sobie pobyt w hiszpańskim Eldense Patryk Parol. Wysoki, mierzący 193 cm, 21-letni wałbrzyszanin zimą został wypożyczony do outsidera grupy trzeciej Segunda Division B (trzecia liga hiszpańska).  Od przybycia w styczniu, w 10 meczach CD Eldense dwukrotnie drużynie udało się zremisować. Patryk zagrał jedynie w 4 meczach (1 w pełnym wymiarze czasowym, 2 razy z ławki) gromadząc 168 minut, do tego trzykrotnie był na ławce rezerwowych.
Patryk Parol (powyżej)
1 kwietnia również w roli zmiennika oglądał mecz na barcelońskim Mini Estadi z liderującymi rezerwami słynnej Barcy. Wynik 12:0 dla gospodarzy odbił się szerokim echem w mediach, nie tylko ze względu na rozmiary. Po tej klęsce Eldense straciło nawet matematyczne szanse na uniknięcie degradacji, wielu piłkarzy płakało po końcowym gwizdku. Dzień po meczu klub wydał komunikat, że po pilnym spotkaniu rady nadzorczej nie tylko zerwano kontrakt z wloskim inwestorem, dzięki któremu Parol trafił do Hiszpanii, ale zawieszono działalność sportową pierwszego zespołu. 3 prezydentów, siedmiu trenerów i ponad 50 zawodników w sezonie 2016/17 - czy trudno dziwić się takiemu rezultatowi klubu z Elde? Co więcej działacze podejrzewają ułożenie meczu z Barceloną B - chodzi oczywiście o wysokość wygranej, powiadomiono zarówno policję jak i hiszpańską federację piłkarską.
Dla Patryka Parola tak więc skończył się sezon, dla niektórych jeszcze się nie zaczął, tak jak np. dla Łukasza Jarosińskiego w Norwegii.
W Niemczech swoją pierwszą bramkę w Bad Muskau strzelił Mateusz Sawicki - w 18.kolejce Landesklasse Ost FV Blau Weiss Zschachwitz ulegli z Rot Weiss 3:5 (2:3), a Sawka strzelił gola na 1:2. Inny z wałbrzyszan Michał Bartkowiak również wpisał się na listę strzelców (gol na 3:4), ale dla niego było to już trzecie trafienie w tym sezonie. Drużyna Biało-Czerwonych z Mużakowa zajmuje obecnie trzecią lokatę.Oprócz wspomnianego duetu gra tam również Jarosław Piątek.
Mateusz Krawiec 
Nieco wyżej w Niemczech gra Mateusz Krawiec (SpVgg Hankofen-Hailing- 15.miejsce w grupie południowej BayernLigi), który wiosną wystąpił we wszystkich 4 meczach (1-2-1) i w pierwszym z nich, notabene wygranym,wyleciał z boiska za nadmiar żółtych kartek.
Jeśli chodzi o bramki to wciąż można w tej kwestii polegać na Bartoszu Konarskim (TV Geiselhoering - 1.miejsce Bezirksliga West), który wiosną w 2 meczach swój dorobek powiększył o jedną bramkę i z 24 trafieniami przewodzi liście snajperów.
W miniony weekend ruszyły ligi regionalne w Austrii, które cieszą się ogromną popularnością wśród wałbrzyskich zawodników. Najlepiej wystartował Roman Maciejak, który strzelił 3 gole w meczu Gererdorf - Frankenfels (5:0). Drużyna Gerersdorf utrzymała fotel lidera, a Roman z 15 golami jest na drugim miejscu w klasyfikacji strzelców grupy Alpenvorland 2.klasse. Z kolei w grupie 2.klasse Ybbstal równie znakomity występ zaliczył Paweł Matuszak, który strzelił wszystkie bramki dla Kienberg/Gaming, który pokonał 3:1 Strengberg. W zespole Matuszaka zadebiutowali Sławomir Orzech (jesienią Bad Muskau) oraz Damian Chajewski, który grał w trzecioligowej Olimpii Kowary. Oprócz nich kwartet wałbrzyszan uzupełnia Łukasz Kalka. Kienberg obecnie ma zaledwie dwa punkty straty do lidera, a Matuszak z 17 golami jest na 4.miejscu ze stratą trzech bramek do prowadzącego w klasyfikacji Soma Lorinczy'ego. Identyczny wynik 3:1 w inauguracyjnej w tej rundzie kolejce osiagnął zespół Lunz/See, gdzie grają kamiennogórscy piłkarze. Damian Misan trafił dwukrotnie, a Adrian Moszyk raz. Moszyk w tym sezonie strzelił 16 bramek, a Misan jedną mniej, ale za to może pochwalić się serią 6 bramek w ostatnich 5 spotkaniach.
Viewing all 974 articles
Browse latest View live