Quantcast
Channel: Addicted to football
Viewing all 967 articles
Browse latest View live

Zaśniedziała Miedź

$
0
0
Trzy dekady temu kibice futbolu w Legnicy mogli zazdrościć wałbrzyszanom: jedna drużyna w ekstraklasie, druga w drugiej lidze, trzecia w czubie trzeciej, a im pozostawały wycieczki do pobliskiego Lubina, by zobaczyć najlepsze ekipy w kraju. Z czasem układ sił się zmienił - legnicka Miedź awansowała do drugiej ligi, gdzie w latach 90-tych ubiegłego stulecia była czołową ekipą tej ligi, zdobyła Puchar Polski, podczas gdy w Wałbrzychu kluby poupadały, a o po dawnych sukcesach zostały jedynie wycinki prasowe. Przed dekadą wałbrzyski futbol mógł się pochwalić co najwyżej okręgówką, a w Legnicy była trzecia liga, a przez rok nawet druga. Później podczas wspinania się z futbolowego niebytu Górnik Wałbrzych przestał rywalizować z rezerwami Miedzi i trzy lata temu doszło do ligowego spotkania w nowej drugiej lidze. Wówczas piłkarze z Ratuszowej wygrali 3:2 i jak historia pokazała było to jedyny triumf w tej klasie rozgrywkowej nad legniczanami. Dość szybko okazało, że legnicki klub nie tylko sportowo, ale i organizacyjnie odjechał wałbrzyszanom. W styczniu 2011 oficjalny news z Legnicy - firma DSA Financial Group, gdzie przewodniczącym rady nadzorczej jest Andrzej Dadełło ma zostać głównym dobrodziejem klubu. No i ruszyła karuzela: najpierw za sprawą Dadełły Miedź zakontraktowała byłego gracza Legii Warszawa Tomasza Jarzębowskiego, potem trenerem został specjalista od awansów Bogusław Baniak, któremu dorzucono graczy nie tylko z ekstraklasową przeszłością, ale i mających za sobą debiut w I reprezentacji kraju (Bledzewski, Madejski, Mowlik, Nowacki). Mimo początkowych kłopotów Miedzianka pewnie awansowała do I ligi latem 2012 roku. Do mocnego na papierze składu doszli kolejni znani w piłkarskim światku zawodnicy (Ptak, Wołczek, Łobodziński, G.Bartczak). Baniak wprowadzał do najwyższej ligi Amikę Wronki (1993), Lecha Poznań (2001) i Pogoń Szczecin (2003). Mimo statusu beniaminka i określonego celu "miejsce w czołowej szóstce", apetyty po jesieni wyraźnie się rozbudziły. Legniczanie wiosenną rundę rozpoczynali z piątej lokaty ze stratą 3 punktów do drugiej Termaliki. Tymczasem pierwsze zwycięstwo wiosną przyszło w meczu nr 5, a w całej rundzie podopieczni Baniaka na boisku wygrali 3 mecze plus walkowery za mecze z Wartą (na boisku było 2:2) i ŁKS.Ósme miejsce dla większości beniaminków byłoby satysfakcjonujące, ale nie dla Dadełły. Mimo, że z Baniakiem obowiązywała jeszcze rok umowa to rozwiązano ją. I tu po raz pierwszy opinia publiczna dostała wyraźny sygnał o niecierpliwości dobrodzieja Miedzi. Skoro powierza się długoletnią misję budowy to raczej przy pierwszej nadarzającej się okazji nie żegna się z trenerem i nie ogłasza, że od 2 lat monitoruje się rynek trenerski. Baniak w czasie swojej pracy w Miedzi poprowadził drużynę w 68 oficjalnych meczach ligowych, z których wygrał 34, zremisował 15, a 19 razy przegrał. Drużyna pod jego wodzą rozegrała też 6 meczów Pucharu Polski, wygrywając 4. Jego następcą został Rafał Ulatowski znany na Dolnym Śląsku z pracy w Zagłębiu Lubin oraz komentowania meczów w tvp. "Ula" największe sukcesy odnosił jako asystent I trenera: z Michniewiczem w Lechu (PP) i Lubinie (MP) oraz w kadrze u boku Leo Beenhakkera. Jako I trener prowadził bez sukcesów GKS Bełchatów, Cracovię i Lechię Gdańsk. Tym razem nie było szaleństwa z transferami, wręcz przeciwnie - przewietrzono szatnię dziękując kilku młodym zawodnikom, którzy w trafili do 2.ligi (Lenkiewicz, Retlewski do Rakowa, Kuciński do Calisii, Marciniak do Warty). Początek sezonu nie zapowiadał tragedii: w PP Miedź masakruje w Opolu Odrę 4:0, a w Płocku po 10 minutach prowadziła na inaugurację 2:0 by ledwie wywieźć punkt (2:2). W 2.kolejce przyjechał Bogusław Baniak z Flotą Świnoujście i ograł dawny klub 2:1 przy czym na każdym kroku nie omieszkał się dogryźć swojemu następcy ("trener nie może przegrać z komentatorem", "W życiu trenera różnie bywa i to sukces, jeśli spotykają się także w rundzie rewanżowej").
Ulatowski i Baniak - trenerzy nie miarę oczekiwań Dadełły.
 Po tej gorzkiej porażce Miedź zaliczyła remis w Nowym Sączu z dołującą Sandecją (0:0), który został powtórzony z Okocimskim w Legnicy.  Kiepski wizerunek poprawiło kolejne zwycięstwo w PP w Grudziądzu 3:0 po hattricku Jakuba Grzegorzewskiego. Po dubeltowej przegranej z GKS: w Katowicach i Bełchatowie Rafał Ulatowski usłyszał ultimatum od właściciela legnickiego klubu. Andrzej Dadełło oczami wyobraźni widzi Miedź walczącą o ekstraklasę a nie pałętającą się w ogonie tabeli. Trener dostał 3 mecze na wyciągnięcie zespołu ze strefy spadkowej. W chwili postawienia warunku legnicki klub do bezpiecznego miejsca tracił ledwie 3 oczka. Te 3 mecze to spotkania z Górnikiem Łęczna (d), Arką Gdynia (w) i ROW-em Rybnik (d). Dwa mecze trudne, z kandydatami do awansu, trzeci z beniaminkiem, który jako druga drużyna obok Miedzi, nie wygrała jeszcze meczu w lidze. Rywale nie najłatwiejsi ale jak najbardziej do pokonania. Nie wyszło już w pierwszym meczu, z co raz lepiej grającym Górnikiem Łęczna - łęcznianie po dwóch inaugurujących sezon porażkach wygrali 4 z 5 kolejnych spotkań (przy jednym remisie). No i po raz kolejny okazało się, że słowa Andrzeja Dadełły trzeba inaczej interpretować. Oczekiwał w tych 3 meczach 3 zwycięstw, więc Rafał Ulatowski przestał być trenerem legniczan.
Tak po krótce wygląda historia Miedzi za kadencji Dadełły, podczas której herb klubu zmienił się z charakterystycznego ślimaka w nowe logo z lwem. Stadion dorobił się oświetlenia, a także przeżywał radość z awansu do ekstraklasy - co prawda w wykonaniu Cracovii. W najbliższym meczu w Gdyni Miedź poprowadzi dotychczasowy asystent Piotr Tworek, którym zachwycony jest Bogusław Baniak. Czy on pozostanie na tym stanowisku? Na pewno nikt nie spodziewał się, że jeden z faworytów do awansu będzie dzierżył czerwoną latarnię.
Inną sprawą jest czy faktycznie lekiem na całe zło jest szkoleniowiec. Może źle kreowana jest polityka personalna.  Wystarczy rzucić okiem na kadrę - tylko i wyłącznie armia zaciężna. Z regionu pochodzą jedynie kieszonkowy Garuch, niechciany w Śląsku Wołczek, Szczepaniak (z Lubina, ostatnio KS Polkowice, co ciekawe noszący pseudonim identyczny jak Grzegorz Michalak - "Dziki"), umoczony korupcyjnie mistrz z Lubinem Grzegorz Bartczak i młodzieżowiec Fedyna (pozyskany ze Śląska). Czy przyniesie efekty praca Janusza Kudyby odpowiadającego za pracę z młodzieżą? Czas pokaże.

Debiut Łasickiego w Lidze Mistrzów !

$
0
0
W tym roku UEFA zainaugurowała rozgrywki młodzieżowej Ligi Mistrzów (UEFA Youth League). Drużyny, które będą rywalizować w fazie grupowej Ligi Mistrzów wystawiają swoje młodzieżowe drużyny U-19 i grają w takim samym zestawie jak starsi koledzy. Ośmiu zwycięzców grup oraz ośmiu wiceliderów awansuje do fazy pucharowej. Odmiennie niż w Lidze Mistrzów, w tej rundzie rozgrywane będzie tylko jedno spotkanie, zaś mecze półfinałowe oraz finał odbędą się na terenach neutralnych.
Europejska federacja powieliła pomysł od południowoamerykańskiej siostry, która prowadzi podobne rozgrywki Copa Libertadores U-20. Obecny sezon należeć będzie, podobnie jak następny, do okresu próbnego. W premierowej edycji zabraknie polskich drużyn, ale nie zabraknie polskiego akcentu. Co więcej, naszym jedynakiem w tej rywalizacji jest urodzony w Wałbrzychu Igor Łasicki. Kadrowicz reprezentacji U-19 od roku reprezentuje barwy SSC Napoli i grał w młodzieżowej lidze Primavera. Seniorzy z Neapolu w tym roku debiutują w Lidze Mistrzów i są uznawani za czarnego konia rozgrywek, mogącym pokrzyżować plany faworytom. Boleśnie przekonał się o tym finalista tegorocznej edycji Borussia Dortmund, która pod Wezuwiuszem przegrał 1:2.
Igor Łasicki.
Do Dortmundu w minorowych nastrojach wracała również młodzieżowa drużyna BVB. W debiucie w UEFA Youth League Napoli wygrało 1:0. Trener włoskiej drużyny Giampaolo Saurini obdarzył zaufaniem Igora, który wybiegł w podstawowym składzie na boisko Stadio Augusto Bisceglia w Aversa. Co ciekawe był jedynym stranierim w neapolitańskim zespole. Dla porównania trener Dortmundu Marc Meister wysłał w bój Kameruńczyka Moise Mbende - jedynego piłkarza nieposiadającego niemiecki paszport. Samo spotkanie dostarczyło niewiele mniej emocji niż potyczka zespołów prowadzonych przez Beniteza i Kloppa. Już w 15 minucie wspomniany Mbende sfaulował kapitana gospodarzy Gennaro Tutino za co został wyrzucony z boiska, a arbiter podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił sam poszkodowany. Na przerwę Niemcy schodzili z debetem już dwóch zawodników, bo za dwie żółte kartki wyleciał w 40' Stenzel.  W drugiej połowie Napoli grające 11 na 9 nie potrafiło wykorzystać swojej przewagi, co więcej siły stopniowo zaczęły się wyrównywać. Po 10 minutach gry za drugą żółtą kartkę wyleciał z boiska Guardiglio, a już w doliczonym czasie gry jego los podzielił Romano. Ogółem chorwacki arbiter oprócz 4 czerwonych pokazał 13 żółtych kartek. W 89 minucie na tę niechlubną listę wpisał się Igor Łasicki. Na szczęście dla włoskiej drużyny wynik nie uległ zmianie i 3 punkty mogło sobie dopisać SSC Napoli.
Gennaro Tutino strzela z 11 m- Napoli-BVB 1:0
Po pierwszej serii spotkań liderem została młodzieżowa drużyna Arsenalu Londyn, która rozbiła na wyjeździe Olympique Marsylia 4:1, a gospodarze jedyne trafienie zawdzięczają niefortunnej interwencji bułgarskiego bramkarza Kanonierów Deyana Ilieva.
Drugiego października Łasickiego i jego włoskich kolegów czeka wyjazdowy mecz właśnie z Arsenalem. Na Meadow Park w Borehamwood Igor będzie się starał zatrzymać najskuteczniejszego obecnie w grupie snajpera (2 gole wbite Marsylii) ciemnoskórego Serge Gnabry'ego - Niemca, który w ub. roku zadebiutował w I zespole Arsenalu w Lidze Mistrzów, czy Anglika Alexa Iwobi (1 gol).

Derby jakby inne

$
0
0
Górnik Wałbrzych kontra Chrobry Głogów. Praktycznie nikogo nie trzeba byłoby mobilizować by pofatygował się na Ratuszową - wiadomo derby regionu. W tym roku dodatkowy smaczek wicelider podejmuje lidera drugiej ligi. Przed sezonem ktoś się spodziewał takiego obrotu sprawy? Chyba nawet najwięksi optymiści nie oczekiwali, że podopieczni Macieja Jaworskiego będą w czubie tabeli. W Głogowie nadzieje rozbudzone są od ... kilkunastu miesięcy. W tym roku wydaje się, że Chrobry wskoczył na właściwe tory, nie znalazł jeszcze pogromcy, a dodatkowo zbiera pochwały za grę. Pożegnano się z kilkoma zawodnikami, trafiono z transferami. Prawa strona obstawiona przez Michała Ilkowa-Gołąba (2 gole+2 asysty) i Damiana Sędziaka (1 gol +5 asyst) chwalona jest przez obserwatorów z całego kraju. Czy wałbrzyszanie zdołają ich zatrzymać? Do tego dodamy udane występy młodzieżowca Mateusza Janeczko, który ma za sobą debiut w ekstraklasie (w Podbeskidziu), kapitana zespołu Łukasza Szczepaniak, pozyskanego z Oławy Waldemara Gancarczyka i fakt, że ogony grywa Paweł Tabaczyński - jeden z najskuteczniejszych graczy ob.sezonu, ten co pognębił Górnika w Wałbrzychu, wiosną w meczu z Calisią (2 gole i 2:1 dla kaliszan). A kim ma straszyć Górnik? Solidną defensywą? W ataku za bardzo nie ma atutów oprócz Michała Bartkowiaka, którego głogowianie doskonale poznali w czerwcu. Po kartkowych żniwach w Katowicach wypadł Grzegorz Michalak, gracz uniwersalny, nieobliczalny, który mógłby rozstrzygnąć mecz, albo bezsensownie osłabić. Zabraknie Sławomira Orzecha, który komplikuje sytuację z młodzieżowcami. Wiadomo, że zagra "pewniak" Wojciech Szuba, tylko szkoda, że gra póki co tylko i wyłącznie ze względu na swój wiek, bo za rok, może go spotkać to co obecnie spotyka choćby Dominika Radziemskiego. Jaworski nie zaryzykuje postawienie na wstawienie debiutanta-młodzieżowca w bramce lub Krzemińskiego w obronie. Pozostaje więc duet Bartkowiak-Szuba.
Górnik utarł nosa Chrobremu w ubiegłym sezonie. Trauma ciąży głogowianom bardzo, niepowodzenie na murawie Stadionu 1000-lecia może spowodować prawdziwe kompleksy. Oprócz emocji na trybunach, nie zabraknie ich pewnie na murawie. Oba zespoły mocno identyfikują się z kibicami, do tego dojdą różnego
Podobnie jak 4 lata temu nerwów na boisku nie zabraknie.
rodzaju prowokacje, dawne animozje. Będzie to już ligowa rywalizacja Górnika z Chrobrym w Wałbrzychu. Jak było dawniej pod Chełmcem?
1975/76 3.liga 1:0 (0:0) bramka Jan Borsuk- Górnik w składzie m.in. z Ciołkiem czy Janikowskim. Stanisław Świerk wprowadza biało-niebieskich do drugiej ligi, a Chrobry kończy sezon na 3.miejscu z 6 punktami straty.
1991/92 2.liga - po 16 latach miał się odbyć kolejny ligowy mecz Górnika z Chrobrym w Wałbrzychu. Tymczasem wałbrzyszanie po jesieni wycofali się, a wiosną w Głogowie grali byli górnicy Artur Milewski i Andrzej Kisiel.
1992/93 3.liga 1:2 (0:1) D.Kurzeja - M.Czesnakowski, J.Helwig. Deszczowy szczyt ligowy na Nowym Mieście zapamiętany głównie z awantury, która wybuchała po wykluczeniu Roberta Bubnowicza po 2 prawidłowych żółtych kartkach. Kibic nie musi znać przepisów, więc agresja przeniosła się na arbitrów. Reperkusji klub nie odczuł, bowiem wiosną połączył się z Zagłębiem tworząc KP. A Chrobry stoczył pasjonującą walkę z Polonią Świdnica o awans wygrywając ligę lepszym bilansem bramek.
1993/94 2.liga 1:2 (0:1) J.Cieśla - B.Sokołowski, Z.Czajkowski. KP Wałbrzych jesienią dość niespodziewanie w Głogowie wygrał 2:1, a wiosną Chrobry wziął rewanż. Mecz oglądało ledwie 300 widzów, KP spadł z ligi, a głogowianie zajęli 8.miejsce.
1996/97 2.liga 1:2 (1:1) S.Matuszak - H.Cackowski. KP jako beniaminek jesienią rozbiło w Głogowie gospodarzy aż 3:0, zimą sprzedano do Legii Włodarczyka, ściągnięto Murawskiego z Zawalniakiem i mimo rozbudzonych nadziei nastąpił zjazd w dół i po dramatycznej końcówce sezonu utrzymanie w lidze. Utrzymać się na zapleczu ekstraklasy nie zdołał Chrobry, który próbował ratowaniem się ligowych wyjadaczy takich jak legenda wałbrzyskiej piłki Leszek Kosowski. W wałbrzyskim pojedynku spodziewano się zwycięstwa miejscowych, a już w 4' Henryk Cackowski "napoczął" KP. Po ośmiu minutach wyrównał z karnego Sebastian Matuszak, ale po przerwie "Cacek" ustalił wynik meczu. Przed meczem kibice gości poganiali miejscowych rozgrzewając się tym samym w deszczowej, zimowej aurze.
1999/2000 3.liga 1:1 (0:0) Z.Zawadzki - P.Żmudziński. KP wycofał się z 2.ligi, stał się Górnikiem i awansował z 4 do 3.ligi. Mecz derbowy przyniósł remis, choć to gospodarze prowadzili po strzale Zbigniewa Zawadzkiego, wyrównał po przerwie Paweł Żmudziński. Na mecie sezonu beniaminek spod Chełmca o oczko wyżej niż Chrobry.
2000/01 3.liga 1:0 (1:0) A.Jaworski. Wałbrzyski klub przed sezonem stał się Górnikiem/Zagłębiem. Głęboki kryzys organizacyjno-finansowy. Wiesław Walczak do ostatniej chwili nie wiedział kim może zagrać na inaugurację przypadającą właśnie na Chrobry. W Głogowie z kolei przed sezonem zapowiadano walkę o awans. Życie zweryfikowało Chrobrego - wygrali gospodarze 1:0 po golu Adama Jaworskiego, który rozgrywał najlepszy sezon w Wałbrzychu, kapitalnie bronił 18-letni wówczas Damian Jaroszewski, w ataku walczył obecny stoper Górnika Marek Wojtarowicz, a debiutował Sebastian Bąk, który pojawił się po przerwie i w ciągu 12 minut złapał 2 żółte kartki. Po sezonie Górnik/Zagłębie spadł do 4.ligi, a Chrobry zakończył sezon na solidnym 6.miejscu.
2009/10 3.liga 0:1 (0:0) K.Węglarz. Historia nowożytna, od której praktycznie liczy się rywalizacja Górnika z Chrobrym. Beniaminek 3.ligi z Ratuszowej sześć pierwszych meczy zakończył 6 zwycięstwami u siebie nie tracąc nawet bramki. Chrobry nie ukrywał ambicji drugoligowych, ale przegrał 2 spotkania i jedno zremisował. We wrześniowe popołudnie 12.09.2009 ok. 3000 widzów oczekiwało widowiska. Było ono na pewno na trybunach, dzięki ponad 350 fanom Chrobrego. Na boisku głównie walka, niepotrzebne nerwy. Jedyny gol padł po przerwie, kiedy kontuzjowany był Piotr Przerywacz, górnicy oczekiwali wybicia piłki przez rywali, a Chrobry grał swoje. Konrad Węglarz pognał lewą stroną pokonał Damiana Jaroszewskiego i praktycznie było po meczu. Wiosną pomarańczowo-czarni mieli jeszcze większe powody do radości (4:1), ale w czerwcu z awansu cieszono się w Wałbrzychu. W tym pamiętnym wałbrzyskim meczu sprzed 4 lat grali m.in. Jaroszewski, Wojtarowicz, Łaski, G.Michalak, D.Michalak, Wepa, Rytko, Moszyk w barwach gospodarzy oraz Hałambiec, co pokazuje jak się zmieniały kadry obu zespołów.
Górnik-Chrobry 3:0 w ub.sezonie
2011/12 2.liga 0:0. Chrobry po traumatycznym dla nich zakończeniu sezonu trzecioligowego 2009/10 dość szybko się pozbierał i w cuglach wygrał następny sezon. W jesiennym meczu w Głogowie nie było powtórki z poprzedniego pogromu, ale komplet punktów wywalczył beniaminek. W rewanżu emocji bramkowych zabrakło, podobnie jak kibiców gości. W tej smutnej, jak na derby atmosferze kibice goli nie zobaczyli w przeciwieństwie do kartek, których było dziewięć żółtych, w tym dwie dla Michała Łaskiego, pod koniec meczu zobaczył czerwoną kartkę. Z aktorów tamtego meczu szanse na występ mają: Jaroszewski, D.Michalak, Łaski, Wepa, Radziemski, Chajewski, Rytko oraz Ziemniak, Samiec, Machaj, Michalec, Hałambiec. Na mecie sezonu Górnik o dwa miejsca wyżej od Chrobrego.
2012/13 2.liga 3:0 (0:0) A.Moszyk, D.Michalak, D.Zinke. Kapitalne zwieńczenie udanej jesieni wałbrzyszan. Do udanej przygody w Pucharze Polski doszły udane mecze na koniec rundy. Ostatnim akordem był mecz właśnie z Chrobrym, który kontynuacją dobrych występów przy Ratuszowej, gdzie wcześniej bez kretesu przegrał inny dolnośląski zespół - MKS Oława. Ireneusz Mamrot nie mógł skorzystać z Łukasza Szczepaniaka i Bartosza Machaja, a Robert Bubnowicz z Marka Wojtarowicza. Wynik 3:0 dla gospodarzy może sugerować różnicę klas, extra mecz Górnika, ale tak wcale nie było. Przeciętna I połowa, w drugiej główka Moszyka, niewykorzystane szanse Kaliciaka i przytomność umysłu Darka Michalaka i Daniela Zinke pod bramką Michała Augustyna. Z ubiegłorocznych składów w sobotę mogą zagrać: Jaroszewski,D.Michalak, Wepa, Radziemski, Moszyk, Zinke, Sawicki oraz Ziemniak, Samiec, Sędziak, Hałambiec, Ulatowski.
21 września na Stadionie 1000-lecia gospodarze faworytem nie będą. Faworytem nie byli również w czerwcowym meczu w Głogowie, kiedy sytuacja była o wiele gorsza, a różnica pomiędzy Chrobrym a Górnikiem o wiele większa i mimo to doszło do niespodzianki. Teraz stawką, oprócz prymatu w regionalnej rywalizacji, jest fotel lidera. Żądzą rewanżu na wałbrzyszan Chrobry pała od dawna, a po ubiegłosezonowych upokorzeniach każdy tegoroczny występ miał być przygotowaniem do rewanżu z Górnikiem. Ani goszczenie Rakowa, Odry Opole, ani prestiżowe wyjazdy do niedawnych pierwszoligowców z Poznania i Bytomia nie były meczami rundy czy sezonu jak właśnie spotkanie przy Ratuszowej. Czy takie mega ciśnienie utrzymają piłkarze Ireneusza Mamrota? Każdy inny wynik niż zwycięstwo będzie ogromnym rozczarowaniem, a Górnik ... Wynik, dyspozycja jest wielką niewiadomą. Jedne co wiadomo, że wałbrzyszanie tanio skóry nie sprzedadzą.

Derby bez niespodzianki

$
0
0
Górnik przegrał z Chrobrym w drugoligowym hicie 0:2. Większe ciśnienie było po stronie głogowian, a obserwując doniesienia medialne z obozu lidera drugiej ligi można posądzać o pewien kompleks wałbrzyski. Mocno Chrobrego musiał boleć ubiegłoroczny dwumecz. Po sobocie Ireneusz Mamrot i jego podopieczni wraz z kibicami mogą chodzić z podniesioną głową po bezapelacyjnym zwycięstwie. Sam Mamrot na konferencji pomeczowej przyznał, że na Stadionie 1000-lecia wygrał po raz pierwszy, a gościł na nim w charakterze piłkarza (KP Brzeg Dolny, Pogoń Oleśnica), bądź szkoleniowca (Wulkan Wrocław, Polonia Trzebnica, Chrobry). Lokaty w tabeli obu zespołów nie musiały specjalnie motywować graczy, teraz dodawały dodatkowego smaczku. Goście przyjeżdżali w glorii niepokonanej drużyny, a miejscowi pochwalić się mogli kompletem zwycięstw u siebie. Racjonalnie oceniając szanse faworytem był Chrobry dysponujący szerszą kadrą, zbierający lepsze recenzje za grę, która przyniosła fotel lidera. Górnik po fatalnej wiośnie typowany był do dolnych rejonów tabeli i obecne miejsce jest zaskoczeniem dla obserwatorów. W sobotnim szczycie sporej różnicy nie było widać, tak jak nie było widać, że grają dwie aktualnie czołowe drużyny ligi. O meczu praktycznie napisano już wszystko, zarówno o boiskowych i pozaboiskowych wydarzeniach. Na murawie na początku piłkarskie szachy, potem niewykorzystane szanse gości, którzy z kilkunastu metrów nie potrafili trafić w światło bramki, a jak trafili to sprzed pustej wybił Wojtarowicz. Górnicy odgryźli się indywidualnymi akcjami Zinke, Bartkowiaka, Szuby i wolnym Moszyka. Kilka zrywów pod koniec I połowy uspokoiło sytuację pod bramką wałbrzyszan i dawało nadzieje na emocje po zmianie stron.
Efektownie na trybunach, a na boisku o wiele gorzej
Rzeczywiście w drugiej połowie początek był wielce obiecujący dla wałbrzyszan. Adrian Moszyk spróbował szczęścia uderzeniem głową, choć miał czas by przyjąć spokojnie piłkę i zapytać Rzepeckiego, gdzie posłać piłkę. Kilka chwil potem centymetrów zabrakło Marcinowi Folcowi by zamknąć dobrą akcję prawą stroną. Folc, przez niektórych krytykowany, wykonywał tytaniczną pracą w defensywie, często niedocenianą. Dynamiki w tej sytuacji mu zabrakło, bo wcześniej pokonał kilkadziesiąt metrów pogoni za rywalem. Potem mieliśmy efektowną dla oka serpentyniadę rodem z boisk południowoamerykańskich. Wybuchające petardy opóźniały uprzątnięcie murawy, a te kilka minut jak się okazało skutecznie wybiło z rytmu piłkarzy Górnika. Kto wie, czy ta przerwa nie była kluczowym momentem meczu? Chrobry powolutku rozkręcał się, a bramka dosłownie wisiała w powietrzu. Po rzutach rożnych z pustej bramki wybijał Folc i Sawicki, aż wreszcie udało się Chrobremu strzelić bramkę po akcji prawą stroną. Inna sprawa, że z wysokości trybun wyglądało, że futbolówkę mogli kilkakrotnie przechwycić wałbrzyszanie, ale nie dość, że dotarła na środek pola, to nikt nie był w stanie zapobiec mocnemu uderzeniu Mateusza Hałambca. Piłkarze Chrobrego kontrolowali sytuację, gospodarze próbowali indywidualnych akcji, ale największy atut Michał Bartkowiak nie miał tyle szczęścia co w czerwcowym pojedynku. Inna sprawa, ze po raz kolejny Michał ślizgał się w swoich kolorowych korkach po murawie - czy nikt nie mógłby mu zwrócić uwagę choćby w przerwie meczu? Czemu wałbrzyszanie nie kontynuowali ataków prawą stroną, gdzie spore problemy z Danielem Zinke mieli głogowianie? Czeski skrzydłowy był animatorem ataków na początku II połowy, potem nieprzepisowo zatrzymany zarobił kartkę dla rywala. Inna sprawa, że głównym pomysłem na ofensywę są długie przerzuty, bez kombinacyjnej gry w środku. Nie ma już Morawskiego, zabrakło Grzegorza Michalaka, Wojciech Szuba sporo zdrowia zostawił, grał poprawnie, ale nie jest w chwili obecnej zagrać otwierającego podania. Tomasz Wepa przebudził się pod koniec meczu, gdzie zagrał ultraofensywnie, szukając gry w ataku. W defensywie dobrze zagrał zmiennik Sawicki, niepewny był Bartoś, który kilkakrotnie popełnił błędy w asekuracji, które na szczęście nie wykorzystał rywal. Jego zmianę wymusiła kontuzja, choć z trybun mogło się wydawać, że powodem była niefortunne zagrania. Jego zmiennik Michał Łaski "na dzień dobry" ograny został przez Damiana Sędziaka, za Waldemarem Garncarczykiem nikt z pomocników nie wrócił, strzał 0:2 i było po meczu.
Pierwsza domowa porażka i przegrane derby, ale to nie jest koniec świata. Balonik pompowany również przez wałbrzyski media pękł. Piłkarze nie załamali się i już pałają żądzą rewanżu - oby w zbliżającym się kolejnym derbowym meczu w Polkowicach zapunktowali.

Kolorowe jarmarki

$
0
0
Półtora tygodnia temu wałbrzyski Górnik zremisował w Katowicach z Rozwojem 0:0. Goście zdobyty ligowy punkt okupili sporą ilością kartek - 9 żółtych i 2 czerwone. Ale jak się okazało ten niechlubny kartkowy bilans był niewinnym przypadkiem w porównaniu z tym co się działo w miniony weekend na boiskach w byłym województwie wałbrzyskim.
Jaszkowa Dolna to wieś za Kłodzkiem w drodze, futbolowo kojarzy się kibicom z faktu, że epizod w tamtejsze Iskrze miał Janusz Jelonkowski - napastnik wałbrzyskiego Górnika w 1998, który później grał m.in. w RKS Radomsko czy Arce Gdynia. Wspomniana Iskra powstała stosunkowo niedawno, bowiem w 1975 i największym sukcesem jest gra w klasie okręgowej. "Sławę" zespół zdobył zmieniając nazwę na Iskra BAGIETKA dzięki sponsorowi. Bieżący sezon jest piątym na tym szczeblu, latem zespół objął trener Jacek Żyła, prowadzący w przeszłości Nysę Kłodzko. Największym sukcesem zespołu było 7.miejsce, ale tej jesieni wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Do niedzieli Iskra po 6 kolejkach miała 4 zwycięstwa (w tym w Świebodzicach i Żarowie) oraz 2 remisy. Dawało to piłkarzom z Jaszkowej drugie miejsce za rewelacyjnym beniaminkiem Zamkiem Kamieniec Ząbkowicki. W niedzielę była szansa objęcia pozycji lidera - przyjeżdżał bowiem Kryształ Stronie Śląskie, który po 6 kolejkach wywalczył jeden punkt i tracił średnio 5 bramek/mecz. Wynik meczu niepokonanego wicelidera z outsiderem jest ... niezrozumiały. Kryształ nie tylko nie doznał pogromu, ba, nie przegrał, a wygrał i to w jakich rozmiarach: 5:0! Bohaterem gości był niejaki Dariusz Bugajski, który strzelił aż 4 bramki, a do tego nie strzelił karnego, wynik z 11 metrów ustalił z kolei bramkarz gości Krzysztof Cieśla. Oprócz niespodziewanego rezultatu ciekawostką przyrodniczą była ilość żółtych kartek. 
Iskra Jaszkowa Dolna-Kryształ 5 goli, 18 kartek.
Arbiter ze Świdnicy Dariusz Borodziuk gwizdał mecze w wyższych ligach niż okręgówka, ale wątpię, by pokazał wcześniej 18 żółtych kartek i 1 czerwoną. 14 z tych kartoników zobaczyła jedna drużyna - Iskra. Trzech graczy Kryształu zobaczyło żółtka, w tym jeden dwa razy, w wyniku czego opuścił przedwcześnie boisko. Z wyjściowej jedenastki Iskry wszyscy zawodnicy zostali ukarani napomnieniem! Z pięciu zmienników - trzech.
Przy takim wyniku trudno obwiniać arbitra o niepowodzenie Iskry. Zgoła odmienne nastroje panowały z kolei w IV lidze po meczu w Strzegomiu. Tam do pracy arbitra Kamila Wieliczko z OZPN Jelenia Góra miano spore pretensje, zresztą nie po raz pierwszy. AKS Strzegom grał z czołową drużyną tej klasy rozgrywkowej Sokołem Wielka Lipa. Wynik meczu 1:0 dla gospodarzy po karnym, który na bramkę zamienił były skrzydłowy Victorii Świebodzice i Górnika Wałbrzych Robert Borkowski. Ale lista kar indywidualnych jest równie długa jak meczu w Jaszkowej Dolnej. AKS - 1 żółta, Sokół - 12 żółtych i 4 czerwonych! Zaledwie dwóch graczy z wyjściowej jedenastki gości nie zostało napomnianych. Trzech graczy Sokoła zobaczyło po dwie żółte co oznaczało dla nich wykluczenia. Czwartym do czerwonego brydża był wałbrzyszanin Wojciech Ciołek, który za dyskusje z arbitrem zobaczył czerwoną kartkę w 83 minucie. Ostatnie wykluczenie miało miejsce w 90 minucie, piłkarze z Nowej Lipy kończyli spotkanie w siódemkę, co jeszcze w ub.stuleciu oznaczałoby przedwczesne zakończenie zawodów i walkower. Goście pracę arbitra oceniają jednoznacznie, nazywając Wieliczko "fryzjerem", zwłaszcza, że za tydzień ciężki mecz Sokoła w Jeleniej Górze z Karkonoszami. Trener gospodarzy dyplomatycznie unika odpowiedzi, przypominając, że sędzia przed meczem powiedział, że za każde niecenzuralne słowo będzie karał żółtymi kartkami. Tutaj chyba miał miejsce przerost formy nad treścią...

Trojak przed szansą debiutu w Ruchu

$
0
0
Józef Trojak, rocznik 1966, zadebiutował w pierowszoligowym Górniku Wałbrzych wiosną 1984. W derbowym pojedynku ze Śląskiem Wrocław (0:1) zastąpił w 70' Zenona Przybysza. W zespole z Nowego Miasta spodziewano się, że rosły, silny pomocnik pójdzie w ślady starszych kolegów - Andrzeja Wójcika i Mariusza Sobczyka - zostanie filarem zespołu na lata. Jak się okazało na drugi pierwszoligowy występ Józek czekał półtora roku: od 07.04.1984 do 20.10.1985 (3 minuty w meczu Ruch- Górnik 4:0). Sezon 85/86 to najwięcej występów w 1.lidze -11 występów, w tym 5 w wyjściowej jedenastce. Później było już gorzej - 86/87 - 3, 87/88- 4, ale wówczas wpisał się na długo w pamięci wałbrzyskich kibiców. Górnik pod wodzą Henryka Kempnego ciułał punkty w walce o utrzymanie, w zespole byli co prawda Kosowski, Spaczyński, Milewski, Małachowski, ale szanse gry otrzymywali młodzi (Kisiel, Sobczak, Wojtkowiak) jak i również tacy gracze jak Bącal, Wróbel. Józef Trojak wiosną zagrał w 4 meczach wchodząc na ostatnie 15-30 minut. Wałbrzyszanie wywalczyli 14.miejsce i o utrzymaniu miał decydować baraż z Zagłębiem Lubin. W pierwszym meczu Górnik wygrał 2:1 po golu w ostatniej minucie, a w rewanżu oczekiwano zdecydowanego zwycięstwa lubinian. Tymczasem w podstawowym składzie wałbrzyszan niespodzianki - na stoperze za wykartkowanego Zbigniewa Ośko nominalny pomocnik Zenon Przybysz, a Trojak od pierwszej minuty w pomocy. W 13 minucie z rzutu wolnego w stylu Włodzimierza Ciołka Józef wyprowadza biało-niebieskich na prowadzenie. Potem było 1:2, ale w końcu Waldemar Milewski wyrównał na 2:2 dając niespodziewane utrzymanie Górnikowi. Gol z rzutu wolnego Trojaka był kluczowym. W następnym sezonie zimą opuścił Górnika na rzecz Śląska Wrocław, z którym wywalczył (7 minut w 1 występie) utrzymanie w 1.lidze. Jesienią 1990 we wrocławskim zespole zagrał 7 razy po czym wrócił do drugoligowego Górnika. W ekstraklasie zaliczył 36/0 występów (+ 1/1 w barażach). Trojak kojarzony zostanie głównie ze względu na tę bezcenną bramkę w Lubinie.Po zakończeniu niezbyt oszałamiającej kariery piłkarskiej zajął się szkoleniem zespołów głównie w Wielkopolsce (m.in. Polonia Kępno, Przełom Torzeniec, LKS Jankowy).
Tymczasem u progu piłkarskiej kariery stoi syn Józefa Trojaka, Miłosz. Urodzony 05 maja 1994, potężniejszy do ojca (191 cm) w Wałbrzychu jest wychowankiem Górnika. Od trzech lat reprezentuje barwy chorzowskiego Ruchu.
Miłosz Trojak [foto:szombierki.pl]
Latem tego roku z zespołem juniorów Niebieskich dotarł do turnieju finałowego mistrzostw Polski juniorów rozgrywanego w Grudziądzu, Świeciu i Nowem. Ruch w trzech meczach zdobył zaledwie jeden punkt i zajął 4.miejsce. Miłosz strzelił bramkę w meczu z Arką (1:5). W lipcu gościł na treningach I zespołu, a od nowego sezonu grywał w trzecioligowych rezerwach Ruchu. Pewnie gdyby nie zlikwidowano Młodej Ekstraklasy to Miłosz rywalizowałby z rówieśnikami w ME. A tak przyszło mu grać w 3.lidze śląskiej m.in. z Ruchem Radzionków (któremu strzelił bramkę), niedawnym rywalem Górnika Wałbrzych w PP Skrą Częstochowa czy Szczakowianką Jaworzno.
Słabe wyniki Ruchu w T-Mobile Ekstraklasie spowodowały dymisję trenera Jacka Zielińskiego. Słowak Jan Kocian układa klocki po swojemu i do pierwszego zespołu trafił i zagrał już w Łodzi (gdzie wywalczył bezcenną jak się okazało "jedenastkę") Mateusz Kwiatkowski. Mateusz jest synem byłego gracza Górnika Wałbrzych -Grzegorzao czym pisałem 10 miesięcy temu. Mateusz Kwiatkowski nie jest związany jednak z Wałbrzychem, w przeciwieństwie do Miłosza Trojaka. Trojak junior został właśnie zgłoszony do kadry pierwszego zespołu. Co prawda przed nim jeszcze długa droga do ekstraklasowego debiutu, ale jakby do niego doszło, to byłby drugi przypadek występu wychowanków Górnika w relacji ojciec-syn w lidze na poziomie ekstraklasy. Przypomnijmy, że pierwszym rodzinnym duetem byli Kosowscy - ojciec Jan (bramkarz, w barwach Legii w 1954) i syn, napastnik Leszek (Górnik, Widzew).

Z Polkowic jak zwykle bez punktów

$
0
0
W Polkowicach jest piękny stadionik pamiętający ekstraklasowe boje miejscowego Górnika. Historia pokazała, że jedna z najbogatszych gmin w kraju finalizowała dziesiątki meczów, które polkowiczanie kupili by zaistnieć w rodzimym futbolu. Były kary dla trenerów, działaczy, piłkarzy oraz dla klubu, który zdegradowany został do IV ligi. Obecnie klub ma nową kartę, odciął się od przeszłości zmieniając Górnika na KS. Zamiast armii zaciężnej zawodników postawił na młodych graczy, głównie wcześniej grających w Zagłębiu Lubin. Trener Janusz Kubot w tym sezonie narzekał na brak doświadczenia, brak starszego zawodnika, bowiem polityka transferowa klubu zabrania zatrudniania piłkarzy powyżej 23 roku życia. Z tego powodu w Polkowicach nie ma już Mateusza Bartczaka mającego na koncie tytuły mistrza kraju, który ma grać w Chojnowiance Chojnów. Nie wpasowuje się w wiekowe ramy również Roman Maciejak, którego portal 90minut.pl awizował jako nowego gracza KS. W Polkowicach cisza na temat tego transferu, Maciejaka próżno szukać w składzie zarówno I zespołu jak i rezerw. W tym sezonie polkowicki zespół nie gra tak efektownie jak w ubiegłym, w 9 kolejkach potrafił wygrać tylko z UKP Zielona Góra. Wizyta Górnika Wałbrzych miała przełamać fatum - dwie ostatnie wizyty kończyły się wysokimi porażkami, w których gospodarze strzelili po 5 bramek, a na punkty ligowe wywalczone przy ul.Kopalnianej w Polkowicach wałbrzyszanie czekają od ...1996 roku, gdy KP po bramkach Sebastiana Matuszaka i Zbigniewa Zawadzkiego wygrali 2:1.
Wojciech Szuba i Damian Ałdaś [kspolkowice.pl]
Organizacyjnie polkowicki klub wciąż przewyższa wałbrzyski, co można doskonale zobaczyć przy organizacji meczów. W kasie biletowej zmiana w porównaniu w porównaniu z ubiegłym sezonem - nie ma już spisywania, biletów, tylko system elektroniczny, bilet wydrukowany z kodem kreskowym, danymi osobowymi. Nie ma to nijak do szukania długopisów przy Ratuszowej i unikania błota. Mimo późnej pory meczu gospodarze pamiętają o najmłodszych kibicach, który ma zabawiać klubowa maskotka Krecik częstujący słodyczami.
A na boisku ... cóż, gdy się czyta relację red. Skiby to ma się wrażenie, że w Polkowicach odbył się całkiem inny mecz. Ale po kolei. W składzie gości siłą rzeczy nie mogli zagrać G.Michalak, J.Bartoś,M.Oświęcimka. Michał Bartkowiak zaczął mecz na ławce rezerwowych, w środku polu Michalaka miał zastąpić Jan Rytko, a Honzę w defensywie zastąpił powracający po absencji kartkowej Sławomir Orzech. Pierwsza połowa to przeciętne spotkanie, najpierw długie badanie się przez oba zespoły, potem przewaga optyczna polkowiczan, bez efektów nie licząc 5-6 rzutów rożnych bez konkretnego zagrożenia. Ostatnie 10 minut to odważniejsza gra gości, którzy stworzyli bodaj trzy ciekawe sytuacje: w dwóch doświadczenia zabrakło Wojciechowi Szubie, a w trzeciej z wolnego zamiast dośrodkowania Adrian Moszyk strzelił bezpośrednio na bramkę. Niewidoczny był Jan Rytko, który o wiele lepiej zagrał po zmianie stron. Zresztą jego koledzy również przyspieszyli, jakby zwietrzyli szansę na zwycięstwo. Pierwszy kwadrans po przerwie to dominacja Górnika. Nieuchwytny był Daniel Zinke, dwa razy powinien wpisać się na listę strzelców Wojciech Szuba, raz w trudnej sytuacji groźnie strzelił Moszyk. Później gra się wyrównała, nadzieja na bramkę dla gości ożywa z chwilą wejścia na boisko Michała Bartkowiaka. Chwila niepewności po urazie Dariusza Michalaka, który wraca z zabandażowaną dłonią na boisko. Aż przychodzi feralna 80.minuta. Sławomir Orzech faulował i zobaczył żółtą kartkę, choć nie jeden sędzia wysłałby go do szatni. Maciej Bancewicz z rzutu wolnego strzelił nie do obrony i było 1:0. Bancewicz pojawił się dopiero po przerwie, ale już w pierwszej akcji błysnął przerzucając piętą piłkę nad obrońcą i wywalczając rzut rożny, po którym efektownie (ze spalonego) strzelił przewrotką. Ostatnie minuty to bicie głową w mur, w końcówce Górnik grał trójką obrońcą, gdy Marek Wojtarowicz przeniósł się do ataku. W doliczonym czasie gry po faulu Sawickiego z rzutu wolnego szczęścia próbował Ałdaś, ale piłka minęła bramkę, a sędzia zakończył mecz.
Górnik przegrał mecz, w którym nie dość, że nie był gorszy, to powinien nie tylko zremisować, ale nawet wygrać. Cóż, widoczny brak był Grzegorza Michalaka, Jan Rytko to niestety, inny typ zawodnika, cieszyć powinna coraz lepsza gra Wojciecha Szuby, który sporo napracował się w środku pola często walcząc z kapitanem miejscowych Ałdasiem. Marcin Folc nie miał wielu piłek, a jego zgrania partnerzy nie potrafili sfinalizować. Adrian Moszyk widoczny był tylko jako wykonawca stałych fragmentów gry oraz przy strzale w II połowie. Za grę punktów się nie przyznaje, a te w Polkowicach niestety uciekły. Oby nie zabrakło ich w końcowym rozrachunku. Znów zaczyna martwić skuteczność - trzeci kolejny bez bramki.

UEFA Youth League - Łasicki przegrał

$
0
0
Druga seria młodzieżowej Ligi Mistrzów - UEFA Youth League - rozbita została na trzy dni, pomiędzy 1 a 3 październikiem, a więc o jeden dzień więcej niż premierowa kolejka. Nie da się uniknąć porównań ze zmaganiami drużyn seniorów, a jedynie londyńskiej Chelsea udało się idealnie powtórzyć wynik (4:0) w obu konfrontacjach ze Steauą. Barcelona, CSKA, Borussia Dortmund, Schalke w obu ligach wygrały swoje mecze, Real U-19 zaledwie zremisował z Kopenhagą, a Manchester City zmiótł Bayern aż 6:0! Dwukrotnie z Napoli wygrał również Arsenal. O ile wyższość podopiecznych Arsene Wengera z piłkarzami Rafy Beniteza nie była oczywista przed pierwszym gwizdkiem sędziego, to wg fachowców i bukmacherów, młodzi Kanonierzy mieli spokojnie wygrać z Włochami i też tak się stało. Bohaterem zawodów był angielski napastnik Chuba Akpom (rocznik 1995), który dwukrotnie pokonał Nikitę Baranovsky'ego i nie strzelił jeszcze rzutu karnego - obronił bramkarz. Pomiędzy golami
Akpoma Łasicki nie powstrzymał...
czarnoskórego napastnika dwa celne strzały dorzucił Austin Lipman. Dla Napoli gola przy stanie 3:0 strzelił Gerardo Rubino.Polski rodzynek w tych najbardziej prestiżowych młodzieżowych klubowych rozgrywkach, Igor Łasicki zagrał całe spotkanie i w 59 minucie został ukarany przez szkockiego arbitra żółtą kartką za faul na Akpomie. To drugie napomnienie w drugim występie w tych rozgrywkach.
Dla ciekawych polska relacjaz meczu na Boreham Wood ze strony kanonierzy.com, który oglądało zaledwie 484 widzów.
Po dwóch kolejkach z kompletem punktów tabelę grupy F otwiera Arsenal, Napoli wraz z Dortmundem mają po trzy, a zero Marsylia. 22 października w Carnoux en Provence zespół Łasickiego spotka się właśnie z francuskim outsiderem.


Maciejak zadebiutował w Polkowicach

$
0
0
Blisko miesiąc temu w sieci pojawiła się informacja, że były napastnik Górnika Wałbrzych, a ostatnio niemieckiego SV Waldhof Mannheim Roman Maciejak został zawodnikiem drugoligowego KS Polkowice. Po tym newsie polkowicki zespół rozegrał dwa ligowe spotkania, w tym mecz z wałbrzyszanami, w których Maciejaka zabrakło w meczowej kadrze. Roman nie pojawił się również w spotkaniach rezerw polkowickiego ligowca, gdzie regularnie grają piłkarze z kadry I zespołu. Te nieobecności oraz fakt, że ponoć KS Polkowice zatrudnia graczy do 23 roku życia sugerowały, że angaż Maciejaka to dziennikarska kaczka. Okazało się jednak, że byłem w błędzie tak myśląc. W miniony weekend Polkowice pojechały na Stadion Ludowy w Sosnowcu, gdzie zremisowały bezbramkowo z Zagłębiem. Maciejak znalazł się w kadrze Polkowic, a trener Janusz Kubot posłał go w bój w 68.minucie meczu zastępując Patryka Bryłę.  Po niespełna dziewięciu minutach Roman faulując Michała Grudniewskiego zobaczył od arbitra Krawczyka żółtą kartkę czym wpisał się do meczowego protokołu.  Pod koniec meczu był faulowany przed polem karnym rywala, ale polkowiczanie nie wykonywali stałych fragmentów gry w tak skuteczny sposób jak tydzień wcześniej w derbowym pojedynku z Górnikiem.

Wirtualna wiarygodność

$
0
0
Wałbrzyski Górnik wciąż na podium drugoligowych rozgrywek. Wielu kibiców śledzi z uwagą wydarzenia wokół drużyny, choć prawdę powiedziawszy źródła informacji ich nie rozpieszczają. Owszem jest strona internetowa klubu, są lokalne portale, telewizje, ale w porównaniu z tym co się dzieje w innych miastach kolokwialnie można nazwać, że jest słabo pod względem medialnym. Jeśli chodzi o telewizje to klub nie wykorzystuje potencjału relacji - czy to transmisji meczu (oczywiście po rozegraniu spotkania), czy krótkiej relacji, zapowiedzi, wywiadów itp. To nie tylko info, ale ewentualna reklama sponsorów. Każdy mecz, zgodnie z wytycznymi PZPN, jest nagrywany, więc nie ma problemów z materiałem, a bramki z meczów rozgrywanych w Wałbrzychu możemy oglądnąć, jeśli strona internetowa rywala zrobi relacje (vide - Zagłębie, Chrobry). Jeśli istnieje konflikt z lokalnymi telewizjami to czemu oficjalna strona nie może zorganizować kanału youtube? Oczywiście szczytem marzeń byłaby klubowa telewizja na wzór klubów z ekstraklasy, ale na to trzeba i środków i chętnych do pracy.Dwa miesiące temu był nabór do prowadzenia oficjalnej strony Górnikai dzięki temu widać, że casting wygrała osoba z walbrzyszka.com. Jest może więcej zdjęć i materiałów pomeczowych (choć to samo można zobaczyć na wałbrzyszku), ale terminy aktualizacji pozostają wiele do życzenia. Podobnie jak w walbrzyszku jest przypominanie o urodzinach byłych graczy wałbrzyskiego klubu. Jest to o tyle wygodne, bo wystarczy codziennie sprawdzać na 90minut.pl kto obchodzi urodziny. Szkoda, że wklejanie na wałbrzyskie strony i opisywanie dorobku nie idzie z merytoryczną korektą.  Przykład?Przypomnienie o urodzinach Huberta Łukasika. Nie jest prawdą, że Hubert do Ślęzy Wrocław trafił z macierzystej Kuźni Jawor. W międzyczasie grał bowiem w Karkonoszach Jelenia Góra, w których m.in. strzelił bramkę KP Wałbrzych w niesławnym laniu 0:6. Warto byłoby dodać bilans w Wałbrzychu (1996/97w- 3 mecze, 1997/98 - 25 meczy/3 gole), ale nie ma tego na 90minut, więc autor nie czuł się zobligowany poszukać tych informacji. Poza tym po opuszczeniu Wałbrzycha Łukasik nie trafił bezpośrednio do Polaru tylko poszedł za trenerem Grzegorzem Kowalskim do Śląska Wrocław (o tym akurat pisze 90minut.pl). Bzdurą  jest gra Huberta w Wałbrzychu jesienią 2001. Wówczas po pierwsze zespół z Ratuszowej nie był Górnikiem tylko Górnik/Zagłębie, a Łukasik z powodzeniem grał w drugoligowym Polarze Wrocław, a nie w IV dolnośląskiej, gdzie dogorywał wałbrzyski zespół wycofany przed rundą wiosenną. Później grał w Inkopaksie Wrocław (awans do 3.ligi), Orle Sadków (awans do klasy okręgowej), a później w A klasowym WKS Muchobór Wrocław.
Ktoś złośliwy mógłby pokusić się o nazwanie plagiatem kopiowanie informacji bez podawania źródła. Na naszym podwórku mistrzem kopiowania jest redaktor Bogdan Skiba w swoich relacjach "live". Cudzysłów jak najbardziej wskazany, bowiem z relacją na żywo nie ma wiele wspólnego. Odkąd w sieci mocno pomocny kibicom drugoligowym stał się portal lajfy to pan Skiba żywcem kopiuje kolejne informacje z meczu, wyrzucając nazwiska rywali, coś (bardzo niewiele) dodając od siebie. Nawet jeśli mecz toczy się przy Ratuszowej i Skiba jest spikerem na nim! W meczu z Chrobrym posiłkował się relacją ze strony głogowskiego klubu - stąd np. umknęło mu jedno odłożone napomnienie. W sobotę Górnik rywalizował w Kluczborku, skąd relację przygotowywała strona lajfy. Wg informacji z Kluczborka miejsca w składzie zabrakło dla Marcina Folca a w wyjściowej jedenastce biegał Daniel Zinke. Niestety, fotogaleria z meczu autorstwa Marcina Szecela (patrz zdjęcie poniżej) obnaża fachowość redaktora Skiby. Nie dziwię się dziennikarzom  z Opolszczyzny - oni nie muszą znać wałbrzyskich piłkarzy (Koszyk zamiast Moszyka, czy Wojnarowicz zamiast Wojtarowicza), ale jak ktoś firmuje relację na swojej stronie to powinien podawać raczej wiarygodne informacje. To co "wysmarował" Skiba łatwo porównać zrelacją z opolskiego portalu.Składy, asystenci bramek troszkę się różnią.Co ciekawe inne wałbrzyskie portale podają właściwe zestawienia, trochę
Pozdrowienia z ławki w Kluczborku
pogubiła się klubowa witryna, która pisze oabsencji Zinke, jednocześnie umieszczając go w podstawowym składzie na koniec relacji z Kluczborka!
Póki co wałbrzyszanie muszą z zazdrością przeglądać strony internetowe innych drużyn. Oczywiście dla każdego co innego jest najważniejsze - czy to layout, czy aktualizacja informacji czy to poziom merytoryczny. Galerie, video, statystyki - póki co tego próżno szukać na oficjalnej witrynie klubowej.
Dużą poprawkę trzeba wziąć na newsy na skibasport.pl nie tylko ze względu na relacje live, ale dotyczącej drużyny - Robert Bubnowicz awizowany jako nowy szkoleniowiec trzecioligowca ze Świdnicy był już chyba w sierpniu.

Czekając na Wembley

$
0
0
We wtorek 15 października na londyńskim stadionie Wembley Polska reprezentacja zakończy niechlubne eliminacje do brazylijskiego mundialu. Jeśli odliczyć punkty zdobyte na outsiderach grup to okaże się, że nasze orły rozegrały najgorsze w tym stuleciu eliminacje. Pracę Waldemara Fornalika, jego wybory, powołania zostaną rozłożone na czynniki pierwsze od ekspertów piłkarskich poprzez dziennikarzy sportowych, kibiców po telewizję śniadaniową. Póki co będziemy się emocjonować klasykiem z Anglikami. Przez lata przed wyjazdowym meczem na Wyspach wciąż przypominano owiany legendą remis z 17 października 1973. Niemal w czterdziestą rocznicę awansu ekipy Kazimierza Górskiego Polska po raz pierwszy zagra jedynie o prestiż. We wcześniejszych, licznych pojedynkach z Synami Albionu oprócz punktów była nadzieja na turniej mistrzowski, tej już, niestety od piątku nie mamy. Ciśnienie jest więc jakby mniejsze, a przeglądając angielskie media można mieć wrażenie, że tym razem role się odwróciły. To dla Anglii jest mecz o wszystko, a w świetle ostatnich niezbyt dobrych występów istnieje obawa czy nie powtórzy się 1973 rok kiedy to remis eliminował ich z gry w mundialu. Teraz co prawda czekały by baraże, ale o tym nikt nie chce myśleć. Uaktywnili się w mediach bohaterowie z przeszłości. Najczęściej cytowanym
Tak The Sun reklamował wizytę Tomaszewskiego
piłkarzem z Polski jest Jan Tomaszewski - bohater z 1973, który wówczas był nazywany klaunem by stać się człowiekiem, który zatrzymał Anglię. Oprócz wspomnień tamtego meczu obecny poseł PiS uważa, że Anglia ma słabą reprezentację, która i tak pokona Polskę. Wg niego Artur Boruc jest jednym z najlepszych bramkarzy na świecie, ale mimo to nie jest w stanie zatrzymać gospodarzy. Dlaczego? Po prostu cztery dekady temu Tomaszewski miał wsparcie znakomitych obrońców, na które obecnie Boruc nie może liczyć. O Borucu sporo pisze dailymail prezentując niedawną pierwszą stronę Przeglądu Sportowego z Borucem a'la człowiek Da Vinci z pięcioma parami rąk. Goalkeeper Southampton został prześwietlony przez fachowców już tygodnie temu, teraz w prezentacji autorzy skupiają się bardziej na kontrowersjach w stylu koszulki z Jane Pawłem II podczas derby Glasgow, pokazanie środkowego palca fanom Hibernians.
W BBC Tomaszewski nie wierzy w rodaków.
Holy Goalie jak ochrzczono w Szkocji Artura Boruca jedną z naszych nadziei na dobry wynik. W lidze jest najskuteczniejszym bramkarzem, kandydował do tytułu Gracza Miesiąca. Nieprawdą więc jest, to co sugerowały niektóre polskie media, że na Wyspach Boruc jest niedoceniany, niesprawiedliwie krytykowany. Boruc ma być zainspirowanym Tomaszewskim i po raz drugi w historii złamać angielskie serca...
Angielski przedruk polskiej prasy
Kolejnym tematem związanym z wtorkowym meczem są polscy kibice, którzy mają się pojawić na trybunach Wembley. Ich szacunkowa liczba jest różna od 18 po blisko 30 tysięcy. Czy będą mieli powody do radości? Najbardziej, oprócz wspomnianego Boruca, znanymi zawodnikami są oczywiście gracze z Dortmundu. O nich szerzej fanom futbolu na Wyspach nie trzeba przypominać. Lewandowski w lecie był łączony z Chelsea czy Manchesterem United. Teraz, gdy pojawiły się wątpliwości co do zasadności ściągnięcia Roberta do Monachium media cytują Polaka, że z chęcią zagrałby na Wyspach i już pojawiają się w tym kontekście nazwy obu klubów z Manchesteru i Chelsea.
W rzeczowych analizach sporo miejsca poświęca się ofensywnej grze Polski i nie wygląda to najlepiej. Po pierwsze, co powszechnie nie jest tajemnicą, opiera się ona głównie na atakach inicjowanych przez Jakuba Błaszczykowskiego. Odcięcie go od podań ma być sposobem na polską ofensywę. Zwraca się uwagę na najsłabsze ogniwo, czyli boki obrony. Podkreśla się słabą pozycję Waldemara Fornalika, który wcześniej pracował w Ruchu Chorzów, z którym wywalczył "no tittle, no cup" - czyli nic.
Oczywiście w Anglii nie pisze się głównie o Polsce, ale również o swoich piłkarzach. Odkryciem meczu może być skrzydłowy Andros Townsend.
Anglia pamięta również o swoim kacie sprzed 40 laty
Na koniec coś pozytywnego co angielskiej prasie powiedział nasz bohater z Wembley AD 1973 Jan Domarski. W Mirror powspominał swój "mecz życia", poostrzegał Brytyjczyków przez Lewandowskim, a na koniec powiedział: Nikt nie dawał nam szans w 1973, więc kto powiedział, że nie możemy zasmucić Anglików jeszcze raz?.
Oby te słowa okazały się prorocze.





Po Waldku Adam?

$
0
0
Zgodnie z przewidywaniami Polska przegrała dwa ostatnie spotkania eliminacyjne i Mundial'14 Polacy zobaczą w telewizji. Mecz na Wembley okazał się pożegnaniem z posadą selekcjonera Waldemara Fornalika, który stał się synonimem eliminacyjnej porażki, bohaterem żartów i złośliwości. Czy słusznie? 14-sto miesięczna przygoda z kadrą była raczej z góry skazana na porażkę. Po przegranym EURO Franciszek Smuda mydlił oczy, że zostawia gotowy zespół. Zespół, który nie potrafi wygrywać, unieść presji. WF początkowo swoją kadrę oparł na filarach, którzy tworzyli trzon kadry Smudy, potem przyszła pora na modyfikację. Fornalik nie miał wiele czasu na zgrywanie zespołu, poszczególnych formacji. Niekorzystny terminarz również nie pomagał. Co do personalnych wyborów nie obyło się bez kontrowersji - od konfliktu z Obraniakiem, przez powoływanie ulubieńców mediów bez ich oglądania w akcji, po wyciągnięcie niczym królika z kapelusza Mariusza Lewandowskiego czy Wojtkowiaka. Polska wygrała w eliminacjach tylko z San Marino i u siebie z Mołdawią. Na wyjeździe z klasowym rywalem wygraliśmy jeszcze za kadencji Beenhakkera z Belgią (1:0), a było to 6 lat temu. Po 6 latach Belgowie są rewelacją na skalę światową - Hazard, Lukaku, Kompany i spółka uchodzą już za czarnego konia przyszłorocznego turnieju. A my wciąż staczamy się nie tylko w rankingu FIFA (obecnie 69 lokata), przegrywamy kolejne eliminacje. Fornalik stał się kozłem ofiarnym, ale sami zawodnicy powinni uderzyć się mocno w piersi. W każdym spotkaniu biało-czerwoni mieli okresy dobrej gry, ale najczęściej kończyła się po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach. A to nie
Warszawski mecz z Anglią - bodaj najlepszy za kadencji WF
wystarczyło by wygrać z Czarnogórą, Anglią czy choćby zremisować z Ukrainą.
Gdy prześmiewcy skończyli wypominać pensję Fornalika oraz jego niepowodzenia zaczęła się epopeja pt. kto jego następcą. Czy będzie to trener zagraniczny czy krajowy? Prezes Boniek dyplomatycznie dał dwa tygodnie dziennikarzom na dywagacje, choć ponoć sam już dokonał wyboru. Analizując artykuły prasowe, doniesienia fachowców w internecie wydaje się być formalnością ogłoszenie nazwiska nowego selekcjonera. Ma być nim obecny szkoleniowiec Górnika Zabrze Adam Nawałka. Co może dać innego kadrze w przeciwieństwie od Fornalika? Nawałka w przeciwieństwie od Waldemara jako piłkarz zagrał w kadrze, jako trener zdobył mistrzostwo z Wisłą Kraków. Na ławce inaczej przeżywa mecz, często impulsywnie, w zespole lubi żelazną dyscyplinę nie znosząc sprzeciwu, co niektórych piłkarzy w Zabrzu kosztowało koniec przygody w Górniku. Tyle, że Zabrze wciąż pod wodzą Nawałki nie wywalczyło wymiernego sukcesu jakim jest choćby gra w europejskich pucharach, a sukcesy z Wisłą miały miejsce dekadę temu, kiedy krakowianie mieli taki skład, z którego prowadzeniem nie miałoby problemów większość trenerów.
Wśród kandydatur nowych szkoleniowców pojawiają się dziesiątki nazwisk, a wśród nich pojawiło się Marcina Dorny - obecnego szkoleniowca kadry U-21. Nasi młodzieżowcy wciąż mają szansę na grę w turnieju olimpijskim w Brazylii. Sytuację skomplikowała porażka w Turcji 0:1, choć kilka dni wcześniej udało się zrewanżować Szwedom wygrywając 2:0. Ten wynik uzyskany w Krakowie ma niebagatelne znaczenie, bowiem przy porażce 1:3 Polska ma obecnie lepszy bilans bezpośrednich meczów ze Szwecją. Biało-czerwoni mają przed sobą wyjazdowy mecz z Maltą oraz dwumecz z Grecją. Wszystko przed nimi.
B.Pawłowski, M.Kamiński, D.Furman - przyszłość kadry?
Są również tacy zwolennicy Dorny twierdzący, że jedyną szansą na sukces seniorów jest zdecydowane postawienie na młodzież w myśl hasła z 1992 "zmieniamy szyld i jedziemy dalej". Wszołek, Zieliński, Milik, Furman, Kamiński, Żyro, Pawłowski uzupełnieni trójką z Dortmundu, bramkarzem z Premiership i możemy powalczyć z kimś poważniejszym od amatorów z San Marino. Oczywiście są to pobożne życzenia, bo choćby młodzieżowcy z Legii pokazali, że w pucharach niezbyt sobie radzą nawet z cypryjskimi średniakami...
W międzyczasie skompromitowała się kadra U-19 prowadzona przez Marcina Sasala oparta na brązowych medalistach z europejskiego czempionatu siedemnastolatków sprzed dwóch lat. Litwa, Rumunia nie należą do potęg młodzieżowych, a mimo to Polska jako gospodarz eliminacyjnego turnieju nie potrafiła ich pokonać, a kompromitacją skończył się pojedynek z Armenią - 0:1! Nie brał w tych meczach udział Igor Łasicki, którego Sasal w ogóle nie powołał na turniej. Swoją decyzję usprawiedliwiał w Przeglądzie Sportowym: Igor ma problemy z kolanem, poza tym ma zawikłaną sytuację w Napoli. Gra na statusie amatora. Czy gdyby przyjechał, byłby na 100 procent gotowy? Zdrowotnie na pewno nie.
Szansę na reprezentacyjne mecze Michała Bartkowiaka przekreśliła kontuzja. Tymczasem w pierwszym meczu eliminacyjnego turnieju w Macedonii podopieczni Roberta Wójcika pokonali gospodarzy 3:2, choć przegrywali już 0:2. Bohaterem był rezerwowy Artur Siemaszko z Zagłębia Lubin, który dwoma bramkami odwrócił losy meczu. Biorąc pod uwagę fakt, że Michał często sprawdzał się w roli dżokera można spekulować czy jego ewentualna obecność w Skopje nie spowodowała by w roli bohatera meczu nie wystąpił właśnie wałbrzyszanin.

Hat-trick Folca

$
0
0
Zielona Góra przez lata kojarzyła się głównie z festiwalem piosenki radzieckiej, potem z żużlem, a ostatnio oprócz stolicy rodzimego speedwaya stała się miastem najlepszej koszykarskiej drużyny. W latach gdy Górnik Wałbrzych grał w koszykarskiej ekstraklasie Zastal lawirował w okolicach strefy spadkowej. Czasy się zmieniły i teraz gdy w Wałbrzychu oczekuje się na mecze z Kątami Wrocławskimi w Zielonej Górze kibice koszykówki pasjonowali się wizytą Bayernu Monachium. Za sukcesami żużlowców i koszykarzy stoi mocny sponsor jakim jest Stelmet. Wspomaga on również piłkarzy, którzy w grach zespołowych są ubogimi krewnymi w swoim mieście. Popularność dyscypliny budowana jest wynikami, a tych futboliści nie mają. Najwyższym szczeblem rozgrywek na jakim grali zielonogórzanie było zaplecze ekstraklasy zwane wówczas drugą ligą. Na tym szczeblu spotykali się z wałbrzyskim Górnikiem, gdzie zwycięstwo wiosną 1998 2:1 przy Ratuszowej zostało odebrane przez miejscowych kibiców z ogromnymi podejrzeniami. Na szczęście wałbrzyszanie szybko zrehabilitowali się pokonaniem Śląska Wrocław, a Lechia Zielona Góra dopiero w następnym roku pożegnała 2.ligę. Później zespół przechodził różne transformacje organizacyjne, łączył się m.in. z młodzieżowym Zrywem Zielona Góra, potem z Lechem Sulechów przejmując nazwy nowych dobrodziejów. Były to jednak ruchy "uzdrawiające" chwilowo, bowiem wyników sportowych wciąż brakowało. Z młodzieżą w Zielonej Górze pracują bardzo dobrze, a największy sukces lubuskiego futbolu odniesiono w ... Wałbrzychu. W 2001 Lubuska Szkoła Piłkarstwa Młodzieżowego przy Ratuszowej wywalczyła złoty medal mistrzostw Polski juniorów starszych. Górnik/Zagłębie było wówczas czwarte, a z tamtej kadry wciąż pod Chełmcem gra Grzegorz Michalak.
Zaangażowanie Stelmetu w futbol związany był z kolejną fuzją Lechii tym razem z Uczniowskim Klubem Piłkarskim w ubiegłym roku. Udało się zatrzymać zdolnych graczy, wywalczono mistrzostwo trzeciej ligi dolnośląsko-lubuskiej i znów druga liga zawitała do Grodu Bachusa. Znakiem firmowym zespołu jest napastnik Wojciech Okińczyc, który liznął ekstraklasy w barwach Górnika Zabrze, do 1.ligi awansował z Zawiszą Bydgoszcz, terminował w rezerwach Legii, a po powrocie do Zielonej Góry sięgnął po koronę króla strzelców 3.ligi z 27 bramkami w 28 meczach. Skuteczność w tym sezonie również może imponować - do soboty 10 goli w 12 meczach! Trzynastka okazała się dla Okińczyca pechowa, bowiem nie strzelił rzutu karnego. Górą okazał się Damian Jaroszewski mający w swoim piłkarskim CV epizod w Lechii Zielona Góra. Wcześniej z Wałbrzycha do Zielonej Góry trafił m.in. Białorusin Dymitrij Nazarow, a w drugą stronę wędrowali Zbigniew Stelmasiak (via Lech i Pogoń), Waldemar Tkaczuk (via Widzew) czy nie tak dawny defensor Michał Zawadzki.
W sobotę przed meczem Górnika z UKP Stelmetem, gdyby analizując tylko miejsca w tabeli zdecydowanym faworytem byli oczywiście gospodarze, ale zagłębiając się w kłopoty kadrowe obu zespołów to przewaga nie była już tak wyrazista. Maciej Jaworski nie mógł skorzystać nie tylko z kontuzjowanych Oświęcimki, Bartośa i Bartkowiaka, ale wykartkowanych Grzegorza Michalaka i Wojciecha Szuby. Ta dwójka do tej pory decydowała o obliczu gry biało-niebieskich, choć Michalak celujący w rekord zebranych kartek w sezonie już pauzę zaliczył. Szuba to podstawowy młodzieżowiec, który z meczu na mecz nabierał doświadczenia, drugoligowej ogłady i jego gra wyglądała coraz lepiej. Kto więc mógł go zastąpić? Na pewno nie Damian Chajewski jak sugerował w przedmeczowej zapowiedzi Bogdan Skiba, bowiem jest za stary na młodzieżowca. Chajewski zastąpił Szubę w roli ... (tu ciśnie się niezbyt grzeczne słowo) - dwie żółte kartki w ciągu stu kilku sekund to głupota, zwłaszcza te pierwsze napomnienie za dyskusje z arbitrem. Wracając do tematu młodzieżowców to Jaworski nie wziął przykładu ze swego poprzednika Roberta Bubnowicza, który swego czasu mając problem z młodzieżowcami posadził na ławce Jaroszewskiego i stawiając na Kamila Jarosińskiego. Ten manewr mógłby być i teraz powtórzony, ale ostatecznie Patryk Janiczak nie zaliczył ligowego debiutu, tylko od pierwszego gwizdka wybiegł Mateusz Krzymiński. 18-latek zagrał bez tremy, nie miał wielkiego wpływu na kreowanie gry, miał kilka strat, zarobił żółtą kartkę, ale i zaliczył asystę przy kuriozalnej bramce Marcina Folca. Napastnik wałbrzyszan dość długo czekał na "swój" występ. Jako jedyny, wysunięty atakujący często cofa się po piłkę, wspomaga obronę przy rzutach rożnych przeciwników, ale kibice oczekują od napastników bramek, a tych do soboty Marcin strzelił zaledwie jedną. Biorąc pod uwagę ilość okazji jakie Folc miał w sobotę to skuteczność miał na wysokim procencie. W I połowie źle przyjął piłkę, bo wtedy już miał co najmniej dwie bramki. Dobry występ zaliczył Daniel Zinke i szkoda, że i on nie powiększył dorobku bramkowego, bo gol mu się należał. Strzelił za to Dominik Radziemski, który paradoksalnie do przerwy był jednym z najsłabszych na placu! Ciekawostką jest fakt, że w ostatnim meczu przy Ratuszowej kiedy zielonogórzanie stracili 4 gole również wpisał się na listę strzelców obrońca Radziemski. Wuj Dominika -Sławomir w meczu Górnik-Lechia 4:2 na inaugurację trzeciej ligi sezonu 1999/2000.
Marcin Folc jest drugim wałbrzyskim zawodnikiem strzelającym trzy gole w jednym meczu drugiej ligi grupy zachodniej. Pierwszym był Dominik Janik, który 3 lata temu trzykrotnie pokonał Aleksandra Kozła z Polonii Nowy Tomyśl, która przegrała przy Ratuszowej 1:5.  Wniosek jest jeden - gdy wałbrzyszanin strzela 3 gole, to Górnik wygrywa czterema bramkami.
To zagranie Bartosza Tyktora sędzia wycenił na żółtą kartkę.
Przy pierwszym golu Marcina Folca, zdobytym nie jako na raty, mieliśmy do czynienia z ciekawostką z przepisów gry. Pierwsze uderzenie zablokował kapitan UKP Bartosz Tyktor (na zdjęciu), wg większości obserwatorów i arbitra pomógł sobie przy tym ręką. Dobitka Folca trafiła do siatki, ale sędzia jak najbardziej słusznie ukarał żółtą kartką zielonogórzanina. Gdyby nie byłoby w tej akcji bramki byłaby czerwona i rzut karny.
Wracając do gry wałbrzyszan to przytomnie w pomeczowej wypowiedzi Maciej Jaworski zauważył sporo błędów. Gdyby przyjechał nieco lepszy zespół niż UKP, gdyby Okińczyc trafił z 11 metrów mógł się mecz zakończyć całkiem inaczej. Irytować mogła tuż po przerwie nonszalancja Jana Rytko (te piętki...), ale za to pewnie grał w defensywie Sławomir Orzech, lepiej po przerwie zagrał Radziemski, a sporo odbiorów zanotował Tomasz Wepa. Bohaterem był zarówno snajper Folc jak i pewniak w bramce Damian Jaroszewski.
Punkty pogubili faworyci, Górnik póki co wiceliderem, ale cel wciąż pozostaje bez zmian - miejsce w górnej połówce i utrzymanie się w lidze.

Łasicki przegrywa w Marsylii

$
0
0

Kolorowo było we francuskim Carnoux en Provence na Stade Marcel Cerdan, gdzie pierwsze punkty w rozgrywkach Młodzieżowej Ligi Mistrzów - UEFA Youth League zdobył Olympique Marsylia. Młodą drużynę rywali, czyli włoskiego SSC Napoli w roli kapitana wyprowadził Polak - Igor ŁASICKI. Mecz miał niespotykany przebieg, bowiem częściej przy piłce byli gospodarze, prowadzili grę, częściej uderzali na bramkę przeciwnika a o mały włos zostaliby bez punktów. Już w 10 minucie neapolitańczyków na prowadzenie wyprowadził obrońca Luca Palmiero. Korzystny wynik dla włoskiej drużyny utrzymał aż do 82 minuty, a warto nadmienić, że od 38 minuty goście grali z przewagą aż dwóch zawodników! Najpierw w 27 minucie czerwoną kartkę zobaczył obrońca OM Jeremy Roland, a jedenaście minut później za dwie żółte przedwcześnie boisko opuszcza jego kolega pomocnik Michel Araai. Gospodarze częściej strzelali na bramkę Nikity Baranovsky'ego i w 82' kapitanowi marsylczyków Gabrielowi Duboisowi udało się wyrównać. W tej samej minucie czerwoną kartką ukarany zostaje gracz Napoli (Armando Anastasio). Podbudowani takim przebiegiem gry Olympique, wciąż grający z debetem zawodnika, na dwie minuty przed końcem meczu za sprawą rezerwowego Fode Guirassy., zdobywa zwycięskiego gola.
Igor Łasicki rozegrał cały mecz, nie został ukarany żółtą kartką, tak jak miało to miejsce w poprzednich meczach. Raz faulował rywala, a dwa razy był faulowany.
Dziś wieczorem Arsenal zagra z Dortmundem. Kanonierzy z 6 punktami w dwóch meczach przewodzą stawce grupy F. Pozostałe trzy ekipy mają solidarnie po 3 punkty, z tą różnicą, że Borussia może powiększyć swój dorobek. Ale na Meadow Park w Borehamwood faworytami są gospodarze.

Moralność Kalego

$
0
0
Kary nakładane przez UEFA są dla wielu niezrozumiałe. Zwłaszcza, że najczęściej dotykają stołeczną Legię, która z racji lokalizacji oraz ostatnich sukcesów na krajowym podwórku jest oczkiem w głowie wielu dziennikarzy i nie tylko. Tymczasem można śmiało się doszukać, że w kraju mogą liczyć na taryfę ulgową.
MAJ 2013 - Warszawa, mecz Legia - Lech. Pojedynek pomiędzy tymi drużynami szumnie nazywany jest derbami Polski. Zapatrzeni w hiszpańskie Grand Derby zwane derbami Europy postanowili ochrzcić spotkanie Wojskowych z Kolejorzem mianem najbardziej oczekiwanego pojedynku w rodzimej ekstraklasie. Na te miano zapracowali głównie kibice, którzy znakomitą atmosferą, zwłaszcza
Najbardziej kosztowny dialog Ceesaya w Polsce
w Poznaniu, podgrzewali boiskowe emocje. Ale jeśli chodzi o poziom sportowy to bywało z tym różnie. W tym roku jednak oba zespoły celowały w mistrzostwo. Mimo, że do końca rozgrywek pozostawało kilka kolejek pojedynek przy Łazienkowskiej mógł rozstrzygnąć o tytule. Za Lechem stała fenomenalna passa wyjazdowych zwycięstw. Jak się okazało więcej atutów było po stronie gospodarzy, którzy po rzucie karnym skromnie wygrali 1:0, ale przodownictwa w tabeli nie oddali do końca rozgrywek. Jednym z pokłosi tego meczu była kara dla ciemnoskórego defensora Lecha Keeby Ceesaya, który schodząc z murawy Pepsi Areny miał grozić Jakubowi Koseckiemu, że połamie mu nogi. Czy miało to rzeczywiście miejsce? Na 100% nie wiadomo. Podczas meczu są różne sytuacje, piłkarze się podszczypują, kopią, by zaraz po meczu podać sobie ręce. Również tzw. trash-talk, czyli po naszemu brudna gadka, jest na porządku dziennym, ma na celu wyprowadzić z równowagi rywala. To jeden z elementów gry, ale Kosecki postanowił podzielić się o tym w pomeczowych wywiadach. Nikt związany z profesjonalnym futbolem nie wziąłby na serio słów Gambijczyka, który wypowiadał je w emocjach, a tymczasem PZPN postanowił potraktować sprawę serio i dołożył mu 5 tysięcy kary. Pozostaje pytanie, czy gdyby poskarżył się inny zawodnik, a nie syn wiceprezesa związku, może z innego klubu, czy potraktowano by również sprawę równie poważnie? Zweryfikowano materiał video, Komisja Ligi Ekstraklasa SA dołożyła karę argumentując: Kara została wydana na podstawie artykułu 72 regulaminu dyscyplinarnego. Komisja wzięła pod uwagę to, że słowa mogły być wypowiedziane pod wpływem emocji i w rzeczywistości zawodnik Lecha nie miał zamiaru nikomu zrobić krzywdy.
PAŹDZIERNIK 2013 - Warszawa, mecz IV ligi mazowieckiej Polonia - Ostrovia Ostrów Mazowiecki. Prawdę powiedziawszy, wielu kibiców w kraju nawet nie wie o istnieniu Ostrovii z Mazowsza, a tymczasem wydarzenie z meczu z Czarnymi Koszulami rozsławiło na cały kraj. Na Konwiktorskiej po odgwizdaniu końca meczu zawodnik gości, niejaki Rafał Rakowiecki schodząc z boiska pokazał miejscowym kibicom "elkę" - charakterystyczny znak nawiązujący do Legii Warszawa). Rozwścieczyło to oczywiście kibiców, którzy gracza poczęstowali porcją wyzwisk. Nawet nie spodziewał się, że ten gest kosztować go będzie popularność, dzięki której stanie się Rafałem R. Rakowiecki znany w Ostrovii jako Rambo został zatrzymany już w autokarze, gdy przymierzał sie do drogi powrotnej. Policję wezwał czujny trener Polonistów. Policjanci postawili zarzuty z art. 61 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, który mówi m.in.: "kto w miejscu i czasie trwania masowej imprezy sportowej prowokuje kibiców do działań zagrażających bezpieczeństwu tej imprezy, podlega grzywnie nie mniejszej niż 180 stawek dziennych albo karze ograniczenia wolności". "Rambo" w związku z zarzucanym czynem musiał spędzić noc w areszcie na Wilczej.
PAŹDZIERNIK 2013, Poznań, Lech - Legia. Legioniści po eurolaniu, które otrzymują w Lidze Europejskiej byli skazywani na porażkę z odradzającym się Kolejorzem. Spodziewano się emocji na boisku, a niektórzy przypominali o majowych pojedynkach Ceesaya z Koseckim. Niestety, dla niektórych nie było połamania nóg. Kosecki był co prawda jednym z bardziej poniewieranych zawodników, ale nie był celem
Kosecki w Poznaniu
szczególnego polowania poznańskich zawodników. Guza nabił sobie w starciu z kolegą z drużyny - rozbicie głowy kosztowało Brozia opuszczenie boiska i kilka szwów. Najbardziej nogi Kosy poharatał Trałka, który zarobił żółtą kartkę.  Kosecki junior ma ta już styl gry, że bazuje głównie na szybkości, w starciach z rywalem głównie odbija się od niego i ląduje na murawie. Trzeba mieć do niego sporą cierpliwość, zwłaszcza, że trudno orzec czy pada faktycznie faulowany czy próbuje wymusić interwencję rozjemcy. Schodząc z boiska pozdrowił kibiców Legii charakterystyczną "elką" (patrz zdjęcie). Oczywiście nikt z obozu Lecha nie pomyślał by rozpoczynać aferę z związku z prowokowaniem blisko 40 tysięczną widownię. Również Komisja Ligi nie pochyli się nad zachowaniem syna wiceprezesa, bo przecież w przeszłości - i pewnie w przyszłości - legioniści będą pozdrawiać fanów tym gestem.
Zwłaszcza, że w Polsce Legia jest po swego rodzaju ochronką, nie tylko medialną, ale i chyba związkową. Oto w Przeglądzie Sportowym zabiera głos jej były trener, wykładowca na AWF Rudolf Kapera. Mecz Lecha z Legią nazwałpokazem chamstwa.Ceesaya nazywa wprost kmiotem, a później twierdzi, że ataki na nogi białych graczy może być przejawem rasizmu... Mocne słowa jak na wykładowcę, wychowawcę...
Z rasizmem walczy się również na polskich stadionach, świeżym przykładem jest anulowanie czerwonej kartki dla asa ekipy nowego selekcjonera Adama Nawałki. Prejuce Nakoulma w Białymstoku został ukarany w doliczonym czasie gry czerwoną kartką za odepchnięcie Alexisa Norambueny. Sędzia w pomeczowym protokole napisał również to co zabrzański "Prezes" usłyszał z ust defensora Jagiellonii: "ty ...ny czarnuchu". Alexis już po meczu chciał przeprosić, ale z szatni reprezentant Burkina Faso nie wyszedł do niego. Komisja Ligi rozpatrzyła odwołanie Górnika Zabrze i Nakoulma mógł zagrać w kolejnym meczu ligowym z Cracovią. Decyzji w sprawie Alexisa jeszcze nie podjęto, może gdyby sytuacja miejsce w meczu z Legią byłby już ukarany?

Zimno, nudno i żółto

$
0
0
W Zaduszki kilkuset zapaleńców przybyło na Ratuszową w nadziei, że piłkarze Górnika swoją grą rozgrzeją ich w jesienne, sobotnie popołudnie. Niestety, stało się inaczej. Wizyta beniaminka z Ostrowa Wielkopolskiego nie była szczególnym meczem o którym długo się będzie pamiętać. Chyba, że będzie się rozpamiętywać styl gry obu zespołów. Tak słabego meczu w tym sezonie fani futbolu w Wałbrzychu jeszcze nie oglądali. Goście to beniaminek, który od końca września nie przegrał spotkania i na tej fali chciał płynie dalej. Podopieczni Macieja Jaworskiego nie robili nic by podtrzymać znakomitą domową passę, w której tylko Chrobremu udało się uniknąć pod Chełmcem porażki. W ciągu ponad 90 minut Górnik oddał 1 (słownie JEDEN) celny strzał w bramkę rywala. Tuż po przerwie anemicznie uderzył Adrian Moszyk. I w sumie to może służyć za komentarz. Na usprawiedliwienie można znaleźć kilka czynników. Po pierwsze, wiadomo, że wałbrzyszanie prędzej czy później złapią zadyszkę, bo kadra jest dość szczupła. Po drugie nieobecność Tomasza Wepy i Mateusza Sawickiego, która spowodowała, że w pewnych sektorach boiska brakowało po prostu jakości. W środku walczyli Szuba z Grzegorzem Michalakiem, ale odnosiło się wrażenie, że środka w Górniku nie ma, nie funkcjonuje tak jak powinien. Starszy z braci Michalaków zanotował tyle głupich strat, że pewnie sam się zastanawiał kiedy ostatnio mylił partnerów z rywalami. Na lewej obronie Sawickiego zastąpił Mateusz Krzymiński, który większych błędów w defensywie nie popełnił, ale w przeciwieństwie do starszego imiennika nie włączał się do akcji ofensywnych. Obdarzono go zaufaniem, dzięki któremu wykonywał na zmianę z Adrianem Moszykiem wszystkie stałe fragmenty gry, ale po prawdzie zaledwie promil był wykonany poprawnie, tzn. piłka trafiła do partnera lub w światło bramki. Po trzecie kontuzje. Wiadomo od dawna, że nie ma sensu przypominać o absencji Oświęcimki czy Bartośa, którzy jesienią się nie pokażą na ligowych boiskach. Teraz doszły urazy zmienników. Chajewski, Radziemski, Bartkowiak mogli dać dobrą zmianę, każdy z nich nie unika dryblingu, strzału, więc może oni odmieniliby losy tego nudnego meczu. A tak Jaworskiemu pozostała alternatywa w postaci w pełni sprawnych Łaskiego i Migalskiego. O ile kłopotów w defensywie nie było, więc Michał nie wszedł na boisko do młodzieżowiec zaliczył ponad 5 minut, podczas których zebrał jedynie ostrą burę od trenera. To jeszcze nie jego czas.
Jakby tego było mało, w najbliższym meczu zabraknie z powodu nadmiaru kartek Dariusza Michalaka, Marka Wojtarowicza i Jana Rytko. Wrócą co prawda wspomniani Sawicki z Wepą, ale sztab szkoleniowy znów nagłowić się musi z ustawieniem zespołu. Być może wydobrzeje, ktoś z rezerwowych w meczu z Ostrovią? Szansę za Wojtarowicza zapewne otrzyma Michał Łaski.
Aż 11 żółtych kartek sugerowało ostry mecz. Mimo, że popełniono sporą liczbę fauli to nie było złośliwości i nie był to brutalny mecz. Sędzia musiał być konsekwentny i jeśli ukarał jednego zawodnika za bezpardonowy faul to w kolejnym przypadku potraktował identycznie następnego gracza.  Ostrovia nie grała źle, ale z wysokości trybun wydawało się, że lepiej od niej akcje ofensywne zawiązywali gracze UKP Zielona Góra. Piłkarze z Ostrowa za późno zwietrzyli swoją szansę. Końcówka należała już zdecydowanie do nich i dzięki przytomnym interwencjom Damiana Jaroszewskiego zawdzięcza wałbrzyski faworyt jeden punkt. Jeden punkt, który przed meczem był uznany jako porażka. Katem wałbrzyszan mógł być Krzysztof Molka, który oddał najgroźniejszy strzał meczu. Kilka lat temu, gdzie Górnik walczył o awans do 2.ligi gole Molki rozstrzygnęły mecz w Oleśnicy (2:1 dla Pogoni), ale w sobotnie popołudnie góra był kapitan gospodarzy.

Historyczny Boruc

$
0
0
Gol Begovića wg Daily Mail
10 kolejka angielskiej Premiere League przyniosła kilka ciekawych spotkań. W meczu na szczycie Wojciech Szczęsny powstrzymał uznawany za najgroźniejszy obecnie atak w lidze (Sturridge-Suarez) z Liverpoolu i dzięki zwycięstwo Arsenal utrzymał fotel lidera. Niespodziewanie Chelsea przegrała z Newcastle, Manchester City wygrał aż 7:0. A mimo tych emocjonujących spotkań golem z tej serii spotkań najczęściej pokazywanym na Wyspach, ba na całym świecie jest bramka z meczu Stoke - Southampton. Nieoczekiwanie negatywnym bohaterem przy tej bramce został Polak Artur Boruc. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego Chrisa Foya obrońca gospodarzy Erik Pieters zagrał w kierunku własnego pola karnego, tam piłkę wyekspediował Asmir Begović. Piłka po uderzeniu Bośniaka poszybowała daleko w kierunku bramki Świętych, skozłowała przed Borucem, przelobowała i wpadła do siatki. Nie był to bliźniaczy gol a'la Kuszczak w 2006, bowiem Boruc był teraz wysunięty przed własną bramką i wydawałoby się, że polski bramkarz mógłby jeszcze dogonić piłkę...
Gratulacje Boruca dla Begovića
Zegar wskazywał 13 sekundę gry i tym samym bramkarz Stoke wszedł do panteonu najszybszych strzelców bramki w historii Premiere League. Szybciej strzelali od niego tylko znakomici snajperzy w osobach Alana Shearera, Marka Viduki, Dwighta Yorka i Chrisa Suttona. Asmir Begović jest piątym bramkarzem, któremu udało się strzelić bramkę w Premiere League. Przed nim taka sztuka udała się:
2001 - Peter Schmeichel (Aston Villa) vs. Everton
2004 - Brad Friedel  (Blackburn) vs. Charlton
2007 - Paul Robinson (Tottenham) vs. Watford
2012 - Tim Howard (Everton) vs. Bolton.
Spotkanie Stoke - Southampton zakończyło się ostatecznie remisem 1:1. A po zawodach obaj bramkarze błysnęli klasą. Boruc pogratulował Serbowi bramki (patrz zdjęcie), a dziennikarzowi BBC Sport powiedział, że chce o tej bramce jak najszybciej zapomnieć (co chyba dzięki mediom nie będzie takie łatwe), obwinił głównie silnie wiejący wiatr, przeprosił kolegów z drużyny oraz kibiców, a wypowiedź zakończył obietnicą odzyskania dwóch straconych punktów.Asmir Begović z kolei nie krył radości, ale trzeźwo ocenił, że była to bardzo szczęśliwa bramka i bardzo żal mu jest Boruca i z szacunku dla niego zbytnio nie celebrował bramki wiedząc, że podobny przypadek mógł mu się przytrafić.
Liga angielska jest dość specyficznym miejscem dla polskich bramkarzy, bo oprócz spektakularnych meczów przytrafiały im się wpadki porównywalne z sobotnią "Borubara". O tym doskonale wie choćby Jerzy Dudek.
Karny Boruca [foto:legionisci.com]
Artur Boruc przeszedł jednak do historii. Jest bowiem pierwszym polskim bramkarzem, który strzelił bramkę innemu bramkarzowi jak i przepuścił strzał innego bramkarza. W sezonie 2003/04 w przedostatniej kolejce polskiej ekstraklasy Legia podejmowała spadający do drugiej ligi łódzki Widzew. Oprócz Boruca wtedy w Legii grali m.in. Zieliński, Saganowski (ustrzelił w tym meczu hat-tricka), Kiełbowicz obaj Tomaszowie Sokołowscy, a w Widzewie grał m.in. obecny jego trener Rafał Pawlak, czy dzisiejszy kapitan Pogoni Bartosz Ława. W tym jednostronnym meczu po godzinie gry było gładkie 3:0 i gdy w 61 minucie sędzia Pacuda z Częstochowy podyktował drugą w tym dniu jedenastkę ku uciesze ponad pięciotysięcznej publiki do piłki podszedł ich ulubieniec Artur Boruc. Pewnym strzałem pokonał Norberta Tyrajskiego po czym tak celebrował zdobycie bramki, że zobaczył żółtą kartkę.

Ekstraklasa po jesieni

$
0
0
Tegoroczna reforma T-Mobile Ekstraklasy w połączeniu z przedłużonym, a przede wszystkim zagęszczonym terminarzem rozgrywek spowodowała, że półmetek batalii sesji zasadniczej przeszedł praktycznie niezauważalnie. Tak dla przypomnienia - po 30 kolejkach bilans punktów drużyn będzie podzielony na pół (z równaniem w górę), a tabela podzielona zostanie na dwie grupy: mistrzowską i spadkową. Podział był przerabiany na początku obecnego stulecia, a konkretnie w sezonie 2001/02. Tak dla przypomnienia - wówczas stawka ligowców był podzielona na dwie grupy od samego początku, a później wiosną grano już o utrzymanie i mistrzostwo. W gr. A najlepsza była  Odra Wodzisław (komplet 7 zwycięstw u siebie!), przed Wisłą, Polonią i GKS Katowice, który lepszym bilansem bezpośrednich spotkań do grupy spadkowej zepchnął Zagłębie Lubin. Najgorsze w tej grupie byli Górnik Zabrze z Widzewem. W grupie B Legia wyprzedziła Pogoń, Amikę i Ruch, a do walki o mistrzostwo nie zakwalifikował się Śląsk, RKS Radomsko, Dyskobolia i odstająca wyraźnie od stawki drużyna Stomilu Olsztyn. W walce o utrzymanie olsztynianie nie liczyli się, a całkowity regres formy zanotował Śląsk, który w tej fazie rozgrywek wygrał zaledwie jeden mecz i został towarzyszem niedoli Stomilu. W grupie mistrzowskiej odpaliła znakomicie Legia, która w tej fazie rozgrywek nie zanotowała porażki i wyprzedziła na mecie o punkt Wisłę. Rewelacja z jesieni Odra Wodzisław wylądowała na 5.miejscu.
Wówczas nie dzielono dorobku po I fazie. Obecnie ten kruczek w przepisach stanowi doskonałe alibi dla większości zespołów. Gdyby podział na dwie grupy nastąpił po 15 kolejkach to obecna przewagi pierwszej Legii nad ósmym Śląskiem stopniała by z 11 do 6 punktów! Również ostatnie Podbeskidzie obecnie traci 4 punkty do bezpiecznego 14.miejsca, co w praktyce po podziale będzie oznaczało ledwie dwa oczka.
Jeśli chodzi o zaskoczenia in plus to na pewno jest to postawa szczecińskiej Pogoni oraz Cracovii. Dariusz Wdowczyk został doceniony za cierpliwą pracę z Portowcami i był wymieniany w gronie kandydatów na selekcjonera. Solidny Janukiewicz, duet Japończyków, walczący na szpicy Robak, odkrycie ostatnich kolejek Bąk - oni na pewno mogą zaliczyć rundę jako udaną. Z kolei Pasy grają zdaniem wielu obserwatorów najładniejszy futbol w tej rundzie. Odrodził się nieco zapomniany, notorycznie kontuzjowany Dawid Nowak, który wyrwał się po latach z Bełchatowa. Do tego dochodzi zdrowy Saidi Ntibazonkiza czy świeżo upieczony kadrowicz Marciniak. W górnej połówce znaleźli się faworyci z Warszawy i Poznania, choć w obu przypadkach liczono na nieco więcej, zwłaszcza w kontekście gry w europejskich pucharach. Niespodziewanie pod wodzą Smudy odpaliła Wisła Kraków - dziś wicelider z zaledwie jedną porażką (w Bydgoszczy). Śląsk targany problemami kadrowymi, organizacyjnymi, a ostatnio wizerunkowymi dopiero ósmy, ale postawa w rundzie rewanżowej jest zagadką. Ruch Chorzów z kolei pikował w kierunku 1.ligi, ale przyjście trenera Kociana odmieniło Niebieskich, którzy pod wodzą nowego szkoleniowca nie doznali jeszcze porażki.
rekord rundy -Lech-Legia 1:1, 27.10.2013 widzów 38 458
W drugiej połówce znalazły się zespoły, które w głównej mierze zawiodły. Nie można tego powiedzieć w przypadku beniaminka z Bydgoszczy, który długo nie mógł wygrać meczu, ale jak odpalił to w pokonanym polu zostawił trzech ostatnich mistrzów kraju z Legią na czele. Lechia znakomicie spisała się w sparingu z Barceloną, na inaugurację z Podbeskidziem błysnął debiutujący w zespole Japończyk Matsui (2 gole), ale później było coraz gorzej. W Białymstoku doczekano się otwarcia części stadionu, zespół wciąż jest w budowie, kilkakrotnie swoimi decyzjami krzywdzili Jagę arbitrzy, a nie zawsze była taka forma jak w meczu z Ruchem (6:0).Piast Gliwice - rewelacja z ub. sezonu szybko pożegnał się z pucharami, stracił na rzecz Pogoni Robaka, a w lidze został rozszyfrowany. Skarbem wciąż pozostaje jeden z najlepszych bramkarzy ligi Trela, ale mocno z tonu spuścili Podgórski czy Zbozień. Korona długo nie potrafiła zwyciężyć, w atmosferze skandalu pożegnano trenera Ojrzyńskiego, który kończył rundę w Podbeskidziu.Oba zespoły charakteryzuje determinacja, walka co zjednuje sympatię kibiców. Widzew to wielka prowizorka organizacyjna i kadrowa. Pożegnano trenera Mroczkowskiego, Pawłowski wyleciał do Malagi Phibel na Wschód, a odkryciem został Eduard Visnakovs, do którego szybko dołączył brat Aleksiej.  Do rozczarowań jesieni zaliczyć trzeba Zagłębie Lubin, które zrobiło dobre transfery (tak wyglądało na papierze), ale wpadek było coraz więcej. Posadę stracił nie tylko trener Hapal, ale i dyrektor sportowy Paweł Wojtala. Były reprezentacyjny obrońca kojarzony głównie z Lechem i Widzewem odpowiadał za transfery. Kwiek, Przybylski,Piątek, powroty Rakelsa, Oleksego trudno uznać za udane. Najlepsze wrażenie pozostawił po sobie powracający z Turcji Arkadiusz Piech. Nowym szkoleniowcem został Orest Lenczyk, który po udanym początku również zaczął z Miedziowymi przegrywać.
Po przerwie zimowej zapewne niektóre kadry nieco się zmienią. Zagłębie, które ma ambicje walczyć w grupie mistrzowskiej, póki co do ósmego Śląska traci osiem punktów. To w ciągu 15 spotkań jest do nadrobienia.

Rewanż z Marsylią Łasickiego

$
0
0
W czwartej kolejce UEFA Youth League polski jedynak, były junior wałbrzyskiego Górnika Igor ŁASICKI z kolegami z Napoli w środowe popołudnie grał przeciwko Olympique Marsylia. Igor oddał kapitańską opaskę Palmiero, ale wciąż jest centralną postacią w bloku defensywy neapolitańczyków. Do przerwy Włosi prowadzili 1:0. Po przerwie falowe ataki gospodarzy przynosiły kolejne szanse, aż po faulu kapitana Olympique Gabriela Duboisa arbiter podyktował jedenastkę, a obrońcę OM wyrzucił z boiska. Karnego wykorzystał strzelec pierwszego gola Gennaro Tutino. Kilka minut później za faul na rezerwowym pomocniku Maxime Lopezie Igor Łasicki zobaczył trzecią w tej edycji żółtą kartką. Trzy minuty później goście mieli znakomitą okazję skorygować wynik, ale rzutu karnego nie wykorzystał Antoine Rabillard. Później inicjatywa znów należała do miejscowych. W końcówce jeszcze jeden zryw Francuzów, ale mimo przedłużenia regulaminowego czasu gry o 5 minut wynik nie uległ zmianie.
W drugim spotkaniu grupy F Borussia Dortmund zremisowała u siebie z Arsenalem 2:2, choć młodzi Kanonierzy prowadzili już 2:0. Niemiecka drużyna dwukrotnie urwała po 2 punkty faworytom z Londynu.
Obecnie Arsenal prowadzi po 4 kolejkach z 8 punktami. Napoli z Łasickim zgromadziło 6 punktów po 2 zwycięstwach i o punkt wyprzedza BVB, tabelę zamyka Olympique Marsylia z trzema punktami.

Punkty Jogiego przy Oleskiej

$
0
0
Ileż to było meczy, zwłaszcza w poprzednim sezonie, kiedy to wałbrzyszanie częściej byli przy piłce, strzelali na bramkę rywala, który przeprowadzał jedną, dwie skuteczne akcje by zgarnąć w ostatecznym rozrachunku komplet punktów. Doświadczył również tego trener Maciej Jaworski, któremu z czasem karta się odwróciła i Górnik Wałbrzych należy do rewelacji obecnego sezonu. Trzecie miejsce zasługuje na szacunek, choć w powszechnej opinii biało-niebiescy mają wiosną zanotować zjazd w dół tabeli. Takie opinie można wyczytać w wypowiedziach piłkarzy drugoligowych w prasie i internecie. Przy Ratuszowej nikt nie ogląda się na innych, robią po prostu swoje i jest wynik. Trzeźwo sytuację ocenia Maciej Jaworski podkreślając, że cały czas celem zespołu jest utrzymanie. Już przed sezonem podkreślałem, że aby się utrzymać to trzeba walczyć o awans. I Górnik dokładnie to realizuje skrzętnie zbierając punkty. Choć zbierając to może nie jest dobrze dobrane słowo, bo bardziej pasowałoby wywalczając. Obserwując mecze widać, że piłkarze walczą, starają się, a że posiadane umiejętności nie pozwalają na fajerwerki techniczne, tiki-takę czy inny futbol totalny, to oglądamy czasem młóckę ligową z kilkoma strzałami i dziesiątkami fauli. Tak też było w piątek w Opolu. Odra jako beniaminek sezon rozpoczął od wysokiego C - 3:0 z Jarotą, później przyszły niepowodzenia, ale obiekt przy Oleskiej padł dopiero pod naporem Rozwoju Katowice, który zmiażdżył gospodarzy 4:0. Całkowicie nie wychodzi piłkarzom Dariusza Żurawia gra na wyjeździe, gdzie Odra wywalczyła po 3 remisach ledwie 3 punkty będąc obok Polkowic jedyną do tej pory drużyną bez wyjazdowego triumfu. Do meczu z Górnikiem opolanie mieli passę 7 kolejnych meczów bez porażki, a u siebie m.in. rozgromili solidny Raków 4:1. Przerwanie tej udanej serii w meczu z wałbrzyszanami nie wchodziło w rachubę. Z przebiegu gry również ... Ale liczy się "to co w sieci", a to goście spod Chełmca trafili do bramki rywala a nie piłkarze ze stolicy polskiej piosenki.
Takich pojedynków Jaroszewski w Opolu wygrał wiele
Mecz z Odrą miał bardzo szczęśliwy przebieg - po pierwsze w bramce Górnika bronił bardzo pewnie i szczęśliwie Damian Jaroszewski, gospodarze mieli bardzo rozregulowane celowniki. Już na początku Grzegorz Michalak, największy kolekcjoner kartek w Górniku, sprowokował Sebastiana Deję, który nie doczekawszy się reakcji sędziego sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Jak widać "Dziki" potrafi wyciągnąć wnioski z własnych doświadczeń. Jak się okazało wałbrzyszanie grali tylko nieco ponad pół godziny z przewagą, bo pod prysznic szybciej od kolegów udał się Michał Łaski (a nie Sławomir, jak stwierdzili opolscy dziennikarze piszący m.in. dla Sportu). Gospodarze mieli ułatwione zadanie zwłaszcza po przerwie, gdzie przemeblowana linia obrony znów musiała grać w awaryjnym ustawieniu. Oczywiście przytrafiały się błędy w ustawieniu, przegrane indywidualne pojedynki, ale piłkarskie szczęście uśmiechało się tym razem do wałbrzyszan. Górnik do ostatniego kwadransa oddał jeden celny strzał, który nie mógł zaskoczyć Bartłomieja Danowskiego - Wojciech Szuba głową z kilkunastu metrów. Pod koniec meczu, gdy leżał gracz miejscowych wałbrzyszanie przeprowadzili akcję, po której na bramkę uderzył Michał Bartkowiak, a piłka po rykoszecie wpadła do bramki. Można dyskutować o fair play, ale przepisy, wytyczne związkowe określają jasno jakie powinno być zachowanie w takich sytuacjach. Co ciekawe w końcówce goście mogli podwyższyć. Mimo problemów kadrowych nie zawiedli młodzieżowcy, po raz kolejny w defensywie zagrał Mateusz Krzymiński, który wybijając piłkę z pustej bramki również był jednym z bohaterów meczu. Na to miano zasłużył jednak Damian Jaroszewski. O roli Jogiego wie doskonale Maciej Jaworski podkreślając, że dla niego to najlepszy bramkarz całej grupy zachodniej drugiej ligi. Tylko lider z Głogowa stracił mniej bramek w lidze, ale na pewno potencjał defensorów Chrobrego jest na papierze o wiele większy niż wałbrzyszan. Zaledwie kilka meczów Górnik rozegrał w tym samym zestawieniu w obronie - jak nie kartki to kontuzje okazywały się złym sprzymierzeńcem. Póki co nie zobaczymy Jana Bartośa, ale już w ostatnich meczach wróci do składu Marek Wojtarowicz. Jaroszewskiemu nie zdarzają się na szczęście błędy kosztujące utratę bramki, tak jak to bywało niekiedy w przeszłości. Nieodzowne szczęście póki co mu sprzyja, pomagają mu również koledzy z obrony wybijając często piłki z pustej bramki. Kibice Górnika mogą się cieszyć, że Damian jest już po 30-stce a w dzisiejszych czasach raczej drużyny z wyższych lig nie sięgają po graczy w takim wieku. Choć bywają w tej kwestii również wyjątki.
Viewing all 967 articles
Browse latest View live