Quantcast
Channel: Addicted to football
Viewing all 967 articles
Browse latest View live

Powrót do przeszłości

$
0
0
W połowie lat 80-tych ubiegłego stulecia w kinach sporą popularnością cieszył się film Roberta Zemeckisa pt. Powrót do przyszłości. Fabuła jest powszechnie znana, a odtwórca głównej roli Michael J.Fox, choć ma w dorobku bardziej ambitne role (choćby w Ofiarach wojny) już do końca swojego życia będzie kojarzony z Marty'm McFly podróżującym w czasie w przeszłość jak i w przyszłość. Tak jak bicz i kapelusz nieodłącznie kojarzy się z Indianą Jonesem tak twarzowy bezrękawnik bezsprzecznie należy do głównego bohatera cyklu Back to the future. Ten element ubioru z kolei w T-Mobile Ekstraklasie kojarzy się wyłącznie z Adamem Nawałką, nowym selekcjonerem, który w pierwszych godzinach pracy ze swoimi powołanymi wybrańcami również ubrany jest w charakterystyczny bezrękawnik. Oby był on szczęśliwym symbolem eliminacyjnych zwycięstw tak jak osławiony płaszcz Jerzego Engela. Wybór Nawałki początkowo u niektórych wzbudził kontrowersje, ale entuzjazm z jakim nowy selekcjoner wziął się do pracy udzielił się dziennikarzom i nawet dosyć dyskusyjne powołania są usprawiedliwiane sakramentalnym - dajmy mu szansę. Czy te wybory okażą się trafne pokaże czas - pierwsze przetarcia już w piątek we Wrocławiu ze Słowacją, a kilka dni później spotkanie z Irlandią w Poznaniu. Trenerskie debiuty nie są łatwe. Od 16 lat, czyli debiutu Janusza Wójcika (1:0 z Węgrami) nikomu nie udało się odnieść zwycięstwa. Dwaj ostatni poprzednicy przegrali swoje debiuty - Fornalik zaczął od kompromitacji w Tallinie (0:1), a Smuda przegrał na remontowanym stadionie Legii z Rumunią (0:1). Obecnie Nawałce bliżej jednak do Smudy, bowiem ma dużo czau by przygotować kadrę do występów eliminacyjnych, Waldemar Fornalik tego czasu zbytnio nie miał, kadrę wziął praktycznie z marszu, w pierwszych meczach opierał drużynę głównie na wybrańcach Franca. Adam Nawałka powołał graczy z zagranicy i z boisk krajowych i trudno nie zgodzić się z opinią, że były zaskoczenia. Z polskich stranieri mówi się głównie o absencji Kamila Glika, którego niektórzy obwołali jednym z winnych przegranych eliminacji. Nową twarzą jest Marcin Kowalczyk z Wołgi Niżny Nowogród, który w kraju udanie prezentował się ostatnio w Śląsku Wrocław, a wcześniej w Bełchatowie, z orzełkiem na piersi zagrał 7 razy. Niespodzianką jest nominacja dla jego kolegi z czasów gry we Wrocławiu Piotra Ćwielonga, który gra w niemieckim drugoligowcu z Bochum. Czy faktycznie popularny Pepe wniesie taką jakość do kadry jak choćby w drugim półroczu tego roku Waldemar Sobota? O wiele więcej kontrowersji i pytań nasuwa się przy krajowych wyborach Adama Nawałki. Czwartym do brydża wśród uznanych goalkeeperów (Boruc, Szczęsny, Tytoń) znalazł Rafał Leszczyński z pierwszoligowego Dolcanu Ząbki. Mieliśmy swego czasu różne próby z krajowymi bramkarzami - Bartosz Kaniecki czy Rafał Gikiewicz mogą na przykład w swoim cv dopisać występy w kadrze. W przeszłości zdarzały się już przypadki prób z bramkarzami z zaplecza ekstraklasy. Media wspominają powołania dla Macieja Szczęsnego ze stołecznej Gwardii, a 4 lata temu w sparingu z Litwą Leo Beenhakker powołał bramkarza Kieleckiej Korony Radosława Cierzniaka (dziś Dundee). Wracając do Leszczyńskiego jest on czołowym bramkarzem czołowej drużyny pierwszej ligi - jego pobyt na zgrupowaniu ma na celu obycie z atmosferą kadry, zdobycia doświadczenia, bo na więcej trudno liczyć, bo nawet w młodzieżówce trenerzy wyżej cenią od niego Szumskiego, który grzeje ławę w Piaście Gliwice. Leszczyński sztabowi trenerskiemu Nawałki wpadł w oko już dawno, ale w Zabrzu nie ma pieniędzy by wykupić gracza, który być może stanie się zmiennikiem Marca-Andre ter Stegena z Borussi Moenchengladbach.
K.Mączyński i R.Kosznik - nowe twarze w kadrze rodem z Zabrza.
Inni krajowi wybrańcy są doskonale znani Nawałce, choć dla szerszej publiczności są prawie anonimowi i ich nazwiska mogą z lekka szokować. O ile wśród obrońców nie dziwi obecność legionisty Tomasza Brzyskiego (naprawdę niezłe występy w przeciętnie grającej ekipie mistrza) to już wybory graczy, których wcześniej prowadził AN mogą intrygować. Pawła Olkowskiego nowy selekcjoner prowadził w GKS Katowice i Górniku Zabrze, czołowy asystent był ponoć na celowniku Lecha i klubów niemieckich może być ciekawą alternatywą dla rehabilitującego się Piszczka. Michała Pazdana (Jagiellonia) powoływał już Leo, ale Nawałka zna go z Zabrza. Holender powołał go po zaledwie jednej rundzie gry w ekstraklasie (łącznie 5 meczów), a także zabrał na Euro 2008, gdzie nie dane było Pazdanowi zagrać ani minuty. Rafał Kosznik ma pomóc rozwiązać problemy z lewą obroną. 30-latek rodem z Kaszub ma piłkarski pseudonim Kosa. O jego karierze w Gdańsku, Bełchatowie czy poznańskiej Warcie niewiele ciekawego można powiedzieć. Od lipca gra w Zabrzu i swoją grą przekonał na tyle Nawałkę by dostać powołanie na kadrę. Czy zasłużenie? Jego zmiennikiem może być inny ex-zabrzanin, obecnie defensor Cracovii Adam Marciniak, który grał już w kadrze U-21. Nie wyróżnia się w lidze, jego Pasy dopiero w tej rundzie grają na miarę oczekiwań kibiców, ale czy jest to lepsza alternatywa od Boenischa czy Wawrzyniaka, którzy grali już w kadrze bądź europejskich pucharach?
W linii pomocy szansę debiutu może dostać Tomasz Hołota (Śląsk Wrocław), którego AN zna z GKS Katowice. Hołota miał niezły okres ostatnio w ekipie Levy'ego, ale to póki co już czas przeszły. Na jego korzyść działa stosunkowo młody jeszcze wiek. W wyniku kontuzji Mateusza Klicha Nawałka dowołał kapitana Górnika Zabrze Krzysztofa Mączyńskiego, który sukcesywnie czynił progres, a w tej rundzie stał się jednym z głównym architektów dobrej gry zabrzan. Na jego niekorzyść przemawiają mikra liczba bramek i asyst co w oczach fachowców dyskredytuje go jako pomocnika.
W ataku nie dziwi powołanie dla Teodorczyka z Lecha, który z krajowych napadziorów prezentuje się najsolidniej w meczach kadry. Ambiwalentne uczucia wywołuje powołanie Marcina Robaka (zastąpił kontuzjowanego Sobiecha), bowiem napastnik Pogoni już raz awaryjnie zagrał w kadrze przeciwko słabiutkiemu San Marino i trudno powiedzieć by nie zawiódł. Skoro przeciwko amatorom nie poradził sobie to czy jest sens szukania zmiennika dla Lewandowskiego w meczach z europejskimi średniakami? Dawid Nowak grywał już w kadrze gdy reprezentował GKS Bełchatów, ale głownie mówiło się o nim w kontekście kontuzji, teraz gra w Cracovii, strzela bramki, asystuje i jak najbardziej zasłużył na powołanie. Inną sprawą jest czy doda do niej choć trochę jakości...
A.Nawałka i H.Flohe (Polska-Niemcy 0:0 -1978)
W świetle debiutu ze Słowacją złośliwi mogą się upominać o Seweryna Gancarczyka, kolejnego gracza z Zabrza, który ostatni mecz w kadrze przeciwko Słowacji strzelając jedyną bramkę meczu - niestety samobójczą.
Tylko wyniki obronią wybory Nawałki. Miejmy nadzieję, że gra jego wybrańców będzie swoistym powrotem do przeszłości, tej lepszej niż 3-5 lat temu. Najlepiej powrotem do czasów, gdy sam grał w kadrze narodowej i był uznawany za jej odkrycie, jednego z najbardziej utalentowanych graczy na swojej pozycji na argentyńskim mundialu.

Jabłuszko nie dla słoni

$
0
0
Pod Tarnowem,a konkretnie pod Żabnem znajduje się wieś Nieciecza, gdzie o mały włos od lipca przyjeżdżały by walczyć o ligowe punkty najlepsze polskie drużyny. Po drugiej z rzędu przegranej batalii zarządzający klubem państwo Witkowscy postanowili podziękować za współpracę trenerowi Kazimierzowi Moskalowi i po raz drugi zespół powierzyć Słowakowi Dušan Radolský'emu. Ten znany w Polsce szkoleniowiec miał za zadanie wprowadzić w końcu Termalikę Bruk-Bet na piłkarskie salony. Miał - czas przeszły - ma tu ogromne znaczenie. Zespół nie przeszedł rewolucji kadrowej, a stabilna sytuacja finansowa, modernizacja obiektu sugerowały, że popularne słoniki (jak nazywa się niecieczan) będą od początku w czubie tabeli i nadawać ton pierwszoligowym rozgrywkom. Tymczasem szło jak po przysłowiowej grudzie: na dzień dobry remis u siebie z beniaminkiem z Rybnika (2:2), potem porażka w Ząbkach, w 3.kolejce pierwsze zwycięstwo (2:0 z Kolejarzem) po którym przyszły trzy mecze ligowe bez zwycięstwa + odpadnięcie z PP (0:4 u siebie z Lechem). Po trzech kolejnych zwycięstwach wydawało się, że Termalica weszła na odpowiednie tory i będzie kroczyć pewnym krokiem w kierunku T-Mobile Ekstraklasy. Tymczasem od pokonania w Jaworznie GKS Tychy (3:0), czyli 21.09. piłkarze z Niecieczy nie mogą doczekać się zwycięstwa! Po 4 z rzędu meczach bez zwycięstwa (2 domowe porażki i 2 wyjazdowe bezbramkowe remisy) państwo Witkowscy postanowili pożegnać Dušana Radolský'ego. Jego następcą został Mirosław Jabłoński - szkoleniowiec uznany, również pamiętany w Wałbrzychu dzięki pracy w Górniku Wałbrzych. Objął on biało-niebieskich po ich spadku z 1.ligi i prowadził z powodzeniem w sezonie 1989/90. Wtedy też Górnik po raz ostatni przed organizacyjnym upadkiem grał naprawdę ładny dla oka futbol.
Epizod M.Jabłońskiego w Niecieczy trwał raptem 3 tygodnie
Pod jego okiem rozwinął się m.in. talent Jacka Sobczaka, który później trafił do Legii, to on przekwalifikował dzisiejszego kierownika Zagłębia Lubin Wiesława Stańko z napastnika na ofensywnie grającego obrońcę.  Wcześniej popularny Jabłuszko trenował Gwardię Warszawa, gdzie dojrzewały talenty późniejszych reprezentantów w osobach Macieja Szczęsnego czy Romana Koseckiego. Po pracy w Wałbrzychu trafił do PZPN, gdzie pracował z kadrami młodzieżowymi. Nie zapomniał wtedy o wałbrzyskim klubie, powołując m.in. Jacka Cieślę. Po związkowym epizodzie związał się ze stołecznymi klubami Polonią i Legią, gdzie sięgnął po Puchar Polski i blisko był wywalczenia tytułu mistrza kraju (słynny mecz z Widzewem przy Łazienkowskiej - 2:3). Potem pracował w Zagłębiu Lubin (prowadził m.in. Bubnowicza i Przerywacza), Amice Wronki, dwukrotnie w Wiśle Płock, ŁKS Łódź i Bogdance (dziś ponownie Górnik) Łęczna. We Wronkach wywalczył najwyższe w historii klubu miejsce w lidze (3.miejsce i udział w PUEFA), podobnie jak w Płocku (czwarte miejsce w lidze (w sezonie 2004-05) i finał Pucharu Polski (2002-03). Od 2011 było o nich cicho i sięgnięcie po niego przez Termalikę przyjęto z zaciekawieniem jak sobie poradzi trener z tak bogatym doświadczeniem. 23 października ogłoszono objęcie stanowiska I trenera niecieczan przez Mirosława Jabłońskiego, we wtorek 12 listopada klub wydał komunikat w którym ogłosił koniec współpracy z Jabłońskim... Po trzech raptem meczach. Termalica w debiucie trenerskim Jabłońskiego przegrała w Niecieczy z zespołem prowadzonym przez byłego trenera "Słoników" K.Moskala - GKS Katowice i przegrała 1:3. Drugi mecz - wyjazd do będącej na fali Miedzi Legnica i kolejna porażka 0:2. Wreszcie trzeci mecz i wizyta Górnika Łęczna w Niecieczy, który wygrywa 1:0 i tym samym wskakuje dość niespodziewanie na fotel lidera. A Termalica wylądowała na 15.miejscu, pierwszym spadkowym...
Złośliwy zauważą progres w ilości traconych bramek, ale bilans zera punktów nie przynosi chluby.
Nie jest to ostatnia zmiana szkoleniowca w 1.lidze, otóż trener niedawnego rywala Górnika w drugiej lidze Energetyka ROW Rybnik Ryszard Wieczorek objął Górnika Zabrze, osieroconego po Adamie Nawałce. Do Zabrza przymierzany był również szkoleniowiec Rakowa Częstochowa Jerzy Brzęczek, o którym plotkowało się, że chciał przejść na Górny Śląsk dopiero w styczniu, poza tym mogły mu przeszkadzać obowiązki pozasportowe związane z prowadzeniem biznesu w Opolu. Ciekawostką jest fakt, że Wieczorek w Zabrzu zastosuje wariant przerabiany w ... Wałbrzychu! Trenerem bramkarzy ma został Mateusz Sławik, który na co dzień broni i to z niezłym skutkiem w drugoligowym Rozwoju Katowice. Sławik ma oczywiście porzucić grę w Katowicach. Natomiast w Wałbrzychu podobny przypadek mieliśmy z Wojciechem Wierzbickim - popularny Wierzba, jeszcze latem brał udział w przedsezonowych sparingach Polonii/Sparty Świdnica i wszystko wskazywało, że będzie bronił w trzeciej lidze. Tymczasem został trenerem bramkarzy Górnika Wałbrzych i tym samym dokłada małą cegiełkę do dyspozycji Jaroszewskiego a co za tym idzie pokaźnego dorobku punktowego zespołu z Ratuszowej.

Łasicki z profesjonalnym kontraktem

$
0
0
Igor Łasicki 26 czerwca ukończył 18 lat. To dało mu prawo do zawarcia pierwszego w swojej karierze zawodowego kontraktu jeszcze przed przerwą wakacyjną. Sezon 2013/14 polski obrońca rozpoczął w rozgrywkach młodzieżowej ligi Primavera, gdzie zagrał do tej pory 26 razy oraz 4 w młodzieżowej Lidze Mistrzów.Władze neapolitańskiego klubu obserwując przez kilkanaście miesięcy poczynania polskiego piłkarza postanowiły na niego postawić i wykupić z Zagłębia Lubin, skąd był do tej pory wypożyczony. Igor Łasicki podpisał kontrakt z Napoli opiewający na cztery lata.
O fakcie parafowania profesjonalnej umowy nie napisała jeszcze oficjalna witryna klubu z Neapolu, ale stał się jednym z głównych newsów futbolowych z Półwyspu Apenińskiego. Rozpowszechnił ją na twitterze Maciej Chorążyk  współpracujący z PZPN działacz odpowiedzialny za wyszukiwanie za granicą młodych graczy z polskimi korzeniami, by namówić ich do gry w koszulce z Białym Orłem na piersi. To dzięki Chorążykowi debiut w polskiej reprezentacji zanotowali Sebastian Tyrała, Ludovic Obraniak czy Sebastian Boenisch. Monitoruje sytuację młodych polskich piłkarzy i uchodzi za wiarygodne źródło informacji. Nic dziwnego, że cytując jego wpis na portalu społecznościowym w Polskę news puścił 90minut.pl, a później już mainstreamowe strony od onetu po fakt.
Ciekawostką jest, że ponad miesiąc temu- 10 października o podpisaniu przez Igora pierwszego
profesjonalnego kontraktu informował redaktor Bogdan Skiba. Niestety dla weterana wałbrzyskiego dziennikarstwa sportowego żaden z mediów (prasa, internet) nie podchwycił tej kaczki dziennikarskiej i nie rozpowszechnił.

Nowe rozdanie stare błędy

$
0
0
Już po debiucie Adama Nawałki w roli selekcjonera. Pełny stadion we Wrocławiu, nowy trener, nadzieje na zwycięstwo, rywal wydawałoby się w zasięgu naszych kadrowiczów. Cała otoczka, balon nadziei pękł bardzo szybko i kac nastąpił już podczas trwania imprezy. Słowacy pokazali się jako ZESPÓŁ, a nie zlepek indywidualności. Formacje rozumiały się i wszechobecne opinie, że są zgrani, bardziej doświadczeni irytowały coraz bardziej. Škrtel, Hamšík to nazwiska, które większość kibiców kojarzy, ale kim są choćby strzelcy bramki Kucka czy Mak? Fani na stadionie nie zaprzątali sobie głowy, bowiem po półgodzinie ich optymistyczne nastroje przerodziły się w szyderę, którą obserwowaliśmy przy okazji choćby meczu z San Marino. Okrzyki "co wyrobicie" czy "jeszcze jeden" głośnych echem rozbrzmiewały w mediach jeszcze dzień po meczu. Gazety, portale internetowe podzieliły się w ocenie postawy kibiców - jedne potępiały gwizdy na polską reprezentację, a drugie wręcz broniły. Kibic ma prawo do własnej oceny, tak jak widz np. koncertu. Gra mu się nie podobała więc gwizdał, ma ku temu pełne prawo. Media same podkręcały atmosferę w tonie "jak Nawałce się nie uda to komu?". Czy piłkarze dali powód by ich bronić przed krytyką? Największym mirem na trybunach mógł się pochwalić Artur Boruc, który choć nie ustrzegł się błędów wybronił kilka
Kadra przed meczem ze Słowacją
sytuacji i uchronił przed większą kompromitacją. Obrona to była i niestety jest najsłabsza formacja. Boczni obrońcy z Górnika Zabrze wskoczyli chyba w  za duże buty, to jednak jeszcze nie ta półka. Olkowski parę razy szarpnął z prawej strony, ale koledzy z asekuracją nie nadążali, Kosznik w prasie oceniany jest albo jako najsłabszy gracz kadry (jedynka w skali 1-10) albo jako najpewniejszy gracz defensywy! Ja widziałem wolnego gracza, który nie nadążał w kilku akcjach (nie tylko przy golu), zwłaszcza po przerwie, gdzie Słowacy bramkowe sytuacje stworzyli po akcjach stroną Kosznika. O Jędrzejczyku i Kamińskim wszystko już chyba napisano - póki co największym zwycięzcą jest ten co nie grał, czyli Kamil Glik z Torino, choć nie jest powiedziane czy z nim w składzie byśmy lepiej zagrali. W pomocy dramatycznie słabo, bodaj najgorzej w reprezentacyjnej karierze zagrał Krychowiak, Jodłowca lepszego widzieliśmy w Legii, Sobota po transferze do Brugii mocno spuścił z tonu, Błaszczykowskiego zna cała Europa i wiadomo, że tylko dzięki niemu Polska może liczyć na ofensywne akcje. Mierzejewski miał być reżyserem, ale nim nie był. Ileż on zmarnował dośrodkowań ze stojącej piłki! Lewandowski grał głęboko cofnięty, starał się, ale brakowało go pod bramką Kozáčika, wciąż w kadrze zawodzi, jeśli weźmiemy pod uwagę jego wyczyny na niemieckich i europejskich boiskach. Grę za kadencji Waldemara Fornalika trudno uznać za zadowalającą, ale za Nawałki póki co nie jest ona lepsza. Wyraźnie brakuje środka pola - może to się zmieni gdy z młodzieżówki wróci Zieliński i wyzdrowieje Klich, a obaj zagrają tak z Danią w Gdańsku. Z debiutantów najlepiej zaprezentował się Tomasz Brzyski, który nie dość, że potrafił oddać celny strzał, to dośrodkowania nie kończyły się na słowackiej defensywie. Mogą dziwić personalne wybory Nawałki: wchodzi na boisko awaryjnie dowołany Robak a nie Teodorczyk, czemy więcej grał Mączyński od pierwotnie powołanego Pazdana. Niektórzy spodziewali się gry Kowalczyka czy Hołoty, którzy dzięki grze w Śląsku doskonale znają wrocławski obiekt. Ale ukłonu w stronę publiczności dolnośląskiej nie było ze strony Nawałki. Sam trener trzeźwo po meczu ocenił sytuację zespołu, zdaje się rozumieć bolączki kadry i oby wyciągnął konstruktywne wnioski.
Prasa oceniła mecz jako wstyd, niektóre media przypominają o fatum pierwszego meczu nowego selekcjonera. Biorąc pod uwagę historię to warto zaznaczyć, że za kadencji Leo Beenhakkera, z którym zresztą Nawałka współpracował, Polska przez pierwsze trzy mecze nie wygrała, ba pierwsze dwa (z Danią 0:2 na wyjeździe i w eliminacjach z Finlandią 1:3 w Bydgoszczy) przegrała w podobnym do piątkowego stylu. Później step by step przyszły sukcesy. Pamiętny mecz w Chorzowie z Portugalią (2:1) miał dwóch nieco zapomnianych dziś bohaterów - bocznych obrońców w osobach Golańskiego i Bronowickiego. Dziś nikt sobie nie wyobraża, że Kosznik miałby stopować np. Ronaldo, a Olkowski zakładać siatki Hazardowi. 
Albo kadencja Jerzego Engela, który przegrywał lub bezbramkowo remisował, pierwszą bramkę jego kadra strzeliła w meczu nr 5 (1:3 z Holandią), a premierowe zwycięstwo przyszło dopiero w siódmym meczu, eliminacyjnym w Kijowie.
Adamowi Nawałce trzeba dać czas, nie można skreślać już po pierwszym meczu. Nie od razu Rzym zbudowano. Zaufaniem obdarzono go przed kilkudziesięcioma dniami i powinno ono trwać do czasu co najmniej zakończenia testów, sprawdzianów, ustawienia. Każdy mecz będzie analizowany, opinia publiczna dość ma upokorzeń, braku sukcesów, oczekuje gry takiej, za jaką w Zabrzu czy Katowicach AN zapracował na szacunek. Sprawdzianom będzie poddawana również widownia na trybunach - ta we Wrocławiu oblała egzamin i nie chodzi tu tylko o krytykę kadry. Większość zakończyła czynny udział w dopingu na odśpiewaniu hymnu. Za tym obiektem może ciągnąć się opinia o złej atmosferze podczas meczów, fatum związanych z wynikami i może stać to co swego czasu przydarzyło się z Poznaniem, kiedy to kadra szerokim łukiem omijała Bułgarską. To na szczęście dla stolicy Wielkopolski przeszłość. Czy na trybunach INEA Stadionu będziemy świadkami gorącej atmosfery rodem z ligowych bojów Kolejorza czy kolejny popis szyderstwa? Przekonamy się o tym we wtorek kiedy przyjedzie skromniejsza niż oczekiwano grupa fanów Irlandii.

Zielona strefa

$
0
0
W tym sezonie w grupie zachodniej drugiej ligi mamy aż dwóch mistrzów Polski, zdobywcę Pucharu Polski oraz zdobywcę Pucharu Ligi. W tym zacnym gronie połowa drużyn to ubiegłoroczni pierwszoligowcy, na których przed sezonem mało kto stawiał w roli faworyta w walce o awans. Poznańska Warta w swoim mieście jest w głębokim cieniu Lecha, targana problemami finansowymi o mały włos nie wystartowałaby nawet w drugiej lidze. Na szczęście do tego nie doszło. Prowadzenie zespołu powierzono Markowi Kamińskiemu, który poprzednio grał w 2.lidze z Nielbą Wągrowiec, z którą w 2012 zresztą spadł do 3.ligi. Do Warty ściągnął z Wągrowca aż 8 zawodników! Czy piłkarze ze środka 3.ligi mogli zawojować drugą ligę? Jeśli weźmie się pod uwagę nazwiska to dostaniemy odpowiedź twierdzącą. W ekstraklasie gry bowiem posmakowali Łukasz Jasiński (Wisła Płock, Zagłębie Lubin), Przemysław Kocot (Zagłębie Lubin), Michał Goliński (Lech, Widzew, Dyskobolia, Cracovia, Zagłębie Lubin), Maciej Scherfchen (Lech, Polonia Warszawa, Widzew, Ruch, Arka), Karol Gregorek (Amica, Wisła Płock, GKS Bełchatów, Cracovia). Ostatnia trójka ma za sobą grę w europejskich pucharach, a w przypadku Goliny i Szeryfa można powiedzieć jako o byłych kadrowiczach.  Do Poznania wrócili również eks-reprezentant Grzegorz Rasiak, uczestnik MŚ U-17 Artur Marciniak to mamy obraz solidnej ekipy, która na papierze ma skład by bić się o punkty w 1.lidze. Przed sezonem w Pucharze Polski Zagłębie Sosnowiec wygrało z Wartą aż 4:1, by 3 dni później na inaugurację ligi ulec jej 0:3. Zieloni - bo tak są również nazywanie Warciarze - konsekwentnie zbierali punkty, o dziwo lepiej prezentując się na wyjeździe, gdzie do soboty zanotowali jedną wpadkę 0:1 z Rozwojem, po strzale życia Macieja Wolnego w 90 minucie gry. W tabeli szybko z Chrobrym zajęli dwa miejsca w zielonej strefie, czyli dwóch pierwszych miejscach premiowanych awansem. W bezpośrednim pojedynku przy Drodze Dębińskiej w Poznaniu padł bezbramkowy remis. Kameralny obiekt został niespodziewanie zdobyty w ubiegłym tygodniu przez Błękitnych Stargard Szczeciński, którzy wygrali 2:0.
G.Michalak strzelił 2 gole a M.Scherfchen wyleciał z boiska
Niekwestionowaną gwiazdą zespołu jest Grzegorz Rasiak - 37-krotny reprezentant kraju, który w tym sezonie 9 razy wpisywał się już na listę strzelców. Między nimi on jest głównym magnesem dla kibiców chcących oglądnąć mecz Warty. Spotkanie w Wałbrzychu pomiędzy trzecim Górnikiem a drugą Wartą było więc wydarzeniem ostatniej kolejki I rundy sezonu 2013/14. W przedmeczowych zapowiedziach błędnie historię pojedynków podał  Artur Szałkowski z portalu naszemiasto.pl. Autor przedstawił mecze z drugiej ligi (choć nie chronologicznie, bo różni nieco kolejność meczów w sezonie) zapominając o rywalizacji w trzeciej lidze sezonu 1999/2000. Wówczas trzecia liga była trzecim poziomem rozgrywek, podobnie jak obecna druga. Dla przypomnienia ówczesny beniaminek z Wałbrzycha pokonał Zielonych w przedostatniej kolejce rundy jesiennej u siebie 4:2 po golach Pawła Murawskiego (2), Marcina Wojtarowicza i Marcina Morawskiego. Górnik w tym meczu dwukrotnie przegrywał po strzałach Klimasa i Borykina, a dodatkowo Zbigniew Zawadzki przestrzelił karnego. Wiosną z kolei w Poznaniu zagrali m.in. Jaroszewski i Marek Wojtarowicz. Jogi pokonany został z rzutu wolnego przez Miklosika, potem Rafał Tragarz wyprowadził biało-niebieskich na prowadzenie, ale Arkadiusz Miklosik z karnego wyrównał na 2:2. Zwycięskiego gola dla piłkarzy Wiesława Walczaka strzelił Jarosław Falkenberg.
Jak się okazało Damian Jaroszewski - tak ostatnio wychwalany przez Macieja Jaworskiego - ma pecha do warciarskich rzutów wolnych. W sobotę przy Ratuszowej puścił farfocla, ale dzięki udanym interwencjom w drugiej połowie udanie się zrehabilitował. Dodatkowo jego koledzy zaimponowali walecznością i skutecznością. 3:1 sugeruje pewne, przekonywujące zwycięstwo, ale tak nie było, bowiem goście mieli swoje okazje. Co prawda zawiódł Grzegorz Rasiak, ale jego młodsi partnerzy mogą mieć jedynie do siebie pretensje, że nie potrafili w dogodnych sytuacjach posłać piłki do siatki. Maciej Scherfchen wyróżnił się tym, z czego słynął z boisk ekstraklasy, twardą grą na granicy faula, co zakończyło się dla niego czerwoną kartką, niewiele pograł Michał Goliński, choć był blisko gola to zakończył mecz jedynie z żółtą kartką.
Mimo listopada na mecz przyszło ponad tysiąc widzów, którzy nie mogli żałować tej decyzji. Maciej Jaworski również nie krył radości po końcowym gwizdku, bo sukces drużyny to również jego sukces. Na pomeczowej konferencji zaznaczył, że to nie był "jego mecz" tylko drużyny, wspomniał również o zielonej strefie - do tej pory z uporem maniaka podkreślał, że Górnik walczy o utrzymanie, teraz wspomniał, że stać zespół by po meczu z Wartą wskoczyć na awansowe miejsce. I tak też się stało. Na półmetku wałbrzyszanie są drudzy, cytując tygodnik Piłka Nożna, "nikt poważnie nie bierze Górnika w walce o awans", ale kto wie, czy wiosną też tak będzie. Póki co jest 10 punktów na strefą spadkową - gdzieś z tyłu głowy siedzi zapewne wielu tragiczna wiosna tego roku, kiedy po dobrej jesieni piłkarze prowadzeni przez Roberta Bubnowicza zaliczyli totalny zjazd. Przy okazji meczu z Wartą wspominano chorzowską victorię z 1983 roku dającą tytuł mistrza jesieni ekstraklasy - wtedy też wiosną zespół Horsta Panica zagrał dramatycznie słabo i zamiast pucharów był środek tabeli. Oby te przykłady nie zaliczyły replaya w tym sezonie.

Dziki z Lubina

$
0
0
W latach 80-tych ubiegłego stulecia był najlepszy okres w historii seniorów Górnika Wałbrzych. W drugiej połowie powoli zaczynał się kryzys, a w regionie dolnośląskim oprócz Śląska Wrocław wyrósł kolejny rywal w postaci Zagłębia Lubin. Z czasem zespół wspomagany przez kombinat miedziowy przerósł wałbrzyszan i z czasem odskoczył na lata świetlne. O ile z początku lubińska ekipa była budowana przez byłych graczy mocniejszych klubów z Dolnego Śląska, to z czasem trend ten odwrócił się. Doskonale o tym przekonano się w Wałbrzychu, gdzie Bożyczko, Kowalski, Ptak, Stelmasiak, Sysiak, Bylicki trafili do Lubina nie mogąc liczyć na stałe miejsce w składzie Górnika (wyjątkiem jest oczywiście niezwykle skuteczny w Zagłębiu Wałbrzych Eugeniusz Ptak).
Górnik AD 1988 - B.Szczepaniak drugi w górnym rzędzie
W sezonie 1987/88 kiedy zespół Górnika prowadzony był przez Henryka Kempnego (na zdjęciu w środku w dolnym rzędzie) do Wałbrzycha trafił młody Bogumił Szczepaniak, który ... nie zaliczył ani minuty na ligowym boisku w barwach Górnika! A trzeba pamiętać, że wówczas wałbrzyszanie byli jedną ze słabszych drużyn pierwszoligowej stawki, a mimo to trener Kempny dał szansę gry 18-, 19-letnim graczom takich jak Wojtkowiak (na zdjęciu pierwszy z lewej u góry), Kurzeja, Sobczak. O Szczepaniaku szybko zapomniano, a teraz te nazwisko w regionie funkcjonuje za sprawą jego 22-letniego syna Mateusza. Obu panów łączy nie tylko gra w Zagłębiu Lubin, ale i w Amico Lubin. Ten młodzieżowy klub założony w roku urodzin Szczepaniaka jr (1991) jest Salezjańskim Centrum Sportowym, a najbardziej znanym graczem jest obecny pomocnik Cracovii Damian Dąbrowski. Początkowo Amico prowadziło tylko juniorów, ale z czasem aktywowano zespół seniorów grający na szczeblu A klasy - tam też kopał amatorsko Bogumił Szczepaniak. Mateusz dzięki grze trafił do kadry juniorów, a później do Zagłębia Lubin. W 2008 sensacyjnie wyjechał do francuskiego AJA Auxerre, gdzie spędził trzy lata (2008-2010). Grał tam z Ireneuszem Jeleniem i Dariuszem Dudką. Grał w juniorach, rezerwach oraz kilka razy załapał się na ławkę rezerwowych podczas meczów Ligue 1. W 2011 wrócił do kraju i trafił na wypożyczenie do Zagłębia Lubin. W sezonie 2011/12 zadebiutował w ekstraklasie w debiucie trenera Hapala - niesławne derby ze Śląskiem (1:5), a głównie ogrywał się w Młodej Ekstraklasie. W międzyczasie oblał testy w Cracovii i Podbeskidziu Bielsko-Biała, by na sezon 2012/13
Wiosna 2013 za chwilę M.Szczepaniak pokona Jarosińskiego
trafić do drugoligowego KS Polkowice, gdzie kadrę tworzyli i nadal tworzą młodzi, zdolni gracze z Lubina. Mateusz Szczepaniak wystąpił w 33 meczach i zdobył 9 goli. Dwukrotnie rywalizował z Górnikiem Wałbrzych, a w Polkowicach, gdzie podopieczni Roberta Bubnowicza polegli aż 1:5 strzelił nawet bramkę. Po sezonie przeniósł się do Legnicy, gdzie podpisał kontrakt z Miedzią. Dzięki swej waleczności, szybkości szybko zjednał sobie kibiców, którzy nazywają często przypominają jego pseudonim Dziki - czyli identyczny jak Grzegorza Michalaka z Górnika Wałbrzych. Mateusz w debiucie w pucharowym meczu w Opolu (4:0) strzelił bramkę, w lidze trener Ulatowski po przegranym meczu z Flotą (1:2, gdzie Szczepaniak jr strzelił bramkę) posadził go na ławkę rezerwowych. W roli zmiennika do bramki trafił w meczu z Łęczną (1:2), a po zwolnieniu "Uli" duet Tworek - Fedoruk obdarowali go zaufaniem desygnując go stale do podstawowej jedenastki. Dziki odwdzięczył się bramkami w Ząbkach (4:1) i w meczu z Termaliką (2:0). Był na ustach wszystkich kibiców po pucharowej niespodziance z Lechem Poznań (2:0), gdzie celnym uderzeniem ustalił wynik meczu. Po tych udanych meczach katowicki Sport obwołał 22-letniego pomocnika jednym z objawień rundy jesiennej twierdząc, że ma ogromne możliwości, które wkrótce pomogą trafić mu na boiska ekstraklasy. Póki co kariera przebiega lepiej niż ojca, bowiem ma za sobą debiut (i jedyny jak do tej pory mecz) w ekstraklasie.

Po Irlandii

$
0
0
Mecz w Poznaniu z Irlandią nie wyglądał tak jak sobie wyobrażali trenerzy, kibice, piłkarze i organizatorzy. Po pierwsze liczono na inną atmosferę na trybunach. Irlandczycy podczas EURO 2012 zdobyli sympatię większości, nawet postronnych obserwatorów. Ich głośny doping rozbrzmiewał nawet w momentach, gdy ich pupile nie mieli szans na korzystny wynik, o wiele gorzej prezentowali się od rywali. Wielu wmówiło sobie, że polską i irlandzką nacje wiele łączy. Cóż, to, że sporo rodaków pracuje i żyje na Zielonej Wyspie to nie znaczy, że jest uczucie obustronne. Jakość w dopingu na kadrze jest nieporównywalna ze wskazaniem na fanów Eire. Na fali sympatii zakontraktowano po turnieju mistrzowskim dwa spotkania pomiędzy dwoma najsłabszymi zespołami mistrzostw. O ile w Eire, gdzie wspierało naszych wielu emigrantów, widownia mogła liczyć na jakieś emocje i bramki to w Poznaniu ich nie było. Ani na trybunach, ani na murawie. Po wrocławskim blamażu ze Słowacją tym razem doping "januszy" (jak już powszechnie nazywa się kibiców nie będącymi fanatykami, hools'ami czy ultras) był o wiele lepszy, bardziej przychylniejszy niż na Dolnym Śląsku. Spodziewano się głośnej, a przede wszystkim licznej grupy kibiców, którzy przyjadą za Irlandią. Bardzo na to liczył m.in. najbardziej ekspresyjny dziennikarz w Polsce Tomasz Zimoch, który przewidywał, że za irlandzkimi fanami kolejne sektory ruszą do wspólnej zabawy tworząc niepowtarzalny spektakl na trybunach. Tak nie było.
Irlandia, podobnie jak Polska, zmieniła szkoleniowca. Teraz prowadzi go duet O'Neill - Keane, którzy nie są anonimowymi osobami. Pierwszy jako piłkarz święcił sukcesy z Nottingham Forest, a później jako trener w Anglii (m.in. Aston Villa), Roy'a Keane'a nie trzeba szerzej przedstawiać, bo znakomite mecze w barwach Manchesteru United wielu pamięta. Mają tworzyć duet zły glina i ... bardziej zły glina. W debiucie pod ich kierunkiem Irlandia wypunktowała Łotwę 3:0, a pierwszą bramkę zdobył nieobecny w Poznaniu Robbie Keane. Polska z kolei do meczu przystępowała po bezbarwnym meczu ze Słowacją, która wczoraj zaledwie zremisowała 0:0 z debiutującą na arenie międzynarodowej reprezentacją Gibraltaru. Pomiędzy piątkiem a sobotą po wylaniu pomyj na kadrę media nie analizowały poszczególnych formacji, nie wystawiała cenzurek. Głównym tematem była atmosfera na trybunach, a w szczególności krytyka w postaci szyderstwa i gwizdów. Burzę rozpętał kontuzjowany kadrowicz Mateusz Klich, który siedząc na trybunach wrocławskiego stadionu był zdegustowany kibicami o czym nie omieszkał napisać na twitterze. ("40.000 zakazów stadionowych po wczoraj. Byłem na trybunach i to co się tam dzieje to jest jakaś masakra. Byle zjeść i ponapier.ć".) Twitter jest takim narzędziem do komunikacji podobnym do sms-owania, z tym, że treść mogą czytać setki, tysiące followersów, czyli obserwatorów. A że dziennikarze sportowi obserwują to co wypisują piłkarze (i odwrotnie) szybko temat został podjęty i sportowi pismacy podzielili się na zgodnych z Klichem oraz adwersarzy jego opinii. W sumie piłkarz został niewolnikiem internetu, bo nie dość, że żaden z obecnych kadrowiczów go głośno nie poparł, to wielu mędrców znalazło sposób by zaistnieć przy okazji wbijania szpilki w Klicha. Choćby Jacek Bąk czy Dariusz Dziekanowski, biorąc w obronę kibiców szybko zapomnieli jak narzekali na nich gdy słyszeli gwizdy, niewybredne hasła podczas gry. Sam Klich tłumaczył się na łamach Przeglądu Sportowego: "Siedziałem na trybunie vip. Połowy ludzi mecz tam w ogóle nie obchodził, oni nawet nie wiedzieli, kto z kim gra. Jedynie do obrażania byli pierwsi. Część w 35. minucie zeszła na bigos, a na drugą połowę już nie wróciła." Jakoś nikt nie podjął tematu jakości kibicowania vip-ów, bowiem nie od dziś wiadomo jak towarzystwo z tego sektora dopinguje...
Atmosfera w Poznaniu była lepsza niż we Wrocławiu
Po meczu z Irlandią póki co więcej pisze się o niemocy strzeleckiej Lewandowskiego, który tym spotkaniem trafił do Klubu Wybitnego Reprezentanta. Dla przypomnienia - na chwilę obecną są w nim piłkarze z 60 i więcej występami i dodatkowo śp. Gerard Cieślik. Regulamin wstąpienia ma być zmieniony: by się dostać należy rozegrać co najmniej 80 meczów lub być medalistą MŚ lub IO. Ten drugi argument jest ukłonem w stronę gwiazd z ery K.Górskiego i A.Piechniczka. Wracając do Roberta Lewandowskiego jest on jedynym obok Romana Koseckiego zawodnikiem z KWR, który nie wywalczył awansu do turnieju mistrzowskiego Europy czy Świata.
Prawdę powiedziawszy nie dziwi brak merytorycznych uwag po meczu z Irlandią, bowiem mecz ten był nijaki. Polska zagrała przeciętnie, podobnie jak rywal. Okazji podbramkowych z obu stron jak na lekarstwo. Tytuły pomeczowych relacji można powiązać filozoficznym mianownikiem - wiem, że nic nie wiem. Mecz nie dał odpowiedzi, że Adam Nawałka idzie w dobrym czy złym kierunku. Sam selekcjoner twierdzi, że dla niektórych było to ostatnie zgrupowanie. W porównaniu ze Słowacją w składzie nastąpiło 8 zmian. Kadra oparta była głównie na graczach ekswrocławian - Celeban, Kowalczyk, Sobota, Ćwielong, potem Jodłowiec. Ćwielong należał do najsłabszych na placu, wg mnie to nie ta półka, podobnie jak w przypadku Kosznika. O wiele lepiej z kolei w defensywie wystąpił Artur Marciniak, który wymieniany jest jako małe odkrycie tego meczu. Z kolei Michał Pazdan wyróżnił się brutalnym faulem, za który powinien wylecieć z boiska. Ligowy przecinak potrafi przeszkadzać, ale w kadrze wymagania są nieco wyższe.
Kiedy piłkarze załapią o co chodzi Nawałce w ofensywie?
W porównaniu z piątkiem solidnie wyglądała cała defensywa, gdzie podobał się rosły Szukała - autor bodaj jedynego (!!!) celnego strzału w światło bramki. Owszem są to próby, testy, ale nie rozumiem czemu mają służyć zmiany po 80 minucie, zwłaszcza, że nie są wymuszone kontuzją. Czy wtedy wchodzący zawodnik jest w stanie sprzedać swoje umiejętności? Jak w tak krótkim czasie może odmienić losy meczu? W drugim z kolei meczu widać, że kadra nie ma pomysłu na stworzenie sytuacji podbramkowej, we Wrocławiu udanie wprowadził się Tomasz Brzyski obdarzony soczystym uderzeniem i dobrym dośrodkowaniem, tym razem zamiast wcześniej zluzować bezproduktywnego Ćwielonga wchodzi na ostatnie minuty. Udanym wrocławskim epizodem Mączyński nie przekonał do siebie w meczu z Irlandią.
Nawałka ma czas do następnego roku, gdzie na początku będzie turniej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie kadra zagra w krajowym składzie. Wówczas zapewne negatywną selekcję przejdzie kolejna grupa anonimowych na tę chwilę kadrowiczów.

Milik tropem Juskowiaka

$
0
0
Ostatni sukces dorosłego polskiego futbolu to srebrny medal olimpijski w Barcelonie w 1992. Dorosłego, choć wówczas była rywalizacji reprezentacji U-23, ale przecież to dorośli ludzie, a nie juniorzy. Od 21 lat czekamy na udział w olimpiadzie i teraz w okresie totalnego kryzysu podopieczni Marcina Dorny są na dobrej drodze by wywalczyć awansu na brazylijskie igrzyska. Ówczesna kadra Janusza Wójcika mogła się pochwalić grupą utalentowanych zawodników, wśród których większość trafiła później do I reprezentacji Polski. Obecna ma już w swoich zasobach kadrowiczów z seniorów: Bereszyński, Kamiński, Wszołek, Zieliński, Milik, Furman, Pawłowski, Wolski. W ostatnich dwóch dekadach nie brakowało utalentowanych roczników, które były blisko sukcesów. Bardzo blisko olimpiady był m.in. Paweł Janas ze swoimi wybrańcami (np. Piotr Włodarczyk), ale w decydującej rozgrywce górą byli Turcy. Marcin Dorna nie tak dawno wywalczył brązowy medal w ME U-17 i powierzenie jemu kadry olimpijskiej (jednocześnie walczącej w el.ME U-21) wielu uznawało za nieporozumienie. Jak czas pokazał to mecze kadr juniorskich brutalnie zweryfikowały Marcina Sasala, a Dorna mimo wpadek (1:6 w Portugalii, 2:4 w Norwegii) ma coraz mocniejszą pozycję. Dla przypomnienia Polska rozpoczęła eliminacje od wymęczonego zwycięstwa z Maltą (2:0), później u siebie zdobyła komplet punktów (2:0 ze Szwecją, 3:1 z Turcją). Na wyjeździe już tak różowo nie było: 1:3 w Szwecji, 0:1 z Turcją. Ostatni dwumecz miał dać odpowiedź jakie szanse ma Polska. Marcin Dorna mógł skorzystać z wykurowanego legionisty Bereszyńskiego, sięgnąć po niedawnych kadrowiczów Fornalika z Serie A Zielińskiego i Wszołka, w holenderskiej drugiej lidze gole strzela Parzyszek, ale i tak bohaterem był napastnik Augsburga Arkadiusz Milik.
Okładka środowego Przeglądu Sportowego
Były napastnik Rozwoju Katowice, Górnika Zabrze i Bayeru Leverkusen w piątek na Malcie (5:1) i we wtorek w Krakowie (3:1) ustrzelił dwa hat-tricki. Swoje pierwsze w seniorskiej karierze! Mecz na Malcie był spacerkiem, bowiem gospodarze w eliminacjach nie zdobyli nawet punktu, a premierową bramkę musieli trafić akurat z Polską. po przewinieniu Bereszyńskiego karnego wykorzystał Pisani ustalając wynik na 1:5. Oprócz trzech goli Milika swoje bramki dorzucili Michał Chrapek i Bartłomiej Pawłowski.
Mecz z Grecją rozegrano w Krakowie, na obiekcie Cracovii który stał się domem polskiej młodzieżówki. Na mecz pofatygowało się prawie 10 tysięcy widzów co musi budzić szacunek. I zapewne nie żałowało, bowiem emocji nie brakowało.
Polska przed meczem z Grecją
Po godzinie gry wielu wątpiło w końcowy sukces, na tablicy wyników 0:0, żółtą kartką ukarany został Piotr Zieliński, co eliminuje go z rewanżu w Grecji. Na szczęście po zagraniu Janickiego do bramki Dioudisa trafia po raz pierwszy Milik. Potem w 79' dobitka strzału rezerwowego Mateusza Lewandowskiego daje 2:0. A potem zaczęły się kłopoty. Na 5 minut przed końcem Nikos Karelis koryguje wynik na 2:1, a w ostatniej minucie obrońca Pogoni Szczecin w polu karnym fauluje wspomnianego Karelisa i rosyjski arbiter Mieszkow dyktuje jedenastkę.
Kto wie, czy ten moment wykonania rzutu karnego przez kapitana ekipy Hellady Giannisa Potourdisa z Olympiakosu Pireus nie był kluczowym w całych eliminacjach. Grek nie wytrzymał napięcia i posłał piłkę obok spojenia słupka z poprzeczką! Do zakończenia meczu został doliczony czas i wiele nerwów.
Potourdis pudłuje z 11 metrów!
W piątej minucie doliczonego czasu kapitalnym strzałem pod poprzeczkę wynik na 3:1 ustala Arkadiusz Milik i piłkarze mogli rozpocząć taniec radości.
Po meczu w świetle niepowodzeń pierwszej reprezentacji coraz więcej ciepłych słów kierowanych jest właśnie w stronę młodzieżówki. Na osławionym ostatnio twitterze redaktorzy sportowych pism prześcigają się kto pierwszy trafił z okładką - jak się okazało pomeczowy Przegląd Sportowy (na zdjęciu powyżej) prześcignął ukazujący dzień wcześniej tygodnik Piłka Nożna z Milikiem na okładce. Kto może trafić do I reprezentacji? Na pewno skuteczny Milik, którego talent zresztą odkrył Adam Nawałka. Milik póki co skutecznością przypomina Andrzeja Juskowiaka - bohatera eliminacji IO'92, króla strzelców w Barcelonie. Kamiński póki co w piątek się spalił, ale warto spróbować Piotra Zielińskiego na środku pomocy, Pawła Wszołka, Bartłomieja Pawłowskiego na bokach, gdzie potrafią błysnąć w Sampdorii czy Maladze. Odkryciem ostatnich meczów jest 23-letni lewy obrońca Ruchu Chorzów Daniel Dziwniel, posiadający również niemieckie obywatelstwo, który zanim trafił do Niebieskich grał w Eintrachcie Frankfurt (juniorzy) i Offenbacher FC Kickers. Może być ciekawą alternatywą dla Wawrzyniaka, Boenischa czy Marciniaka. Być może Nawałka wypróbuje go podczas najbliższego zgrupowania.
Co dalej z młodzieżówką? Polska następny, ostatni mecz rozegra za 10 miesięcy we wrześniu 2014 w Grecji. Teraz tabela przedstawia się następująco:
1.Polska    7 15
2.Turcja     5 10
3.Grecja    5   9
4.Szwecja  5  7
5.Malta      6  0.
Do rozegrania zostały mecze w trzech turach: w marcu - Malta-Szwecja, Grecja-Turcja, 5 września - Szwecja-Grecja, Malta-Turcja i 9 września Szwecja-Turcja, Grecja-Polska.
Na 1.miejsce praktycznie szans nie mają Szwedzi i Malta,a poza tym wszystko może się zdarzyć. Do II rundy awansują zwycięzcy 10 grup oraz 4 najlepsze zespoły z drugich miejsc. Te drużyny stworzą pary, których zwycięzcy awansują do finałów MME 2015, które rozegrane zostaną na czeskich boiskach w czerwcu 2015 roku. Medaliści mistrzowskiego turnieju z kolei awansują na Igrzyska Olimpijskie.

Brazylijski Mundial - po eliminacjach

$
0
0
Na 200 dni przed startem najważniejszej piłkarskiej imprezy w 2014 roku znamy już wszystkie ekipy, które będą walczyć o Puchar Świata. W mijającym tygodniu po barażach poznaliśmy ostatnich finalistów. Przyglądaliśmy się głównie polskiej grupie, ale o wiele ciekawiej było nie tylko w strefie europejskiej, ale i pozostałych.
AMERYKA POŁUDNIOWA (CONMEBOL)
W Ameryce Południowej sprawa eliminacji jest prosta - jedna grupa, każdy gra z każdym. Z 10 drużyn zrzeszonych w federacji CONMEBOL startowało 9, bowiem Brazylia kadrę zgrywa w meczach towarzyskich oraz zmaga się z problemami organizacyjnymi, społecznymi, finansowymi. Bezpośredni awanswywalczyły 4 reprezentacje: Argentyny, Kolumbii, Chile i Ekwadoru, który lepszym bilansem wyprzedził niepodziewanie Urugwaj. Urusi musieli mierzyć się w barażach z Jordanią, którą zmiażdżyli na wyjeździe 5:0 i świętować w Montevideo po remisie 0:0. Największe gwiazdy nie zawiodły w swoich zespołach, o czym świadczyć może lista najlepszych snajperów eliminacji: 11-Suarez (Urugwaj), 10-Messi (Argentyna), 9- Falcao (Kolumbia), Higuain (Argentyna). Największą niespodzianką o ile nawet nie sensacją jest dopiero ostatnie dziewiąte miejsce Paragwaju, który na ostatnim mundialu dotarł aż do ćwierćfinału, a w Copa America dotarł do finału.Najbardziej będzie z Paragwaju brakowało zapewne gorącej kibicki Larissy Riquelme, która wypłynęła w RPA tak jak nasza Natalia Siwiec podczas EURO 2012. Do tej pory w każdym turnieju mistrzowskim odbywającym się w Ameryce Południowej triumfował zespół z tego kontynentu. Pewnie i tym razem powinni się liczyć w rozgrywce potomkowie Pele, Maradony, Francescoliego, Chilaverta.
CONCACAF
Z północnej, środkowej oraz karaibskiej części Amerykina mundial pojadą 4 zespoły. Do ich wyłonienia potrzebne były 4 etapy eliminacji kontynentalnych oraz baraże. W I rundzie z marzeniami o brazylijskich boiskach pożegnały się takie egzotyczne ekipy jak Aruba, Anguilla czy Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W II rundzie zwycięzcy 5 dwumeczów trafiło do 6 grup, gdzie największą sensacją było odpadnięcie Trynidad Tobago, które 7 lat temu gościło na niemieckim mundialu. Trzeci etap tworzyli zwycięzcy 6 grup z II rundy + 6 najwyżej sklasyfikowane z rankingu FIFA zespoły: USA, Meksyk, Honduras, Jamajka, Kostaryka i Kuba. Te 12 zespołów podzielono na trzy grupy, z których do finałowej rozgrywki awansowały po dwie najlepsze. W gr.A awansowały USA i Jamajka, choć Amerykanie mieli początkowo problemy (remis w Gwatemali, porażka na Jamajce), w gr.B Meksyk zgromadził komplet zwycięstw i wraz z Kostaryką awansował dalej. Grupa C to zacięta rywalizacja pomiędzy Hondurasem, Kanadą i Panamą. O awansie decydowała ostatnia seria spotkań, w której Panama zremisowała na Kubie 1:1, a Honduras rozgromił Kanadę aż 8:1 przesądzając o wyrzuceniu z eliminacji graczy spod znaku Klonowego Liścia. Jednym z bohaterów Hondurasu był były napastnik GKS Bełchatów Carlo Costly, który 3-krotnie pokonał bramkarza Kanady. W IV rundzie awans zapewnili sobie piłkarze USA, Kostaryki, Hondurasu. Dramatycznie wyglądała forma Meksyku, który w 10 meczach zaledwie dwukrotnie wygrywał! Dało mu to ostatecznie 4.miejsce co powodowało baraż z Nową Zelandią (5:1, 4:2). Nie licząc barażów najskuteczniejszym strzelcem w tej strefie był Deon McCaulay (Belize) z 11 bramkami. Wspomniany wyżej Costly (dziś grający w amerykańskim Dynamo Houston) trafił łącznie 7 razy.
AFRYKA (CAF)
O awans zespoły biły się w 3 etapach. Najpierw był play off, skąd zwycięzcy trafiali do II rundy składającej się z 10 grup, których zwycięzcy spotkali się w III rundzie w decydujących o promocji dwumeczach. W rozgrywkach grupowych musiało dojść do niespodzianek i takie też były.  W gr. A Etiopia okazała się lepsza od RPA, gdzie pomocnik Lecha Poznań Dylon Claasen był rezerwowym w jednym meczu Republiką Środkowej Afryki. W Tunezja, Ghana, Nigeria, Egipt, Algieria, Kamerun i Senegal nie miały większych problemów z wygraniem swoich grup. W gr. C Wybrzeże Kości Słoniowej okazało się lepsze od utytułowanego Maroka, w gr. E Burkina Faso z Prejuice'm Nakoulmą (Górnik Zabrze) wyprzedziła o punkt Kongo. Popularny Prezes brał udział we wszystkich meczach i strzelił dwa gole.
Nakoulma był podstawowym graczem Burkina Faso
W decydujących barażach WKS z Drogbą na czele pokonało Senegal (3:1, 1:1). Mecz rewanżowy nie odbywał się w Dakarze tylko w Maroku, a Senegalczycy przygnębieni byli dodatkowo śmiercią trenera Bruno Metsu, który w jedynym występie na mundialu (2002) doprowadził ich do sensacyjnego ćwierćfinału.
Kamerun na mistrzostwach świata grał już 6 razy, a Tunezja -4, a w pojedynku pomiędzy oba nacjami lepsi byli Samuel Etto'o i koledzy (.
Ghana rozbiła w I meczu Egipt aż 6:1 i spokojnie mogła sobie pozwolić na luksus porażki pod piramidami 1:2. Z kolei Burkina Faso z Nakoulmą pokonało Algierię 3:2, by przegrać na Stade Mustapha Tchaker w Al-Bulajda 0:1 i pożegnać się z marzeniami o premierowym występie na mundialu. W rewanżowym meczu padł rekord frekwencji, stadion wypełniony był na kilka godzin przed meczem. Nie obyło się bez rannych podczas sprzedaży biletów, a także podczas świętowania awansu do finałów MŚ.
W całych afrykańskich eliminacjach najwięcej bramek strzelili Egipcjanie Mohamed Salah i Mohamed Aboutreika oraz Asamoah Gyan (Ghana) - po 6 goli.
AZJA (AFC)
Dla niektórych niespodzianką rywalizacji na największym kontynencie mogła być obecność Australii, która od kilku lat nie gra w strefie Oceanii, tylko w Azji. Tutaj o awans walczono w 5 etapach. W I - 16 najsłabszych drużyn w rankingu FIFA rywalizowało o awans, z tym, że reprezentacje Brunei, Bhutanu i Guamu zrezygnowały. W drugiej rundzie zwycięzcy rywalizowali z kolejnymi drużynami sklasyfikowanymi za wyjątkiem czołowej piątki.W III rundzie było 5 grup po 4 zespoły, z których po 2 najlepsze zespoły awansowały do decydującej rozgrywki. W finałowej, czwartej rundzie awans wywalczyły Iran, Korea Południowa, Japonia i Australia. Pecha miał Uzbekistan, który przegrał awans z Koreą gorszym bilansem bezpośrednich meczy (2:2, 0:1), a następnie w azjatyckim barażu uległ Jordanii (1:1, 1:1 karne 8-9). Jordania z kolei nie dała rady Urugwajowi (0:5, 0:0). Najskuteczniejszym w azjatyckich eliminacjach był Japończyk Shinji Okazaki z 8 bramkami.
OCEANIA (OFC)
Radość braci Tehau
Pozbawiona Australii federacja może liczyć na Nową Zelandię, która w międzykontynentalnym barażu nie dała rady Meksykowi (1:5, 2:4). OFC miała różne pomysły łączenia kolejnych faz eliminacji z Igrzyskami Południowego Pacyfiku czy też Pucharu Narodów Oceanii. W I rundzie w jednej grupie rywalizowały nierozstawione zespoły, gdzie najlepsza okazała się drużyna z Samoa.W II rundzie mieliśmy do czynienia z najwyższym wyjazdowym zwycięstwem. Co prawda wszystkie mecze grupy A były rozgrywane w Honiara na Wyspach Salomona, ale w roli gospodarzy z Tahiti wystąpiła Samoa.  Wynik 10:1 dla Tahiti, a w dodatku 4 gole strzelił Lorenzo Tehau, po dwa Jonathan Tehau, Alvin Tehau, a po jednym Teanoui Tehau i Steevy Chong Hue. Wszyscy Tehau to bracia! I tym samym wpisali się najprawdopodobniej go historii. Tahiti wygrywając wszystkie mecze awansowało (wraz Nową Kaledonią) do III rundy. Z drugiej grupy zgodnie z oczekiwaniami awansowała Nowa Zelandia (wraz z Wyspami Salomona), która w finale nikomu nie dała szans gromadząc komplet punktów. Z kolei Tahiti, które zdobyło sympatię na brazylijskim Pucharze Konfederacji w 6 meczach pokusiło się o zaledwie jedno zwycięstwo i aż 5 razy schodząc przegrane. Najskuteczniejszym w tej strefie był Jacques Haeko (Nowa Kaledonia) - 7 bramek.
EUROPA (UEFA)
O rywalizacji na Starym Kontynencie, zwłaszczao ostatnich barażach napisano już chyba wszystko. Co ciekawe o awans musiał się w eliminacjach bić aktualny wciąż mistrz z Hiszpanii. Ale on, podobnie jak Belgia, Włochy, Niemcy, Holandia, Szwajcaria, Anglia nie zaznały porażki i zasłużenie wygrali swoje grupy. Dania zajęła drugie miejsce w swojej grupie, ale miała najgorszy bilans wśród wiceliderów i zabrakło jej w barażach. Najbardziej elektryzujący dwumecz eliminacji stworzyły reprezentacje Niemiec i Szwecji, gdzie strzelono aż 16 goli! Najpierw w Berlinie po godzinie gry i golach Klose (2), Mertesackera i Özila było 4:0 i nikt nie spodziewał się jakichkolwiek problemów. Tymczasem Ibrahimović w 62' daje sygnał do ataku, 120 sekund później trafia Lustig, na kwadrans przed końcem Elmander, aż w końcu w ostatniej minucie na 4:4 wyrównuje Rasmus Elm ! W rewanżu w Solnej było nie mniej emocji. Hysén i Kačaniklić wyprowadzili
Szwecja-Niemcy (4:4, 3:5). Ibrahimović i Scheinsteinger
gospodarzy na 2:0 i już kibice Sverige myślami byli o pierwszej porażce Niemców w tych eliminacjach. Özil do przerwy strzelił jednak kontaktową bramkę. 10 minut po przerwie był już remis po golu Götze, a potem Schürrle dwoma celnymi strzałami wyprowadził gości na prowadzenie 4:2. Tobias Hysén, syn znakomitego ongiś stopera Glena Hyséna w 69' strzela na 3:4 i gdy spodziewano się kolejnego remisu po raz trzeci tego dnia trafia André Schürrle. 3:5.
W eliminacjach zawiedli przede wszystkim Czesi ze znakomitym Petrem Cehem, w ogóle nie liczyli się Walijczycy z najdroższym piłkarzem Europy Garethem Bale'em, dopiero na czwartym miejscu zameldowali się Turcy, o naszych "orłach"nie wspominając.Zresztą tuż po zakończeniu baraży nastąpił wysyp wszelkiego rodzaju Jedenastek Nieobecnych Mundialu. Marnym pocieszeniem jest, fakt, że wiele gazet, witryn, agencji prasowych umieszcza w nich Roberta Lewandowskiego. Polska potrafiła fragmentami grać na miarę oczekiwań kibiców, ale zwycięstw było raptem 3, w tym dwa nad amatorami z San Marino. Z eliminacji głównie zapamiętany był mecz, który się nie odbył, czyli na basenie narodowym w Warszawie z Anglią. Niestety, nie byliśmy w stanie włączyć do walki o awans.
Europejskie baraże stały pod znakiem pojedynku tytanów, czyli Ibrahimović vs. Ronaldo, z którego górą był Portugalczyk. 4 gole, w świetle opóźnienia końca głosowania na Piłkarza Roku stawiają w roli faworyta nr 1 właśnie skrzydłowego Realu Madryt. Nasi grupowi pogromcy ze Wschodu, czyli Ukraina może śmiało mówić o kompleksie baraży. Czy to walka o mistrzostwa świata czy kontynentalny czempionat Ukraińcy w barażach zawsze znajdują pogromców. Tym razem po 2:0 w Kijowie wydawało się, że skonfliktowana Francja po raz pierwszy od dwóch dekad nie pojedzie na mistrzowski turniej. Tymczasem Ribéry, Benzema i spółka wygrali 3:0 wpisując się do historii, jako pierwszy europejski zespół, który awansował odrabiając dwubramkową stratę z I meczu.
Kopciuszek eliminacji Islandia nie miała większych szans z Chorwacją (0:0, 0:2), a z tego dwumeczu zapamiętane zostaną: pierwszy domowy mecz Islandii u siebie rozegrany w listopadzie i 70 piw wypitych po pierwszym meczu przez ośmiu kadrowiczów Chorwacji.
Grecja utarła nosa kolejnemu śmiałkowi. Tak jak podczas EURO 2012 w Polsce przypisywaliśmy sobie przed meczem 3 punkty w konfrontacji z Grekami, tak teraz było podobnie w przypadku Rumunii. 3:1, 1:1 mówi samo za siebie. Bohaterem Konstantínos Mítroglou, który strzelił 3 z 4 bramek, ponoć już jest jedną nogą w Dortmundzie, gdzie ma zluzować Lewandowskiego.

Borubariada

$
0
0
Błędów nie robi tylko ten co nic nie robi, a w sporcie tak jak w życiu nie ma bezbłędnych. Błędy zdarzają się każdemu, niekiedy wymuszone, przypadkowe, nie raz z kolei sprowokowane przez same delikwenta. Jeśli chodzi o bramkarza to błędy są one szczególnie napiętnowane przez opinię publiczną, w przeciwieństwie do np. pudła z trzech metrów do pustej bramki. Bieżący weekend stał pod znakiem powrotu do ligowej piłki po ostatnich w tym roku emocjach związanymi z meczami reprezentacji. W Hiszpanii zastanawiano się czy wirus FIFA będzie trafił czołowe drużyny, w Niemczech Dortmund bez 4 podstawowych obrońców przegrał u siebie z Bayernem, a w Anglii obok niesamowitych derby Liverpoolu i klasyku londyńskiego West Ham - Chelsea mieliśmy mecz na szczycie, gdzie po obu stronach barykady stanęli reprezentanci Polski. Po remisie Liverpoolu zwycięstwo w spotkaniu z Arsenalem Southampton zrównałby się z punktami z Kanonierami i przewodziłby stawce Barclays Premier League. Popularni Święci z Borucem w bramce do sobotniego meczu na Emirates Stadium stracili zaledwie 5 bramek, z czego jedna jakżesłynna w meczu w Stoke. W Polsce przed meczem dogłębnej analizie poddano obu bramkarzy tego meczu Wojciecha Szczęsnego i Artura Boruca. Obaj wzbudzają skrajne emocje - od podziwu kunsztu po krytykę stylu bycia, arogancji, pewności siebie. Elementy sztuki bramkarskiej oceniali w gazetach trenerzy bramkarzy (Dawidziuk, Dowhań), b. koledzy po fachu (Tomaszewski, Szamotulski, Dudek). Suma sumarum bilans ocen goalkeeperów wyszedł prawie idealnie na remis. Życie jednak dość brutalnie zweryfikowało oceny naszych kadrowiczów, którzy są uznawani jako jedni z najlepszych na kontynencie. Mecz nie był porywającym pojedynkiem, ale bramka na
Drybling Boruca zakończył się bramką Giroud.
1:0 dla Arsenalu z pewnością była i będzie pokazywana długo we wszystkich serwisach informacyjnych. W 22 minucie gry Artur Boruc postanowił zabawić się w mistrza dryblingu z francuskim napastnikiem gospodarzy Olivierem Giroud. Kilka nieporadnych zwodów skończyło się dramatem dla "Borubara", bowiem piłkę przejął Francuz i strzelił bodaj najłatwiejszą bramkę w tym sezonie. Po przerwie z karnego Giroud ustalił wynik na 2:0. Wojciech Szczęsny bronił pewnie, a raz zebrał brawa za udane interwencje po strzałach kapitana Southampton Adama Lallany, który w ub.tygodniu zadebiutował w kadrze Anglii oraz Jaya Rodrigueza. Pomeczowe relacje z tego spotkania skupiły się głównie na Arturze Borucu -czego przykładem może być Daily Mail. Media brytyjskie nie oszczędzają "Arcziego" i z pewnością długo będzie musiał radzić sobie z tym. "Boruc pomaga Arsenalowi", "Boruc zadrwił ze Świętych" itd. itp. Internet czeka na tylko na taki numer i już Polaka porównuje do kabareciarza z Benny Hilla czy członka Jackass. Tylko, że mowa tutaj nie o polskiej części społeczności w sieci. Tutajw miarę jest grzecznie. Główny mainstream na twiterze ma bowiem teraz problem - po wpadce ze Stoke dziennikarze sportowi wzięli w obronę Polaka. To wzięto pod uwagę wiatr, to na usprawiedliwienie przypominano wrześniową passę z Premier League. Teraz jest trudniej ustosunkować się do kolejnego numeru Boruca. Zwłaszcza, że to nie pierwszy raz, bo przypomnieć sobie należy bramkę z niemieckiego mundialu kiedy nogami próbował bronić strzał z wolnego (2:1 z Kostaryką), babole w meczach ze Słowację czy Irlandią Północną za kadencji Leo. Wówczas jako alibi były problemy rodzinne bramkarza, a teraz wymówek braknie. Boruca dziennikarze lubią, nie tylko za udane interwencje boiskowe, ale za osobowość, nieschematyczne wypowiedzi, trochę celebry, oryginalność w porównaniu z innymi "grzecznymi" zawodnikami. Dlatego też mógł liczyć na taryfę ulgową, na jaką nie mogą liczyć czy to Kuszczak (pamiętny mecz z Kolumbią w Chorzowie) czy Małkowski (gdy grał w Edynburgu), by nie wspominać o ligowych pechowcach w bramce Cabaju czy Gliwie. Ten ostatni duet ocierał się nawet swego czasu o kadrę, a jest obecnie synonimem nieporadności, niesamowitego pecha. Parodysta, komediant - tak są nazywani, zwłaszcza, że Michałowi Gliwie przydarzają się w tym sezonie pechowe interwencje przydarzają się często - ostatnio w piątek. Nawet gdyby Gliwa zaliczyłby tysiąc minut bez straty gola, obronił z rzędu kilkanaście karnych, strzelił nawet bramkę, podbiłby najsilniejszą ligę Europy i tak dla wielu pozostanie nieudacznikiem i parodystą.
W Southampton Boruc może liczyć na wsparcie
W przeciwieństwie do Boruca, którego nieudana próba dryblingu zostaje przekuta przez sportowych dziennikarzy jako dystans do siebie. Zwłaszcza, że na instagramie Borubar zamieścił zdjęcia porównujące jego wygibasy dodryblingu Johanna Cruyffa z lat 70-tych. Dla niewtajemniczonych to już podczas spotkania pokraczną kiwkę Polaka skomentował były walijski reprezentant Robbie Savage ("Nie uwierzycie własnym oczom Boruc próbował dryblingu Cruyffa 3 razy") - ten twitt udostępnił dalej Gary Lineker, który często jest cytowany przez polskich pismaków. Z pyszna mieli się w tym momencie specjaliści od bramkarskiego fachu, którzy grę nogami Artura ocenili na 8/10 (tylko Szamotulski naportalu weszlo.com ocenił wyżej Szczęsnego w tym elemencie).
Borucowi wiele zawdzięczaliśmy w turniejach mistrzowskich w Niemczech i Austrii, gdzie był najjaśniejszym punktem kadry. Jest jednak człowiekiem, a nie pomnikiem ze spiżu, ma prawo do błędu, tak jak choćby Gliwa i Cabaj, ale dla niektórych wciąż jest nietykalny, bez prawa do żartów, drwin, czy krytyki.

Dzwon na koniec jesieni.

$
0
0
Wiosnę 2013 Górnik Wałbrzych rozpoczął od niesamowitego meczu z Chojniczanką, który zakończył się zwycięstwem 2:1. Później było dramatycznie słabo, a runda została zakończona niespodziewanym, ale zasłużonym zwycięstwem w derbowym pojedynku z Głogowem 2:0. Runda jesienna z kolei rozpoczęła się i zakończyła od porażek z Błękitnymi Stargard Szczeciński, a mimo to jest najlepszą rundą od wielu lat!  Biorąc pod uwagę te skrajne spotkania aż dziw bierze, że środek był jakże odmienny. Działacze czy piłkarze ze Stargardu Szczecińskiego zapewne w długiej drodze powrotnej z Wałbrzycha zachodzili w głowę jak tak przeciętny zespół bije się o pierwszą ligę? Z Błękitnymi Górnik rozegrał dwa słabe mecze. Ani w upalne lipcowe, ani w pochmurne listopadowe popołudnie wałbrzyszanie nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki z beniaminkiem, który nie tak dawno sprawił niespodziankę wygrywając w Poznaniu z Wartą. Właśnie piątkowa przegrana Rasiaka i spółki w Sosnowcu sprawiła, że Górnik przezimuje na co najmniej drugiej pozycji. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc nie zabrakło takich co oczami wyobraźni widzieli piłkarzy Macieja Jaworskiego w fotelu lidera.
Mecz z Błękitnymi to bolesny upadek Sawickiego i jego kolegów
Solidny beniaminek przyjechał na Ratuszową bez dwóch podstawowych graczy pauzujących za kartki (Maciejowie Liśkiewicz i Kazimierowicz), a mimo to zespół Krzysztofa Kapuścińskiego wypunktował gospodarzy niczym juniorów. Po udanym eksperymencie z Wartą Jaworski znów zaufał młodzieży - za Dariusza Michalaka wybiegł Mateusz Krzymiński. Przed 18-letnim defensorem Górnika jeszcze sporo boiskowej nauki, a każdy mecz jest najlepszą z lekcji. Po meczu z Wartą Mateusz mógł urosnąć w piórka, zwłaszcza, że tygodnik Piłka Nożna wybrał go do Jedenastki Kolejki. Mecz z Błękitnymi boleśnie obnażył jego braki.  Nie tylko jego. Całego zespołu, zarówno w defensywie jak i ofensywie. 4:1 to prawdziwy "dzwon" jak kolokwialnie się mówi w sporcie i nokaucie w sztukach walki czy bolesnym pogromie. Dobrze, że trener i zawodnicy są świadomi własnej słabości w tym meczu i że te cztery bramki to i tak był najmniejszy wymiar kary.  W tym sezonie więcej u siebie bramek stracił tylko Jarota (1:5 z Ruchem). Wałbrzyszanie w trakcie 17 meczów I rundy stracili tylko 10 bramek, a w sobotę w trakcie 90 minut blisko aż cztery. Dla Macieja Jaworskiego jest to najwyższa porażka w krótkiej przygodzie z drugą ligą. Błękitni jak do tej pory jedyną drużyną, która w dwóch meczach z podopiecznymi Jawora zdobyła komplet punktów. Kiedy w Wałbrzychu kibice musieli opuszczać trybuny Stadionu 1000-lecia tak zdegustowani? Wiosną tego roku po meczu z Jarotą (0:3) - piłkarze prowadzeni wówczas przez Roberta Bubnowicza nie potrafili przełamać się od dłuższego czasu, choć pod Chełmcem gościły słabiutkie ekipy Elany czy Ruchu. Jarota przyjechał, podobnie jak w sobotę Błękitni, nie pokazał wielkiego futbolu, jedynie konsekwentną solidną piłkę, która wystarczyła na miejscowych. A kiedy ostatni raz wałbrzyszanie stracili u siebie 4 gole? Wiosną 2008 roku w dzień kobiet
Mateusz Krzymiński i Maciej Magnuski
w zaległym meczu 19.kolejki IV ligi wałbrzyszanie debiutujący pod nazwą Górnik PWSZ (bez Zagłębia) przegrał z Prochowiczanką 0:4 ! Robert Bubnowicz mógł po raz pierwszy skorzystać z pozyskanego Rafała Majki oprócz którego grali również bracia Michalakowie czy Marek Wojtarowicz. Wówczas cała runda była rozczarowaniem, zakończyła się de facto spadkiem - pozostanie w IV lidze oznaczało grę na piątym poziomie rozgrywkowym.
Miejmy nadzieję, że klęska z Błękitnymi nie jest złym omenem przed rundą rewanżową. Przerwa zimowa to będzie test prawdy dla Macieja Jaworskiego, który po raz pierwszy będzie ten okres przygotowywał zespół. Miejmy nadzieję, że wyleczą się Jan Bartoś i Michał Oświęcimka, że zarząd klubu zdecyduje się zakontraktować jednak jakiegoś zawodnika. Jesień pokazała, że kadra mimo wszystko była za wąska. Wyniki co prawda bronią zespół, ale uzupełnienia z juniorów nie dawały odpowiedniej jakości. O ile w przeszkadzaniu przeciwnikowi młodzi dawali radę, to w konstruowaniu było gorzej. Jeśli wspomniałem już wcześniej Mateusza Krzymińskiego to nie dawał w defensywie tyle ile choćby Dariusz Michalak czy Mateusz Sawicki angażujący się w ofensywę, podłączający się aktywnie do ataków. Pod bramką przeciwnika można było go zauważyć przy stałych fragmentach gry. Z drugiej strony, z powodu braku drużyny rezerw, doświadczenia w konfrontacji z seniorami Mateusz, Misiak czy Migalski nabrać mogą tylko i wyłącznie w starciu z otrzaskanymi cwaniakami w drugiej lidze. Widoczny postęp zrobił Wojciech Szuba, który na początku sezonu był zagubiony, mało kreatywny, nieaktywny, a z czasem popełniał coraz mnie błędów, dawał coraz więcej drużynie, choć na pewno nie jest jeszcze to co Wojtek może grać.
Porażka z Błękitnymi być może była rozprężeniem, które przyszło po wygranej z Wartą. Znając trenera Jaworskiego o zlekceważeniu rywala nie mogło być mowy, ale podświadomie piłkarze liczyli, że punkty łatwo przyjdą. Mecz nie miał przebiegu takiego, że gospodarze odpuścili, grali bez walki czy pomysłu na grę, po prostu przychodzi czasem mecz, w którym nie dość, że nic nie wychodzi, a rywalowi wręcz przeciwnie. Beniaminek ze Stargardu Szczecińskiego nie miał dnia konia, bowiem mógł, ba powinien, zdobyć więcej bramek. Jaworski szybko zareagował na wydarzenia boiskowe co dało jednobramkowy debet do przerwy. W szatni z kolei swój zespół poukładał trener Kapuściński i ostatecznie goście kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku.
Teraz nadchodzi odpoczynek, czas na analizę, pracę nad eliminacją błędów, naładowanie akumulatorów, opracowanie nowych schematów i przygotowanie się do rundy rewanżowej.

Joker rządzi w B klasie

$
0
0
W wałbrzyskim okręgu najniższą klasą rozgrywkową jest B klasa. W innych regionach są nawet C klasy, a w naszym wałbrzyskim "bundesliga" jest jedną z najmniej liczebnych drużynowo. Zaledwie 10 drużyn rywalizuje o awans do A klasy, a mimo to jest ligą wyjątkową. W Polsce bowiem nie ma nigdzie, poza tą z podokręgu wałbrzyskiego, B klasy, w której gra były uczestnik europejskich pucharów. Mowa oczywiście o wałbrzyskim Zagłębiu, który po wybudzeniu z hibernacji potrzebowało dwóch sezonów w B klasie by awansować poziom wyżej. Niestety, wbrew oczekiwaniom kibiców, nie tylko z Wałbrzycha, ale i sympatyków z innych stron kraju, 3-letnia przygoda w A klasie skończyła się bolesnym spadkiem. Jako spadkowicz Thorez zajmuje dopiero siódme miejsce. O ile gra na boisku przy Dąbrowskiego jako tako się układa (4 zwycięstwa i porażka) to wyjazdy zakończyły się czterema porażkami. Co prawda pogromcami okazały się zespoły z czuba tabeli, ale historyczne 1:10 w Witkowie Śląskim jest najwstydliwszym epizodem w nowożytnej historii Zagłębia. Nikt nie oczekuje cudów od piłkarzy trenowanych przez Józefa Borconia, zespół przeżywa kłopoty kadrowe i nadzieją są postępy juniorów.  Całe szczęście że nie doszło do rozwiązania seniorów tak jak miało miejsce w przypadku Górnika Nowe Miasto.
B klasa w tym sezonie podzieliła na trzy strefy. Od stawki wyraźnie odstaje Husaria Grzędy, która przegrała wszystkie 9 spotkań. Husarzy wyprzedziły rezerwy Włókniarza Głuszyca i Victorii Świebodzice. W Głuszycy nastąpiła powtórka z historii, kiedy to Włókniarzowi wyrósł lokalny rywal, który z czasem problemy finansowo-organizacyjne zakończył fuzją z głuszyckim klubem. Tak było z Uranią tak teraz jest z Beritem - a oba kluby grały na boisku w Grzmiącej. Rezerwy Włókniarza jesienią zdobyły ledwie 3 punkty po ograniu Husarii. Z kolei Victoria II, podobnie jak wcześniej wymienione zespoły z wyjazdów przywiozła zero punktów, a dorobek 8 punktów został wywalczony po dobrych grach u siebie (zwycięstwa nad Głuszycą i Grzędami oraz remisy z Płomykiem Borówno i Unią Stare Bogaczowice).
Nad Zagłębiem uplasowało się Grodno z Zagórza Śląskiego. W 7-letniej historii zespół zaliczył nawet epizod w A klasie, grali zawodnicy z Wałbrzycha z uznanymi nazwiskami, teraz jest typowym średniakiem, który swój dorobek punktowy głównie wypracował w Zagórzu ogrywając słabsze drużyny, a przegrywając na wyjazdach. Ze "starej gwardii" ostał się 38-letni dziś Jarosław Szlawski, grający trener, który z niejednego piłkarskiego pieca jadał. Najskuteczniejszym okazał się z 7 golami Łukasz Pytlewski - były gracz Podgórza Wałbrzych.
Sezon nr 5 w swojej krótkiej historii rozgrywa Płomyk Borówno i wciąż jest na fali wznoszącej. Gdyby nie dwie ostatnie porażki na finiszu rundy to kto wie, czy nie mówiono by w Borównie o walce o awans. Dla Płomyka należy rekordowe zwycięstwo wyjazdowe 9:0 w Grzędach z Husarią. Najdotkliwszą porażką z kolei zakończył się dla Borówna wyjazd na wałbrzyskie Podgórze, gdzie piłkarze prowadzeni przez popularnego Pszczołę, czyli Zbigniewa Pszczółkowskiego zgasili Płomyk 5:0. Swego czasu w Podgórzu grali nawet byli reprezentanci Polski juniorów (Stanisław Dziekan), a teraz najgłośniejszymi nazwiskami są byli gracze Górnika/Zagłębia Wałbrzych, którzy grali w IV lidze - Rafał Błaszczak i Łukasz Jaśkiewicz. Co ciekawe ten drugi przy Ratuszowej grał na pozycji bramkarza i był kandydatem do gry w mistrzostwach Europy amatorów - Regions Cup w 2007 roku. Wciąż nieocenionym napastnikiem jest 29-letni Marcin "Łysy"Łysakowski -strzelec 8 bramek.
Na podium znaleźli się druga i trzecia drużyna z ubiegłego sezonu oraz Unia Stare Bogaczowice. Ta ostatnia drużyna zalicza dopiero drugi sezon, bowiem futbolowa drużyna seniorów została reaktywowana latem 2012 dzięki determinacji znanych w środowisku piłkarskim działaczom (Lech, Bochan). W minionym sezonie było 6.miejsce, ale i rekordowe 15:2 nad Grodnem. Największą gwiazdą zespołu jest grający trener Tomasz Sobota. 36-letni pomocnik strzelił 6 goli jesienią, jednego mniej Mariusz Fedycki, kiedyś wyróżniający się junior Górnika Wałbrzych, a potem gracz Grodna Zagórze. Widać, że w Starych Bogaczowicach jest klimat dla piłki i trzeba trzymać kciuki by Unia nie skończyła tak jak Motor, Bajern czy Zjednoczeni, które zniknęły z piłkarskiej mapy podokręgu.
Iskra Witków Śląski w czerwcu przegrała z KS Walim awans do A klasy gorszym bilansem bezpośrednich spotkań (1:1, 2:5), choć bramek w sezonie strzelili 20 więcej od rywala. Obecnie jest to również najskuteczniejsza drużyna ligi w 9 meczach trafiła do bramki rywala 40 razy ! Połowa dorobku autorstwa Bartosza Ogrodnika - największej gwiazdy Iskry. Ogrodnik w ub. sezonie trafił 35 razy. Swego czasu szczęścia 25-letni dziś napastnik próbował w MKS Szczawno Zdrój, ale okazało się, że to za wysokie progi dla niego.
Bartosz Ogrodnik (Iskra Witków)
Ciekawe, czy w przyszłości nie spróbuje sił w innym klubie w wyższej klasie, bo umiejętności jak na słabiutką B-klasę ma raczej za wysokie.
Liderem B klasy został Joker Jaczków, który 8 z 9 spotkań zakończył zwycięstwami, a poległ niespodziewanie w Borównie 2:4. Póki co piłkarze z Jaczkowa przezimują z 5 punktową przewagą nad duetem Iskra-Unia. Joker, obchodzący w tym roku dziesiąte urodziny, nie mógł nie wygrać B klasy, bowiem jak na tę klasę potencjał kadrowy ma naprawdę solidny. Trenerem jest Marcin Wojtarowicz - były ekstraklasowiec, który pokutuje za ten przeklęty epizod w Polkowicach. Zapewne, gdyby nie związkowa dyskwalifikacja młodszy Wojtar jeszcze by pograł na boisku. Linię obrony trzyma w ryzach doświadczony 41-letni Robert Bródka, który grał m.in. w MKS Szczawno Zdrój (IV liga), Podgórzu czy ostatnio w Zagłębiu Wałbrzych. Obok niego 35-letni Paweł Pilarczyk (Juventur, Grodno). W pomocy Łukasz Wojciechowski (MKS Szczawno Zdrój, Juventur, Zagłębie), Tomasz Jastrzębowski (Czarni, Juventur), a w ataku najskuteczniejszy z 10 golami Bartłomiej Kulik, który mimo, że piłkarskiego rzemiosła uczył się w Górniku to znany w środowisku jest z gry w niższych ligach oraz halówki.
Biorąc pod uwagę fakt, że podopieczni Marcina Wojtarowicza najgroźniejszych rywali wiosną będą gościć na Joker Arenie to jakiekolwiek inne zakończenie sezonu jak awans ekipy z Jaczkowa trzeba będzie uznac za mega sensację.

Drugoligowa jesień wg Piłki Nożnej

$
0
0
Kiedyś katowicki Sport bawił się w ocenianie trzeciej ligi i przyznając na koniec sezonu najlepszemu graczowi Brązowy But. Obecnie próżno szukać podobnych klasyfikacji. Co tydzień regularnie Jedenastkę Kolejki wybiera tygodnik Piłka Nożna, ale jest to na zasadzie ... No właśnie, nie za bardzo wiadomo jakiej, bo często wybrany zawodnik umiejscowiony jest nie na swojej pozycji, a wybory dziwią zwłaszcza naocznych świadków wyczynów wyróżnionych graczy.
W ostatnim numerze Emil Kopański piszący w PN o grupie zachodniej podsumowanie o rundzie jesiennej zatytułował Czwórka do brydża. Wybrał również dwie jedenastki, które odbiegają nieco od jego co tygodniowych zestawień.
Najsprawiedliwsze wg mnie byłoby desygnowanie do tych drużyn graczy, którzy najczęściej trafili do Jedenastki Kolejki. Wśród 22 najlepszych zawodników ligi znalazło się miejsce dla dwóch graczy Górnika Wałbrzych: Dariusz Michalak ustawiony został jako najlepszy środkowy obrońca, choć po prawdzie nie wiem czy w ogóle na tej pozycji zagrał choćby minutę ! Daniel Zinke z kolei został wybrany najlepszym prawym pomocnikiem. Cóż, Daniel robił dużo wiatru, szarpał, strzelił raptem dwa gole, ale bardziej uzasadnienie wyboru to raczej ukłon w stronę całokształtu wicelidera.
Pokusiłem się o zliczenie nominacji do Jedenastek Kolejki Piłki Nożnej i najwięcej - cztery razy- trafiali do tego zestawienia Michał Magnuski (Błękitni, trzeci strzelec ligi z 10 bramkami wg PN tylko dubler), Janusz Surdykowski (Bytovia, 12 goli), Grzegorz MICHALAK (Górnik Wałbrzych - dla którego zabrakło miejsca nawet wśród dublerów!!!), bramkarz Rozwoju Mateusz Sławik (dziś już trener bramkarzy Górnika Zabrze) i Grzegorz Rasiak (Warta, 9 goli).
Trzy razy wybierani byli: napastnik Bytovii Robert Hirsz (7 goli, wg PN lepszym napastnikiem był Błażej Nowak z Warty, nominalnie grający w II linii, strzelec ...jednego gola), głogowskie trio Bartosz Machaj - Michał Ilków-Gołąb - Mateusz Janeczko, z którego tylko ten ostatni, będący w powszechnej opinii jednym z najlepszych młodzieżowców całej ligi, nie załapał się do żadnej jedenastki, Michał Ciarkowski (Warta), Rafał Siemaszko (Gryf - w dublerach), Krzysztof Napora (Raków - w żadnej jedenastce), Daniel Zinke. Dla mnie osobiście niespodzianką jest obecność w bramce wśród dublerów Mateusza Oszmańca z Bytovii, który do bramki ekipy Pawła Janasa wskoczył dopiero we wrześniu, bowiem wcześniej bronił Dominik Sobański. Wracając do graczy Górnika to 4 razy wybierany był wspomniany już Grzegorz Michalak (po spotkaniach z Bytovią, Polonią, MKS Kluczbork i Wartą), 3- Daniel Zinke (Calisia, Ruch, UKP), 2- Dariusz Michalak (Gryf, Calisia), Sławomir Orzech (Ruch, MKS Kluczbork), 1 - Michał Bartkowiak (Zagłębie), Marcin Folc (UKP), Mateusz Krzymiński (Warta), Jan Rytko (UKP) i Marek Wojtarowicz (Rozwój).
Mimo, że wśród drugoligowców zagrało zaledwie 10 obcokrajowców to palma pierwszeństwa należy bezsprzecznie do Daniela Zinke. Oprócz naszego pomocnika do Jedenastki Kolejki raz wybrany był białoruski stoper Ruchu Aleksiej Dubina
Wracając do podsumowania autorstwa E.Kopańskiego to wśród tytułowej czwórki widzi trójkę przedsezonowych faworytów - Warta, Polonia Bytom i Drutex-Bytovię płynnie przechodząc w przedstawienie pary liderów z Głogowa i Wałbrzycha.O Górniku możemy przeczytać: Nadspodziewanie dobrze prezentuje się też Górnik Wałbrzych, który wcześniej nie należał do ligowych potentatów. Być może ma na to wpływ ostra gra piłkarzy z Wałbrzycha - byli najczęściej karani przez sędziów. Łącznie obejrzeli aż 59 żółtych i 7 czerwonych kartek! Nie należy jednak umniejszać klasy piłkarskiej - w końcu przypadkiem nie zostaje się wiceliderem. Warto przypomnieć, że to w barwach Górnika występuje najmłodszy zdobywca bramki w tym sezonie, Michał Bartkowiak. W chwili, gdy trafiał do siatki Zagłębia Sosnowiec, pomocnik Górnika miał 16 dni i 188 dni.

Awans Łukasza Jarosińskiego

$
0
0
Blisko dwa miesiące temu zakończyła rozgrywki norweska fodbold 2 division. Jak się okazało była to 
najbardziej polska liga w Norwegii, a już w szczególności jeślibysmy brali pod uwagę byłych graczy wałbrzyskiego Górnika. Dla bramkarza Łukasza Jarosińskiego byl to drugi sezon w klubie Alta IF. W pierwszym bronił w 20 meczach i niestety zasmakował goryczy degradacji z drugiej ligi (Adeccoligaen).Na trzecim froncie opuścił jedno spotkanie, a jego Alta zdominowała rozgrywki zdecydowanie je wygrywając z przewagą 6 punktów nad Raufoss IL i Fram Larvik, gdzie grali Marcin Pietroń i Michał Zawadzki. Ten drugi półtora roku spędził przy Ratuszowej i w drugiej lidze rozegrał 36 spotkań w sezonach 2010/11 i 2011/12. W sezonie 2012/13 zdążył zaliczyc jeden pucharowy mecz po czym klub z przyczyn finansowych nie przedłużył z Michałem umowy. Po kilku miesiącach wraz z Pietroniem wylądował w Larvik, gdzie z powodzeniem grali na trzecim froncie i kończąc sezon na medalowym miejscu. Fram jako jedyna drużyna w lidze nie poniosła porażki u siebie - dla porównania Alta przegrała u siebie dwukrotnie.
Michał Zawadzki
Michal Zawadski - jak jest znany w Skandynawii - zaliczył 22 występy, w których dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. W wyjazdowym meczu z Harstad wyrównał w przedostatniej minucie na 2:2 dając Fram remis, a drugiego gola strzelił w szalonym meczu z Nygersbund (4:3), kiedy to w 56' trafil na 3:2, choć na przerwę schodził przegrywając 0:2. Zawadzki, podobnie jak w Wałbrzychu, występował z numerem 19. W lidze Oddsen-Ligaen -jak nazywana jest również trzecia liga norweska Zawadzki ma lepszy bilans z ekipa Jarosińskiego. W czerwcu co prawda Alta IF wygrała skromnie 1:0, ale na początku października Fram wziął srogi rewanż pokonując lidera aż 4:1. Czwartą bramkę dla gospodarzy zdobyl z kolei Marcin Pietroń - były gracz m.in. Zagłębia Lubin, Piasta Gliwice czy Arki Gdynia. 
Alta IF sezon rozpoczęła od 14 kolejnych zwycięstw. Gdyby w 84 min. meczu rezerw Odd Grenland z liderem (1:1), Jarosińskiego nie pokonał Morten Fevang to rekord Alty wyniósł by 17 spotkań, bowiem po tym remisie Łukasz z kolegami wygral dwa kolejne mecze. Ciekawostką są wyniki Alty z rezerwami Strømsgodset - mistrz u siebie wygrał aż 10:1, by po 3 miesiącach ulec w rewanżu aż 0:7! W tym feralnym spotkaniu Łukasza az czterokrotnie pokonal niejaki Gustav Wikheim. Jarosiński nie byl osamotniony w Norwegii, bowiem do klubu dołączył kolega z Wałbrzycha
Łukasz Jarosiński - pewny punkt Alta IF
Rafal Wodzyński. Popularny Wodzu pełnił podwójną rolę szkoleniowca bramkarzy oraz rezerwowego bramkarza.
Jarosiński zaliczył 25 z 26 meczów ligowych i do tego zaliczył 4 mecze w krajowym pucharze. Miejscowa prasa chwaliła go za jego postawę. Kibice z kolei, o czym już dwa miesiące temu informował na swojej stronie Bogdan Skiba, wybrali Łukaszanajlepszym zawodnikiem drużyny
Co do przyszłości w Norwegii sam Łukasz wypowiada sie ostrożnie, bowiem sam nie ukrywa, że po bardzo dobrym sezonie mogą się pojawić oferty z lepszych klubów niz gospodarz Finnmarkshallen. W klubie liczą, że Jarosiński jeszcze pozostanie w klubie na następny sezon.
O wiele gorzej przygodę w Norwegii będzie wspominał młodszy brat Łukasza - Kamil Jarosiński. Latem wyjechał do klubu Idrettslaget Nordlys grającego w piątej lidze (4. divisjon Finnmark). Sezon futbolowy w Norwegii trwa od wiosny do jesieni. IL Nordlys 2012 zakończył na ostatnim 10.miejscu i liczono, że 2013 rok będzie o wiele lepszy.Ostatecznie udało się wskoczyć oczko wyżej na 8.miejsce (13 punktów w 16 meczach, startowało 9 zespołów). Młodszy Jarosiński zaliczył w lidze 9 spotkań debiutując 8 sierpnia w wyjazdowym meczu z Honningsvag 1:2.Teoretycznie w lidze Kamil mógł zagrać przeciwko ... bratu, bowiem przeciwnikiem Nordlys były rezerwy Alta IF. W tym spotkaniu Kamil zaliczył zresztą jedyne zero z tyłu, a zespół wygrał 3:0! W swoich 9 występach 27 razy wyjmował piłkę z siatki - najwięcej razy aż siedem z rezerwami Bosekop (3:7). Z końcem września Kamil Jarosiński wrócił do Wałbrzycha, ale jaka będzie jego przyszłość tego póki co nie wie chyba nawet sam zainteresowany. Wydaje się, że pod Chełmcem nie wiążą przyszłości z mlodszym Jarosińskim - zakontraktowano Patryka Janiczaka, testowanobramkarza Cuiavii Inowrocław Jakubę Kujawkę.

U-21 drugiej ligi wg Piłki Nożnej

$
0
0
Tygodnik Piłka Nożna kontynuuje podsumowania pierwszej i drugiej ligi. W bieżącym tygodniu na tapetę trafili młodzieżowcy na tych dwóch szczeblach rozgrywkowych. Przypomnijmy, że w pierwszej i drugiej lidze jest obowiązek gry co najmniej jednego (w 1.lidze) lub dwóch (w 2.lidze) gracza urodzonego 1 stycznia 1993 lub później.  Piszący o zachodniej grupie trzeciego frontu Emil Kopański zaczyna podsumowanie dygresją: "Po przeanalizowaniu sytuacji we wszystkich klubach nasuwasię konkluzja - im niżej w tabeli, tym gorzej z młodymi zawodnikami". Idąc tym tropem w prowadzącym dolnośląskim duecie sytuacja wśród graczy rocznika 1993 i młodszych jest najlepsza. Aby na pewno? Chrobry Głogów może pochwalić się Bartoszem Machajem (1993), który wybrany został do Jedenastki Jesieni - wyróżnia się więc wśród starszego towarzystwa. Dowodem tego jest nominacjado wyboru najlepszego pomocnika drugiej ligi organizowanego przez Polski Związek Piłkarzy, a nominowany został głosami innych zawodników ligi i jest jedynym młodzieżowcem w tym gronie.Drugim podstawowym młodzieżowcem lidera jest wypożyczony z Podbeskidzia Mateusz Janeczko (1994), który w Bielsku-Białej zadebiutował już w T-Mobile Ekstraklasie, a w drugiej lidze do dwóch goli dodał kilka asyst i jeszcze więcej udanych meczów. Oprócz nich grali w głogowskim zespole Piotr Niewieściuk (1993, obrońca 11 meczów), Łukasz Kuczer (1996, pomocnik 10 meczów 1 gol), Maksymilian Michalski (1993, pomocnik 1 mecz), Michał Bednarski (1996, napastnik 2 mecze - niecałe 2 kwadranse gry), Daniel Ciechański (1995, napastnik wypożyczony ze stołecznej Polonii, 10 meczów i 1 gol).
A w wałbrzyskim Górniku? Podstawowymi młodzieżowcami byli Sławomir Orzech i Wojciech Szuba, choć w przeciwieństwie do choćby Chrobrego zdarzały się mecze, gdzie trener desygnował do gry w wyjściowej jedenastce większą liczbę graczy U-21.  Bilans Orziego, który trafił na reprezentacyjne konsultacje, to 17 meczy, aż 3 gole. Występów byłoby więcej, gdyby nie pauza za kartki, a ich Sławek zobaczył w tym sezonie 7 żółtych (w tym 2 w meczu z Zagłębiem). Wojciech Szuba (1993) - 17 meczów i 6 żółtych kartek (w tym 2 w meczu z MKS Kluczbork). Rolę jokera przewidziano dla Michała Bartkowiaka (1997) - 13 meczów i 2 gole - 4 razy wybiegał w wyjściowym składzie, potem stracił miejsce w składzie przez powołania na kadrę i kontuzję. Mimo to wciąż jest uznawany za jedną z największych gwiazd zespołu i jedną z największych nadziei całej ligi. Maciej Jaworski dał szansę ligowego debiutu Mateuszowi Krzymińskiemu (1995), który zaliczył 9 meczów, 4 razy wybiegał w podstawowym składzie. Grał jako defensywny pomocnik, ale również na boku obrony. Odkryciem na miarę Bartkowiaka nie okazał się póki co jego rówieśnik Damian Migalski. 4 mecze (łącznie nieco ponad 40 minut) to cały dorobek Damiana, który zaliczył za to kilka spektakularnych występów w Dolnośląskiej Lidze Juniorów. Młodzieżowcami nr 6 i 7 byli bramkarz Patryk Janiczak i pomocnik Kamil Misiak, którzy pojawili się w ogóle na boisku. Janiczak był żelaznym rezerwowym szansą na debiut w lidze może być jedynie nieszczęście, które może spotkać Damiana Jaroszewskiego - kontuzja, kartki. Misiak (1996) grywał głównie w juniorach, a kilkakrotnie usiadł na ławce w drugiej lidze. Maciej Jaworski dał mu szansę wiosną i "szału nie było". Czas jednak pracuje na korzyść Kamila.
A tak wygląda zestawienie najlepszych młodzieżowców ligi:
Prowadzący w lidze duet ma po dwóch przedstawicieli w tym zestawieniu. A co z innymi wybrańcami? W bramce Amadeusz Skrzyniarz (1994 MKS Kluczbork), który wypożyczony jest z Zagłębia Lubin i doskonale znany zwłaszcza Patrykowi Janiczakowi, z którym wygrywał rywalizację w juniorach. Z pamięci zapewne chciałby Amadeusz wyrzucić spotkanie 16.kolejki z Calisią (1:2), gdzie w Kluczborku po jego błędach kaliszanie cieszyli się z pierwszego wyjazdowego zwycięstwa. Ciekawostką jest fakt, że Polski Związek Piłkarski nominował do nagrody najlepszego bramkarza 2.ligi gr.zach. jego rywala Mateusza Abramowicza, który co prawda wiosną 9 razy zaliczył czyste konto, ale jesienią zagrał tylko w jednym meczu (0:3 w Częstochowie). Kto mógłby być zmiennikiem Skrzyniarza w kadrze U-21 2.ligi grupy zachodniej? Paweł Beser (1993) z poznańskiej Warty. W Wielkopolsce widać lubią stawiać na młodych bramkarzy (B.Pawłowski 1994-Ostrovia, K.Szymański 1993- Jarota). Najskuteczniejszym wśród drugoligowych bramkarzy jest również młodzieżowiec - Patryk Sochacki (1993, Ruch) pokonał swego vis a vis w spotkaniu Zdzichy-Bytovia.
W tercecie defensywnym obok Sławomira Orzecha znalazło się miejsce dla Adriana Wróblewskiego (1993 Bytovia) i Przemysława Szymińskiego (1994 Rozwój). Ten drugi jest synem Marka -byłego ligowca (GKS Katowice, Ruch Radzionków) i na swoim koncie ma brązowy medal MP juniorów młodszych w 2011, gdzie grał w zespole z Arkadiuszem Milikiem. W tej drużynie grali m.in. Wojciech Król i Adam Żak - obaj nie potrafią ustabilizować formy na odpowiednim poziomie, Król zaliczył już grę w Górniku Zabrze i GKS Tychy, ale najlepiej prezentuje się w Rozwoju, gdzie o młodzieżowców raczej nie mają co się martwić. Z kolei Wróblewski już w ub.sezonie był podstawowym graczem solidnej Bytovii. Trójka w obronie to wynik posuchy młodzieżowców w tej formacji. Na uwagę moim skromnym zdaniem zasługują jeszcze Arkadiusz Jasitczak (1993 Błękitni), Adrian Żmija (1993 KS Polkowice, syn byłego bramkarza m.in. Górnika Wałbrzych, Polonii Bytom czy Ruchu Radzionków Grzegorza), Grzegorz Skrzypczak (1993 Odra Opole).
W pomocy Piłka Nożna widzi aż kwintet młodzieżowców. Dwaj Nowakowie to wyróżniający się gracze całej ligi - Bartosz (1993) z Polonii był bodaj najciekawszym graczem bytomian dorzucając 6 ligowych trafień, a Błażej (1993) z Warty wybrany został przez tygodnik do Drużyny Dublerów rundy jesiennej. Maciej Stefanowicz (1993, Bytovia) debiutował w 2.lidze w ...Wałbrzychu jesienią 2010 w barwach Polonii Słubice. W Gryfem Wejherowo wywalczył awans do 2.ligi i był podstawowym graczem w ubiegłym sezonie, by jesienią kontynuować dobrą grę już pod wodzą Pawła Janasa w Bytowie. Wśród pomocników Piłka Nożna najwięcej słów poświęciła Maciejowi Kowalskiemu-Haberkowi (1994, Ostrovia), który wg tygodnika jest zdecydowanie najlepszym graczem beniaminka i jeśli utrzyma wiosną dyspozycję zapewne szybko powróci do drużyny z Lubina skąd został wypożyczony. W Zagłębiu zaliczył już debiut w ekstraklasie, a w juniorach/Młodej Ekstraklasie grywał m.in. ze Skrzyniarzem, Łasickim, Janiczakiem czy Boneckim na którego ostatnio stawia Orest Lenczyk. O duecie Machaj - Janeczko z Głogowa już było. Wśród graczy z dalszego kręgu dorzuciłby takie nazwiska jak: Bartłomiej Poczobut (1993 Błękitni), Mateusz Krawiec (1993 Odra Opole), Robert Brzęczek (1995 Raków).
Na szpicy Piłka Nożna obok Janeczki widzi Michała Bartkowiaka, który "jest najmłodszym strzelcem gola w tym sezonie w drugiej lidze. Wiosną powinien dostawać jeszcze więcej szans, a wtedy jego talent powinien wręcz eksplodować. Trzymamy kciuki". Wśród napastników króluje nieco starsi gracze. Przysłowiowe pięć minut w tej rundzie wśród młodzieżowców miał Hubert Tylec (1994 Zagłębie), który dwukrotnie z rzędu wpisał się na listę strzelców usuwając tym samym nieco w cień pozyskanych młodzieżowców z Legii Warszawa. W ataku być może eksploduje talent Norberta Neumanna (1994 Błękitni), który z Chemikiem Police sięgnął po tytuł MPJ młodszych w 2011, w Szczecinie zaliczył debiut w T-Mobile Ekstraklasie, a w drugiej lidze póki co przegrywa rywalizację z rok starszym Wojciechem Fadeckim, z którym grał również w Policach. Do nadspodziewanie dobrej gry Rozwoju małą cegiełkę dorzucił Adam Żak (1994 i 3 gole).
Wiosna zweryfikuje zapewne kilka nazwisk, być może odkryciami zostaną całkowicie nowe nazwiska. Sami zawodnicy, zwłaszcza z rocznika 1993 muszą mieć świadomość, że to ostatni rok w roli młodzieżowców, w kolejnym nie będzie bonusu wiekowego, trzeba będzie powalczyć o miejsce w składzie ze starszymi kolegami, a tutaj o wiele trudniej o czym wielu się przekonało - choćby Dominik Radziemski z Górnika czy Paweł Tabaczyński (jesienią w Chrobrym Głogów 8 meczów bez gola, a w ub.sezonie 14 bramek w Rypinie i Calisii).

UEFA Youth League - awans Łasickiego!

$
0
0
Przed ostatnią serią spotkań młodzieżowej Ligi Mistrzów włoskie Napoli, w którym gra wałbrzyszanin Igor Łasicki, nie tylko musiało wygrać z prowadzącym w tabeli Arsenalem, ale i liczyć na korzystny wynik w Marsylii. Olympique grało bowiem z Borussią Dortmund, która wyprzedzała neapolitańczyków o 2 punkty, a Francuzi do tej pory potrafili wygrać jedynie z ... Napoli.Wynik z Carnoux en Provence - 4:1 dla OM - oznaczał, że już przed meczem we Włoszech awans wywalczył Arsenal. Igor Łasicki do tej pory zagrał w 4 z 5 meczów, bowiem w rewanżu z Borussią (1:2) w niemieckim Holzwickede nie wystąpił z powodu nadmiaru żółtych kartek. Przeciwko Arsenalowi na Stadio Augusto Bisceglia we włoskim Aversa Igor wybiegł w podstawowym składzie. W trakcie meczu często musiał walczyć z hiszpańskim pomocnikiem Jonem Toralem, ale na szczęście nie strzelił on gola, ani nie spowodował kary indywidualnej Polaka.
Radość z awansu Łasickiego i jego kolegów z Napoli
W 34' na prowadzenie Napoli wyprowadził Gerardo Rubino, w 62' wyrównał Chuba Akpom, który w pierwszym meczu pomiędzy tymi drużynami (4:1 dla Kanonierów) trafił do bramki Nikity Baranovsky'ego aż dwa razy. Co ciekawe, okrzyczany w Anglii wielkim talentem Akpom w UEFA Youth League trafiał tylko w meczach z Napoli. Zwycięską bramkę, jak się okazało na wagę awansu zdobył Gennaro Tutino.
Igor Łasicki w fazie grupowej zagrał w 5 meczach, we wszystkich w pełnym wymiarze czasowym, zobaczył 3 żółte kartki.
Ostateczna tabela grupy F:
1.Arsenal 9 pkt.
2.Napoli   9 pkt.
3.Dortmund 8 pkt
4.Marsylia 7 pkt.

A co się działo w innych grupach? Jeśli biorąc pod uwagę markę zespołu seniorów to na pewno niespodzianką było ostatnie miejsce Manchesteru United w gr.A, którą wygrał Real Sociedad przed Szachtarem Donieck.
Gr. B - Real awansował wraz z duńskim FC København, który o punkt lepszy okazał się od Juventusu. Duńczycy w przedostatniej kolejce wywieźli sensacyjny remis z Włoch (2:2 i niewykorzystany przez Juve karny w 85'), a w ostatniej kolejce w Frederiksberg pokonali Real 3:2, choć Królewscy prowadzili już 2:1 i była to jedyna porażka w grupie!
Gr.C -Benfica bez porażki wyprzedziła PSG aż o 7 punktów. Olympiakos nie wygrał ani jednego meczu.
Gr.D -  FC Viktoria Plzeň dostarczycielem punktów - zero punktów i 2:22 w bramkach! CSKA Moskwa awansuje wraz z Manchesterem City, który o punkt lepszy od Bayernu. Sensacyjnie zakończył się mecz ManCity z juniorami z Bawarii - 6:0!
Gr.E - komplet zwycięstw zapewnił awans Chelsea. Drugie miejsce dla Schalke, a FC Basel zdobył tylko jeden punkt
Gr.G - awans Atletico Madryt i Austrii Wiedeń, z kolei Zenit St. Petersburg kończy przygodę z jednym punktem.
Gr. H - awans Barcelony, która na 6 spotkań wygrała 5 i jeden zremisowała - u siebie z Milanem, który zajął drugie miejsce. Niespodzianką in minus ostatnie miejsce Ajaxu - jedno zwycięstwo. W tej grupie nie rozegrano meczu AC Milan-Ajax, który nie ma znaczenia dla układu tabeli. O przełożenie meczu wnioskowali Holendrzy.
Losowanie kolejnej rundy 16 grudnia w szwajcarskim Nyonie.

Waldemar Nowicki wciąż gra!

$
0
0
Portal 90minut.pl jest dla wielu nieodzownym wręcz źródłem informacji o polskiej lidze. Dziś przedstawiłbilans Polaków w ligach zagranicznych grających systemem wiosna-jesień oraz info nt. Łukasza Jarosińskiego.
Waldemar Nowicki
Starszy z braci Jarosińskich póki co "nie załapał się" na zestawienie, choć i jego liga grała również tym systemem. Portal 90minut.pl pokusił się, bowiem o podsumowanie dwóch najwyższych lig, a Łukasz wygrał trzecią ligą. Nie dane jednak będzie mu grać w drugiej lidze z Alta IF, bowiem podpisał 3-letni kontrakt z Hønefoss BK, który dopiero co opuścił norweską ekstraklasę. Wracając do bilansu stranierich serce się raduje w mieście pod Chełmcem, zwłaszcza wśród kibiców Zagłębia Wałbrzych, bowiem wciąż czynnym zawodnikiem jest Waldemar Nowicki rocznik 1961! Wychowanek Włókniarza Mirsk w zielono-czarnych barwach grał w latach 1983-1992, a potem jeszcze grał w KP Wałbrzych (1993), Górniku SSA Wałbrzych (1998), Górniku-Zagłębiu Wałbrzych (2000). Te dwa ostatnie epizody, podobnie jak krótki pobyt jesienią 1997 w Miedzi Legnica, miały miejsce, gdy Waldek grał już na Wyspach Owczych i po zakończeniu tamtejszego sezonu powrócił do ojczyzny. W B 71 Sandoy gra od 1994 więc aż dwie dekady, gdzie przeżywał sukcesy w lidze farerskiej, zdobycie krajowego pucharu, grę w Pucharze Zdobywców Pucharów, UEFA, spadki i awanse. Z czasem schodził z głównej sceny oddając plac młodszym kolegom, a samemu pomagając w roli asystenta trenera. Jesienią los sprawił, że 52-letni Nowicki musiał ubrać bramkarską bluzę i wejść między słupki! W tym jedynym występie Waldek zachował czyste konto, ale ostatecznie B 71 Sandoy zajęło 10.miejsce co skończyło się degradacją. Nowicki jest doceniany na Wyspach Owczych, amiejscowe media wprost nazywają go legendą.

Osiecki wprowadzi Dziećmorowice do okręgówki?

$
0
0
Dla kibica hasło Dziećmorowice kojarzy się z Sudetami, a jeśli pada nazwa tego klubu to wiadomo, że Osiecki. Futbol w podwałbrzyskich Dziećmorowicach ma swoje korzenie w latach powojennych, gdzie klub LZS powstał w 1950, który po fuzji z Sudetami Julianów przeistoczył się w Sudety Dziećmorowice. Wtedy już w klubie aktywnie działał Mieczysław Osiecki. Przez wiele lat p.Mieczysław był osobą od wszystkiego w klubie - od grającego czynnie w piłkę po prezesa. Prezesa nie malowanego, ale faktycznie prężnego działacza co z czasem docenił OZPN, w którego strukturach od lat zasiada. Można Mieczysława Osieckiego nie lubić jako człowieka, ale jako działacza trzeba szanować. Dziećmorowice choć geograficznie bliżej mają do Wałbrzycha, to administracyjnie podlegają pod Walim i to Osiecki potrafił z czasem wykorzystać z pożytkiem dla sportu oraz całej społeczności Dziećmorowic. Należę do osób pamiętających klepisko ulokowane gdzieś w polu, co trudno sobie teraz wyobrazić, gdzie boisko doczekało się nawet krytej trybuny. Osiecki to również zapalony kronikarz klubu - oprócz spisywania wyników tabel,prowadzi statystykę występów, strzelców, kartkowiczów oraz wykonawców rzutów karnych! Takich statystyk z pewnością nie ma nawet drugoligowiec z ratuszowej! Na kartach historii nie umknęło żadne nazwisko, a oprócz pionierów, najdłużej grających graczy (Bogdan Badeński, Bogdan Skalany, Sebastian Dudeńko) znajdziemy nazwisko braci Kosowskich, których każdy w Wałbrzychu kojarzy. Leszka, najlepszego w historii Wałbrzycha napastnika, nie trzeba szerzej przedstawiać. Pod koniec przygody z piłką "Kosa" swoje ostatnie ligowe bramki strzelał w wałbrzyskiej A klasie właśnie dla Sudetów (5 w 13 występach) ! Piękną kartę w Dziećmorowicach napisał z kolei jego młodszy brat Wiesław, który po zakończeniu piłkarskiej kariery zajął się trenowaniem zespołu. We wszelkich jednak zestawieniach królował Mieczysław Osiecki, który długo nie potrafił powiesić przysłowiowych butów na kołku. Jego rekordy w ilości rozegranych meczów wymazał skutecznie syn Piotr, który z czasem stał się ikoną klubu.
Tak strzela Piotr Osiecki
Gdyby stworzyć tabelę wszechczasów wałbrzyskiej grupy A klasy Sudety plasowały by się w samym czubie zestawienia. Bieżący sezon jest bowiem już 31. w tej klasie rozgrywkowej, a zespół Osieckiego nieprzerwanie gra od sezonu 1985/86. W ostatnich 5 latach Sudety to już ścisła czołówka i zespół wymieniany w gronie faworytów do awansu. Najbliżej było w 2010 kiedy na mecie sezonu Zjednoczeni Żarów wyprzedzili Sudety o jeden punkt. Dziećmorowiczanie w 30 meczach strzelili aż 116 goli nie znajdując pogromcy na własnym boisku. Oczywiście od lat najskuteczniejszym strzelcem jest Piotr Osiecki, który już dawno został liderem w ilości występów i bramek w historii Sudetów. 33-letni napastnik swego czasu nie załapał się do KP Wałbrzych, a wyemigrował do Szczecina, gdzie trenował w Odrze Szczecin. Osobiście nie znalazłem potwierdzenia newsa krążącego od lat, że Piotr zagrał w drugiej lidze w Odrze. Ostatnio Słowo Sportowe posunęło się dalej twierdząc, że Osiecki jr grał również we Flocie Świnoujście. Cóż, jako komentarz może przytoczę historię z meczu Sudety - Górnik/Zagłębie z sezonu 2002/03, który wygrali goście 1:0, a bezpośrednio po meczu wiele gazet otrzymało info z Dziećmorowic z odwrotnym, iście sensacyjnym wynikiem.
Gdyby w 6.kolejce bieżącego sezonu nie zagrał nieuprawniony zawodnik to Sudety po rozgromieniu Czarnych Wałbrzych 5:2 spokojnie oczekiwaliby rundy wiosennej. Wspomniany mecz zweryfikowano jako walkower dla zawodników Marka Zamojcina. Sudety straciły punkty u siebie jeszcze z trzecią na półmetku Roztoką (0:0), a na wyjeździe przegrali w Pszennie (0:3) i Nowicach (2:3). Mimo tych wpadek i przewagi dwupunktowej nad trio Czarni-Granit-Jedlina Zdrój wydaje się, że Sudety po wielu latach wygrają rywalizację w A klasie.
Na drugim miejscu dosyć niespodziewanie znaleźli się Czarni Wałbrzych, którzy zmagają się z problemami finansowymi i długo istniało prawdopodobieństwo nie przystąpienia do rozgrywek. Tymczasem piłkarze z Wrocławskiej, mimo, że nie grał już Bartosz Kwiatek znakomicie wykorzystali atut własnego boiska zdobywając na nim komplet punktów w 8 domowych meczach! Najskuteczniejszym zawodnikiem byl nieco zapomniany Szymon Beszterecha, który strzelał dla Czarnych jeszcze w okręgówce.
Trzecie miejsce Granitu Roztoka to też swego rodzaju niespodzianka, ale trzeba pamiętać, że trzon stanowią b.gracze AKS Strzegom (Arendarczyk, Ślączka).
Czwarty Zdrój Jedlina to z kolei najlepiej grający zespół na wyjazdach - po jednym remisie i porażce przy 6 zwycięstwach! Trener Robert Kubowicz oparł kadrę na byłych graczach z Wałbrzycha (Kałoń - 10 goli, Dudek, Mateusz Kubowicz, Piwoński). No i Jedlina ma swojego Michała Bartkowiaka! Nieco starszy imiennik, który przeniósł się do Jedliny z juniorów Górnika Wałbrzych póki co w 12 meczach trafił zaledwie raz. W Jedlinie jet bodaj najładniejszy obiekt w lidze,  jest atmosfera, są dobrzy gracze i według mnie to Zdrój będzie najgroźniejszym przeciwnikiem dla Sudetów w walce o promocję do okręgówki.
Po wymienionej czwórce w A klasie jest grupa ze stratą 7 punktów do czołówki (Witków, Pszenno, Mieroszów, Nowice, Walim i Gwarek Wałbrzych), gdzie w kilku przypadkach oczekiwania kibiców jak i samych piłkarzy były o wiele większe. W Białym Orle Mieroszów gra najskuteczniejszy strzelec ligi Adam Mucha (16 goli), który w 2001 wraz z Michno, Michalakiem czy Smoczykiem walczył z Gornikiem/Zagłębiem Wałbrzych w MPJ w Wałbrzychu. Marcin "Kaziu" Miecznikowski dla Gwarka trafił 9 razy, Grom Witków trenuje Jarosław Solarz, który jest menedżerem m.in. Arkadiusza Piecha czy Janusza Gola.
Od 12.miejsca plasują się zespoły, które stoczą walkę o utrzymanie. W tym gronie znalazł się Włókniarz Głuszyca, gdzie cicho przebąkiwano o miejscu w czubie tabeli. Póki co są 3 punkty przewagi nad zagrożoną strefą i aż 5 straty do Walimia. W Głuszycy są doskonale od lat znani Bachmatiuk, Hudzik czy Pastuła, ale czas traci we Włokniarzu Łukasz Kalka (1992-8 goli), który 2,5 roku temu zadebiutował w 2.lidze w Górniku Wałbrzych, grał na wypożyczeniach w Piaście Nowa Ruda (4.liga), Polonii/Sparcie Świdnica (3.liga).
Towarzyszami niedoli są Tęcza Bolesławice, Nysa Kłaczyna, Zieloni Mrowiny i co jest dla wielu niespodzianką Górnik Gorce.

Jesień w wałbrzyskiej klasie okręgowej i IV lidze

$
0
0
Piast Nowa Ruda to najbardziej rozpoznawalny, oczywiście poza wałbrzyskimi i Polonią Świdnica, klub z okręgu wałbrzyskiego. Co prawda nic nie zapowiada, by złoty okres przypadający na lata 80-te ubiegłego stulecia powrócił to wciąż Piast uchodzi za uznaną markę. Trzy lata temu noworudzianie zaliczyli zjazd aż do A klasy, ale szybko się pozbierali i po roku powrócili do klasy okręgowej, wywalczając po roku promocję do IV ligi. Niestety, na dolnośląskiej arenie zabawili również tylko sezon i latem jako spadkowicz piłkarze prowadzeni przez Karola Ulatowskiego rozpoczynali walkę w wałbrzyskiej okręgówce. Gdy pierwsze dwie kolejki, na wyjazdach Piast zakończył zwycięsko (m.in. rekordowe 9:0 w Stroniu Śląskim), zapowiadało się, że runda jesienna będzie spacerkiem. Tymczasem szybko przyszedł zimny prysznic w postaci 0:5 w Jaworzynie Śląskiej. Później jedynie Piławiance udało się pokonać (4:3) późniejszego mistrza jesieni. Piast rekordowy wynik 9:0 powtórzył na własnym boisku deklasując beniaminka Skalnik Czarny Bór. O sile zespołu stanowią doświadczeni gracze (Osicki, Horka), którzy od lat występują w zespole, a także Daniel Chęciński, który długo grał w Bielawiance, a dziś przewodzi stawce snajperów w klasie okręgowej. Chęciński po 16 kolejkach ma aż 20 bramek, ale aż 5 zaliczył w meczu z Kryształem. Nowa Ruda ma 6 punktów przewagi nad Zjednoczonymi Żarów, który nadspodziewanie dobrze radzili sobie jesienią. Była to jedyna bezkompromisowa drużyna w lidze - grała bez remisu, u siebie przegrała tylko z Iskrą Jaszkowa. Więcej na pewno spodziewano się po doświadczonym napastniku Arkadiuszu Felichu (w przeszłości m.in. Polonia Świdnica, RKS Radomsko), ale za to dobre recenzje zbierał były gracz Górnika/Zagłębia i Zagłębia Wałbrzych Łukasz Wawrzyniak. Trzy punkty straty do Żarowa ma Nysa Kłodzko, która próbuje pozbierać się po nieudanej jednosezonowej przygodzie w IV lidze. Trzon stanowią młodzi zawodnicy, wychowankowie lub z okolicznych miejscowości i nikt nie myśli poważnie o awansie. Niżej znalazły się zespoły, których postawa na pewno zaskakuje. LKS Bystrzyca Górna, gdzie bryluje 24-letni pomocnik Konrad Sajdak (10 bramek), Iskra Jaszkowa czy Karolina Jaworzyna Śląska. Co ciekawe w Jaszkowej z piątego miejsca działacze nie są zadowoleni i podziękowali za współpracę trenerowi zatrudniając Arkadiusza Albrechta, który swego czasu dzięki pracy w Orle Ząbkowice uchodził jednego z najzdolniejszego szkoleniowca na Dolnym Śląsku. Karolina po latach tułania się po A klasie powróciła półtora roku temu na należne jej miejsce i wciąż potrafi zaskakiwać (od 5:0 z Piastem po 1:5 w Piławie). Od lat najskuteczniejszym strzelcem jest Grzegorz Ignatowicz (rocznik 1982) - jesienią 19 goli w 16 meczach. Na pewno w Jaworzynie źle wspominają derbowy pojedynek ze Zjednoczonymi Żarów przegrany u siebie aż 3:6.
Kapitan Skalnika - Zdzisław Pyrdoł
Victoria Świebodzice jesień zakończyła na 7.miejscu, ale bliżej do strefy spadkowej (tylko 3 punkty). I tak jest o wiele lepiej niż 12 miesięcy temu. Wiosenną walkę o byt Victoria spokojnie wygrała, dzięki pracy trenera Ryszarda Mordaka, który po latach prowadzenia juniorów powrócił do pracy z seniorami. Mimo pięknego obiektu wynik sportowy jest poniżej oczekiwań całych Świebodzic. Wciąż najwięcej zależy od Marcina Rogowskiego, a chyba nie tak wyobrażał sobie powrót do domu po 10 latach Marcina Kokoszki. Kokoszka grał w ekstraklasie (Odra Wodzisław), pierwszej lidze (Polkowice, Grudziądz), a po powrocie po kontuzji nie udało mu się załapać ani do drugiej (Górnik Wałbrzych),ani trzeciej (Polonia/Sparta Świdnica). 13 meczów i 6 goli z takim bilansem Marcin będzie zimą zapewne szukał klubu w wyższych ligach, ale czy mu się to uda?
Po 13 latach do klasy okręgowej powrócił Skalnik Czarny Bór, gdzie wciąż do najlepszych należy 37-letni już Zdzisław Pyrdoł. Liczono, że siłą napędową będzie były reprezentant juniorów Kornel Duś, ale zaliczył 4 epizody bez strzelenia bramki. Mimo ósmej lokaty podopieczni Pawła Wyszowskiego będą musieli sporo napracować się wiosną by zachować ligowy byt. Tuż za Skalnikiem w tabeli plasują się kolejni beniamnkowie: Sparta Ziębice, Zamek Kamieniec (powrót do okręgówki po 10 latach), a także Piławianka (trenowana przez byłego króla strzelców 2.ligi Józefa Kostka), Trojan Lądek Zdrój (niezwykle ponoć utalentowani bracia Poświstajło). W strefie spadkowej zimę spędzą z kolei Pogoń Pieszyce, gdzie wciąż grają bliźniacy Sebastian (w roli grającego trenera) i Sławomir Gorządowie, Stal Świdnica (co jest bodaj największą niespodzianką in minus - czwarty zespół ubiegłego sezonu nie potrafi zdyskontować dobrej pracy z juniorami), Kryształ Stronie Śląskie (prowadzony od ponad 30 lat przez Zbigniewa Lipkowskiego) i Unia Złoty Stok.
W IV lidze dolnośląskiej z wałbrzyskiego okręgu są zaledwie trzy zespoły. AKS Strzegom prowadzony przez Jarosława Krzyżanowskiego, który po słabym początku rozgrywek od września (po klęsce w Starym Śleszowie 0:5) zaczął systematycznie odrabiać straty i zimę spędzi z 9 punktami straty do liderującego KP Brzeg Dolny. Zamiast szóstego miejsca mogło być o wiele lepiej, gdyby strzegomianie nie przegrali niespodziewanie z outsiderem z Oleśnicy oraz u siebie z MKS Szczawno Zdrój. W kadrze prym wiodą byli gracze Górnika Wałbrzych - najskuteczniejszy strzelec (wraz Marcinem Dobrowolskim) Robert Borkowski, pomocnik Marcin Traczykowski (zaledwie jeden gol...). Defensywę ubezpieczają 31-letni Mirosław Marszałek (przez wiele lat związany ze Świdnicą, a później z Bielawianką) i 26-letni Michał Sudoł, który rok temu grał jeszcze w drugiej lidze (MKS Kluczbork, a wcześniej m.in. Motobi,Polonia/Sparta Świdnica, Czarni Żagań).
Dwaj pozostali przedstawiciele OZPN Wałbrzych są sąsiadami w tabeli. Spadkowicz z 3.ligi - ząbkowicki Orzeł zajmuje 10.miejsce, a miejsce niżej beniaminek z podwałbrzyskiego uzdrowiska. Orła po spadku nie odmienił Arkadiusz Albrecht, zespół przegrał aż 9 spotkań. Mocno odmłodzona kadra oparta głównie na wychowankach gwarantuje ... miejsce, które obecnie zespół zajmuje. Paradoksalnie, najskuteczniejszym zawodnikiem, jest były gracz Lechii Dzierżoniów Mateusz Kuriata (9 bramek).
Mariusz Kula (MKS)
Z kolei MKS Szczawno Zdrój powróciło do czwartej ligi po dwuletniej banicji. Wiesław Walczak i jego piłkarze w końcu mogą grać na pięknym obiekcie w Szczawnie Zdroju. Po awansie głośno było o kłopotach finansowych, ale ostatecznie nie doszło do dramatycznej decyzji o nieprzystąpieniu do rozgrywek. Zwycięstwo na inaugurację z Karkonoszami (1:0) nie okazało się proroczym wynikiem. Potem przyszły trzy kolejne porażki, w tym dwie domowe. Potem przyszły 3 kolejne mecze bez porażki, gdzie cennym był remis z faworyzowaną Olimpią Kowary. Od października z kolei MKS w 7 meczach przegrywa zaledwie raz - w Wielkiej Lipie. Niesmak pozostał po ostatnim meczu w Jeleniej Górze - mecz przerwano w 73 min. (przy 1:0 dla Karkonoszy i grze gości w dziesięciu po wykluczeniu Michała Nadziei), na dogranie meczu w późniejszym terminie, w środku tygodnia nie przystali działacze i piłkarze ze Szczawna, więc przyznano walkower gospodarzom. O sile zespołu wciąż stanowią wychowankowie wałbrzyskiego ligowca z Ratuszowej. Solidny bramkarz Damian Michno, w obronie wciąż może liczyć na Mariusza Kulę (z sześcioma bramkami najskuteczniejszy strzelec zespołu), Michała Nadzieję, Daniela Kłosowskiego (1 bramka). W ofensywie grają m.in. Tomasz Mrozowski (3 bramki), Mariusz Antas (1 gol), Wojciech Pyda (1 gol), Tomasz Czechura (3 gole) czy wypożyczony tuż przed startem sezonu Daniel Kucharski (3 gole). Ten ostatni ruch działaczy - zapewnienie gry, rytmu meczowego zawodnikom Górnika Wałbrzych, którzy nie mogą liczyć na regularną grę w seniorach biało-niebieskich. Kucharski (rocznik 1994, wychowanek Baszty Wałbrzych) co prawda został zgłoszony do drugoligowego zespołu w lipcu, ale prawdę powiedziawszy nie mógł liczyć na nic więcej niż kilkuminutowe epizody. W Szczawnie Zdroju posmakuje seniorskiej piłki, ligowej walki, okrzepnie, nabierze niezbędnego doświadczenia, które być może będzie mógł wykorzystać w następnym sezonie, gdzie wciąż będzie miał status młodzieżowca.
A jak wyglądała jesień w IV lidze? Liderem jest KP Brzeg Dolny, który przed laty z powodzeniem bil się (również jako Rokita) w starej trzeciej lidze. Trenerem jest wieloletni zawodnik dolnobrzeskiego klubu Piotr Bolkowski. KP stracił w lidze najmniej bramek - 11, co jest zasługą m.in. najwyższego gracza ligi - dwumetrowego bramkarza Grzegorza Paukszta. Najwięcej bramek (7) strzelił Przemysław Stasiak, którego wałbrzyscy piłkarze powinni kojarzyć z pojedynków z Wulkanem Wrocław, Polonią Trzebnica i Chrobrym Głogów. Wiceliderem są rezerwy Miedzi, które przegrały zaledwie dwukrotnie i wraz z Karkonoszami i
Wojciech Ciołek (Sokół Lipa Wielka)
Sokołem Wielka Lipa są niepokonanymi ekipami na własnym obiekcie.  Legniczanie mogą liczyć na wsparcie ligowców, a często grał z kolei najniższy gracz ligi Marcin Garuch (154 cm).Wspomniane Karkonosze są na trzecim miejscu, a kibice oprócz wyników mogą się cieszyć wyremontowanym pięknym stadionem przy ul.Złotniczej. Trener Artur Milewski nie mógł oprzeć się pokusie gry, a najskuteczniejszym jest Łukasz Kowalski - napastnik o charakterystycznej zaokrąglonej sylwetce. Za ta trójką plasuje się "grupa środka": Olimpia Kowary (wielkie ambicje i 8 punktów straty, 6 bramek Macieja Udoda, 4 - Marcina Smoczyka i jeden Adriana Zielińskiego), Sokół Lipa Wielka (gdzie gra Wojciech Ciołek, który przeniósł się jesienią z GKS Kobierzyce, gdzie nie mógł liczyć na regularną grę), AKS Strzegom, Orkan Szczedrzykowice (z byłymi graczami Górnika - Adamem Kłakiem i Rafałem Majka oraz najskuteczniejszym strzelcem ligi Michałem Piechutą z 16 bramkami), beniaminek LZS Stary Śleszów (gdzie trio wałbrzyszan Łukasz Jaworski - Sławomir Jurkowski - Tomasz Sokół zdobyło w sumie ... jedną bramkę, autorstwa Jaworskiego). Od 9.miejsca zaczyna się strefa drużyn, wśród których co najmniej jedna będzie musiała spaść do okręgówki: Granica Bogatynia, Orzeł Ząbkowice, MKS Szczawno Zdrój, Kuźnia Jawor (gdzie gra syn Piotra Przerywacza - Patryk), BKS Bolesławiec. Pięć punktów do bezpiecznego miejsca ma czternasty Piast Zawidów, sześć Orla Wąsosz, a aż 12 ostatnia w tabeli Pogoń Oleśnica, gdzie kadrę z przyczyn finansowych oparto na juniorach.

Seniorzy Górnika podsumowali rok

$
0
0
Okres przedświąteczny to czas podsumowań. Od pewnego czasu w wałbrzyskim klubie z lekką pompą podsumowuje się rok kalendarzowy wśród piłkarzy Górnika. Bodajże od ubiegłego roku piłkarze mogą spotkać się na oficjalnym podsumowaniu ze swoimi dobrodziejami, jakimi są bez wątpienia sponsorzy klubu. W tym roku, w Książu, głównym organizatorem była Kompania Piwowarska - zadowolona z dotychczasowej współpracy z klubem, zapowiadająca przedłużenie sponsorowania o kolejne lata.
Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej
Jedną z najważniejszych postaci na tym spotkaniu był prezydent miasta Roman Szełemej, bez którego zaangażowania nie byłoby tej stabilnej sytuacji jak teraz. Nie ma co się oszukiwać, bez wsparcia miasta, wielu mniejszych i większych firm, klub nie dopiąłby budżetu, być może nie dostałby licencji i lata pracy skończyły by się bolesnym upadkiem. Szełemej nigdy nie ukrywał, że nie jest kibicem piłkarskim, próżno szukać go na trybunach Stadionu 1000-lecia, nie próbuje zdobyć taniej popularności - tak jak to próbowali czasami robić jego poprzednicy. Dziwna aktywność, zwłaszcza przed wyborami, obecność na trybunach, meczach okolicznościowych, sponsorowanie flagi dla kibiców - to już przerabiano przy Ratuszowej. Szełemej wraz z miastem nie zaangażuje miejskich pieniędzy tak jak choćby we Wrocławiu i nie będzie oglądał transparentu "Szełemej 1946% poparcia" - ale bez zdecydowanych ruchów, postawienie na odpowiednich ludzi w zarządzie klubu, obranie takiej a nie innej drogi rozwoju klubu już teraz procentuje stabilną sytuacją organizacyjną. W Wałbrzychu ogólnie panuje szok pod względem inwestycji robionych za kadencji prezydenta i trzeba tylko kibicować by się zakończyły sukcesem - wtedy nie tylko nie będzie ulicznych korków, miasto będzie ładniejsze i nie będzie kojarzone jedynie z biedaszybami. A za dekadę kto wiec czy nie będziemy mogli się pochwalić pięknymi sportowymi obiektami na Nowym Mieście i Białym Kamieniu.
Na przedświątecznym spotkaniu były podziękowania dla sponsorów, którzy w mniejszym lub większym stopniu wspomagają klub. Można spierać się czy te zaangażowanie mogło by być większe z ich strony, że większe korzyści (zwłaszcza PR-owskie) mają te firmy, że to czasami towarzystwo wzajemnej adoracji kolegów, którzy chcą ogrzać się w świetle fleszów skierowanych na prężnego prezydenta miasta itd. Można tych państwa nie lubić, ale prawda jest okrutna - bez nich nie byłoby piłki na tym poziomie. W regionie nie ma przedsiębiorstwa, które poświęciło by grube miliony na promowanie się przez sport. Póki co od pewnego czasu zauważalny jest drobny postęp w sporcie, zwłaszcza w dyscyplinach zespołowych, gdzie wreszcie coś się ruszyło do przodu w siatkówce, koszykówce.
O sportowe podsumowanie seniorów jeszcze pokuszę się w innym terminie. To, że nie zaproszono juniorów na podsumowanie w Książu tłumaczyć można ... głównym organizatorem, bowiem trudno oczekiwać, by na stołach przed juniorami postawiono butelki z piwem. Ale jeśli już panował przedświąteczny nastrój, to warto by klub pamiętał o byłych ludziach związanych z biało-niebieskimi. Na zdjęciach widzimy Włodzimierza Ciołka - symbol Górnika, a co z innymi jego kolegami z boiska, którzy obecnie nie pracują w Górniku? Czemu nie zaproszono mieszkających w Wałbrzychu dawnych piłkarzy, trenerów, działaczy, tylko skupiono się na drużynie seniorów? Wielokrotnie powtarza się o tradycji, sukcesach w przeszłości, to czemu nie dba się o kultywowanie tej pamięci. Jest obecnie w drużynie drugoligowej iście rodzinna atmosfera, wielu młodych zawodników urodziła się w czasach, gdy Górnik Wałbrzych nie grał na najwyższym szczeblu - o sukcesach Ciołka, Kosowskiego, Truszczyńskiego, Wójcika pamiętają z opowiadań, a spotkanie z legendami, piłkarzami do których poziomu niektórzy nawet się nie zbliżą, mogło mieć wielkie znaczenie.  Zarząd klubu musi pamiętać, że obecna druga liga to nie wszystko - klub tworzy swoją historię, a konkretnie ludzie, którzy grali niekiedy przez kilkanaście lat. Tutaj jest sporo do zrobienia przez klub.
Viewing all 967 articles
Browse latest View live